Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

psycholog Rafał Marcin Olszak

Administrator
  • Zawartość

    1182
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    115

Wszystko napisane przez psycholog Rafał Marcin Olszak

  1. Lista pomocnych lektur na temat problemu jakim jest uzależnienie od hazardu (hazard patologiczny, problem z hazardem, destrukcyjny hazard). Hazard. Zabawa czy zagrożenie? Hazard kojarzy się przede wszystkim z grą w kasynie, tymczasem gra w totolotka, zdrapki, gra na giełdzie czy licytacje na Allegro to także forma hazardu, którą powszechnie traktuje się jako niegroźną zabawę. Patologiczny hazard zalicza się według międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-10 do kategorii zaburzeń nawyków i popędów (impulsów). Szkody zdrowotne związane z nadmiernym graniem są nieporównywalnie wysokie w stosunku do przyjemności, jakie ludzie czerpią z hazardu. Autor: Barbara Wojewódzka ISBN: 978-83-89566-89-8 Okładka: Miękka Format: 150 x 150 mm Liczba stron: 16 Rok wydania: 2008 Miejsce wydania: Warszawa Numer wydania: I Patologiczny hazard Poradnik odwołuje się do rozumienia patologicznego hazardu jako uzależnienia i w tym też kontekście opisuje samą chorobę oraz określone sposoby jej leczenia. Jest to więc publikacja zarówno dla osób cierpiących na to schorzenie, jak i dla ich rodzin. Autorka starała się zawrzeć wiele wskazówek, sugestii, czy porad, mających zachęcać do poszukiwania pomocy oraz zapoczątkowywania zmian przez każdą zainteresowaną osobę. Zebrana wiedza wynika z doświadczenia i przeżyć wielu ludzi chorujących na nałogowy hazard i ich rodzin, którymi to doświadczeniami chcieli oni podzielić się z innymi, informacji od terapeutów którzy zetknęli się z tym schorzeniem i podjęli próby leczenia pacjentów z taką diagnozą, naukowych publikacji (przede wszystkim zagranicznych) zajmujących się tym problemem, stron internetowych poświęconych temu zagadnieniu (głównie amerykańskich i australijskich) tworzonych przez specjalistów, ale również przez samych hazardzistów, którzy podjęli trud zdrowienia z tej ciężkiej i groźnej choroby. ISBN: 978-83-7641-274-0 Data wydania: 2010 Liczba stron/format: 176/B5 Okładka: miękka Jak uniknąć problemu z hazardem? Większość początkujących graczy traktuje gry hazardowe jako zabawę niosącą nadzieję wygranej, sprawiającą przyjemność, pozwalającą przeżyć dreszczyk emocji, w ekscytujący sposób spędzić czas wolny, odreagować stres, uciec od monotonii codziennego życia. Grający wierzą, że zawsze będą kontrolować granie. Jednak im bardziej zwiększa się ich wiara w wygraną i rośnie ich zaangażowanie, im częściej grają, tym więcej doświadczają negatywnych konsekwencji uprawiania hazardu. Narastają problemy finansowe, psują się relacje z bliskimi, pogarsza się samopoczucie psychiczne i fizyczne. Autor: Maria Pomierna ISBN: 978-83-61849-94-0 Okładka: Miękka Format: 150 x 150 mm Liczba stron: 16 Rok wydania: 2010 Miejsce wydania: Warszawa W sieci hazardu Hazard w ogólnym tego słowa znaczeniu oznacza gry pieniężne, w których o wygranej decyduje przypadek. Słowo "hazard" pochodzi z języka arabskiego i oznacza kostkę albo grę w kości. W języku angielskim (w tłumaczeniu dosłownym) oznacza ryzyko, niebezpieczeństwo. Hazard obecny był we wszystkich starożytnych cywilizacjach. Dowody na gry hazardowe są też w inskrypcjach na piramidzie Cheopsa w Egipcie. Podobnie było w Rzymie za czasów Chrystusa; rzymscy żołnierze grali o Jego szaty ("rzucili o nie los, czyją ma być"), gdy Ten umierał na krzyżu. Bez wątpienia hazard nie jest "taką sobie" grą. Hazard wciąga. Człowiek, który wpada w sidła hazardu często uzależnia się od niego. Hazard uzależnia podobnie jak narkotyki, alkohol czy tytoń. Człowiek stacza się na margines życia społecznego, bez przysłowiowego "grosza przy duszy", a co gorsze - bez człowieczeństwa; często staje się wrakiem człowieka. Jaka jest historia hazardu? W jaki sposób gry hazardowe uzależniają? Co zrobić, by nie dać się wciągnąć w hazard? Gdzie szukać pomocy i w jaki sposób wyjść z tego uzależnienia? Autor: Zwoliński Andrzej Rok wydania: 2011 Wydawca: Petrus ISBN / EAN: 978-83-7720-180-0 Format: 14,5 x 20,5 cm, 140 str. Oprawa: miękka HAZARD historia, zagrożenia i drogi wyjścia Autorami książki są psychiatra, specjalista psychoterapii uzależnień dr B.T. Woronowicz (publikacją ta jest pod redakcją doktora), mieszkająca w Stanach Zjednoczonych psycholog, specjalistka leczenia hazardu Anita Pindiur, psycholog, pedagog i terapeuta Roman Pomianowski oraz światowej sławy specjalista w zakresie badań nad hazardem i leczenia patologicznego hazardu oraz propagator idei odpowiedzialnego hazardu Aleksander Błaszczyński, profesor Uniwersytetu w Sydney. Gra, zabawa czy nałogowe granie? Poradnik dla rodzin hazardzistów Nadmierne uprawianie hazardu przypomina objawy uzależnienia od alkoholu czy narkotyków. Hazardziści cechują się niskim poczuciem własnej wartości, które wraz z pogłębianiem się problemów powoduje stratę szacunku do siebie. Poczucie winy, zaniedbywanie obowiązków, brak pieniędzy, huśtawka nastrojów, zaniedbywanie wyglądu i zdrowia, izolacja od bliskich i znajomych - są to sygnały, które świadczą o tym, że hazard przestał być dla danej osoby rozrywką, a stał się problemem. Autor: Barbara Wojewódzka, Kama Dąbrowska ISBN:978-83-61849-98-8 Okładka: Miękka Format: 145 x 205 mm Liczba stron: 192 Rok wydania: 2010 Hazard. Problemy, zagrożenia, pomoc Wiele osób ma mieszane uczucia odnośnie hazardu. Może nie chcą rzucić hazardu. Jednocześnie widzą, jakie wyrządza szkody. Taki chaos emocjonalny może być bardzo dezorientujący i wyczerpujący. Z czasem pojawia się obawa o utratę kontroli nad swoim życiem. Uprawianie hazardu może powodować problemy rodzinne i finansowe. Może ucierpieć na tym zdrowie. Są to niemałe problemy. Niniejszy poradnik jest adresowany do osób, które właśnie mają problemy z hazardem. ISBN: 978-83-7760-025-2 Okładka: Miękka Format: 145 x 205 mm Liczba stron: 36 Rok wydania: 2011 Problem hazardu. Poradnik dla rodzin Ktoś bliski Tobie może uprawia hazard w sposób, który Cię martwi. Być może uprawianie hazardu przez członka rodziny jest przyczyną kłopotów finansowych i rodzinnych. To może powodować, że czujesz się rozgniewany lub nie wiesz, co robić. Specjalnie przeszkoleni terapeuci, w tym autorzy tej książki, pomogli tysiącom osób zaprzestać grania lub kontrolować uprawianie hazardu. Większość rodzin dotkniętych problemem hazardu chce wiedzieć, w jaki sposób odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Mamy nadzieję, że niniejszy przewodnik okaże się w tym pomocny. ISBN: 978-83-7760-026-9 Okładka: Miękka Format: 145 x 205 mm Liczba stron: 48 Rok wydania: 2011
  2. Jak oswoić lęk? Jak poskromić lęk? Pamiętajmy, że myśli to nie fakty. Jeśli przychodzi nam do głowy w trudnej chwili „Nie zniosę tego, wpadnę w panikę” to postarajmy się mieć na względzie, że to jedynie myśl, wstępna opinia na temat tego, co się dzieje. Opinia, którą można zmienić. Opinia, której nie trzeba przyjmować jako jednoznacznie prawdziwą ani uznawać za dowód. Równie dobrze możemy zastąpić tego rodzaju myśli zupełnie innymi przemyśleniami jeśli tylko postanowimy, by nie poprzestawać na pierwszej refleksji. Uspokajający dialog wewnętrzny zamiast bezkrytycznej wiary w straszące myśli obarczone zniekształceniami poznawczymi. Zamiast przewidywać straszne konsekwencje i wyobrażać sobie nieprawdopodobne następstwa należy starać się adekwatnie i wiarygodnie ocenić sytuację. Zamiast wyolbrzymiać ryzyko fatalnych skutków raczej trzymać się faktów i rzetelnych danych. Przyzwolenie na to, by lęk wybrzmiał do końca. bez prób tłumienia go lub unikania, ponieważ tylko w ten sposób można go oswoić. W przypadku gdy bezpośrednie skonfrontowanie się z lękiem jest zbyt trudne – stawienie mu czoła najpierw w wyobraźni. Zamiast walczyć z lękiem i próbować go ujarzmić albo zmienić na inne uczucie, można go po prostu „przetrzymać”, znieść, przyjąć do wiadomości. Kiedy wybrzmi do końca nieuchronnie zacznie milknąć. Raz za razem będzie natomiast coraz cichszy. Umiejętność konstruktywnego wyrażania emocji. pozwoli łatwiej przejść przez chwile, gdy ich rodzaj lub natężenie są trudne. Lepiej powiedzieć o swoich emocjach nawet ryzykując krytykę lub odtrącenie niż tłamsić je w sobie, za wszelką cenę udawać nieustraszonych. Każdy ma prawo odczuwać pełne spektrum różnych emocji. Wypieranie uczuć może dawać efekty odwrotne od zamierzonych – wzmagać je zamiast koić. Kiedy emocje rosną warto spróbować ochłonąć, odprężyć się i zwolnić tempo. Chodzi o spowolnienie zarówno działania jak i myśli. Łatwiej jest „wyłączyć” automatycznego pilota, gdy na spokojnie monitoruje się treść swoich myśli pod kątem ewentualnych zniekształceń poznawczych. Lęk wydaje się słabszy gdy mniej dokuczliwe są jego fizjologiczne objawy – warto zatem praktykować techniki relaksacyjne. Przykładem może być oddychanie torem przeponowym (oddech tak, że podnosi się brzuch, a nie klatka piersiowa). Do ośmiu powolnych oddechów na minutę – wolno wdychając powietrze i powoli je wypuszczając. Nauka technik relaksacyjnych może być przedmiotem sesji terapeutycznej - doskonale sprawdza się do tego typu psychoedukacji przystępna cenowo psychoterapia online. Na dłuższą metę poskromić lęk pozwoli podejmowanie ryzyka zamiast unikania sytuacji i miejsc, które go wywołują. Tylko mierząc się z lękiem możemy zacząć zyskiwać nad nim przewagę. W razie konieczności podejmowanie ryzyka dobrze jest sobie podzielić na małe kroki, zaplanować, by działać stopniowo, ale konsekwentnie i regularnie. Zmagając się z lękiem warto wiedzieć jak najwięcej o swoim „przeciwniku”. Dobrze jest zatem odrobić lekcje i zorientować się, z czym ma się do czynienia (czytaj: lęk, fobia). Warto nazwać swoje zaburzenie i być gotowym do przyznania się do niego. Wiedza odtajnia sekrety problemu, pozbawia go otoczki tajemniczości, nadaje konkretną formę i dzięki temu łatwiej wziąć ją na warsztat i uporać się z nią. Nie jest czymś nieuchwytnym, niedookreślonym, ale czymś nad czym można pracować stosując konkretne techniki. W razie potrzeby pomocna bywa diagnoza kliniczna na przykład psychoterapeuty. Pogodzenie się z tym, że leczenie wymaga czasu. umożliwia wytrwanie w systematycznej praktyce koniecznych metod postępowania. Osoby łudzące się możliwością natychmiastowej, rewolucyjnej wprost zmiany mogą się łatwo zniechęcić do pracy nad sobą i przedwcześnie zrezygnować z narzędzi o potwierdzonej skuteczności, ale wymagającej systematycznego wykorzystywania przez dłuższy czas. Z tego względu pomocna bywa psychoterapia - terapeuta wspiera klienta, pomaga mu wytrwać w pracy nad sobą, pełni poniekąd funkcję osobistego trenera. Dzieje się tak zarówno w trakcie psychoterapii stacjonarnej jak i terapii online. Łatwiej wytrwać w systematycznej praktyce także wtedy, gdy akceptuje się swoje niepowodzenia. Pewne sposoby początkowo mogą przynosić bardzo małe, niezauważalne efekty i zacząć solidnie działać dopiero po jakimś czasie. Ważne by przyjąć do wiadomości, że potknięcia i niepowodzenia mają prawo się przytrafić, i kontynuować pracę nad sobą wedle planu. Aby lepiej radzić sobie z chorobą warto nie myśleć niecierpliwie o zakończeniu leczenia lecz przyjąć, iż tak zdrowienie jak i podtrzymywanie zdrowia to proces bez sprecyzowanej granicy. Niekiedy może zdarzyć się powrót do wcześniejszych etapów – nie należy się tym zrażać, lecz konsekwentnie iść naprzód. Wychodząc na prostą warto odrzucić myśli o nadchodzących atakach lęku. Wypatrując ich człowiek czyni siebie bardziej na nie podatnym. Uwrażliwia się na to, co je wywołuje.
  3. Płeć psychoterapeuty - wybrać psychoterapeutę czy psychoterapeutkę? Co do zasady nie powinno to mieć znaczenia, czy psychoterapię prowadzi osoba płci żeńskiej czy męskiej, ponieważ taki sam program szkolenia przechodzą kobiety i mężczyźni. Te same obowiązują obie płcie zasady i procedury. W wielu wypadkach płeć psychoterapeuty nie będzie miała zatem znaczenia. Ważne by złapać dobry kontakt – a czy to będzie kontakt z terapeutą – mężczyzną czy terapeutką – kobietą, to sprawa niejako drugorzędna. Można jednak wyobrazić sobie pewne specyficzne sytuacje, gdy płeć będzie odgrywała potencjalnie istotną rolę. Jeśli na przykład klientka (kobieta) przeżywa różne trudności w relacjach z płcią przeciwną może się okazać, że właśnie kontakt z terapeutą będzie szczególnie owocny, ponieważ pacjentka właśnie w relacji z mężczyzną najszybciej ujawnij problematyczne postawy i myśli, więc sprawnie będzie można je wziąć na warsztat. Z drugiej strony, w innym wypadku, klientka mogłaby mieć mniejsze opory i łatwiej otworzyć się na relację terapeutyczną w kontakcie z drugą kobietą, gdyby problemy do przepracowania dotyczyły kobiecych – w potocznym rozumieniu – spraw. Jeszcze inna sytuacja mogłaby mieć miejsce, gdyby pacjentka lub pacjent czuli się szczególnie zmobilizowani do pracy nad sobą w kontakcie z taką czy inną płcią, co także przecież może mieć miejsce. Wiele zależy również od specyfiki problemu. Gdy ktoś doświadcza problemów w relacji z ojcem a mimo to poszukuje psychoterapeutki kobiety, nasuwa się pytanie, czy aby na pewno jest to najlepszy sposób. Jeśli dana osoba odczuwa nieśmiałość w obecności płci przeciwnej może szczególnie dużo wynieść właśnie z kontaktu z osobą takiej płci. Mogłaby oswoić się z kontaktem z kimś takim, co ominęłoby ją w terapii z osobą tej samej płci. Jeżeli w historii pacjentki istotną rolę odgrywa fakt, że została porzucona przez ojca (który był nieobecny emocjonalnie, niedostępny lub rzeczywiście zniknął z życia córki), wówczas może uznać za wyjątkowo owocny kontakt z terapeutą mężczyzną. W wypadku, gdy kobieta ma za sobą pasmo nieudanych relacji z mężczyznami, może właśnie w kontakcie z psychoterapeutą, a nie psychoterapeutką, spojrzeć na ten temat z innej perspektywy (często z tego powodu z terapeutami kontaktują się panie z tzw. syndromem kobiety kochającej za bardzo, który znany jest też jako podatność na zranienie). Podsumowując, dobór terapeuty jest sprawą indywidualną i choć płeć osoby prowadzącej psychoterapię nie ma zasadniczego znaczenia, w niektórych przypadkach może odegrać pewną rolę w kontekście nawiązywania relacji terapeutycznej, co niekiedy może przebiegać sprawniej w pracy z mężczyzną, a czasem z kobietą. To zależy od specyfiki problemu i tego, jakie przekonania na temat płci ma pacjent. Czasem rozstrzygnięciem jest psychoterapia z udziałem dwojga terapeutów – rozwiązanie takie bywa stosowane w niektórych gabinetach oferujących psychoterapię par. Wówczas żadna płeć nie czuje się faworyzowana, bo w spotkaniu bierze udział czworo ludzi: para lub małżeństwo oraz dwoje terapeutów.
  4. Przezwyciężanie poczucia braku własnej wartości jest szczególnie istotne w przypadku osób przechodzących depresję, ale problem ten może dotykać także ludzi, u których nie diagnozuje się zaburzeń psychicznych. Zła relacja z sobą samym, negatywna samoocena, przykra ocena na własny temat to w praktyce okrutne sądy i opinie na własny temat. Tego typu przekonania wpływają na sposób postępowania w taki sposób, że na przykład osoba z niską samooceną może unikać pewnych zadań lub kontakt z ludźmi gdyż jest przekonania, że nie podoła, nie nadaje się lub jest nieodpowiednia mimo to, że nic obiektywnie na to nie wskazuje. W skrajnej formie osoba może mieć odczucie, że jest nic niewarta, wybrakowana, wadliwa, skrajnie niekompetentna. W rezultacie może wycofywać się z różnorakich aktywności, unikać ich albo kompensować sobie niskie poczucie własnej wartości w problematyczny sposób (kupując zbędne, ale drogie przedmioty, żyć ponad stan, na kredyt, usilnie zabiegać o uwagę aż do przesady). Konsekwencje niskiego poczucia własnej wartości: Uważa się, że aby podnieść poczucie własnej wartości należy: [1] Systematycznie odpierać słowa wewnętrznej krytyki. W tym celu warto poznać swojego „Okrutnego Krytyka” i pracować nad bardziej sprzyjającą mową wewnętrzną. Niezbędne jest opanowanie umiejętności wykrywania pogrążających myśli, a więc warto monitorować swój sposób myślenia, by w porę korygować myśli obarczone zniekształceniami poznawczymi lub przytłaczające. Pomocna w tym bywa metoda trzech kolumn, która pozwala weryfikować myśli i w razie potrzeby zastępować je bardziej realistycznymi zapatrywaniami. [2] Pomocna jest metoda o nazwie „Sprzężenie zwrotne”. Chodzi w niej o to, by monitorować pojawiające się negatywne myśli na swój temat. Można na przykład odnotowywać każdy taki przypadek albo zliczać je przy pomocy licznika. Pod koniec dnia warto podsumować wynik. O ile metoda ta jest używana równolegle z odpieranie Okrutnej Mowy Wewnętrznej, przynosi zadziwiające rezultaty. Nie do końca wiadomo dlaczego skuteczność jest tak wyraźna, ale faktem pozostaje, że wyłączenie automatycznego pilota i zaprzestanie przyjmowania bezkrytycznie swoich negatywnych myśli wzmaga samokontrolę – umożliwia zaprzestanie dręczenia się ponurymi myślami na swój temat. [3] Poznaj swoje mocne i słabe strony, aby mieć jasny obraz własnej osoby. Traktuj swoje atuty jak coś, co można rozwijać, zaś wady, jako coś, nad czym można pracować. Wady nie są piętnem, ciężarem nie do pokonania, lecz czymś, co można stopniowo poprawiać. Nawet jednak w określonym „stadium rozwoju” cechy nie muszą ograniczać – można działać mimo niedoskonałości. [4] Działaj zamiast pogrążać się w czarnych myślach. Sytuacje jawiące się jak wyzwanie są do przejścia – trzeba jednak wykonać ruch. Zamiast koncentrować się problemie (niedostatku jakiejś umiejętności, przeświadczeniu o braku jakiejś cechy) można próbować zrealizować swój cel starając się wynieść z takiego doświadczenia jak najwięcej dla siebie niezależnie od tego, czy akcja zostanie zwieńczona sukcesem czy nie. Potknięcia uczą łapania równowagi, upadki uczą stawania do pionu – niepowodzenia dają pewność, że można przez nie przejść, a poza tym są okazją do nauki radzenia sobie z problemami. Jeśli nawet jakiś problem raczej nie powtórzy się w przyszłości to może przynajmniej inny uda się rozwiązać przez analogię? [5] Poznawaj siebie, by mieć adekwatny obraz swojej osoby. Zdobywając samowiedzę, orientując się w swoich zasobach poczujesz się pewniej, bardziej ufnie wobec siebie. Nie dość, że poprawi to poczucie własnej wartości to jeszcze ułatwi radzenie sobie z ewentualnymi trudnościami. Na dobry początek możesz rozwiązać jakiś test mocnych stron lub zapisać się na warsztaty poświęcone takiej tematyce. [6] Daj sobie prawo do bycia niedoskonałym. Nie trzeba perfekcji, by być człowiekiem wartościowym. Brak spektakularnych osiągnięć o niczym nie świadczy. Wartość emanuje z wnętrza – jest cechą każdej osoby, bo każdy ma niezbywalne prawo do bycia własnym przyjacielem, do pozostawania z samym sobą w dobrej, wspierającej relacji. Chcij być własnym sprzymierzeńcem, bądź po swojej stronie, asertywnie odpieraj niekonstruktywną krytykę, by chronić siebie w zdrowy sposób tak, jakbyś chronił swojego przyjaciela. [7] Podejdź do tematu zadaniowo. Jeśli działając w pojedynkę robisz postępy zbyt wolno albo masz poczucie, że nie robisz ich wcale, skorzystaj z psychoterapii. Pozytywna samoocena to coś nad czym da się i warto pracować. Pamiętaj że wybór należy do Ciebie.
  5. Problematyczny gniew, wymykająca się spod kontroli złość, nieadekwatna drażliwość rozrastająca się aż do wybuchu… Oto niektóre problemy osób, korzystających z psychoterapii. Kiedy człowiek jest wściekły, jego organizm mobilizuje się do walki, myśli krążą wokół potrzeby „wyrównania rachunków”. Złość sama w sobie jest funkcjonalną, pożyteczną emocją – usprawnia nasze działanie, gdy wymagana jest stanowcza reakcja w obronie własnych granic, dóbr, dobrego imienia, wartości. Kiedy jednak wściekłość zaczyna się pojawiać w nieadekwatnych momentach, drastycznie nam szkodzi, rujnuje nasze relacje z innymi, a nawet z samym sobą, wtedy jest złością destrukcyjną. Problematycznie gniew jest emocją, która wprawdzie nasila się w wybranych momentach, ale trudności tej towarzyszy zwykle ogólne podenerwowanie, drażliwość. Człowiek ma słabe punkty, które łatwo wyprowadzają go z równowagi, jakby stale trwał w pozycji narażającej go na taki obrót sprawy. Czym jest złość? Złość, gniew to emocja, której towarzyszą zwykle następujące objawy: napięcie mięśni, podwyższenie ciśnienia krwi, przyśpieszenie akcji serca, długo utrzymująca się drażliwość, podminowanie, epizody wściekłości. Gniewowi towarzyszą myśli dotyczące tego, że inni są zagrażający lub ranią, łamią zasady albo postępują nieuczciwie, nie w porządku. Zachowania towarzyszące złości to działania obronne, związane z oporem lub ofensywne, kłótliwe, atakujące, a czasami wycofywanie się (aby kogoś ukarać lub samemu się obronić). Schemat gwałtownych i częstych ataków złości częstokroć wynika z przekonania, że można się obronić poprzez konfrontację. Warto też podkreślić, że w przypadku osób, które w przeszłości wielokrotnie doświadczały przemocy, problem ze złością może mieć inny charakter (zamiast reagować adekwatnym gniewem osoba może się wycofywać i reagować smutkiem, poczuciem winy, depresyjnością). Leczenie problematycznego gniewu - psychoterapia i zarządzenie gniewem Psychoterapia osób, które zmagają się z „toksyczną” złością, stwarzającą problemy i wpędzającą człowieka w różnorakie tarapaty, odbywa się poprzez: Zmianę struktur poznawczych (zmiana swojego sposobu myślenia, przekonań, interpretacji różnych zdarzeń i zachowań innych osób). Uczenie przewidywania i przygotowywania się do sytuacji, które mogą wzbudzić gniew. Uczenie rozpoznawania oznak, że „zanosi się na gniew”, by w konstruktywny sposób zareagować w porę, nim dojdzie do wybuchu wściekłości. Uczenie doraźnych technik radzenia sobie z intensywną złością w sytuacjach awaryjnych (gdy szansa na zapanowanie nad sobą jest nikła). Uczenie asertywności, by wyrażać gniew w adekwatny, nieagresywny sposób i radzić sobie bez nadmiernej złości w sytuacjach konfliktowych, spornych. Jak radzić sobie z destrukcyjnym gniewem, złością - wstępne porady: Gdzie szukać pomocy? Użyteczny bywa udział w warsztatach asertywności i treningach relaksacji (która ogólnie obniża napięcie, a więc podatność na wybuchy złości). Najważniejsze jest jednak przepracowanie własnego sposobu myślenia i w tym celu warto skorzystać z psychoterapii indywidualnej. Gabinet psychoterapii Ocal Siebie oferuje psychoterapię także przez Internet z wykorzystaniem darmowego programu Skype z pisemnymi raportami po każdej sesji oraz dostępem do platformy online z zadaniami do prac osobistych.
  6. Jednym z czynników odgrywających kluczową rolę w zaburzeniach nastroju (jak depresja), zaburzeniach lękowych (jak lęk uogólniony, lęk o zdrowie) lub zaburzeniach somatomorficznych (jak hipochondria) jest specyficzny sposób myślenia. Osoba traktuje myśli jako fakty i często przyjmuje je wprost bezkrytycznie. Konsekwencje mogą być bardzo poważne, gdy mowa o myślach takich jak na przykład: „nigdy mi się nie ułoży”, „jestem nieudacznikiem”, „nie zasługuję na miłość”, „nigdy nie znajdę sensownej pracy”, „nic dobrego mnie już nie spotka”, „kiedy tam pójdę to spanikuję i zrobię z siebie pośmiewisko”, „to z pewnością objawy poważnej choroby”, „lekarz nie ma racji, mój stan na pewno jest bardzo poważny”, „teraz już na pewno się rozchoruję”. Czasem osoba nawet nie uzmysławia sobie w pełni tego typu myśli – dopiero po bardziej wnikliwej analizie swojego toku rozumowania dostrzega, że odegrały one ważką rolę. Kiedy już ma się pełną świadomość, że tego typu refleksje przychodzą do głowy, można zacząć nad nimi pracować. Aby podważyć tak pogrążające zapatrywania warto zebrać dowody na rzecz bardziej realistycznych, adekwatnych i trafnych spostrzeżeń niż te krańcowo przytłaczające i obarczone zniekształceniami poznawczymi. W zbieraniu dowodów pomocne mogą się okazać następujące pytania. Czy przypominam sobie jakiekolwiek doświadczenie, które sugeruje, że dana myśl nie zawsze jest w stu procentach trafna? Gdyby bliska mi osoba była dręczona przez taką myśl, jaka byłaby moje reakcja, co bym jej powiedział? Gdyby bliska, troskliwa i sprzyjająca mi osoba wiedziała, że dręczy mnie taka myśl, co by powiedziała, albo co by powiedział mój terapeuta? Gdy czuję się inaczej niż obecnie, czy myślę inaczej? Jak? Czy w przeszłości w jakiś sposób udało mi się zmienić tego typu myśli na mniej pogrążające? Jak? Czy znajdowałem się już w tego typu położeniu, jak teraz? Co mogę o tamtej sytuacji powiedzieć z perspektywy czasu? Czy była taka, jak mi się wówczas wydawało? Czy mogę z tego wyciągnąć jakieś wnioski, które mi teraz pomogą? Czy są jakieś fakty, które obecnie pomijam, a które z pomogłyby mi podważyć zasadność tej myśli? Czy za kilka tygodni, miesięcy lub lat obecna sytuacja mogłaby być przeze mnie interpretowana inaczej? Jak? Czy pomijam jakieś ważne aspekty sytuacji skupiając się tylko na wybranych kwestiach? Jakie to aspekty i co z nich wynika? Jak widać, w wielu przypadkach tego typu analiza własnych zapatrywań może się okazać bardzo konstruktywna, uspokajająca lub nawet dodająca otuchy. Istotne, by „wyłączyć automatycznego pilota” i czynnie monitorować swój sposób myślenia pod kątem tego, czy można by uwzględnić alternatywne, bardziej adekwatne lub użyteczne refleksje. Chodzi o to, by na bieżąco optymalizować swoje zapatrywania pod kątem tego, na ile są realistyczne, nieobarczone błędami (jak zniekształcenia poznawcze), prawdopodobne i czy nie ma innych przemyśleń, które też warto uwzględniać. Pomocna w opanowaniu tego rodzaju bardziej stabilizującej i realistycznej mowy wewnętrznej jest psychoterapia.
  7. Depresja jest efektem działania trzech różnych rodzajów schematów. Jedną z przyczyn powstania tych schematów są specyficzne doświadczenia w przeszłości, ale w tym ćwiczeniu skupimy się tylko na rozpoznaniu różnych schematów, a nie na ich genezie. Rozpoznanie i ocenienie nateżenia (np. w skali od 1 do 10) umożliwi następnie pracę nad nimi podczas terapii. SCHEMATY UMYSŁOWE: Oskarżanie siebie Postulowanie kary Obwinianie siebie Deprecjonowanie siebie (wyzywanie, określanie jako z małą wartością lub niekompetentną) Straszenie siebie Katastroficzne myślenie o przyszłości Tworzenie zagrażającej wizji świata i ludzi Pogrążające myślenie pesymistyczne i negatywne Myślenie o sobie jako o kimś gorszym od innych Odbieranie sobie nadziei Branie na siebie odpowiedzialności za złe postępowanie innych SCHEMATY BEHAWIORALNE (związane z postępowaniem): Zachowanie będące karaniem siebie Zaniedbywanie własnych potrzeb Branie na siebie nadmiaru obowiązków Odmawianie sobie przyjemności Odmawianie sobie wypoczynku Zaniechanie obrony, gdy jest się niesłusznie atakowanym Poddawanie się innym lub bierna postawa wobec losu Ustępowanie, unikanie konfrontacji Wycofywanie się i unikanie ludzi Wchodzenie w destrukcyjne relacje Narażanie się na przemoc lub stosowanie przemocy SCHEMATY EMOCJONALNE: Tendencja do automatycznego reagowania smutkiem Tendencja do automatycznego reagowania lękiem Tendencja do automatycznego reagowania poczuciem słabości i wyczerpania Tendencja do automatycznego reagowania utratą nadziei Tendencja do niewyrażania asertywnie gniewu (zamiast tego próby tłumienia go) Tendencja do automatycznego reagowania poczuciem winy Tendencja do automatycznego reagowania wstydem Tendencja do automatycznego reagowania poczuciem zdefektowania (bycia gorszym, bezwartościowym) Tendencja do przeżywania poczucia samotności (nawet wśród ludzi)
  8. Dorosłe Dzieci Alkoholików Jak to jest wychowywać się w rodzinie z problemem alkoholowym? Wiedzą o tym dorosłe dzieci alkoholików (DDA). Podobne doświadczenia mają DDD, czyli dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, w których występowały inne uzależnienia lub problemy. W wyniku specyficznych doświadczeń u osób mających je w życiorysie kształtują się szczególne cechy i postawy. Oczywiście każda osoba jest niepowtarzalna, więc indywidualnie reaguje na określone sytuacje, ale mimo to możliwe jest wyróżnienie pewnych cech wspólnych ujawniających się u znacznej liczby osób z rodzin z problemem alkoholowym. Te cechy skłądają się na tzw. „Syndrom DDA” (o którym pisaliśmy szerzej już wcześniej). NA MARGINESIE: Dołącz na Facebooku: DDA - grupa psychologiczna OcalSiebie.pl prowadzi psycholog Rafał Olszak, autor tego tekstu https://www.facebook.com/groups/1210223780527193 Niemal zawsze osoba ma trudność z pełnym uzmysłowieniem sobie powstałych w wyniku życia w rodzinie z problemem alkoholowym mechanizmów, które sterują jej zachowaniem. Po prostu bardzo trudno przyjąć do wiadomości, że w pewnym sensie pozostaje się pod wpływem tego wszystkiego, co wówczas się działo. Łatwiej jest udawać przed sobą, że przeszłość minęła bezpowrotnie i życie zwyczajnie toczy się dalej. Niestety czasami pojawiające się trudności zdradzają jednoznacznie, że przeszłość nie została przepracowana, a człowiek wciąż przejawia postawy i stosuje strategie wyuczone na wczesnym etapie egzystencji. Niejako pozostaje „zamknięty w pokoju dziecięcym” i wciąż uwzględnia „nauki” uzależnionego lub współuzależnionego rodzica. Szkoła życia w rodzinie dysfunkcyjnej pozostawia bardzo trwałe ślady – zamiast udawać, że ich nie ma, należy uważnie i troskliwie przyjrzeć się sobie, by je znaleźć i w miarę możliwości naprawić, co odbywa się między innymi w ramach terapii grupowej lub psychoterapii indywidualnej. Chowanie głowy w piasek i udawanie że problemu nie ma jest w języku psychologicznym nazywane zaprzeczeniem. Zaprzeczenie w przeszłości mogło być przez daną osobę „trenowane” na różne sposoby. Dziecko mogło np. bronić rodziców, usprawiedliwiać ich, minimalizować szkody powodowane przez ich nałóg lub pomagać im kryć swoje uzależnienie („pije tylko piwo, to nie alkohol”, „piją tylko w weekendy”, „lubi dobrze się bawić, to wszystko”, „każdy zasługuje na chwilę odprężenia”, „to jego hobby”, „po prostu jest smakoszem wina”, „nie przyszedł do pracy bo jest obłożnie chory”). Innym wymiarem zaprzeczenia jest marginalizowanie wpływu rodziców na życie osoby. Udaje się, że to nie ma lub nie miało znaczenia, obwinia siebie za nałóg rodziców („przysparzałem im dużo trudności”, „mama wychowywała mnie samotnie”, „jako najstarszy syn powinienem był bardziej dbać o mamę”), neguje się, że odczuwa lub odczuwało cokolwiek wobec picia rodziców, jakby bycie świadkiem ich picia nie wzbudzało żadnych emocji. Trzeci poziom zaprzeczenia jest związany ze szczególnym stosunkiem do siły woli. Część osób ma poczucie, że skoro udało im się przetrwać swoje dzieciństwo to zniosą już nieomal wszystko. Krańcowo się eksploatują, egzystują prawie jak maszyny, które muszą ze wszystkim sobie poradzić bez okazywania uczuć, doskonale się kontrolują i bez przerwy monitorują swój stan oraz reakcje otoczenia, by być na wszystko przygotowanym. Jasnym jest, że tego typu postawy wiążą się ze specyficznymi doświadczeniami z domu rodzinnego choć osoba może przeczyć jakoby jej postępowanie miało cokolwiek wspólnego z dzieciństwem. Następny wymiar zaprzeczenia dotyczy stosunku do picia i alkoholu w ogólności. Niektórzy zestawiają siebie z rodzicami i stwierdzają, że nie mają problemu z piciem, bo nie piją tak jak oni. Inni zdecydowanie reagują obronnie, opryskliwie, gdy ktoś porusza temat ich picia. Krótko mówiąc osoba zaprzecza jakoby doświadczenia z domu rodzinnego miały wpływ na jej stosunek do alkoholu i picia chociaż dla postronnych obserwatorów ten związek wydaje się wyraźny. Ze zrozumiałych względów warunkiem uzmysłowienia sobie istoty swoich problemów jest zaprzestanie zaprzeczania i spojrzenie prawdzie w oczy. Dopiero wówczas możliwe jest „wzięcie na warsztat” problematycznych postaw oraz strategii postępowania i przepracowanie ich. Aby lektura niniejszego tekstu nie była tylko powierzchownym przyjrzeniem się potencjalnym cechom osoby z rodziny z problemem alkoholowym, dobrze mieć na względzie, czy podczas lektury nie stosuje się jakiegoś sposobu zaprzeczania. Warto przełamać się i szczerze, z otwartym umysłem, refleksyjnie podejść do tego zagadnienia. Można też wziąć kartę oraz długopis i czytając o różnych cechach DDA odnieść ich charakterystyki do własnej osoby oraz swojego doświadczenia i własnej historii. Tego typu wgląd może okazać się bardzo konstruktywny i pouczający. Cechy DDA czyli przejawy syndromu Dorosłych Dzieci Alkoholików) Przyjrzyjmy się liście cech często spotykanych u DDA. [1] Ponieważ jako dziecko stale trzeba było mieć się na baczności, efektem tego jest doświadczanie lęku przed utratą kontroli. W dorosłym życiu może to przejawiać się na przykład poprzez: - dbałość o to, by nie okazywać uczuć (bo w dzieciństwie źle się to kończyło, było karane lub krytykowane albo uznawane za niegodne uwagi i chłodno lekceważone), - dbałość o porządek i regulaminowość, sztywność zasad (chaos utożsamia się z tym, co było najgorsze w trakcie dramatycznych sytuacji w domu, więc w dorosłym życiu odpowiedzią na takie doświadczenie jest unikanie nieładu, który jawi się jako nie do zniesienia lub coś, co wywołuje przykre emocje, a więc coś czego należy koniecznie unikać), - odczuwanie niepokoju gdy nad czymś się nie panuje, gdy coś jest poza wpływem danej osoby bądź coś nie daje się od razu zweryfikować, sprawdzić, - poczucie, że czułoby się lepiej, gdyby miało się więcej władzy, kontroli. [2] Lęk przed uczuciami może być powodowany tym, że gdy w domu rodzinnym emocje były uzewnętrzniane to głównie w dramatycznych okolicznościach, w ramach furiackich wybuchów, awantur, przemocy. Młody człowiek może zacząć przyjmować za pewnik, że emocje oznaczają kłopoty. W dorosłym życiu może się to przejawiać na przykład poprzez: - trudność w wyrażaniu uczuć, - brak rozeznania w uczuciach (niewiedza co się czuje lub co czują inni), w efekcie częstokroć zgadywanie jak powinno się czuć lub postąpić, - odbieranie emocji jako ciężar, coś niepożądanego, czego lepiej unikać, - doznawanie obawy, że mogłoby się stać coś złego gdyby pozwoliło się sobie na swobodne przeżywanie różnych uczuć, - przekonanie, że pewne emocje są zakazane, niewłaściwe, wadliwe lub świadczą źle o tym, kto je przeżywa, na przykład oznaczają słabość, niemoc lub wadę charakteru, - skłonność do unikania pewnych emocji (co tylko je wzmaga lub prowokuje do ujawnienia się w inny, niż naturalny, sposób), - tendencja do prób zastępowania emocji czymś bardziej kontrolowalnym, na przykład utożsamianie seksu z miłością lub przemocy z bliskością, - tendencja do reagowania zwykle ograniczoną liczbą emocji (jak gniew, smutek czy poczucie winy) i skłonność reagowania nimi w wielu różnych sytuacjach, nawet gdy nie wydaje się to w gruncie rzeczy w pełni adekwatne do okoliczności. [3] Ponieważ w dzieciństwie niejednokrotnie było się świadkiem lub wręcz uwikłanym w konflikt i wiązało się to niemal zawsze z bolesnymi przeżyciami, bo dorośli nie zachowywali się jak dorośli, a czasem nawet nie jak ludzie, lecz skaczące sobie do gardeł bestie, DDA odczuwa lęk wobec konfliktów. W efekcie: - za wszelką cenę stara się załągodzić sprawę (co czasem prowadzi do tego, że nie chroni swoich granic, toleruje zbyt wiele, nie staje we własnej obronie, nie reaguje asertywnie, tylko poświęca lub wchodzi w rolę ofiary) ALBO przeciwnie, zamiast dążyć do rozwiązania problemu od razu próbuje zakrzyczeć stronę przeciwną, bo czuje, iż tylko tak da się załatwić daną sprawę, - reaguje się dużym niepokojem na myśl o konflikcie tak jakby każdorazowo miał prowadzić do przemocy, - mimowolnie reaguje się złością i gniewem na konflikt uznając jednocześnie, że fatalnie on rokuje lub wręcz oznacza koniec relacji, - stara się unikać konfliktów (co utrudnia funkcjonowanie, ponieważ w istocie są one przecież naturalną częścią kontaktów z ludźmi i mogą prowadzić do konstruktywnych rozstrzygnięć), - automatycznie uznaje się, że konflikt oznacza odtrącenie, ponieważ w dzieciństwie zwykle doznawało się opuszczenia, gdy usiłowało się bronić własnego zdania bądź swoich granic. [4] U niektórych osób może dojść do nadmiernego rozwinięcia poczucia odpowiedzialności. Jeśli ktoś musiał stawać w obronie rodziców, wyciągać ich z tarapatów, brać na siebie ich obowiązki (np. opiekując się rodzeństwem lub jako małe dziecko samemu dbając o siebie bez odpowiedniej opieki) to w dorosłym życiu może: - mieć skłonność do brania na siebie odpowiedzialności za wszystko (czuć się winnym, gdy w związku się nie układa, gdy projekt w pracy nie jest realizowany we właściwym tempie mimo, że odpowiada za niego cały zespół), - odczuwać niechęć do delegowania zadań i do współpracy z innymi ponieważ i tak ma poczucie, że odpowiedzialność spoczywa na nim albo że prosząc o pomoc ujawnia osobiste niedostatki bądź niekompetencję, - nie umieć asertywnie odmawiać, nie być w stanie powiedzieć „nie” gdy ktoś prosi o pomoc. [5] Dla niektórych dorosłych dzieci alkoholików zmorą jest ciągle odczuwane poczucie winy. Kiedy jako dziecko prosi się rodzica o posiłek lub sygnalizuję potrzebę snu, a ten zarzuca mu, że zachowuję się jak mięczak lub psuje dobrą zabawę, mały człowiek reaguje poczuciem winy. Doświadczanie takich sytuacji po wielokroć może w końcu doprowadzić do wykształcenia się specyficznego mechanizmu: - odczuwa się poczucie winy z powodu swoich potrzeb (i na przykład nie umie się o ich spełnienie upomnieć w kontakcie z innymi), - często ma się poczucie winy ponieważ czuje się ciężarem dla innych. [6] Jako że w dzieciństwie funkcjonowało się tak jakby w sąsiedztwie czynnego wulkanu, niepokój odczuwało się praktycznie bez przerwy. Nigdy nie było wiadomo, kiedyś ktoś w rodzinie wybuchnie, kiedy będzie miała miejsce awantura, nic nie było pewne, czy rodzice się rozstają naprawdę czy znowu tylko tymczasowo, czy rodzic obiecujący poprawę mówi serio, czy znowu zawiedzie, czy można być pewnym słów ojca bądź matki, czy kolejny raz pojawi się dotkliwe rozczarowanie… Poza tym w domu awantury wisiały w powietrzu, napięcie było obecne bez przerwy, ewentualnie trzeba było chodzi na paluszkach, żeby rodzic wpadający w furię z błahych powodów nie zrobił piekła ponownie. W rezultacie: - danej osobie trudno się zrelaksować, rozluźnić, ciągle jest spięta i niełatwo jej się zwyczajnie, po ludzku pobawić (bo rozluźniając się czuje, iż coś wisi w powietrzu, że to swego rodzaju cisza przed burzą, zwiastun koszmaru), - ponieważ zabawy danej osobie kojarzą się z nieodpowiedzialnością, a odprężenie z nieuchronną awanturą, w chwilach przeznaczonych na zabawę może reagować napięciem, obawami, odrętwieniem, spodziewając się czegoś złego, - głośny śmiech mógł oznaczać, że sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli, więc osoba może się poczuć zlękniona i „zesztywnieć”, gdy ktoś w jej towarzystwie tak się śmieje, co praktycznie uniemożliwia swobodny relaks i zabawę, - jeśli w rodzinie zabawa oznaczała picie, osoba sama może zacząć mieć problem z alkoholem ze względu na sięganie po niego, by dobrze się bawić lub zrelaksować, - ponieważ zabawy (nakrapiane alkoholem) częstokroć poprzedzały awantury i przemoc, osoba może w ogóle czuć się nieswojo na myśl o rozrywce oraz unikać zabaw. [7] Wychowując się w domu pełnym przemocy i stale będąc narażonym na bezpardonowe ataki młody człowiek musiał nauczyć się być wobec siebie krytycznym, by uniknąć ostrej reprymendy ze strony rodzica. Rodzica, który, dodajmy, nierzadko kompensował sobie brak panowania nad sobą kontrolując innych. W następstwie tego: - osoba jest wobec siebie nadmiernie krytyczna, wciąż się pilnuje, bezwzględnie (jak niegdyś rodzic) wypomina sobie błędy, okrutnie osądza siebie, etykietuje, - kontynuuje bezlitosne dzieło swojego okrutnego rodzica znęcając się nad sobą fizycznie (ranienie siebie, zaniedbywanie potrzeb organizmu, nadużywanie szkodliwych substancji i niezdrowego jedzenia, kompulsywne treningi fizyczne lub lekceważnie sportu) lub emocjonalnie (narażając się na trudne uczucia poprzez wchodzenie w przykre sytuacje lub poprzez pogrążający sposób myślenia), - „jest dla siebie najgorszym wrogiem”. [8] Z uwagi na to, że w rodzinie z problemem alkoholowym rzeczywistość jest stale zakłamywana przez rodziców, dziecko też stopniowo przyjmuje taką postawę wobec świata. W dorosłym życiu może wciąż stosować różnorakie sposoby zaprzeczenia, mieć skłonność do myślenia życzeniowego i magicznego. Ponadto osoba może: - mieć skłonność do kłamania nawet wtedy, gdy mogłaby powiedzieć prawdę, - mieć skłonność do manipulowania ludźmi (analogicznie jak rodzic postępował z nią i innymi), - częściej niż inni automatycznie reagować postawą obronną, gdy odbiera coś jako zagrożenie, - mieć skłonność do unikania rozmów na temat problemów i do chowania głowy w piasek, udawania, że nic się nie dzieje. [9] Ze względu to, iż „bycie blisko” oznaczało „bycie krzywdzonym” oraz z uwagi na brak dobrych wzorców, a nawet gorzej, czerpanie negatywnych wzorców z zaburzonej relacji rodziców, DDA może mieć trudności w intymnych związkach takie jak: - odczuwanie obaw, niepokoju, im bliżej z kimś jest, - unikanie bliskości lub zaangażowania z powodu głębokiego przeświadczenia o nietrwałości relacji, - spostrzeganie związku raczej jako pułapki, potrzasku, sytuacji, w której jest się eksploatowanym i narażonym na zranienie, - osoba może w żadnej relacji nie czuć się naprawdę bezpiecznie, - może mieć poczucie bezbronności i stale czuć się niepewnie, - może mieć tendencję do wchodzenia w związki w zasadzie skazane na niepowodzenie, by nie być „zbyt blisko”, „nie musieć się angażować” lub z uwagi na to, iż spełnienie dają tylko bolesne relacje obfitujące w trudności i cierpienie (zgodnie z przekonaniem „nie jestem godzien niczego lepszego”). [10] DDA mają skłonność do życia w pozycji ofiary ponieważ w ich domach przemoc fizyczna, słowna, a niekiedy także seksualna były codziennością, a poza tym: - czują się bezradne, - mają poczucie, że bez względu na to, co zrobią, spotka je przykry los, - mają poczucie, że nigdy nie będą dość dobre (rodzic nigdy nie chwalił, co najwyżej stwierdzał, że najlepsze możliwe oceny to oczekiwanyc standard, na który dziecko stać i koniec), - mają przeświadczenie, że cokolwiek uczynią nie zdobędą tego, czego pragną, - mogą mieć przekonanie, że tylko jako ofiary poświęcające się dla kogoś mogą tego kogoś przy sobie utrzymać, - mają skłonność do nie stawiania czoła problemom, reagowania niepokojem na myśl o wyzwaniach, jakie ich czekają, oraz mają tendencję do wycofywania się, reagowania różnorakimi dolegliwościami, byle tylko ustrzec się wzięcia odpowiedzialności za wynik zadania. [11] Część DDA przyznaje się do kompulsywnych (odczuwanych jako przymusowe) zachowań, takich jak: - punktualność, - praca, - czynności seksualne, - jedzenie, - stosowanie używek (alkohol, narkotyki, hazard), - czytania książek samopomocowych. [12] Pewna grupa DDA ma tendencję do mylenia miłości z litością. W rezultacie szczególnie atrakcyjne wydają im się relacje z ludźmi, którym mogą pomagać, których mogą ratować. Ponadto: - mają skłonność do pozostawania w związkach z osobami jakoś zranionymi lub nieosiągalnymi, - mogą nie wychodzić w porę z relacji, które są dla nich niszczące, - mogą trwać w relacjach z toksycznymi osobami oraz ludźmi uzależnionymi. [13] Wiele dorosłych dzieci alkoholików doznaje lęku przed odrzuceniem. Czasem wynika to z wielokrotnie przeżywanych incydentów o takim charakterze, a czasem z poczucia bycia porzuconym (epizod wyrzucenia lub ucieczki z domu). W rezultacie: - nie znoszą pożegnań, - źle reagują na rozstania z osobami im bliskimi, - nie potrafią pogodzić się z czyimś odejściem, nie pozwalają komuś odejść albo same nie odchodzą w porę, woląc tkwić w niesatysfakcjonującym lub toksycznym związku byle tylko nie byś samotne, - reagują dotkliwym poczuciem bycia odtrąconym w sytuacjach kiedy partner wcale nie kieruje się tego typu motywacją, - przywiązują nadmierną wagę do posiadania (statusu, dóbr, partnera, określonych cech), a pozbawione ważnych dla nich wartości bardzo łatwo reagują depresją (która w pewnym stopniu staje się wentylem dla odroczonego żalu, o którym więcej informacji znajduje się w dalszej części tekstu). [14] Sprawę pogarsza dodatkowo fakt, że częstokroć DDA: - mają skłonność do myślenia w kategoriach „albo-albo”, nie potrafią dostrzec odcieni szarości lecz cechuje je myślenie czarno-białe, zerojedynkowe, - mają tendencję do popadania w skrajności, do szczególnego maksymalizmu (nadużywanie powinności i imperatywów, „nigdy”, „zawsze”, „absolutnie”, „koniecznie”, „bezwzględnie”). Dorosłe dzieci alkoholików często cechuje także odroczony żal [15] (doznawanie smutku, który nie był wyrażany w trakcie trudnych doświadczeń, lecz ujawnia się po czasie) oraz specyficzna zdolność do przetrwania [16] (zdolność do wytrzymywania więcej niż inni np. trwając w toksycznych związkach, znosząc mobbing w pracy, eksploatując się na rzecz czyjejś wygody). "Syndrom DDA" - leczenie Osoby, które przeanalizowały powyższe typowe cechy „Syndromu DDA” i dostrzegają część z nich u siebie oraz chciałyby nad nimi pracować, mogą skorzystać z psychoterapii. Pomocny bywa także udział w grupach samopomocowych, które również ułatwiają przełamanie schematu „nie mów, nie czuj, nie ufaj” wpajanego im w dysfunkcyjnym domu rodzinnym. Potrzebujesz dodatkowych wskazówek? Skorzystaj z darmowej porady na forum. Możesz też umówić się na płatną sesję z psychologiem online przez Skype.
  9. Dorosłe Dziecko Alkoholika i syndrom DDA „Syndrom DDA”* można rozumieć jako utrwalone schematy funkcjonowania psychospołecznego powstałe w dzieciństwie spędzonym w rodzinie zaburzonej nadużywaniem alkoholu, które bardzo utrudniają kontakt z teraźniejszością i powodują psychologiczne zamknięcie w przeszłości. Osoby te w życiu dorosłym nadal patrzą na wiele ważnych spraw w ich życiu z perspektyw krzywdzonego dziecka. Zofia Sobolewska-Mellibruda, terapeutka i wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Klinicznej proponuje następującą definicję: * W ostatnim czasie nie uszczegóławia się, że problemem był wyłącznie alkohol i coraz częściej używa się określenia DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych). Osoby z „Syndromem DDA/DDD” to osoby dorosłe, które wychowywały się w rodzinach dysfunkcjonalnych, z problemem alkoholowym. Osoby z syndromem DDA/DDD patrzą na świat oczami zranionego dziecka. NA MARGINESIE: Dołącz na Facebooku: DDA - grupa psychologiczna OcalSiebie.pl prowadzi psycholog Rafał Olszak, autor tego tekstu https://www.facebook.com/groups/1210223780527193 Określenie „Syndrom DDA” oraz fakt brania go w cudzysłów wynika z faktu, że w zasadzie jest to roboczy opis pewnego zestawu specyficznych problemów, z którymi zmagają się osoby wychowujące się w rodzinach alkoholowych, ALE nie jest to problem opisany kryteriami diagnostycznymi czy to w ICD czy DSM (diagnostyczne podręczniki zaburzeń). Warto mieć zatem świadomość, że pomimo zbieżności charakterystycznych problemów, między poszczególnymi osobami z „Syndromem DDA” mogą występować duże różnice w objawach. Każdorazowo należy więc ze szczególną starannością przyjrzeć się konkretnym trudnościom, z jakimi zmaga się pacjent. Syndrom DDA - geneza Uznaje się, że do wykształcenia się „Syndromu DDA” dochodzi wskutek specyficznych grup doświadczeń w dzieciństwie. Warto podkreślić, iż używa się tu sformułowania „grupy doświadczeń”, co wydatnie sygnalizuję, że nie mowa tu o pojedynczych przeżyciach, ale o pewnym zbiorze problematycznych przejść. Przy tej okazji dobrze też odnotować, że samo przeżycie określonego typu doświadczeń nie prowadzi w prostej linii do zaburzenia – kluczowe jest to, w jaki sposób przeszło się przez to, jakie miało to znacznie dla danej osoby, czym poskutkowało. Innymi słowy nie należy odgórnie zakładać, że każdy kto doświadczył opisanych poniżej grup przeżyć cierpi na „Syndrom DDA”, lecz jest charakterystyczne, że osoby z „Syndromem DDA” mają tego typu przejścia. A są to: doznawanie odrzucenia (ze strony uzależnionego rodzica, ale i niepijącego rodzica, którego jednakże zwykle można określić jako współuzależnionego – mówimy tak o osobie, która ponosi konsekwencje pozostawania w związku z osobą mającą problem alkoholowy), doświadczanie chronicznego stresu w wyniku nieprzewidywalności i chaosu w rodzinie alkoholowej, życie w warunkach stałego zagrożenia przemocą, doświadczanie nadużyć seksualnych lub bycie ich świadkiem, „życie na ruchomych piaskach”, tzn. funkcjonowanie w warunkach, w których brakowało jednoznacznej hierarchii wartości, rzeczywistość była zakłamywana a rodzice wysyłali sprzeczne sygnały. Syndrom DDA - objawy W konsekwencji doświadczania dorzucenia u danej osoby mogą wystąpić następujące problemy: lęk przed odrzuceniem, poczucie mniejszej wartości, brak nadziei, poczucie zagrożenia z powodu niepewności względem świata jawiącego się jako niebezpieczne miejsce, akceptowanie destrukcyjnych związków i relacji bez bliskości, poczucie osamotnienia, różnorakie zachowania zabezpieczające mające zrekompensować poczucie niepewności oraz związany z tym perfekcjonizm bądź unikanie wyzwań, próby kontrolowania swoich emocji (np. poprzez bezpośrednie wpływanie na nie zażywając substancje lub poprzez kompulsywny seks). Rezultaty funkcjonowania w atmosferze chaosu i nieprzewidywalności mogą być następujące: albo wzmożona kontrola siebie albo popadanie w drugą skrajność czyli totalny brak kontroli nad sobą, kompensowanie sobie chronicznego uczucia niepewności poprzez ciągłe porządkowanie swojego życia, nadmierne planowanie albo rezygnacja i kompletny brak planów („niewidzenie przyszłości”), lęk przed zmianami albo życie w permanentnej zmienności (np. ciągłe zmienianie partnerów, miotanie się z jednej pracy do drugiej, ciągłe poszukiwanie siebie), postawa „wytrzymałości” czyli znoszenia wszystkiego (nawet raniących działań innych, np. partnera), myślenie magiczne (łudzenie się). Żyjąc w atmosferze zagrożenia przemocą dana osoba może niejako „nasiąknąć” napięciem i w rezultacie mogą się u niej pojawić problemy jak: stałe odczuwanie obawy, nieustanne wypatrywanie sygnałów zagrożenia i zamartwianie się, nadmierna wrażliwość na oznaki zagrożenia, natomiast trwanie w takim stanie uwrażliwia i powoduje gotowość do walki, co przekłada się na konfliktowość, wybuchy złości, „rozładowywanie” gniewu. Możliwe jest też inne rozstrzygnięcie: tłumienie gniewu, usilne unikanie konfliktów a nawet niechronienie się i usprawiedliwianie sprawców raniących zachowań, życie w poczuciu krzywdy przyjmując ten stan za swoją normę. Bycie świadkiem nadużyć seksualnych lub ich ofiarą może mieć bardzo poważne konsekwencje. W przypadku osób z „Syndromem DDA” mogą to być problemy takie jak: brak akceptacji własnej seksualności, zaburzenia tożsamości, instrumentalne traktowanie seksu i partnera, nadmierna idealizacja miłości romantycznej (co może prowadzić np. do tzw. „kochania za bardzo” czyli tolerowania wszystkich raniących i nielojalnych zachowań partnera w imię wyższej wartości jaką jest miłość, przetrwanie związku). Funkcjonowanie w warunkach, w których nic nie jest pewne, zasady stale się zmieniają i brak jednoznacznej hierarchii wartości może prowadzić do pojawianie się: wygórowanych oczekiwań względem wszelkich norm i autorytetów albo znacznej nieufności wobec autorytetu jako czegoś/kogoś po prostu gruntownie niegodnego zaufania, nie gwarantującego niczego; radykalizmu moralnego, problemów w ustalaniu bądź przestrzeganiu zasad. Często przywoływane trudności osób z „Syndromem DDA” to także: lęk przed utratą kontroli, lęk przed uczuciami (przed zaangażowaniem), poczucie winy, niezdolność do odprężenia się oraz do spontanicznej zabawy, sstra, bezlitosna samokrytyka (okrutny krytyk wewnętrzny), życie w świecie zaprzeczeń i iluzji, pozostawanie w roli ofiary, nałogowy (obsesyjny) stosunek do: punktualności, seksu, schludności, jedzenia, alkoholu, pracy, robienia zakupów, korzystania z podręczników autoterapeutycznych, gromadzenia majątku, hazardu, praktyk religijnych, myślenie kategoriami "białe" lub "czarne" (radykalizm moralny), zalegający żal (np. uznawanie smutku za objaw słabości i jako taki zakazane uczucie), nadmierne znoszenie (tego, co nie powinno być tolerowane). Wybrane objawy DDA zilustrowane przykładami Lęk przed bliskością i niskie poczucie własnej wartości Po półtorarocznym związku Amanda wciąż nie chce zamieszkać ze swoim partnerem, chociaż nie umie jasno powiedzieć, co ją powstrzymuje. W terapii dochodzi do wniosku, że to może być lęk przed odtrąceniem, gdyż ma silne poczucie, że żyjąc z partnerem w stałym związku pod jednym dachem nie zdoła maskować swoich niedoskonałości i partner z nią zerwie, czego by nie zniosła, bo byłaby to powtórka z jej dzieciństwa (ojciec alkoholik ciągle schodził się z matką, wprowadzał, a potem znowu zaczynał pić, i musiał się wyprowadzić). Postawa „wytrzymałości”, pozostawanie w roli ofiary, przyjmowanie ciągłego napięcia jako własna norma Katarzyna, analogicznie jak jej mama, wyszła za mąż za mężczyznę z problemem uzależnienia i skłonnościami do przemocy. Trwa w tym związku, mimo, że ją wyniszcza psychicznie. Partner stosuje przemoc i stale naraża rodzinę na tarapaty wynikające z jego uzależnienia od hazardu. Katarzyna wydaje się nadmiernie idealizować miłość, wierzy, że „uratuje” swojego męża, dzielnie znosi wszystkie upokorzenia i przemoc. Wydaje się, że nie widzi przyszłości, która w obecnej sytuacji jawi się jednakże nad wyraz ponuro. Życie zmiennością, brak kontroli, instrumentalne traktowanie seksu Magdalena żyje w chaosie. Nigdy nie wie, co będzie dnia następnego. Ciągle traci pracę, ale jakoś sobie radzi wykorzystując facetów, których nazywa „bankomatami”. Zmienia ich jak rękawiczki. Umawia się na seks zawsze kiedy czuje się samotna albo „ma doła”. Uważa, że „wszystko dzieje się samo”, ona tylko odgrywa swoją rolę. W dzieciństwie kilkukrotnie była świadkiem wymuszania seksu na matce przez jej ojczyma. Mówi, że nie pamięta, czy sama też była ofiarą nadużyć seksualnych. W domu ciągle się piło. Nigdy nie wiedziała, czy dostanie jakikolwiek posiłek. Życie zmiennością, kompletna kontrola a potem totalny brak kontroli, instrumentalne traktowanie seksu Justyna ciągle angażowała się w burzliwe związki, które rozpadały się jak domki z kart. Miała wrażenie, że los z niej drwi, bo historia ciągle się powtarzała. Przed trzydziestką była już tak rozgoryczona i rozczarowana mężczyznami, że postanowiła zostać starą panną. Ograniczyła całkowicie kontakty z płcią przeciwną. Po prostu dała sobie spokój. Tylko, że potrzeby dawały się we znaki. Głównie seksualne. Zdarzało się, że całkowicie traciła nad sobą panowanie i wpadała w wir przelotnych romansów, a potem znowu przechodziła na celibat. Czuła się okropnie robiąc coś, co na dłuższą metę nie dawało jej szczęścia, a wręcz przeciwnie, ale nie umiała z tym nic zrobić. Na terapii dostrzegła pewien wzorzec podobny do postępowania jej matki, która szła w zaparte i wtedy nie piła, a potem załamywała się i wpadała w cugi alkoholowe. Trwanie w pozycji ofiary, depresja, niskie poczucie własnej wartości, izolacja, niewidzenie przyszłości i inne... Bożena nie jest w stanie się do nikogo zbliżyć. Kiedyś jej się to udało i wczepiła się w mężczyznę tak mocno, że tolerowała nawet jego niewierność, byle tylko nie być porzuconą. „I tak nie czułam pożądania” - stwierdza. W końcu odszedł do młodszej. Teraz nie ryzykuje już żadnych kontaktów z płcią przeciwną. W ogóle izoluje się od ludzi, którzy „zawsze tylko czegoś od niej chcą”. Nie ma też wsparcia ze strony rodziny – jedyna bliska osoba, czyli babcia, zmarła kilka lat temu. Matka Bożeny całe życie winiła ją za odejście męża. Ojciec po pijaku „dotykał ją trochę za bardzo”, a babka go na tym przyłapała i „przepędziła go”. Czuje się bezwartościowa i nie widzi dla siebie przyszłości. „Wegetuje” z dnia na dzień. Uważa, że nie jest godna miłości ze względu na to, co przeszła, i co to z nią zrobiło. Zmaga się z poważną depresją. Przykładowe problemy zgłaszane przez DDA TEST DDA – DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – KWESTIONARIUSZ Niektóre stwierdzenia mogą się wykluczać ze względu na paradoksalną naturę procesu, który odpowiada za wykształcenie się różnych tendencji (np. osoba obawiająca się odrzucenia może w ogóle unikać związków lub wchodzić w związki z partnerami uzależnionymi, bo ci nie zrezygnują z opieki niepijącego partnera). Kwestionariusz nie daje jednoznacznej odpowiedzi, czy ma się problem z „Syndromem DDA”, ale umożliwia lepsze rozeznanie w kwestii problemów typowych dla DDA. Wymienione poniżej trudności w różnym nasileniu mogą występować u różnych osób, nie tylko Dorosłych Dzieci Alkoholików czy Dorosłych Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych. Kwestionariusz służy lepszemu wglądowi w naturę swoich problemów i pozwala oszacować, jakie tendencje występują i danej osoby. W przypadku uznania 15-stu lub więcej poniższych stwierdzeń za prawdziwe, wiedząc, że pochodzi się z rodziny dysfunkcyjnej lub z problemem alkoholowym, można podejrzewać „Syndrom DDA”. Doświadczam niskiego poczucia własnej wartości. Nie bardzo wiem, kim naprawdę jestem, np. nie potrafię wskazać swoich mocnych stron albo uważam, że jest ich skrajnie niewiele w stosunku do tego, ile mam wad. Mam tendencję do bardzo surowego oceniania siebie i swojego postępowania. Mam tendencję do unikania wyzwań, które mogłyby przynieść mi osobisty pożytek lub inne korzyści, ponieważ nie wierzę, że mogłabym sobie z nimi poradzić. Często czuję się bezradnie, bezsilnie, jakbym była osaczona bez możliwość wyjścia z trudnej sytuacji. Z pewnych przyczyn uważam się za inną, gorszą od reszty ludzi, i wydaje mi się, że nie da się z tym nic zrobić. Nie potrafię cieszyć się swoimi sukcesami – wydaje mi się, że miałam szczęście, gdy mi się coś udało, albo czuję, że mogłam coś zrobić lepiej. Zwykle winię siebie za niepomyślne wydarzenia w moim życiu i robię to nawet, gdy miałam ograniczony wpływ na daną okoliczność. Narzucam sobie bezwzględne standardy i dążę do ich spełniania za wszelką cenę. Zdarza się, że potępiam lub w jakiś sposób karzę siebie, także za drobne uchybienia. Bywa że bezwzględnie podważam zasadność własnych pragnień. Mam poczucie, że nie zasługuję na miłość. Z góry zakładam, że odsłaniając się (angażując w związku lub mówiąc o uczuciach) zostanę zraniona. W związku czuję się jak osoba, która musi udowodnić, że warto ze mną być, i często robię to kosztem dużych wyrzeczeń lub za cenę tolerowania nielojalności partnera. Mam tendencję do akceptowania raniących zachowań partnera, bo nie jestem w stanie wyegzekwować od niego dobrego traktowania lub uznaję, że taki jest już mój los. Zdarza się, że usprawiedliwiam ludzi, którzy mnie ranią, i obwiniam siebie, byle tylko uniknąć odrzucenia, większego konfliktu lub konfrontacji. W związkach czuję się bezbronna jakby nic ode mnie nie zależało. Bywa, że wchodzę w związki, w których ktoś mną steruje, daje mi wskazówki jak postępować, ponieważ czuję, że sama nie umiałabym sobie poradzić w życiu. Źle się czuję robiąc coś wyłącznie dla siebie. Często powracam myślami do przykrych doświadczeń, rozpamiętuję porażki, rozmyślam o popełnionych błędach. Zdarza się, że zaniedbuję swoje potrzeby, np. nie odżywiam się optymalnie, nie dbam o zdrowie, nie dbam o kondycję. Nadużywam albo jestem uzależniona od substancji (nikotyny, alkoholu, leków, środków psychoaktywnych). Zdarza się, że myślę, iż nie należy mi się miłość, szczęście, szacunek lub uznaję te wartości jako poza swoim zasięgiem. Bywa, że wyrządzam sobie krzywdę poprzez działania autodestrukcyjne (jak np. ranienie się żyletką). Nieroztropnie wchodzę w sytuacje nawet pomimo tego, iż mam względem nich bardzo złe przeczucia i coś mi mówi, że nie powinnam. Wchodzę w związki z osobami, do których coś nieomal magnetycznie mnie przyciąga, lekceważąc przy tym sygnały ostrzegawcze, a potem okazuje się, że znowu jestem w niezdrowej relacji. Mam tendencję do nie wychodzenia ze związków, które mnie niszczą / wypalają psychicznie. Miewam myśli samobójcze lub fantazje o śmierci. Obawiam się, że gdy ktoś się do mnie zbliży, zostanę tak jakby „zdemaskowana” i wyda się, jaka jestem naprawdę, więc bliska osoba przestanie mnie akceptować. Obawiając się bolesnego odtrącenia szybko przedwcześnie wycofuję się z relacji, nim zweryfikuję, jak mnie ktoś odbiera, albo w ogóle unikam okazji do nawiązywania kontaktów, bo sądzę, że odrzucenie mnie jest nieuchronne. Nawet nie próbuję zadawać się z ludźmi, bo wiem, że jestem nieciekawa – inni szybko to odkryją. Mam tendencję do wchodzenia w takie związki, w których czuję się potrzebna do ratowania kogoś lub opiekowania się (np. relacja z osobą uzależnioną). Gdy w związku czuję się zagrożona staram się manipulować lub kontrolować partnera. Osoby, z którymi byłam blisko, twierdziły, że jestem nadopiekuńcza i za bardzo ingeruję w ich działania. Osoby, z którymi byłam blisko, twierdziły, że mam zbyt dużą rezerwę i jestem zbyt zdystansowana, co utrudniało związek. Osoby, z którymi byłam blisko, zarzucały mi, że jestem bardzo zmienna, raz miła raz atakująca, raz dominująca raz spolegliwa, raz wspierająca raz krytykująca, co utrudniało związek. Moje oczekiwania wobec partnera potrafiły z tygodnia na tydzień drastycznie się zmieniać, co sprawiało, że relacje były nietrwałe. Bywa, że sama nie wiem czego chcę od związku i przeżywam „huśtawkę emocjonalną”. Związki traktuję instrumentalnie jako źródło przyjemności lub korzyści – używam ludzi i nie mam wyrzutów sumienia. Uważam, że wolno mi manipulować ludźmi i używać ich do własnych celów. Jeśli ktoś wydaje mi się nieprzydatny, nie chcę z nim utrzymywać kontaktu. Zdarza się, że wybucham i wtedy stosuję przemoc słowną lub fizyczną. Wyjątkowo wyraziście, wyraźniej niż inne uczucia, przeżywam negatywne emocje (jak smutek czy wstyd albo gniew, zazdrość, zniecierpliwienie, pogarda). Syndrom DDA - istota problemu i wskazania do psychoterapii Wymienione wyżej czynniki ukształtowane na skutek życia w rodzinie z problemem alkoholowym przekładają się na nieoptymalne bądź nieadekwatne reagowanie na to, co ma miejsce w dorosłym życiu jednostki. Działa to w taki sposób, że dana osoba ocenia bieżące wydarzenia i sytuacje przez pryzmat doświadczeń z dzieciństwa, co uniemożliwia jej zareagowanie we właściwy sposób. Reaguje z perspektywy zranionego dziecka wychowującego się w rodzinie z problemem alkoholowym, charakterystycznymi nawykami, a nie z perspektywy osoby dorosłej, której nie może przyjąć, ponieważ pozostaje pod destrukcyjnym wpływem przeszłości. Reaguje z poziomu osoby skrzywdzonej, z piętnem raniących i trudnych doświadczeń, a nie z poziomu człowieka, który uporał się z przeszłością. Ślady dawnych doświadczeń kształtują reakcje na bieżące okoliczności. Zrozumiałe zatem, że cele psychoterapii to rozpoznanie i zrozumienie charakterystycznych wzorców reagowania wynikających ze śladów, które pozostawiła w psychice specyficzna przeszłość. Ważnym celem psychoterapii „Syndromu DDA” jest również zmiana stosunku do samego siebie, który na ogół jest negatywny lub utrudnia optymalne funkcjonowanie. Nie zaznawszy zdrowej miłości w przeszłości osoby z „Syndromem DDA” mogą mieć trudność w obdarzaniu się miłością własną oraz z kochaniem w ogóle. Nie mniej istotne jest uporządkowanie życia, które niekiedy bywa pogrążone w chaosie (chaotyczna przeszłość znajduje odzwierciedlenie w chaosie teraźniejszości). Te i inne cele muszą zostać osiągnięte, by dana osoba odzyskała zdrowie psychiczne (najczęstsze dolegliwości to: depresja, zaburzenia lękowe, zaburzenia osobowości, zaburzenia adaptacyjne, uzależnienia, u kobiet często także zaburzenia odżywiania). Niektóre osoby z „Syndromem DDA” przed przystąpieniem do terapii DDA muszą przejść psychoterapię uzależnienia (dotyczy to osób, które nadużywają lub są uzależnione od substancji psychoaktywnych jak alkohol, narkotyki, leki). Syndrom Dorosłego Dziecka Alkoholika - leczenie Leczenie „Syndromu DDA” wymaga uczestnictwa w kompletnej psychoterapii, która jest wymagająca i czasochłonna (od 6 miesięcy przy bardzo łagodnym przebiegu do 3 lat przy ciężkim), ale towarzyszą jej częstokroć pojawiające się stosunkowo szybko namacalne korzyści w postaci lepszego funkcjonowania, „zrzucenia ciężaru” poprzez uwolnienie zalegających od dawna emocji (jak wstyd, smutek), wyzwolenie się spod wpływu wspomnień krzywdzących doświadczeń, poprawa poczucia własnej wartości, poprawa w związkach z bliskim, odbierany jako zwrócenie się ku życiu i rozwojowi „powrót do teraźniejszości” tzn. wyciągnięcie hamującej kotwicy z przeszłości i zwrócenie się w stronę potencjału tego, co „tu i teraz” (jedna z pacjentek opisała to słowami „Wyszłam z więzienia przeszłości, czuję się wolna”). Ważnym etapem w psychoterapii jest budowanie zasobów do tego, by w niej wytrwać. Nie będzie łatwo i poprawa nie przychodzi od razu, więc niezbędna jest odpowiednia ilość motywacji do pracy nad sobą. Tymczasem wielu osobom braku wiary w możliwość pozytywnej zmiany, a nie odczuwając nadziei nie potrafią znaleźć w sobie motywacji do pracy. Terapeuta wkłada zatem wiele wysiłku w mobilizowanie klienta do tego, by nie uciekał przed problemami, nie odpuszczał, nie chował głowy w piasek, nie zniechęcał się, nie rezygnował, gdy coś się nie uda, lecz każdorazowo wstawał po potknięciach, wytrwale przepracowywał swoje trudności, pokonywał wewnętrzne bariery i możliwie konsekwentnie dążył do zwieńczenia procesu terapii. Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest to podróż z górki, a raczej po stromych schodach, ale jednocześnie spojrzeć na to w taki sposób, że każdy kolejny stopień sprawia, iż podróżnik jest bliżej celu i o poziom wyżej. Pokrzepiająca perspektywa stanowi źródło sił, którym może momentami braknąć, kiedy przeszłość dotkliwie daje się we znaki. To nie jest jednodniowa wycieczka, to daleka wyprawa, więc niezbędna jest też cierpliwość – głównie wyrozumiałe bycie cierpliwym względem samego siebie, troska wyrażana w sprzyjającym dialogu wewnętrznym „dasz radę, idź dalej”. W trakcie psychoterapii, którą tu metaforycznie porównujemy do dalekiej podróży, osiąga się kolejne kamienie milowe. Ważne, by dana osoba uzmysłowiła sobie i zrewidowała swoje przekonania odnośnie własnego dzieciństwa. Niektórzy obwiniają siebie za to, co działo się w domu. Niektórzy nieprzerwanie czują wstyd z uwagi na to, co przeszli. Mają wrażenie, że noszą piętno, są „uszkodzeni”, „wybrakowani”, jakby pozbawiono ich czegoś najcenniejszego. Niektórzy cierpią z powodu poczucia skrzywdzenia w nieodwracalny sposób, jakby mieli otwartą, niegojącą się ranę. Niektórzy wciąż mają w sobie lęk, którym nasiąkli żyjąc w przerażających warunkach, które być może wówczas nie zdawały się aż tak straszne, bo obserwowali siebie jakby stojąc obok (co nazywa się dysocjacją i służyło odizolowaniu się od dramatycznych uczuć wprost niemożliwych do zniesienia) i mają takie wspomnienia dramatycznych wydarzeń, jakby obserwowali wszystko z zewnątrz, a nie własnymi oczami. Myśląc o przeszłości widzą w niej siebie jak bohaterów jakiegoś okrutnego filmu, i bardzo mocno pragną zareagować, wpłynąć na fabułę, zmienić los głównej postaci, ale on i tak raz za razem doświadcza tych samych trudnych przeżyć. Niektóre osoby niejako mają ten film cały czas włączony, on stale się w nich odtwarza – jeśli nie są tego świadome na jawie, to niekiedy oglądają go we śnie budząc się załamani i czując tak, jak kiedyś. Niezbędne jest odreagowanie tych urazów, zaopiekowanie się własnymi ranami, ale często nie da się tego zrobić „na dystans”, trzeba się więc do tych krzywd zbliżyć, by – mówiąc metaforycznie – nałożyć opatrunki, rozpocząć gojenie. Istotne, by przyjrzeć się nie tylko klasycznym formom przemocy, ale i mniej oczywistym aktom nadużyć, jakimi są zaniedbania, niezaspokajane potrzeby. Niektórzy żyją w przeświadczeniu, że nic nie da się w tej sprawie zrobić. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie przeszłości nie da się zmienić, ale wewnętrzne dziecko, które mamy w sobie, może być poddane odpowiedniej opiece. Zamiast wstydzić się przeszłości, którą uosabia właśnie to wewnętrzne dziecko, należy dać mu wsparcie. Troskliwe, czułe, delikatne, by mogło odzyskać równowagę i poczucie bezpieczeństwa. Można to czynić metaforycznie, poprzez wrócenie w wyobraźni do pewnych momentów w przeszłości i okazanie dziecku (samemu sobie z przeszłości) odpowiednio budującego wsparcia. Można je także wspierać okazując zdrową troskę samemu sobie, dając to, za co i ono byłoby wdzięczne. By dorosło, a wraz z nim zmieniła się także i perspektywa osoby. Wtedy możliwe jest spojrzenie na własne krzywdy już z pozycji człowieka dorosłego. Wówczas można zacząć pracować nad uporządkowaniem spraw z przeszłością, które należy pozamykać. Chodzi o to, by niedokończone wątki z przeszłości wreszcie zamknąć i móc zacząć nowy rozdział. By to nastąpiło, konieczne będzie uznanie tego, co było, pożegnanie się z tym, tak samo jak emocjonalne rozstanie się z rodzicami i przebaczenie, żeby nie korodować od środka w wyniku noszenia w sobie nienawiści, jadu. Wybaczenie bywa niezwykle trudnym procesem, który nierzadko załamuje się i wymaga pracy od nowa. Jeśli jednak osoba potrafi powiedzieć „mogę wybaczyć” i jest w stanie autentycznie to zrobić, to znaczy, że wyszła z roli skrzywdzonego dziecka i przyjęła perspektywę osoby dorosłej. Pogodzenie się z przeszłością i puszczenie jej wolno nie wymaga pojednania ze sprawcami nadużyć, ale wymaga przebaczenia im. W trakcie psychoterapii pracuje się również intensywnie nad zmianą stosunku do samego siebie. Ważne, by poznać źródła i mechanizmy niekorzystnych zachowań. Można by metaforycznie powiedzieć, że zrozumienie siebie jest jak rozumienie zasady działania przyrządu, który nie działa optymalnie, więc bierze się na warsztat, by go ulepszyć, naprawić. Tylko rozumiejąc zasadę działania da się dany przyrząd rozłożyć i złożyć z powrotem (bez wadliwych elementów). Pracuje się nad poprawą samooceny, nad lepszym rozumieniem konsekwencji swoich zachowań, nad lepszym poznaniem własnych potrzeb, nad asertywnym wyrażaniem ich (zamiast stosowania strategii „ucieczka albo atak”). Stare destrukcyjne schematy zastępuje się nowymi, by stać się sobie przyjacielem i nie być dłużej sabotażystą, wrogiem, kimś rzucającym kłody pod nogi, utrudniającym, wpędzającym w tarapaty. Mając lepszy kontakt ze sobą można też wydatnie poprawiać kontakt z innymi ludźmi, by móc tworzyć satysfakcjonujące, stałe związki. By uniknąć toksycznych relacji. By skutecznie chronić się przed jednostkami pozbawiającymi poczucia bezpieczeństwa lub sabotującymi ważne wartości. Wartości, które również znalazło się, umocniło, przyjęło i uznało za słuszne, sensowne, własne. Wartości, dzięki którym nie żyje się „na ruchomych piaskach”, w chaosie i nieustającej zmienności, lecz na bardziej stabilnych podstawach. Na podstawach, z których widać przyszłość, a więc można coś zaplanować, zaś trudności spostrzega się jako problemy do rozwiązania, a nie osaczające bariery. Jedną z kluczowych wartości staje się zdrowie psychiczne, a więc rozumie się samo przez się, że trwa konsekwentna praca nad dolegliwościami, których nabawiło się w drodze przez życia (jak depresja, lęk i inne). Potrzebujesz dodatkowych wskazówek? Skorzystaj z darmowej porady na forum. Możesz też umówić się na płatną sesję z psychologiem online przez Skype.
  10. Według kryteriów diagnostycznych DSM-IV-TR (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM) [Diagnostyczny i statystyczny podręcznik zaburzeń psychicznych]) o depresji możemy mówić między innymi w kontekście wystąpienia Większego epizodu depresji. Zdiagnozowanie tej dolegliwości dopuszczalne jest, jeśli objawy utrzymują się co najmniej 2 tygodnie i są wyraźną zmianą względem dotychczasowego stanu (stanu poprzedzającego zachorowanie). Uznaje się, że musi wystąpić co najmniej 5 z niżej przedstawionych objawów, przy czym jeden z nich to depresyjny nastrój albo utrata zainteresowań i przyjemności. psychoterapia przez internet online zdalnie terapia zdalna psycholog w internecie online skype przez skype wideorozmowy polska pl w języku polskim terapeuta psychoterapeuta leczenie objawy depresja zaburzenie depresyjne Objawy większego epizodu depresyjnego to: - subiektywnie odczuwany niemal codziennie, przez większość dnia obniżony nastrój (smutek) albo nastrój taki dostrzegany u danej osoby przez kogoś, a objawiający się na przykład płaczliwością, - występująca prawie codziennie przez niemal cały czas utrata przyjemności z większości czynności i zainteresowań, - spadek masy ciała bez specjalnej diety lub przyrost masy ciała (poprzez „zajadanie smutku”) o 5% wagi (w skali miesiąca), - bezsenność lub nadmierna senność przez większość dnia, - pobudzenie psychomotoryczna lub spowolnienie ruchowe niemal każdego dnia (dostrzegalne przez innych, a nie tylko w subiektywnym odczuciu danej osoby), - zmęczenie lub brak energii niemal każdego dnia, - poczucie bezwartościowości lub nadmiernej albo nieadekwatnej winy doświadczane prawie każdego dnia (wykraczające poza wyrzucanie sobie czegoś lub winę z powodu choroby), - niezdecydowanie lub problemy z koncentracją niemal każdego dnia (w subiektywnym odczuciu danej osoby albo według obserwatorów), - rozmyślanie o śmierci lub myśli samobójcze albo plany samobójstwa lub próby samobójcze, przy czym: - objawy prowadzą do istotnego klinicznego cierpienia lub ograniczają funkcjonowanie społeczne albo w innych ważnych aspektach życia, - objawów nie da się wyjaśnić zażywaniem jakichś substancji (substancji nadużywanej albo jakiegoś lekarstwa ze skutkami ubocznymi), ani stanem somatycznym (np. niedoczynność tarczycy), - objawów nie można lepiej wyjaśnić przeżywaniem żałoby. Dodatkowo w przypadku wystąpienia Większego epizodu depresyjnego można zdiagnozować większe zaburzenie depresyjne, pojedynczy epizod, jeśli: występuje Większy epizod depresyjny, którego nie można wyjaśnić występowaniem Zaburzenia schizoafektywnego i nie jest on nałożony na Schizofrenię, Zaburzenie o postaci schizofrenii, Zaburzenie urojeniowe lub Zaburzenie psychotycznie nieokreślone inaczej, a także nigdy nie było Epizodu maniakalnego, Epizodu mieszanego, Epizodu hipomaniakalnego (chyba, że któryś z nich został wywołany stanem ogólnomedycznym lub zażywaniem substancji). W przypadku diagnozy Większego zaburzenia depresyjnego określa się także, czy jest łagodne, umiarkowane, ciężkie bez cech psychotycznych (jak np. urojenia), ciężkie z cechami psychotycznymi, przewlekłe (trwający co najmniej 2 lata), z cechami katatonicznymi (m. in. możliwość występowania: znieruchomienie ruchowe wynikające z katalepsji, najwyraźniej bezcelowa nadmierna aktywność ruchowa), z cechami melancholicznymi (brak odczucia przyjemności podczas wszystkich lub prawie wszystkich aktywności ewentualnie brak reaktywności wobec bodźców zwykle sprawiających przyjemność, a także możliwość występowania: przygnębienia wyraźnie gorszego rano, wczesne budzenie się rano, odmienna jakość nastroju depresyjnego, który jest wyraźnie różny od uczucia przeżywanego po śmierci kogoś bliskiego), z początkiem w połogu (w ciągu 4 tygodni od porodu). W przypadku, gdy kryteria Większego epizodu depresyjnego nie są spełnione, Większe zaburzenie depresyjne może być dookreślone jako: w częściowej remisji (trwa okres dwóch miesięcy braku pełnoobjawowego Większego epizodu depresyjnego), w pełnej remisji (dłużej niż dwa miesiące bez objawów Większego epizodu depresyjnego), przewlekłe (objaśnienie – patrz wyżej), z cechami katatonicznymi (objaśnienie – patrz wyżej), z cechami atypowymi (przy niespełnieniu kryteriów z cechami katatonicznymi ani melancholicznymi reaktywność nastroju tzn. nastrój przejaśnia się w reakcji na bieżąco lub potencjalnie możliwe pozytywne zmiany w otoczeniu, a także możliwość występowania: bezwładność [ramiona „jak z ołowiu”], nadmierna senność, przyrost masy ciała i wzrost łaknienia, długotrwała wrażliwość na odrzucenie interpersonalne), z cechami melancholicznymi (objaśnienie – patrz wyżej), z początkiem w połogu (objaśnienie – patrz wyżej). Większe epizody depresji oraz Epizody mieszane (z objawami depresji i manii) występują również w Zaburzeniu dwubiegunowym (znanym także jako Choroba Afektywna Dwubiegunowa, w skrócie ChAD). Wyróżnia się dwa typy Zaburzenia dwubiegunowego, ale objaśnienie różnic wykracza poza niniejsze opracowanie. W przypadku, gdy depresyjny nastrój utrzymuje się co najmniej 2 lata, a także spełnione są inne kryteria (jak m. in. brak kiedykolwiek Epizodu maniakalnego, hipomaniakalnego bądź mieszanego), prawdopodobne jest Zaburzenie dystymiczne. Oględnie rzecz ujmując cechuje się ono przede wszystkim długotrwale obniżonym nastrojem i innymi objawami (jak poczucie beznadziejności, niska samoocena, bezsenność lub nadmierna senność, brak apetytu lub nadmierny apetyt), które nie znikały na dłużej niż 2 miesiące. Zakłada się, że kryterium Zaburzenia dystymicznego jest nie występowanie w ciągu pierwszych dwóch lat trwania zakłócenia nastroju Większego epizodu depresyjnego. Podane powyżej kryteria czasowe dotyczą osób dorosłych, nie dotyczą dzieci i osób dorastających (w ich przypadku są krótsze). Warto również zasygnalizować, że objawy depresyjne mogą także występować w Depresyjnym zaburzeniu osobowości, Mieszanym zaburzeniu lękowo-depresyjnym, Mniejszym zaburzeniu depresyjnym, Nawracającym krótkotrwałym zaburzeniu depresyjnym czy Psychotycznym zaburzeniu depresyjnym. W żadnym razie nie należy lekceważyć w szczególności objawów takich jak myśli samobójcze, poczucie beznadziejności czy popychające do izolacji społecznej uwrażliwienie na odrzucenie. Warto jak najszybciej skorzystać ze specjalistycznej pomocy, by nastąpiła profesjonalna diagnoza, która umożliwi odpowiednie leczenie. Stosowane metody leczenia depresji to: farmakoterapia, psychoterapia lub oba te oddziaływania równolegle. Gabinet Ocal Siebie oferuje przystępną cenowo psychoterapię w nurcie poznawczo-behawioralnym przez Internet poprzez wideorozmowy z wykorzystaniem darmowego programu Skype.
  11. Brakuje motywacji do działania? Być może któryś z poniższych cytatów to zmieni...
  12. PTSD oznacza zaburzenie po stresie traumatycznym – zespół problemów emocjonalnych, które mogą się pojawić po doświadczeniu dramatycznego, krańcowo stresującego zdarzenia, które jest poza zakresem zwykłych doświadczeń ludzkich. Nie każda trauma skutkuje PTSD, ale PTSD zawsze jest wynikiem traumy. Pourazowe zaburzenie stresowe – Kryteria Diagnostyczne według DSM-IV-TR. Osoba doznała traumatycznego doświadczenia, w którym miały miejsce oba z następujących: [1] osoba przeżyła, była świadkiem lub stanęła w obliczu zdarzenia bądź zdarzeń, które obejmowały rzeczywiste wystąpienie śmierci, zagrożenie śmiercią, poważny uraz albo zagrożenie fizycznej integralności osoby lub innych; [2] reakcja tej osoby wywoływała nasilony strach, bezradność lub przerażenie. Uwaga: U dzieci zamiast wymienionych może się wyrażać zachowaniem zdezorganizowanym lub pobudzonym. Traumatyczne wydarzenie jest stale ponownie przeżywane w jeden lub więcej z następujących sposobów: [1] Nawracające i natrętne, dręczące wspomnienia wydarzenia traumatycznego z udziałem wyobrażeń, myśli lub spostrzeżeń. Uwaga: U małych dzieci mogą wystąpić powtarzające się zabawy, w których ujawniają się tematy i aspekty traumy. [2] Nawracające, dręczące sny na temat wydarzenia traumatycznego. Uwaga: U dzieci mogą występować przerażające sny o nierozpoznawalnej tematyce. [3] Działania i odczucia, jak gdyby traumatyczne wydarzenie działo się ponownie (obejmuje doznanie przeżywania na nowo, iluzji, omamów i dysocjacyjnych epizodów retrospekcyjnych [flashback], w tym pojawiających się podczas budzenia się lub pod wpływem zatrucia). Uwaga: U małych dzieci może występować ponowne odgrywanie urazu. [4] Nasilone cierpienie psychiczne w przypadku narażenia na wewnętrzne lub zewnętrzne sygnały symbolizujące lub przypominające jakieś aspekty traumatycznego wydarzenia. [5] Fizjologiczna reaktywność w razie narażenia na wewnętrzne lub zewnętrzne sygnały symbolizujące lub przypominające jakieś aspekty traumatycznego wydarzenia. Utrwalone unikanie bodźców związanych z traumą i odrętwienie ogólnej gotowości reagowania (niewystępujące przed urazem) wskazywane przez trzy lub więcej z następujących: [1] próby unikania myśli, uczuć lub rozmów związanych z urazem; [2] próby unikania miejsc, działań lub osób przypominających traumę; [3] niezdolność do przypomnienia sobie ważnych aspektów urazy; [4] zmniejszenie w znacznym stopniu zainteresowania i udziały w istotnej aktywności; [5] poczucie wyobcowania i dystansu wobec innych ludzi; [6] zwężenie rozpiętości afektu (np. niezdolność do odczuwania miłości); [7] poczucie ograniczenia przyszłości (np. nieoczekiwanie kariery, małżeństwa, potomstwa lub normalnego czasu trwania życia). Utrwalone objawy wzmożonego wzbudzenia (niewystępującego przed urazem) w postaci dwóch lub więcej z następujących: [1] trudność z zasypianiem i trwaniem snu; [2] drażliwość i wybuchy gniewu; [3] trudności koncentracji; [4] nadmierna czujność; [5] wzmożona reakcja zaskoczenia. Zakłócenie powoduje klinicznie istotne cierpienie lub ograniczenie funkcjonowania społecznego, zawodowego lub w innych ważnych obszarach życia. Wyróżnia się zaburzenie stresowe pourazowe ostre, gdy czas trwania objawów nie przekracza 3 miesięcy, oraz przewlekłe, gdy czas występowania objawów wynosi 3 miesiące lub dłużej. Jeśli początek objawów następuje co najmniej po 6 miesiącach po zadziałaniu stresora mówimy o zaburzeniu stresowym pourazowym z początkiem opóźnionym. W różnych opracowania wymieniane są także następujące objawy: przeżywanie na nowo urazowej sytuacji w natrętnych wspomnieniach (reminiscencjach, tzw. flashbacks) i koszmarach sennych poczucie odrętwienia i przytępienia uczuciowego odizolowanie od innych ludzi brak reakcji na otoczenie niezdolność do przeżywania przyjemności unikanie działań i sytuacji, które mogłyby przypomnieć przebyty uraz stan nadmiernego pobudzenia wegetatywnego z nadmierną czujnością i wzmożoną reaktywnością na - bodźce oraz bezsennością lęk depresja myśli samobójcze Źródeł traumy można poszukiwać w dzieciństwie. Osoby, które doświadczały w dzieciństwie nadużyć mogą nie być w stanie wskazać jednego stresora, który spowodował uraz. Raczej mogą byś skłonne ogólnie wskazać pasmo stresujących wydarzeń. Dziecko może być świadkiem przemocy w rodzinie, świadkiem gwałtu na matce, samo może być ofiarą molestowania lub nadużyć fizycznych (przemoc fizyczna, głodzenie, niedostateczna opieka medyczna, wykorzystanie seksualne) bądź emocjonalnych (np. przemoc słowna, psychiczne znęcanie się, obarczanie odpowiedzialnością nieadekwatną w odniesieniu do dziecka, obwinianie za problemy w rodzinie, oczekiwanie emocjonalnego wsparcia od dziecka zamiast dawanie tego jemu, pozbawienie czułego, ciepłego i pozytywnego dotyku, wyszydzanie lub żartowanie z dziecka, niestosowne gesty seksualne i erotyczne aluzje). PTSD – test do autodiagnozy Odpowiedz na następujące pytania TAK lub NIE: (a) Przeżyłeś traumę: niekontrolowane przez Ciebie wydarzenie, podczas którego doświadczyłeś lub byłeś świadkiem fizycznego zagrożenia (np. przemoc seksualna, przemoc fizyczna, udział w wojnie, bycie świadkiem czyjejś nagłej śmierci, przeżycie klęski żywiołowej lub straszliwego wypadku). (b) Twoja reakcja na traumę to między innymi silne poczucie bezradności, strach lub przerażenie (lub jeśli byłeś w tym czasie dzieckiem – pobudzenie albo zdezorganizowane zachowanie). (c) Po traumie cierpiałeś na każde z podanych poniżej problemów przez ponad miesiąc: - Intruzje (nagłe przypominanie sobie traumy nawet jeśli stara się temu zapobiegać); - Unikanie (odrętwienie, poczucie odosobnienia, unikanie wszystkiego, co przypomina o traumie); - Pobudzenie (poczucie „podkręcenia”, np. szybkie popadanie w stany lękowe, „łatwe” przestraszanie się, problemy ze snem, problemy w ekspresji i modulacji złości); - Słabsze funkcjonowanie (problemy w relacjach, w pracy lub innych głównych obszarach życia). KLUCZ: W przypadku twierdzącej odpowiedzi na wszystkie pytania (a, b, c) prawdopodobnie cierpisz na PTSD (zaburzenie stresowe pourazowe). W kontekście omawianego zaburzenia możemy mówić o dwóch dodatkowych „wariantach”. Pierwszym z nich jest problem określany jako Complex PTSD (C-PTSD) lub Complex Trauma and Disorders of Extreme Stress (DESNOS), czyli Złożony Zespół Stresu Pourazowego. Istnieją pewne różnice w psychoterapii PTSD i DESNOS, które wynikają ze specyfiki każdego z tych zaburzeń. DESNOS jest koncepcją odnoszącą się do przewlekłego trwania traumy, jak w przypadku długotrwałego doświadczania krzywdy i powtarzających się urazów w przypadku molestowania seksualnego w rodzinie, maltretowanie kobiet, chronicznie utrzymującego się krańcowego stresu w przypadku życia w patologicznych warunkach rodzinnych. Kryteria diagnostyczne DESNOS obejmują zmiany w regulacji emocji: nieadekwatnie gwałtowne do sytuacji reakcje emocjonalne, autodestrukcyjne zachowania, takie jak: zaburzenia jedzenia, samouszkodzenia, myśli samobójcze, kompulsywność lub skrajne zahamowanie w sferze seksualnej, problemy w ekspresji i modulacji złości; zmiany w zakresie uwagi i świadomości: dysocjacje, amnezję lub hipermnezję w związku z traumatycznymi przeżyciami, zmiany w percepcji siebie, negatywny obraz siebie, poczucie bezradności, bezsilności, wstyd, poczucie winy i samoobwinianie, poczucie skalania albo napiętnowania (stygmatyzacji); zmiany w relacjach z innymi, w tym: trwały brak zaufania, rewiktymizację (ponowne stawanie się ofiarą), wiktymizację innych; somatyzacje: przewlekły ból, objawy ze strony układów pokarmowego, krążenia, oddechowego, objawy konwersyjne, zaburzenia seksualne; zmiany w systemie wartości: utratę dodającej otuchy wiary, poczucie beznadziejności i rozpacz. Drugim „wariantem” jest charakterystyczny i stosunkowo często występujący problem, który polega na tym, że zaburzeniu stresowemu pourazowemu towarzyszy nadużywanie substancji psychoaktywnych lub wręcz uzależnienie od nich. Częstość występowania PTSD wśród pacjentów objętych terapią nadużywania substancji psychoaktywnych wynosi 12-34%, dla kobiet aż 30-59%. Innymi słowy 30-59% kobiet nadużywających substancji psychoaktywnych (jak np. alkohol, twarde narkotyki, leki) diagnozuje się także PTSD. Motywem zażywania substancji jest w dużej mierze chęć złagodzenia objawów PTSD, co prowadzi jednak do błędnego koła i wpędzania się w uzależnienie, ponieważ odstawiwszy substancje dana osoba czuje się jeszcze gorzej. Takie „zaleczanie” dolegliwości pourazowego zaburzenia stresowego jest więc pogarszaniem sprawy. Groźne zażywanie substancji oraz inne niebezpieczne, ryzykowe, autodestrukcyjne zachowania bywają formą symbolicznego lub dosłownego odgrywania pierwotnej sytuacji urazu (Herman, 1998, s. 175). Podwójna diagnoza (PTSD i nadużywanie substancji) predestynuje do specyficznego rodzaju psychoterapii. Nawet jednak dobrze dobrana forma terapii nie oznacza, że leczenie jest łatwe. Niesienie pomocy osobom z takim podwójnym rozpoznaniem jest bardzo wymagające i trudne – szacuje się, że zaledwie 5% kwalifikujących się do terapii osób w ogóle decyduje się na udział w psychoterapii, zaś spośród tych, które ją rozpoczęły, kończy ją tylko połowa. W perspektywie dłuższego czasu osoby, u których zdiagnozowano PTSD uskarżają się także na szereg innych niż normalne objawy problemów w następujących sferach funkcjonowania: · ODBIÓR SAMEGO SIEBIE: poczucie bezradności i trudność z przejmowaniem inicjatywy, poczucie wstydu, winy, piętna, bycia nieodwracalnie skrzywdzonym, poczucie bycia innym, nienormalnym, gorszym, odbieranie siebie jako osoby starszej niż w rzeczywistości lub zdecydowanie młodszej (zniekształcone poczucie wieku). · ZNIEKSZTAŁCONY OBRAZ SPRAWY (gdy do traumy doszło na skutek czyjegoś działania): poczucie, że sytuacją kierowało przeznaczenie, że tak musiało być, iż natknęło się na sprawcę, idealizowanie i usprawiedliwianie sprawcy (tzw. „Syndrom Sztokholmski”), poczucie, że wciąż jest się pod wpływem sprawcy, wydatnie zmniejszony krytycyzm wobec sprawcy. · POCZUCIE SENSU: egzystencjalna pustka i niewiara w sens istnienia, poczucie beznadziejności, poczucie, że nic już w życiu ważnego się nie wydarzy, że nie ma się przyszłości, utrata oczekiwań względem przyszłości, życie z dnia na dzień z dojmującym poczuciem wegetowania i braku celu. · RELACJE: wchodzenie w toksyczne relacje przyjmując rolę ofiary, izolowanie się od ludzi, różnorakie problemy w bliższych związkach wynikające z nieufności, niemożność otwarcia się, autentycznego odsłonięcia i prawdziwego zaangażowania, tendencja do powtarzania problematycznych wzorców relacji (tzw. odtwarzanie), tendencja do traktowania innych ludzi jako wybawców, ofiary lub sprawców. · FIZJOLOGIA: jakiś rodzaj bezsenności, obniżona odporność organizmu i w wyniku tego częste niż przeciętnie infekcje i inne problemy zdrowotne, ryzyko chorób bądź powikłań w wyniku ryzykownych lub wręcz autodestrukcyjnych zachowań, brak apetytu lub obżarstwo („zajadanie emocji”), nadużywanie substancji psychoaktywnych (do „zaleczania” objawów PTSD). · SAMOREGULACJA: wybuchy złości lub przeciwnie – problemy z wyrażaniem gniewu, niska tolerancja na uczucia smutku i lęku, problematyczna seksualność (dezorientacja bądź zahamowanie albo pod wpływem niedającego się powstrzymać wewnętrznego przymusu, impulsywnie i ryzykownie), czasem obojętność i poczucie odrętwienia a czasem poczucie przytłoczenia nadmiarem uczuć lub nadmiernie intensywnymi emocjami, myśli samobójcze (czasem urzeczywistniane), używanie substancji psychoaktywnych do radzenia sobie z poczuciem pustki lub uczuciami, wykorzystywanie w tym celu innych destrukcyjnych metod i strategii radzenia sobie (np. samookaleczenia lub zagrażające zdrowi i życiu postępowanie by coś poczuć lub zmienić trudne uczucia na przyjemniejsze). · FUNKCJONOWANIE POZNAWCZE: niepamięć szczegółów traumy, poczucie „jakby to wszystko nie działo się naprawdę”, poczucie, że patrzy się na swoje ciało z zewnątrz, jakby czas stanął w miejscu (w momencie traumy), jakby nie było się obecnym mentalnie a tylko fizycznie, pogorszone funkcjonowanie na co dzień z powodu nawracających wspomnień, przebłysków z przeszłości (dotyczących traumy), koszmarów, powracania myślami do urazu. · ZDROWIE PSYCHICZNE: depresja, zaburzenia odżywiania, zaburzenia lękowe, zaburzenia osobowości, nałogi. Rokowania Jeśli chodzi o rokowania odnośnie leczenia PTSD, szacuje się, że 30% pacjentów doświadcza zaniku objawów, 60% doświadcza wydatnie łagodniejszych objawów niż przed terapią. Istnieją jednak coraz liczniejsze badania dotyczące specjalnych programów terapeutycznych, których wyniki są optymistyczne. Pourazowe zaburzenie stresowe jest jednak intensywnie badane od stosunkowo niedawna (późne lata osiemdziesiąta XX wieku i lata dziewięćdziesiąte to okres wzmożonego zainteresowania tym zjawiskiem). Leczenie bywa kłopotliwe w tym sensie, że na pewnym etapie może nastąpić pogorszenie stanu pacjenta (objawy PTSD zaostrzają się). Niestety wszystko wskazuje na to, że „Jedyna droga, żeby się z tego wydostać, to przejść przez to”, co oznacza w praktyce, że niezbędne jest odpowiednie przygotowanie się do tej trudnej fazy terapii, zniesienie bólu emocjonalnego i przepracowanie problemu bez chowania głowy w piasek. Zwiastunami zdrowienia jest możliwość mówienia o traumie już bez tak wielkiego zdenerwowania czy lęku (albo bez pozorowanego lekceważenia lub sztucznego umniejszania powagi sytuacji), pacjent „wraca do żywych”, jest zdolny do ufania i nawiązywania zdrowych relacji, ma lepszą relację z samym sobą (dba o swoje ciało zdrowo sypiając, odżywiając się i gimnastykując się, nie zażywając substancji psychoaktywnych, nie narażając swojego zdrowia i życia np. poprzez przygodne kontakty seksualne bez zabezpieczenia), nie stosuje autodestrukcyjnych strategii, jest zdolny czerpać przyjemność z życia, radzi sobie w życiu – potrafi utrzymać pracę. Ponadto wierzy, że zasługuje na dbanie o siebie, jest w stanie się chronić, by żyć bezpiecznie. Temu wszystkiemu towarzyszy oczywiście również wydatne złagodzenie lub nawet zanik objawów. Niestety zwłaszcza w przypadku długoletniej traumy nie wszystkie skutki są odwracalne, chociażby z uwagi na długoletnie, często wczesnorozwojowe zaburzenia więzi. Potrzebujesz dodatkowych wskazówek? Skorzystaj z darmowej porady na forum. Możesz też umówić się na płatną sesję z psychologiem online przez Skype.
  13. Jak wygrać na automatach do gry? Jak przechytrzyć videosloty? Jak wygrać w salonie gry z automatami? Jak wygrać na slotach? Tego typu frazy cieszą się w wyszukiwarkach bardzo dużą popularnością. Przyjrzyjmy się tej kwestii dokładnie... Szanse na wygraną Zacznijmy od tego, jakie w ogóle są szanse. Ze zrozumiałych względów nie jest to zbyt proste – kasyna chcą zarabiać. Szacuje się, że automat zwraca graczom w formie różnych wygranych między 70% a 97% wpłaconych środków (resztę bierze kasyno). Oczywiście te procenty dotyczą skali długoterminowej, co oznacza, że maszyna może przede wszystkim przyjmować znaczne kwoty całymi miesiącami zanim w ostatecznym rozrachunku zwróci większą ilość środków. Co więcej, w procent ten wliczane są także tak zwane fałszywe wygrane (o których więcej informacji znajduje się w dalszej części tekstu). W praktyce zatem rzeczywiste, namacalne wypłacane pieniądze to zdecydowanie niższe kwoty, niż procenty, o których tu mowa. Wprawdzie każdy automat ma z góry ustawiony procent wygranych, ale informacja ta nie jest jawna – kasyna czerpią korzyści z faktu, że ludzie nie mają pojęcia czy zasiadają przy maszynie przynajmniej potencjalnie lepiej płacącej czy grają na urządzeniu, które zwraca (oczywiście w punktach) graczom zdecydowanie mnie wpłat. To nieuczciwe, ale takie są fakty. Skoro już mowa o nieuczciwości, warto w ogóle odnotować, że procent wygranych jest z góry ustalony i kontrolowany przez oprogramowanie komputerowe wewnątrz automatu. Oznacza to, że da facto gra nie jest całkowicie losowa – wszystkim steruje program monitorujący poczynania graczy. Tempo gry W przeciwieństwie do wielu innych gier hazardowych, automaty do gry narzucają galopujące tempo. W ciągu godziny rozgrywa się na jednym urządzeniu maksymalnie od 600 do 1200 gier! Pieniądze można więc stracić znacznie szybciej niż gdzie indziej. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że zwykle opłaca się więcej niż jedną linię (układ na którym odpowiednie ustawienie symboli skutkuje wygraną), nawet grając na automacie przyjmującym zakłady w podstawowej wysokości 1-ego grosza, można tak naprawdę grać za znacznie wyższe kwoty (10 linii po „zaledwie” 10 groszy = 1 zł, czyli ryzyko stracenia od 600 do 1200 zł w godzinę). Przegrywa się więc nie tylko znacznie szybciej, ale i częstokroć niemało. Nawet granie na stosunkowo niskich stawkach może opróżnić portfel w ciągu godziny lub dwóch. Czynniki (pozornie) niezwiązane z hazardem Nie bez powodu salony gry i kasyna przykładają dużą wagę do czynników w zasadzie nie mających związku z samą rozgrywką. Przyjemne, klimatyzowane otoczenie, bezpłatne drinki, poczęstunki, piękne i same nawiązujące kontakt hostessy, atrakcyjna oprawa audiowizualna rozgrywki, dźwięki i obrazy wprost bombardujące gościa informacjami o wygranych, brak okien i zegarów, by nie czuć mijającego czasu (im dłużej się gra, tym większe ryzyko poważnych strat), rozmaite konkursy i atrakcje dla gości, by kojarzyć miejsce z czymś przyjemnym. Wszystkie te działania służą otumanieniu gracza i są formą starannie przemyślanej strategii wpędzania go w szpony nałogu. Ważone, niesymetryczne bębny Karty nie mogą być znaczone, ważone kości są zabronione, ruletka musi spełniać wyśrubowane standardy… Tymczasem videosloty to zupełnie inna historia. Są zaprojektowane specjalnie tak, by szansa wysokiej wygranej została krańcowo zminimalizowana, ale jednocześnie ażeby gra dawała złudzenie jakoby do sukcesu prawie dochodziło. Bębny są również asymetryczne, więc w jednej z kolumn wydatnie brakuje określonych symboli, umożliwiających wysokie wygrane. Gracze nie mają tego świadomości, a podejrzewając cokolwiek i tak nie mogą tego sprawdzić – rzeczywisty wygląd poszczególnych kołowrotów jest niejawny. Sztandarowym przykładem konsekwencji takiej charakterystyki bębnów są mocno działające na wyobraźnię graczy premie i bonusy, wygrywane, gdy na ekranie pojawia się określona ilość symbolizujących je znaków. Rzecz w tym, że na pierwszych bębnach / kołowrotach / kolumnach symbole te pokazują się częściej, wpadają więc na przykład 2 symbole z trzech oczekiwanych, potem gra odtwarza przejmującą i trzymającą w napięciu muzykę, po czym prezentowana jest animacja ukazująca na moment oczekiwany symbol, ale ostatecznie nie trafia on we właściwe miejsce. Chodzi o to, by wywołać złudzenie, że „prawie się udało” i iluzję, że „w końcu to złoży”, bo „było już o włos”. Innym przykładem są gry zawierające całe kolumny symboli zamienników (tzw. „wildów” lub „jockerów”), zastępujących dowolne inne. Automat płaci na liniach od lewej do prawej, tymczasem pierwszy bęben jest niemal pozbawiony tych symboli i w rezultacie maszyna pokazuje układy, na których pojawia się całe mnóstwo „jockerów”, ale i tak wygrane są niskie lub nawet w ogóle nie dochodzi do jakiegokolwiek sukcesu. Gracz ma poczucie, że „jockery” dobrze się układają lub często występują toteż wysoka wygrana może nastąpić lada chwila, co nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Automat jest tak zaprogramowany, by prowadzić bezwzględną, perfidną, psychologiczną rozgrywkę z graczem – karmiąc złudzeniami i wciągając w iluzoryczny świat wysokich wygranych, które już prawie następują. Nie ma to związku ze specyfiką gry, lecz ze specyfiką urządzenia zaprogramowanego do takich właśnie funkcji. Tak zwane fałszywe wygrane O tak zwanym fałszywym zwycięstwie mówi się, gdy gracz stawia jakąś kwotę na dany zakład (np. 5 zł), a maszyna generuje układ symboli dający wygraną w wysokości niższej (np. 2 zł). Oznacza to, że w zasadzie gracz przegrywa (w tym wypadku 3 zł), ale maszyna i tak odtwarza dźwięk zwycięstwa, na ekranie pojawia się sugerująca wygraną animacja i człowiek ma poczucie, że coś się dzieje. Automat do gry jest jak kieszonkowiec, kradnie tak, by ofiara tego nie zauważała. Łatwiej jest utrzymać zaangażowanie gracza, gdy na ekranie dzieje się cokolwiek związanego z wygrywaniem, niż gdyby przegrywał całość przy każdym zakładzie. To także dobrze wykalkulowane oddziaływanie na psychikę gracza wprowadzone do gry tylko po to, by bardziej go wciągnąć w rozgrywkę i na dłużej utrzymać przy automacie. Czas trwania rozgrywki, nawet jeśli automat w poszczególnych zakładach zabiera mniej pieniędzy, jest dla kasyna czasem wygranym. Człowiek pozostaje bowiem pod wpływem miejsca, efektów audiowizualnych, słyszy charakterystyczne dźwięki układów wygrywających na innych automatach, przechodzi więc swego rodzaju warunkowanie. Czasem też bywa w centrum uwagi, przeżywa dreszcz emocji, czuje, że inni mu kibicują lub zazdroszczą, co tylko pogarsza sprawę, ponieważ daje fałszywe poczucie bycia wyjątkowym, na chwilę bardzo zwiększa poczucie własnej wartości. Stali gracze uwrażliwiają się na określone dźwięki i efekty wizualne – w rezultacie nawet z dala od kasyna słysząc specyficzne dźwięki lub widząc migoczące światła zaczynają automatycznie myśleć o graniu. Osoby uzależnione częstokroć przez takie błahe z pozoru czynniki potrafią się „uruchomić” i zacząć uprawiać hazard mimo zobowiązań, że do tego nie wrócą. Osoby w szponach nałogu nie mogą w ogóle grać w cokolwiek, ponieważ wszystko (włącznie z grami komputerowymi czy planszowymi) uaktywnia w nich pewien specyficzny schemat myślenia nieuchronnie prowadzący do ponownego uprawiania hazardu. Co do zasady o fałszywych wygranych mówi się, gdy automat w danym losowaniu daje kwotę niższą niż stawka, ale warto też zauważyć, że nawet wyższe nagrody można uznać za niejako fałszywe. Dlaczego? Wygrane bywają wyższe niż postawiony zakład, ale są na tyle rzadkie i na tyle niewysokie, by gracz nie miał sposobności osiągnąć satysfakcjonującego pułapu wygranej i wyjść z kasyna. Gracz ma większą motywację do zakończenia rozgrywki, gdy dużo wygra, niż gdy wygra stosunkowo niewielką kwotę – w tym drugim wypadku ma raczej motywację, by grać dalej. Wygrane są przyznawane w punktach, więc na dobrą sprawę gotówka wypłacana jest jeszcze znacznie rzadziej, bo człowiek na ogół pozostaje w grze (aż traci niewielką ilość wygranych oraz wkład własny). Iluzja losowości Maszyna tak steruje rozgrywką, by dopasować poziom wygranych do stawki. Osoby grające za wyjątkowo niskie kwoty będą dostawać względnie więcej darmowych losowań o wygranych stanowiących większą krotność stawki. Na ekranie będą się też pojawiać bardziej spektakularne układy symboli. Dzieje się tak po to, by z jednej strony wzbudzić w człowieku poczucie winy, że grał na zbyt małej stawce, bo gdyby tylko grał na wyższej uzyskałby naprawdę wysoką wygraną (może nawet stałby się zamożny). Z drugiej strony efektowne układy działają na wyobraźnię. Maszyna w ten sposób prowokuje i kusi do gry za większe pieniądze. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej kiedy faktycznie osoba zaczyna grać na wyższych stawkach, wtedy strategia maszyny zmienia się diametralnie – premie są rzadziej, krotność stawki w wygranych wyraźnie niższa. Znamienne jest także, że maszyna generuje wyjątkowo atrakcyjne darmowe/premiowe gry zaraz po tym, gdy spłukany już gracz zostaje zmuszony do drastycznego obniżenia stawki. Człowiek żałuje wówczas, że zmienił strategię i nie włożył kolejnego banknotu lecz zaczął grać na niższych stawkach. W istocie oprogramowanie nie wygenerowałoby wcale lub wygenerowałoby mniej atrakcyjne bonusowe losowania, gdyby gracz kontynuował rozgrywkę na wyższej stawce. Te sytuacje bynajmniej nie są przypadkowe – to starannie opracowane psychologiczne oddziaływanie na gracza, by wpadł w pułapkę hazardu i oddał kasynu jak najwięcej pieniędzy. W rezultacie gracz niedoszacowuje ryzyko i przeszacowuje szansę wygranych. Tymczasem głównym argumentem kasyna za losowością jest to, że żaden układ symboli nie jest niemożliwy. Rzekome szanse / pseudo-sukcesy Odrębną kategorią oddziałujących na psychikę gracza aspektów funkcjonowania automatów do gry jest generowanie takich animacji, które sugerują, że nieomal doszło do wielkiej wygranej. Człowiek czuje wówczas, że był „tak blisko” i ma ogromną motywację, żeby próbować raz jeszcze. W rzeczywistości układ symboli był nieprzypadkowy i nie miał nic wspólnego z wygraną – automat zaprezentował go tylko po to, by zwiększyć motywację gracza, sprowokować go do zwiększenia stawki lub zachęcić do kolejnych „prób”. Jeden symbol o jedno pole za nisko lub za wysoko względem wygrywającej linii, brak jednego obiektu na ekranie, ale pojawienie się go bezpośrednio w kolejnym losowaniu – to nie tyle element rozgrywki, co manipulacji emocjami gracza, która ma na celu skłonienie go do dalszej i możliwie jak najbardziej ryzykownej gry. Człowiek, który „prawie” wygrał w rzeczywistości w ogóle nie był bliski zwycięstwa – to tylko iluzja specjalnie wzmagana przez program sterujący urządzeniem. Warto podkreślić, że wynik gry jest już urządzeniu znany zaraz po naciśnięciu przycisku rozpoczynającego. To, co dzieje się na ekranie ma wyłącznie wpływać na gracza. Nie ma też żadnego znaczenia, czy gracz użyje przycisku stopującego losowanie. Przyśpiesza to prezentację ostatecznego wyniku, ale nijak nie wpływa na efekt. Gracz dzięki temu przyciskowi doświadcza poczucia kontroli, panowania nad sytuacją, ale w istocie jest ono całkowicie sztuczne (przeświadczenie o możliwości zatrzymania, „złapania” oczekiwanych symboli przesuwających się na ekranie to wyłącznie złudzenie, wynik był przesądzony zaraz po naciśnięciu klawisza START). Ten mechanizm omówiono na filmie: Złudzenie ciągłości Maszyny niejednokrotnie generują nieprzypadkowy ciąg losowań. Następujące zaraz po sobie specyficzne układy wzbudzają w graczu poczucie, że bębny układają się w określony sposób i że w końcu doprowadzi to do oczekiwanego rozstrzygnięcia. Symbole w poszczególnych grach zdają się mijać o włos – tak jakby zaraz miały wspólnie pojawić się na ekranie. Inny trik polega na tym, że gdy gracz decyduje się obstawiać linie od 1 do 5, niespodziewanie często wygrywające układy pojawiają się akurat na liniach 6 do 9. Te nieuczciwe zagrania mają zmobilizować do gry na wyższych stawkach albo rozniecić myślenie życzeniowe i magiczne – badania jednoznacznie wskazują, że opisywane sytuacje, osobliwe zbiegi okoliczności na videoslotach zdarzają się statystycznie zbyt często, by można je uznać za przypadkowe. Innymi słowy to musi być dzieło perfidnego programu. Podobnie jak inne opisywane tu okoliczności, także to nie wynika ze specyfiki gry, lecz ze specyfiki funkcjonowania automatów do gier / videoslotów i jest formą wpływu na psychikę gracza oraz manipulowania jego emocjami. Kredyty zamiast waluty Kiedy człowiek wkłada banknot do automatu na ekranie pojawiają się punkty na grę. Taka „wirtualna waluta” (często przeliczona tak, by dodatkowo odrealnić swoją wartość lub wywołać dysonans poznawczy) jest mniej namacalna, a przez to człowiek jest bardziej skłonny do jej wydatkowania. Nieco inaczej sytuacja wyglądałaby gdyby trzeba było za każdym razem konkretne, namacalne, realne pieniądze przekazywać na następujące po sobie zakłady. Gra trwałaby jednak zbyt długo, a poza tym człowiek miałby pełniejszą świadomość, ile przeznacza na grę, więc jego motywacja do rozgrywki byłaby zdecydowanie mniejsza. Fakt „zmiany” pieniędzy na punkty / kredyty sprawia także, że człowiek ma do pewnego stopnia poczucie wirtualności rozgrywki, jakby brał udział w jakiejś nierealistycznej grze. Będąc w takim stanie jest skłonny podejmować większe ryzyko, jakby jedną nogą był w grze komputerowej i mógł w dowolnym momencie ją wyłączyć lub wczytać wcześniejszy stan rozgrywki, by powtórzyć wyzwanie. Pieniądze jednak znikają bezpowrotnie, a apetyt maszyny nigdy nie zostaje zaspokojony i nie da się z nią wygrać. Zawsze jest gotowa, by przyjąć więcej i oferować rozgrywkę. Nigdy nie odmawia. Wzbudzanie emocji Gry losowe nie byłyby tak pociągające, gdyby nie wzbudzały emocji. W zasadzie sama rozgrywka często jest bardzo nudna. Żeby się o tym przekonać wystarczy wziąć kilka kostek do gry i rzucać nimi z nadzieją na uzyskanie takiej samej liczby oczek na wszystkich. Stosunkowo szybko przychodzi znużenie i człowiekowi odechciewa się dalszych prób. Z dopasowywaniem symboli na automatach do gry byłoby całkiem podobnie. Dlatego właśnie maszyny te są stworzone i zaprogramowane w taki sposób, by ekscytować, wzniecać nadzieję, stymulować i rozbudzać emocje. Stąd różnorakie bonusy, niby przypadkowe ciągi specyficznych układów, fantastyczna oprawa audiowizualna. „Najlepszy gracz to gracz na haju” – maszyny robią wszystko, co mogą, by taki stan wywołać. Gracz goniący galopem za zwycięstwem spostrzeganym jako „już prawie” osiągnięte jest skłonny do podejmowania wysokiego ryzyka przez długi czas, a kasyno w takich przypadkach zarabia najwięcej. Podsumowanie Zdrowiejący hazardziści mawiają, że przegrywanie jest złe, ale wygrywanie jest jeszcze gorsze (bo bardziej wciąga w granie, a w ostatecznym rozrachunku i tak w końcu wszystko się przegrywa, nawet jeśli mowa o naprawdę wysokich wygranych, tzw. Jackpot’ach). Automaty do gier i videosloty dostępne przez Internet w kasynach online są źródłem gigantycznych dochodów dla ich właścicieli. Funkcje slotów są zaprojektowane tak, by manipulować graczem, wywierając specyficzny wpływ na jego psychikę, wzbudzając emocje i powodując pozbawiający rozsądku i trzeźwej oceny sposób myślenia (myślenie życzeniowe i magiczne). Nierzadkim zjawiskiem są nieczyste zagrywki pozostające w granicach przepisów prawa, ale ewidentnie nieuczciwe. Wracając do pytania postawionego na wstępie... Jak wygrać na automatach do gry? Odpowiedź brzmi: nie grać. To jedyny sposób. Videosloty są losowe tylko w tym sensie, że nigdy nie wiadomo, kto kiedy przegra. Wiadomo natomiast ponad wszelką wątpliwość, kto w ostatecznym rozrachunku wygra. Zawsze będzie to kasyno. Nawet jeśli gracz w jakimś momencie wypłaca gotówkę. Kasyno przegrywa tylko i wyłącznie wtedy, gdy się w nim nie gra. Podziękowanie Podziękowania dla Kevina Harrigan, PhD, z University of Waterloo. Niniejszy artykuł został w dużej mierze oparty na wynikach jego badań gier losowych, automatów, gier. Jego zespół wyprodukował także filmy zaprezentowane w tym tekście. Ważna informacja Osoby mające problem z hazardem (nadużywające hazardu lub uzależnione) mogą skorzystać z pomocy o charakterze psychoterapii. Wskazany jest kontakt z terapeutą uzależnień.
  14. W przypadku depresji możemy mówić o błędnym kole, które z czasem zaczyna przypominać wprost spiralę. Jak to działa? Wczesne doświadczenia kształtują w człowieku pewne przekonania, które jednakże w sprzyjających okolicznościach drastycznie nie utrudniają funkcjonowania, pozostają niejako w uśpieniu, bez dużego znaczenia. Niekiedy jednak w życiu osoby pojawiają się sytuacje, które wybudzają owe przekonania. Zwykle są to powodujące smutek: trudne przeżycia, utrata kogoś ważnego lub cenionej wartości, długotrwały stres. Wtedy ponure przekonania przekładają się na określony sposób myślenia: negatywne zapatrywania na temat własnej osoby, świata i innych ludzi, swojej przyszłości. Można to w skrócie wyrazić następująco: Znaczny smutek zapoczątkowuje pogrążające postępowanie (depresyjny sposób myślenia obarczony zniekształceniami poznawczymi, przytłaczająca mowa wewnętrzna, wycofanie z życia towarzyskiego, spadek aktywności, ograniczenie stymulacji i przyjemności postrzeganych jako nieatrakcyjne lub bezcelowe, brak zadaniowego podejścia do problemów), które wzmaga przygnębienie. W odpowiedzi pojawia się jeszcze bardziej pogrążające postępowanie i człowiek popada w głębszy smutek. Błędne koło w końcu doprowadza do zaburzenia nastroju (depresja) i coraz bardziej ponurych myśli aż do rozważań nad śmiercią samobójczą bądź nawet do targnięcia się na własne życie. Nie należy lekceważyć sygnałów i w porę zareagować na objawy depresji zanim sytuacja pogorszy się krańcowo. Im szybciej zahamuje się spiralę depresji i zacznie nad nią pracować, tym lepiej. Niekiedy bardzo trudno jest wydostać się z pułapki błędnego koła depresji samodzielnie. Rozwiązaniem w takim wypadku jest psychoterapia, a niekiedy również przyjmowanie leków przeciwdepresyjnych przepisanych przez lekarza psychiatrę.
  15. Warto, by osoby, które cierpią z powodu lęku, sporządziły coś w rodzaju profilu tej dolegliwości. Aby tego dokonać, należy wypełnić poniższy kwestionariusz (a najlepiej robić to raz w tygodniu, by śledzić, czy podejmowane środki zaradcze poprawiają stan, nie zmieniają go, czy pogarszają). Dzięki takiej strategii w trakcie psychoterapii można na bieżąco monitorować jakie są dla danej osoby najbardziej pomocne metody radzenie sobie z konkretnymi rodzajami objawów lęku (fizjologicznymi, behawioralnymi tj. związanymi z zachowaniem, poznawczymi czyli związanymi z myśleniem, emocjonalnymi tj. związanymi z nastrojem). Test lęku, kwestionariusz objawów lękowych Biorąc pod uwagę ostatnie 7 dni dla każdego z objawów określamy częstotliwość występowania podając odpowiednią cyfrę. 0 – wcale 1 – czasami 2 – często 3 – przez większość czasu Podenerwowanie Zamartwianie się Dreszcze lub drgawki lub roztrzęsienie Napięcie lub ból mięśni Zaniepokojenie Męczliwość (relatywnie szybkie odczuwanie zmęczenia) Skrócony oddech Przyśpieszone bicie serca Uczucie pustki w głowie Zarumienienie policzków Niespowodowana temperaturą potliwość (np. pocenie się dłoni) Suchość w ustach Zawroty głowy Nudności lub biegunka lub problemy z żołądkiem Częste oddawanie moczu Uderzenia gorąca lub fale zimna Problemy z przełykaniem, ściśnięte gardło Poczucie, że znajduje się na krawędzi Strachliwość Trudności z koncentracją Problemy z zaśnięciem, budzenie się w nocy Rozdrażnienie Unikanie miejsc, wywołujących niepokój Unikanie kontaktów, wywołujących niepokój Powracające myśli o zagrożeniu Poczucie bezradności, nie radzenia sobie Przeświadczenie, że stanie się coś strasznego Na koniec sumujemy wyniki i uzyskujemy w ten sposób ogólny rezultat, który możemy sprawdzać co jakiś czas, np. raz w tygodniu, by monitorować efektywność swoich metod radzenia sobie z lękiem. Maksymalny wynik to 81, a minimalny - 0.
  16. Osoby leczące się na depresję mogą raz na jakiś czas, np. w odstępach tygodniowych, monitorować częstotliwość z jaką występują objawy depresji, by sprawdzić, jaki jest ich stan i na ile wydajne są stosowane techniki zaradcze. Monitorowanie częstotliwości objawów pozwala być na bieżąco z tym, jakie efekty przynosi obecnie stosowana strategia radzenia sobie z chorobą. Pozwala to zoptymalizować samopomoc i leczenie. Tego typu samowiedza, świadomość, że pewne problemy stanowią objaw choroby, jest użyteczna także z tego względu, że ułatwia oddzielnie zdrowych zachowań od tych, które są przejawem depresji. Wiedząc, że coś wynika z depresji, a nie jest faktem czy nieodwracalnym stanem, lecz wymaga leczenia, łatwiej jest uporać się z chorobą. Pracuje się nad konkretnym materiałem – objaw traktując jako przedmiot swoich działań mających go złagodzić, usunąć, a nie jako niezbywalną część siebie. Taka perspektywa sprzyja wydajnej pracy nad powrotem do zdrowia. Test depresji, kwestionariusz objawów depresji Biorąc pod uwagę ostatnie 7 dni dla każdego z objawów określamy częstotliwość występowania podając odpowiednią cyfrę. 0 – wcale 1 – czasami 2 – często 3 – przez większość czasu „Zajadanie smutku” np. słodyczami, lodami bądź wysokokalorycznym jedzeniem, i wynikające z tego poczucie winy i/lub wyraźna zmiana wagi Bolesne roztrząsanie trudnych doświadczeń z przeszłości Ciągła senność lub problemy ze spaniem Drażliwość, łatwe wpadanie w złość Mniejsze zainteresowanie lub satysfakcja z rzeczy, które wcześniej zajmowały lub bawiły Myśli samokrytyczne Niechęć do podejmowania prób zmiany swojego położenia i/lub stanu Niskie ocenianie siebie Ociężałość lub nienaturalna pobudliwość Poczucie beznadziejności, braku nadziei Poczucie umęczenia i braku energii Poczucie winy lub obwinianie wszystkich za swoje problemy Poczucie znużenia lub udręczenia życiem albo jałowości życia i przekonanie, że nie ma ono nic do zaoferowania Poczucie, że jest się bezwartościowym Poczucie, że straciło się swoje szanse, przegrało się życie i/lub zawiodło innych Problemy z koncentracją Problemy z podejmowaniem decyzji Przekonanie, że nic już nie da się zrobić, żeby zmienić siebie i/lub bieżącą sytuację na lepsze Trudność w wykonywaniu czynności, które kiedyś wykonywane były raczej bezproblemowo Uczucie nienawiści do siebie Uczucie rozczarowania życiem lub uczucie obojętności wobec życia Uczucie smutku lub obniżony nastrój Unikanie towarzystwa innych, izolowanie się, wycofanie z życia towarzyskiego Znacząca utrata wagi lub apetytu (nie licząc specjalnego odchudzania się z powodu np. diety) Myśli samobójcze Powracające myśli o śmierci Planowanie samobójstwa Aby określić rozstrzygnięcie, sumujemy wyniki i uzyskujemy w ten sposób ogólny rezultat, który możemy sprawdzać co jakiś czas, np. raz w tygodniu, by monitorować efektywność swoich metod radzenia sobie z depresyjnym smutkiem. Maksymalny wynik to 81, minimalny to 0. Wynik powyżej 25 powinien martwić i być powodem do refleksji nad udaniem się do psychologa, psychoterapeuty lub lekarza psychiatry. Niezależnie od wyniku należy uwzględnić taką możliwość, gdy myśli się o śmierci, ma myśli samobójcze lub planuje targnięcie na swoje życie albo podejmuje działania, które mogą mieć tragiczny finał.
  17. Poczucie niższości, nieśmiałość, brak pewności siebie i poczucie niemocy ze zrozumiałych względów utrudniają tworzenie bliskich związków. Nie inaczej jest w przypadku drugiej skrajności – wybujałego poczucia własnej wartości, arogancji, przeświadczenia o własnej wyższości. W jednym i w drugim wypadku zdolność wchodzenia w związki jest zachwiana, utrudniona. Osoba narcystyczna jest przekonana, że przysługują jej szczególne prawa i przywileje. Poszukuje więc kontekstów, w których te przeświadczenia znajdą odzwierciedlenie. Królewicze i Księżniczki oczekują zatem specjalnego traktowania, stawiania na piedestale, ciągłych zabiegów o ich względy, oraz nieomal wymagają, by partner uznał, iż robią mu przysługę, że z nim są. Powinien znosić gorsze traktowanie, a nawet nielojalność lub wręcz zdrady. Narcyzy oczekują, że partner będzie spełniał wyśrubowane standardy – był odpowiednio sytuowany, znany lub wyjątkowo atrakcyjny fizycznie. W ostateczność szczególnie hojny. Osoby narcystyczne bardziej zabiegają o podziw, uprzywilejowanie, wygodę niż o bliskość, autentyczną więź, szczerość, a to znacząco utrudnia im tworzenie prawdziwie satysfakcjonujących związków, w których mogłyby doświadczyć spełnienia emocjonalnego. Siłą rzeczy osoby narcystyczne są bardzo często samotne i to pomimo cech uznawanych za atrakcyjne. Trudno jest im budować autentyczne związki ze względu na swoje nierealistyczne oczekiwania względem relacji i partnerów. W rezultacie zaliczają serie powierzchownych miłostek albo w nieskończoność wyczekują na niedościgniony ideał bardzo szybko przekreślając osoby, które nie spełniają absolutnie wszystkich (a jest ich długa lista) kryteriów selekcji. Niekiedy wpadają w pułapkę wygodnego życia na bogato u boku na przykład zamożnego partnera, z którym jednakże poza seksem niewiele ich łączy. Czasem z ogromą determinacją walczą o to, by zdobyć w ich mniemaniu odpowiedniego partnera, który będzie ich godny – celebrytę, kogoś ze świata showbiznesu, ikonę telewizji, bogacza, postać wybitną, co na dłuższą metę kończy się czestokroć fatalnie, przypomina tragedię, gdyż same nie mają tyle do zaoferowania, co taki partner, więc rozstanie jest kwestią czasu. Można mówić o różnych typach osobowości narcystycznych, ale u podłoża każdej z nich leży strach. Jedne osoby odczuwają lęk przed tym, że zostaną zdemaskowane i wyjdzie na jaw, jak bardzo nisko się cenią, jakie mają kompleksy i deficyty, które usilnie kompensują wyniosłością i dążeniem do znacznych osiągnięć. Inne przeraźliwie obawiają się pospolitości, robią więc wszystko, co w ich mocy, by wybić się ponad przeciętność, dążąc do tego nierzadko za wszelką cenę, nawet kosztem własnego zdrowia czy głębszego spełnienia. Trzeci typ jest pozbawiony zasad – obawia się, że przestrzegając społecznych reguł, zakazów moralnych i przepisów prawa niczego naprawdę wartościowego w życiu nie osiągnie, albo będzie skazany na nijaką, „przeciętniacką” egzystencję. Strach przed standardowym życiem dominuje także u czwartego typu – uwodzicielskiej osobowości narcystycznej, która flirtem, wdziękiem, urokiem osacza swoje ofiary i pasożytuje na nich, by spełniać swoje hedonistyczne zachcianki i realizować egoistyczne cele bez adekwatnego wysiłku, bez samodzielnej pracy. Osoby narcystyczne „przyłapane na gorącym uczynku” albo po prostu skonfrontowane z rzeczywistością zwykle przyjmują postawę urażonej niewinności i wypierają się własnych zachowań, grając przy tym grzeczne i uprzejmie. Narcystyczni uwodziciele i uwodzicielki słyną z ekscesów seksualnych i pokrętnych kłamstw, którymi wykpiwają się z odpowiedzialności za swoje niecne postępki. Narcyzy na krytykę reagują uznając ją za przejaw zawiści ze strony gorszych, po czym dalej robią swoje jakby wszystko z ich postępowaniem było w najlepszym porządku. Podsumowując ogólną charakterystykę, osoby narcystyczne mają niesłychanie wyolbrzymione poczucie własnej wartości, są przeświadczone o swojej niezwykłości i wynikających z niej przywilejów; mają się za wprost unikalne i niespotykane, więc oczekują podziwu i szczególnych uprawnień; wobec ludzi są natomiast nastawione eksploratorsko, używają ich do swoich celów nie przejawiając przy tym empatii; są aroganckie, wyniosłe, zadufane w sobie, silnie zawistne lub przekonane, że inni im źle życzą. Osoby narcystyczne częstokroć poszukują ludzi spełniających najwyższe standardy, ale jednak posiadających pewne skazy. Partner jest bowiem swego rodzaju przedłużeniem ich ego, świeci zaledwie światłem odbitym – tylko narcyz ma błyszczeć. Partner powinien odczytywać pragnienia narcyza z jego oczu, a jeśli tak się nie dzieje, to ten jest zaskoczony lub wręcz reaguje rozczarowaniem. Bardzie przebiegłe osoby narcystyczne potrafią odroczyć swoją roszczeniowość – najpierw uwodząc ofiarą, a dopiero potem okazując swoje prawdziwe oblicze i zaczynając wymagać uprzywilejowania. Grają przy tym w sposób bezwzględny na uczuciach – mniej lub bardziej subtelnie grożąc cofnięciem swojego zainteresowania partnerem lub wręcz stawiając na szali cały związek. Wolą być same, niż trwać w związku równościowym, w którym nie mogą być uprzywilejowane. Jeśli chodzi o różnice płciowe, narcystyczne kobiety zwykle wykorzystują mężczyzn do celów materialnych, traktując partnera jak bankomat, który ma zagwarantować wygodne życie na odpowiednio wysokim poziomie; natomiast narcystyczni mężczyźni częściej po prostu żyją wedle własnych zasad lekceważąc przy tym wszelkie normy moralne – stale poszukują nowych partnerek seksualnych nie stroniąc przy tym od kłamstw i manipulacji, włącznie z udawaniem zakochania. Osoby narcystyczne tworzą własne legendy, rewidując fakty tak, by wyolbrzymiać rzeczywiste sukcesy i minimalizować bądź usprawiedliwiać, albo przeinaczać popełnione błędy, byle tylko ochronić swoją wrażliwą samoocenę czy wesprzeć stanowisko, które aktualnie zajmują. Zaklinają przeszłość, by spotęgować szansę na realizację fantazji w przyszłości. Osoby tak zapatrzone w siebie, z tak zniekształconym obrazem własnej osoby, tego, co je spotkało, spotyka i czeka, tak dalece roszczeniowe i przekonane o swojej wyższości oraz specjalnych przywilejach, częstokroć są zupełnie niereformowalne i niepodatne na terapię nawet jeśli w ich życiu następują kolejne poważne kryzysy. Z tego względu istnieje nikła szansa, że osoba o tak zaburzonej osobowości dokona znaczącej zmiany. Jedyną szansą na korzystne efekty psychoterapii daje bardzo silne przymierze terapeutyczne, co jednak stanowi nierzadko bardzo duże wyzwanie, ponieważ pacjenci kryją się za fasadą swoich pozorów. Celem psychoterapii najczęściej, między innymi, jest zmniejszenie wyolbrzymionego do destrukcyjnego poziomu przeświadczenia o szczególnych uprawnieniach, oraz zwiększenie zdolności do współodczuwania, empatii. Czasami osoby narcystyczne trafiają do psychoterapeutów z zupełnie innych powodów niż ich własna osobowość – uskarżają się na trudności w kontaktach z innymi (którzy nie traktują ich dostatecznie dobrze), na depresję (z powodu niemożności realizacji swoich ambitnych celów i znalezienia odpowiednio dobrego partnera).
  18. Czasem terapia w subiektywnym odczuciu klienta, terapeuty bądź obu stron jest pomocna. Zdarza się, że proces psychoterapii postępuje w taki sposób, że jasnym jest, iż następuje poprawa i, mówiąc kolokwialnie, wszystko idzie w dobrym kierunku. Czy jednak zdanie się całkowicie i wyłącznie na intuicję zawsze stanowi najlepsze rozwiązanie? Nie wydaje się, by to było dobrym pomysłem. Właśnie dlatego tak ważne jest, by psychoterapii przyświecał konkretny, dobrze opisany cel oraz żeby miała ona określony program. W przeciwnym wypadku wzrasta ryzyko zjawiska o nazwie dryf terapeutyczny. Dryf terapeutyczny to negatywne, niepożądane zjawisko, które polega na tym, że proces psychoterapii wydaje się dryfować bez konkretnego celu, trwać, ale bez uchwytnych postępów, od spotkania do spotkania, które niczego namacalnego nie zmieniają. Terapia może wnosić pewne wartości, ale klient nie jest w stanie ich praktycznie spożytkować, by realnie i trwale zmienić swój stan. Nie są mierzone postępy na drodze do celów, ponieważ te cele nie zostały dostatecznie konkretnie opisane, są nieprecyzyjne i z tego powodu właściwie trudno powiedzieć, czy terapia zbliża do nich klienta. Dryf terapeutyczny zwykle bywa skutkiem: nieprawidłowo zdefiniowanych celów sesji terapeutycznych (określenie ich zbyt ogólnie, niezoperacjonalizowanych czyli bez możliwości jakiegokolwiek zmierzenia lub odnotowania przynajmniej oględnie ewentualnych postępów); konfliktu między oczekiwaniami, celami terapeuty i klienta (kiedy np. klient chce się uporać z depresją, ale usilnie unika uznania, że jest ona następstwem trwania w destrukcyjnym nałogu, z którego jednakże nie chce rezygnować; kiedy np. klient ma nierealistyczne oczekiwania bo spodziewa się niesłychanej rewolucji bez większego wysiłku podczas gdy konieczny jest jego aktywny udział w terapii, przepracowywanie problemów, uwzględnianie zaleceń, wykonywanie prac osobistych itd.; gdy de facto klient nie jest przynajmniej na danym etapie współpracy zainteresowany psychoterapią, ponieważ przyszedł na terapię naciskany przez współmałżonka bądź pracodawcę); unikania poznawczo-behawioralnego (gdy jednostka nie przyjmuje do wiadomości rzeczywistych powodów swoich problemów bądź usilnie unika przykrych emocji, nieodzownie towarzyszących rzeczywistemu konfrontowaniu się ze źródłami problemów psychicznych; gdy osoba unika sytuacji, które jawią się jej jako trudne lub nieprzyjemne, ale ich przeżywanie jest niezbędne do poprawy stanu bądź położenia); braku spójnej i ukierunkowanej konceptualizacji problemu / przypadku (czyli braku w dostatecznie dobry sposób opisujących stan faktyczny odpowiedzi na pytania: co stanowi problem, jak to się dzieje, że problem nie jest rozwiązywany samodzielnie przez pacjenta i co go podtrzymuje, dlaczego doszło do powstania problemu; brak wystarczająco solidnych odpowiedzi na te pytania uniemożliwia praktycznie wytyczenie drogi dalszego postępowania terapeutycznego). Jeżeli klient psychoterapeuty ma poczucie dryfowania albo psychoterapeuta ma wrażenie, że klient drepcze w miejscu i z różnych względów sam sobie ogranicza postępy, należy bacznie przyjrzeć się wyżej opisanym czterem obszarom problemowym i omówić te kwestie. Przyczyną ograniczonej skuteczności psychoterapii może być też nieprzestrzeganie warunków udanej terapii.
  19. Badania wskazują, że terapia poznawczo-behawioralna (Cognitive behavioral therapy - CBT) jest skuteczna przy leczeniu wielu różnych dolegliwości. Oto niepełna lista zaburzeń, w który terapia poznawczo-behawioralna okazała się pomocna. Oczywiście zawsze o skuteczności terapii decyduje nie tylko metoda, ale i zaangażowanie i czynny udział klienta, bez czego znaczące postępy w nie są możliwe. Zaburzenia psychiczne: Duża depresja Depresja w wieku podeszłym Zaburzenie lękowe uogólnione Zaburzenie lękowe w wieku podeszłym Zaburzenie lękowe z napadami paniki Agorafobia Fobia społeczna Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne Zaburzenie zachowania Nadużywacie substancji psychoaktywnych ADHD Hipochondria Dysmorfofobia (lęk zw. z uznawaniem swojego ciała za brzydkie) Zaburzenia odżywiania się Zaburzenia osobowości Problemy sprawców przestępstw seksualnych Zaburzenie nawyków i popędów Choroba afektywna dwubiegunowa (w połączeniu z leczeniem farmakologicznym) Schizofrenia (w połączeniu z leczeniem farmakologicznym) Inne problemy psychiczne: Problemy w związku Problemy w rodzinie Patologiczny hazard Powikłana żałoba Cierpienie psychiczne u opiekunów Gniew i wrogość Problemy somatyczne z komponentami psychicznymi: Przewlekły ból pleców Ból w anemii sierpowatej Migrenowe bóle głowy Szum w uszach Ból w chorobach nowotworowych Zaburzenia pod postacią somatyczną Zespół jelita drażliwego Fibromialgia (uogólniony ból w układzie ruchu) Ból reumatyczny Zaburzenie wzwodu Bezsenność Otyłość Wulwodynia (chroniczny ból w genitaliach żeńskich przy braku infekcji) Nadciśnienie Syndrom Zatoki Perskiej Bibliografia: Terapia poznawczo-behawioralna - podstawy i zagadnienia szczegółowe, Judith Beck.
  20. W celu określenia poziomu stresu policz, ile z poniższych objawów stresu doświadczyłeś w istotnym natężeniu / znaczącym stopniu w ciągu minionych 30 dni. Objawy fizyczne: Bóle głowy (migrena lub napięcie) Bóle pleców Napięcie mięśni Ból szyi lub ramion Napięcie szczęki Skurcze mięśni Mdłości Bezsenność Zmęczenie, brak energii, szybka męczliwość Zimne ręce i/lub stopy Napięcie lub ucisk w głowie Wysokie ciśnienie krwi Biegunka Zmiany na skórze (np. wysypka) Alergie Zgrzytanie zębami Rozstrój żołądka (skurcze, wzdęcia) Ból żołądka lub wrzody Zaparcie Hipoglikemia Zmiany łaknienia Przeziębienia Obfite pocenie się Przyśpieszone lub mocne bicie serca, nawet w stanie spoczynku W stanie zdenerwowania przyjmowanie alkoholu, nikotyny lub innych substancji psychoaktywnych Objawy psychiczne: Lęk Depresja Dezorientacja lub zamroczenie Zachowania kompulsywne (silny przymus wewnętrzny zrobienia czegoś) Roztargnienie Uczucie nadmiernego obciążenia lub przytłoczenia Nadpobudliwość – poczucie, że nie możesz zwolnić tempa Wahania nastroju Częsta drażliwość Samotność Problemy z relacjami Niezadowolenie z pracy Trudności z koncentracją Niepokój / nerwowość Częste znudzenie Częste martwienie się lub obsesyjne myśli Częste poczucie winy Wybuchy złego humoru Wybuchy płaczu Koszmary senne Apatia Problemy seksualne Zmiana masy ciała Przejadanie się W przypadku wskazania do 7 objawów, można mówić, że poziom stresu jest niski. 8-14 objawów oznacza umiarkowany stres. 15-21 wysoki stres. Więcej niż 22 wskazane objawy oznaczają bardzo wysoki stres. Jeśli niepokoją cię uzyskane wyniki i chciałbyś / chciałabyś poznać pozytywne strategie radzenia sobie ze stresem, polecamy psychoterapią, psychologa online lub warsztaty dla firm prowadzone przez specjalistów z naszego gabinetu. Warto zapoznać się także z artykułem Jak zmniejszyć stres.
  21. Pacjentom zmagającym się ze nadmiernym, chronicznym stresem, z depresją, lękiem uogólnionym, a nawet z predyspozycją do napadów paniki, zaleca się systematyczne ćwiczenia fizyczne. Dlaczego? Regularne treningi mają korzystny wpływ na kilka czynników fizjologicznych, które leżą u podłoża lęku. Powodują one: zmniejszenie napięcie mięśni szkieletowych, które jest w znacznym stopniu odpowiedzialne za poczucie „spięcia”, przyśpieszenie metabolizowania nadmiaru adrenaliny i tyroksyny, których obecność krwiobiegu zwykle podtrzymuje stan wzbudzenia, rozładowanie uwięzionej frustracji, która może zaostrzać reakcje lękowe lub napady paniki. Ponadto ćwiczenia fizyczne mają też szereg ogólnie dobrych efektów, do których należą między innymi: lepsze utlenowanie krwi i mózgu, co korzystnie wpływa na koncentrację, intensywniejsze wytwarzanie endorfin, substancji w naturalny sposób znieczulających i poprawiających samopoczucie, obniżenie pH krwi, co zwiększa poziom energii, poprawa krążenia, poprawa trawienia i wykorzystania spożytego pożywienia, poprawa wydalania (przez skórę, płuca i jelita), obniżenie ciśnienia, regulowanie masy ciała i masy mięśniowej, regulacja stężenia cukru we krwi. Wszystkie te czynniki fizjologiczne przekładają się na lepsze funkcjonowanie psychiczne. Poprawiają nastrój, zmniejszają drażliwość, niwelują bezsenność, polepszają zdolność koncentracji i zapamiętywania, dają poczucie łączności ze swoim ciałem i jego reakcjami co korzystnie wpływa na przekonanie o samokontroli, co jest kluczowe dla zapanowania nad negatywnymi przejawami lęku. Ponadto, ogólnie zmniejszają depresyjność, mogą też mieć korzystny wpływ na poczucie własnej wartości. Tymczasem unikanie ćwiczeń fizycznych przekłada się na słabą kondycję, co skutkuje łatwiejszą męczliwością, chronicznym napięciem mięśni, pozbawia naturalnej ochrony przed lękiem i obniżonym nastrojem, może przekładać się na ogólne zmęczenie, bezwładność, znużenie. Grozi także otyłością, słabym tonusem mięśniowym, przykrymi odczuciami bólowymi i związanymi z wyczerpaniem po względnie niewielkim wysiłku fizycznym jak wchodzenie po schodach czy krótka przebieżka na przykład na przystanek. Słaba kondycja negatywnie wpływa także na jakość pożycia seksualnego. Trening należy opracować z uwzględnieniem swojego wieku i aktualnych możliwości i uwarunkowań zdrowotnych. Generalnie jednak lepszy jakikolwiek ruch niż żaden. Jeśli nie wchodzą w grę aktywności jak jazda na rowerze, pływanie czy treningi aerobowe, warto przynajmniej wybierać się na co najmniej półgodzinne względnie szybkie spacery przynajmniej kilka razy w tygodniu. Rozwiązaniem może też być coraz popularniejszy Nordic Walking. W miarę możliwości warto uprawiać sport na świeżym powietrzu, gdyż wówczas czerpiemy dodatkowo korzyści z korzystnego, przeciwdepresyjnego oddziaływania światła słonecznego i dotlenienia się oraz przyjemnej zmiany otoczenia. W przypadku poprzestawania na ćwiczeniach w pomieszczeniach, warto rozpatrzyć zakup lampy do światłoterapii, która jest szczególnie pomoc w okresie jesiennym i zimowym, poprawia nastrój i niweluje senność za dnia. Oczywiście wszystko z umiarem. Nie chodzi o przetrenowywanie się czy nadwerężanie. Optymalne rezultaty uzyskuje się podejmując adekwatny do możliwości wysiłek. W przeciwnym wypadku, gdy się przesadza, negatywne skutki mogą zniwelować korzyści lub wręcz je przerosnąć. Dbajmy o siebie nie popadając w skrajności. Ewentualne trudności w mobilizacji do regularnych ćwiczeń mogą być przedmiotem konsultacji psychoterapeutycznej. Najczęściej deklarowane problemy to niemożność znalezienia czasu na ćwiczenia, chroniczne zmęczenie utrudniające rozpoczęcie treningów, odczuwanie silnego znudzenia w trakcie ćwiczeń, frustrowanie się różnymi niedogodnościami wynikającymi z konieczności wychodzenia na zewnątrz czy wybierania się na siłownię, przeświadczenie że jest się zbyt starym do podjęcia ćwiczeń, skargi związane z nadwagą, ze wstydem, bądź nierealistyczne oczekiwania, że sporadyczne treningi przyniosą przełomowe rezultaty. Jeśli zaś chodzi o sam dobór ćwiczeń - to także może być przedmiotem dyskusji z terapeutą, jakkolwiek w tej akurat kwestii warto skonsultować się także ze specjalistą na przykład na siłowni.
  22. Wszystkim osobom korzystającym z psychoterapii sugerujemy wzięcie sobie do serca poniższych informacji dotyczących tego, jakie zasady stwarzają najbardziej korzystne warunki dla pozytywnego zwieńczenia procesu. Powiedzmy sobie szczerze, co warto robić, by umożliwić sobie jak najszybsze i najlepsze, a przy tym trwałe postępy. [1] W wielu przypadkach konieczne jest uznanie psychoterapii priorytetową kwestią na danym etapie życia. Nie traktując pracy nad sobą poważnie sabotuje się proces osobistej przemiany, a nawet częstokroć zaprzepaszcza szansę na wyzdrowienie. Zdrowienie musi stać się kwestią kluczową gdyż proces ten wymaga wiele uwagi, pochłania ogrom trudu i pracy. Nie pracując nad sobą z prawdziwym oddaniem tej sprawie, ryzykujemy, że trwała poprawa nie nastąpi. [2] Psychoterapia wymaga autentycznego zaangażowania tzn. czynnego udziału przez cały czas, a nie tylko w toku sesji terapeutycznych. Konieczne jest faktyczne wdrażanie w życie wiedzy wyniesionej z sesji, rzeczywiste monitorowanie swojego sposobu myślenia, faktyczne praktykowanie nowych strategii postępowania, realne eksperymentowanie z zachowaniami alternatywnymi względem dotychczasowych. Terapeutyzując się zaledwie od niechcenia, możemy liczyć tylko na bylejakie efekty. [3] Psychoterapia to proces wymagający czasu, w którym stale w zaangażowany sposób należy pracować nad sobą. Terapia nie jest magiczną sztuczką, która w bliżej nieokreślony sposób daje upragnione efekty. Potrzeba czasu, by pewne działania przyniosły pożądane rezultaty, więc należy stale troszczyć się o motywację do pracy nad sobą i wytrwać w zaangażowaniu. Poddając się zbyt prędko lub cofając zaangażowanie nie w porę, albo pracując nad sobą niekonsekwentnie i w sposób nieciągły, możemy uzyskać w najlepszym razie cząstkowe i tymczasowe rezultaty. [4] Psychoterapia wymaga rzetelnej, ciężkiej i nierzadko bolesnej pracy nad sobą. Szanse na wyzdrowienie są natomiast mniejsze, gdy ma miejsce: lekceważenie harmonogramu spotkań, wymigiwanie się z wykonywania prac osobistych, ignorowanie zaleceń, brak regularnego trenowania technik i sposobów radzenia sobie z emocjami albo sabotowanie terapii poprzez inne ewidentnie utrudniające leczenie zaniechania. Samo „chodzenie na terapię” czy wykonywanie w pośpiechu, na kolanie pisemnych zadań to stanowczo za mało, by uzyskać satysfakcjonującą i trwałą poprawę. Trzeba naprawdę chcieć sobie pomóc. [5] Należy wziąć odpowiedzialność za swoje leczenie. Psychoterapeuta wspiera, dostarcza niezbędnych informacji i narzędzi, stwarza optymalne warunki, ale nie może wykonać pracy za klienta. Kluczowa i absolutnie niezbędna część pracy może i powinna zostać wykonana tylko osobiście przez pacjenta – terapeuta w tym nie jest w stanie nikogo wyręczyć. Nie biorąc odpowiedzialności za swoje leczenie zaprzepaszczamy potencjał, który tkwi w naszych możliwościach. [6] Należy zaakceptować zasady wypracowane podczas psychoterapii, ponieważ konsekwentne przestrzeganie wytycznych stwarza warunki, w których zdrowienie jest łatwiejsze lub w ogóle możliwe. Rażące naruszanie reguł i nieprzestrzeganie wytycznych jest równoznaczne z sabotowaniem leczenia i grozi niepowodzeniem. [7] Psychoterapia ma charakter współpracy, w której każdy uczestnik powinien być fair wobec pozostałych. Należy dbać o dobry kontakt z terapeutą, nie ukrywać przed nim ważnych aspektów sytuacji, nie okłamywać go, nie próbować nim manipulować, nie zwodzić go, nie wybielać się ani nie udawać kogoś, kim się nie jest, ponieważ to wszystko utrudnia lub wręcz uniemożliwia psychoterapeucie adekwatne postępowanie. Psychoterapeuta przestrzega etyki zawodu, ale klient także powinien postępować w sposób nieutrudniający, a wręcz sprzyjający dobrej komunikacji i współpracy. Dobre relacje sprzyjają współpracy, a złe wprost przeciwnie. [8] Potrzebny jest wkład własny w terapię. Nie wystarczą sesje i prace osobiste – należy pracować nad sobą również pomiędzy spotkaniami i po wykonaniu zadań danych przez terapeutę. Nie wystarcza posiadanie wiedzy, a nawet umiejętności – trzeba jeszcze wdrażać teorię w życie i praktykować nabyte zdolności. Terapia jest zalążkiem wewnętrznej przemiany, która jednakże nie dokonuje się jedynie w gabinecie, ale urzeczywistnia się przede wszystkim w codziennym życiu. Jeżeli któryś z powyższych warunków nastręcza trudności należy o tym szczerze porozmawiać z psychoterapeutą, by wspólnie znaleźć sposób na uporanie się z tą kwestią.
  23. Terapia, jakkolwiek by jej nie pojmować, służy zmianie, jest formą wypracowywania lepszej wersji siebie i to stanowi jej motyw centralny. Przyjrzyjmy się czynnikom prowadzącym do zmiany, by mieć świadomość, co nas czeka w trakcie psychoterapii… Przekonajmy się, co się z nami dzieje, kiedy przeżywamy zmianę. Poszerzenie świadomości to czynnik kluczowy. Następuje wgląd w siebie, rozeznanie, dokąd warto byłoby się wybrać i w jakim celu. Co mamy, a czego nam brak, jacy jesteśmy, a jacy chcielibyśmy być, co nami kieruje, a jakie motywacje byłyby lepsze, jakie mamy zdanie o sobie i jak chcielibyśmy weryfikować na ile jest trafne. Ten etap podróży to przygotowania – uzmysłowienie sobie swojego potencjału i ewentualnych blokad, uświadomienie sobie przeszkód na drodze do pomyślnego rozwoju. By móc iść dalej konieczna jest świadomość tego, z czym należy się uporać. Jest to też moment, kiedy konfrontujemy się ze swoimi uczuciami i wsłuchujemy w to, co mają nam do przekazania. Odbieramy sygnały z wnętrza siebie, by mieć pewność, co dla nas ważne. Stajemy twarzą w twarz z lękiem wstrzymującym nas przed podróżą, z obawami, że nie podołamy, ze strachem, że trud nas przerośnie i przytłoczy. Po uporaniu się z tym wszystkim w końcu zaczynam przymierzać się do pierwszego kroku… Krok ten zapoczątkowuje zmianę oceny samego siebie. Zmieniwszy perspektywę mamy inny ogląd sytuacji. Spostrzegamy inne niż dotychczas przyczyny swoich problemów. Inaczej widzimy ewentualne rozstrzygnięcia. Patrząc na wszystko pod innym kątem inaczej widzimy możliwe rozwiązania, ale też dysponujemy pełniejszym obrazem przeszkód. Zmiana widoku przyczynia się do zmiany zapatrywań na istotę wyzwania, jakie nas czeka. Nowym ocenom towarzyszą alternatywne wnioski i refleksje. Zdajemy sobie pełniej sprawę, że sytuacja do której próbowaliśmy się zaadaptować powinna ulec zmianie, a jest to możliwe poprzez modyfikację jej kluczowego elementu – nas samych. Jesteśmy częścią sytuacji – zmieniwszy siebie, możemy zmienić i ją. Znając swoje położenie dysponujemy dobrym punktem odniesienia, więc na nowo oceniamy całe otoczenie, wszelkie czynniki zewnętrzne. Rozpatrujemy wszystkie zależności, w które jesteśmy uwikłani i wreszcie dociera do nas, że nie jesteśmy tylko pod ich wpływem, ale sami też mamy swój wydatny i ważny udział w tym, co się dzieje. Czynniki zewnętrzne napotykają nasze reakcje i coraz bardziej uzmysławiamy sobie dwukierunkowość tej interakcji, więc zaczynamy dawać coraz bardziej świadome i trafne odpowiedzi. Zmiany zależności są w naszym zasięgu, a zatem przymierzamy się do konkretnych działań, by to wykorzystać na swoją korzyść, a potem wdrażamy te plany w życie. Wzmaga się w nas poczucie, że wiele jest do zrobienia, konieczne są jednak dobre decyzje. Dokonywanie dobrych wyborów stopniowo staje się łatwiejsze, ponieważ lepiej orientujemy się w sytuacji i mamy lepszy wgląd w siebie, zdołaliśmy nieco zweryfikować pierwotną wizję naszej osoby. Nie jesteśmy bezradni i nie jesteśmy skazani na bierność – możemy uwolnić się od dawnego siebie i przyjąć nowe postawy, bardziej aktywnie podchodząc do wyzwań. Nie tylko dokonujemy wyborów, ale i kreatywnie tworzymy nowe rozwiązania. Pamiętając o swoich potrzebach i wartościach z większą swobodą podejmujemy trafne decyzje, które przybliżają nas do celu. Bywa, że to trudne, nie zawsze reagujemy perfekcyjnie i zdarza się, że czujemy coś w rodzaju lekkiego zawrotu głowy, tak wiele nowego się dzieje, ale i tak po przerwie lub paru krokach wstecz mimo wszystko wracamy do wędrówki naprzód. Jest nam lżej, bo jesteśmy uwolnieni od lęków, nieadekwatnych emocji i destrukcyjnych działań, które wcześniej nas hamowały. W coraz większym stopniu stajemy się suwerenni, swobodni w podejmowaniu ważkich decyzji życiowych bez ulegania negatywnym wpływom otoczenia lub tego, co toksycznie na nas oddziaływało, podsuwając destrukcyjne strategie pogarszające sprawę. Zaczynamy reagować inaczej na czynniki, które dotychczas wzbudzały w nas chęć do destrukcyjnych lub przyjmowania toksycznych postaw i podejmowania niesprzyjających zachowań. Trenując alternatywne reakcje stopniowo oduczamy się popełniania błędów, które powtarzaliśmy w przeszłości. Godzimy się z faktem, że niektóre czynniki mimo wszystko są od nas silniejsze, więc najlepszym rozwiązaniem jest ich unikanie zamiast podejmowanie ryzyka. Na przykład zmagając się z nałogiem unikamy okoliczności, które jednoznacznie nam się z nim kojarzą lub stanowią pokusę nie do pokonania. Uczymy się nagradzać za słuszne decyzje i odmawiać sobie nagród lub nawet karać się za błędne wybory. Wszystko po to, by mieć wpływ na to, w jakim kierunku zmierzamy. Akceptujemy odpowiedzialnie fakt, że wspierające nas osoby także będą wyciągać konsekwencje za błędy, jakie popełnimy, nawet jeśli to będą najbliżsi lub terapeuta. Nowa hierarchia tego, co korzystne i tego, co niedozwolone, będzie dla nas jasnym, klarownym drogowskazem, którędy podążać, jak postępować, a jakich dróg i działań stanowczo unikać. Przyjmujemy do wiadomości, że są częścią zmiany, i nie unikamy sytuacji, w których mamy krańcowo silny kontakt z własnymi emocjami – doświadczamy katharsis podczas psychoterapii, przeżywamy, tolerujemy silny niepokój w związku z odczuwaniem pokusy, by wrócić do starych zachowań, i nie ulegamy mu, dosięga nas poczucie winy z racji uzmysłowienia sobie skutków dawnych działań lub doświadczamy strachu przed tym, czy wytrwamy przy stosowaniu nowej strategii. Hartujemy się w przeżywaniu niekomfortowych emocji stopniowo przekonując się, że są do zniesienia i nie mają nad nami władzy. Istotnym czynnikiem jest także szczególny kontakt z osobą, która stanowi przewodnika, prowadzącego przez proces zmiany. Tak zwana relacja psychoterapeutyczna, pełna zrozumienia, zdrowej akceptacji i szczerości jest stałym źródłem wsparcia, które ułatwia pracę nad sobą i nadaje jej konkretny, możliwie najbardziej skuteczny kształt. Przyczyną ograniczonej skuteczności psychoterapii może być natomiast nieprzestrzeganie warunków udanej terapii.
  24. W żadnej z klasyfikacji diagnostycznych nie jest w sposób dosłowny określony problem funkcjonujący potocznie jako „uzależnienie od pornografii”. Z punktu widzenia diagnozy stanowi to w pewnej mierze problem, gdyż nie ma jasnych kryteriów, które umożliwiłyby jednoznaczne stwierdzenie zmagania się właśnie z tą trudnością. Niektórzy fachowcy mówią o tym jak o odrębnym temacie, inni jako jednym z elementów czegoś większego bądź o pewnej formie uzależnienia od seksu. AKTUALIZACJA: W 2018 roku Światowa Organizacja Zdrowia podjęła decyzję o wpisaniu uzależnienia od seksu na listę chorób. Nie jest wprawdzie przesądzone, że ostatecznie uzależnienie to trafi do podręczników diagnostycznych, ale stało się to zdecydowanie bardziej prawdopodobne, niż było dotychczas. Jednym z objawów uzależnienia od seksu jest przymus zachowań seksualnych (takich jak zbliżenia, ale również oglądanie pornografii i masturbacja). Bez wątpienia można jednak mówić o tym problemie jak o odrębnym zjawisku, z tego typu trudnością zmagają się liczni pacjenci, a co za tym idzie, stanowi on przedmiot zainteresowania psychologów i niosących pomoc specjalistów zajmujących się zdrowiem psychicznym. Przyjrzyjmy się temu dokładniej. Często nałogowe korzystanie z pornografii / nadmierne używanie pornografii / nadużywanie pornografii określane jest jako uzależnienie behawioralne (czynnościowe). Istotą tego problemu jest silnie utrwalony, wielokrotnie powtarzany schemat postępowania, zachowanie zapoczątkowywane przez trudny lub wręcz niemożliwy do opanowania impuls, podtrzymywane przez towarzyszące mu uczucie haju oraz pragnienie rozładowania napięcia, potrzebę nieomal mechanicznego uzyskania określonych stanów emocjonalnych, w tym ulgi, uczucia zaspokojenia; wykonywanie czynności wiąże się ze swoistymi skutkami ubocznymi bądź wręcz szkodami. Cechą tego problemu jest także przymus, niemożność przerwania postępowania i to mimo usilnych prób. Okresy względnego spokoju, gdy dana osoba idzie w zaparte, by dowieść samemu sobie, że kontroluje sytuację, przeplatają się z ciągami, gdy zostaje całkowicie pochłonięta nałogiem i krańcowo eksploatuje problematyczne zachowanie niejako „nadrabiając zaległości”. W przypadku uzależnienia od pornografii negatywne konsekwencje to między innymi: Najbardziej katastrofalnym skutkiem uzależnienia od pornografii jest prawdopodobnie sukces w zakresie tego, do czego w przypadku nałogowego używania jest stosowana... Doraźnie daje ukojenie i pozwala uciec przed ponurą rzeczywistością oraz negatywnymi emocjami. Skutecznie uciekając przed życiem człowiek po prostu pozbawia się okazji do zwiększania swoich kompetencji w zakresie radzenia sobie z wyzwaniami codzienności, a ponadto zmniejsza własną tolerancję na przykre stany emocjonalne i pozbawia się szans na trening radzenia sobie z nimi. W perspektywie czasu taka strategie sieje spustoszenie w życiu człowieka - negatywne emocje wydają się coraz bardziej dotkliwe, problemy wydają się nie do rozwiązania, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze poczucie straconego czasu. Nałóg pochłania mnóstwo czasu i energii - nie tylko w trakcie praktykowania, ale zwłaszcza po, gdy człowiek dochodzi do siebie, regeneruje się, stara się wrócić do życia. Dramat nadużywania pornografii polega na tym, że bodaj największy problem, jaki wywołuje, jest często najmniej uświadamiany przez osoby uzależnione. Pornografia dostarcza przyjemnych, podniecających bodźców, których tym bardziej się pragnie im więcej się ich doświadcza, co najczęściej stoi w coraz większej opozycji do możliwości w realnym życiu. Wychodzi się ze świata pornografii i wraca do rzeczywistości, coraz bardziej jawiącej się jako przytłaczająca, nudna, nieatrakcyjna, i wtedy doświadcza się totalnie innej wersji siebie niż oglądając porno: nie działa się tak na kobiety, nie przyciąga ich jak magnes, kobiety nie są na każde skinienie, nie ma ich tak wiele, nie mają takiej urody, nie mają takiej weny na robienie tych wszystkich rzeczy widzianych w filmie. W rezultacie ma się coraz większą ochotę częściej wracać do świata pornografii, doświadczać tam specyficznej omnipotencji, wolności od prozy życia i tych wszystkich roszczeń, które mają kobiety z krwi i kości. Błędne koło się zamyka. Im więcej zażywa się pornografii, tym bardziej się jej potrzebuje i mimochodem hoduje się coraz większe pretensje do siebie i innych ludzi, w szczególności płci przeciwnej. Innymi słowy druzgocący dla męskiego mniemania o sobie jest ten drastyczny kontrast między ja doświadczanym podczas oglądania porno a ja doświadczanym w realnym życiu, przy czym to drugie wypada po prostu banalnie, blado lub wręcz bardzo źle. Człowiek dosłownie staje się umęczony widokiem tych wszystkich kobiet i aktywności, które są poza jego zasięgiem, a głód zamiast być zaspokajany, narasta. Perspektywa kobieca jest inna. Im bardziej kobieta jest pochłonięta przez tzw. uzależnienie od pornografii tym mniej zdolna jest doświadczać tego, czego najbardziej w gruncie rzeczy potrzebuje: spełnienia seksualnego, któremu towarzyszy spełnienie emocjonalne. W rezultacie potrzeba coraz większych dawek, by poczuć cokolwiek. Jako że kobiecie łatwiej w realnym życiu o seks niż statystycznemu mężczyźnie, pornografia nierzadko przenoszona jest do codzienności, co bynajmniej nie rozwiązuje problemu, a wręcz go pogłębia. Przypadkowe kontakty seksualne oczywiście nie mogą dać spełnienia emocjonalnego i w rezultacie kobieta w coraz mniejszym stopniu wierzy, że to w ogóle możliwe, a skoro tak, pornografia jawi się jako optymalne rozwiązanie bez ryzyka chorób wenerycznych, złej reputacji. Błędne koło się zamyka. Inne konsekwencje to między innymi: twz. uzależnienie od pornografii wydobywa z człowieka to, co najgorsze (zwiększa tendencje do innych nałogowych czynności, wzmaga drażliwość, uwydatnia negatywne cechy charakteru, sprawia że osoba ma gorszy stosunek nie tylko do otoczenia, ale i do siebie), „kac moralny” po, ciążące, dokuczliwe poczucie niepanowania nad sobą, utraty kontroli, przewlekle dający się we znaki dyskomfort wynikający z zastępczego realizowania potrzeb seksualnych, życia niejako w alternatywnej rzeczywistości nieziszczalnych lecz przytłaczających fantazji nie dających spokoju, poczucie derealizacji, jakby nie przystawało się do rzeczywistości, pragnęło czegoś innego, niż oferuje normalna egzystencja i takie relacje z płcią przeciwną, jakie występują w realnym życiu... w następstwie tego stanu rzeczy przewlekle doświadczana frustracja, niezadowolenie, niechęć do codziennych spraw, które przecież nie prowadzą do spełnienia, jakiego by się oczekiwało, poczucie winy ze względu na niemożność zapanowania nad sobą i zerwania z uzależnieniowym zachowaniem... poczucie winy, że nie ma się dość siły, by wyrwać się ze szponów nałogu... stany przygnębienia wynikające z konfrontacji pornografii z rzeczywistością (nadmierne oglądanie pornografii ma nieomal masochistyczny charakter - do pewnego stopnia jest spojrzeniem na innych, by się zainspirować i wzbogacić własne życie seksualne, jest więc patrzeniem jak inni uprawiają seks, ale od pewnego momentu jest patrzeniem jakiego seksu samemu się nie uprawia, co może być dla danej osoby przygnębiające, jeśli oceniając jakość własnego życia seksualnego przyjmie standardy z tego rodzaju filmów), wstyd, że postępuje się w sposób, z którego nic konstruktywnego nie wynika, a wręcz przeciwnie, w tym brak umiejętności do nawiązywania normalnych, udanych, satysfakcjonujących relacji... wstyd rodzący się z porównywania siebie z osobami na ekranie, które są tak sprawne, brawurowe, śmiałe, wyglądają w określony sposób i w domniemaniu mają tak atrakcyjne życie seksualne, obfitujące w spektakularne kontakty z niezwykłymi partnerami, partnerkami... problemy z motywacją lub wręcz duża niechęć do podejmowania jakichkolwiek działań, ciągła walka ze sobą żeby cokolwiek robić, poczucie utraty panowania nad swoim życie, poczucie bezradności rozlane na różne sfery funkcjonowania, spadek poczucia własnej wartości między innymi z powodu doświadczania negatywnych stanów emocjonalnych opisanych powyżej, jak również z uwagi na poczucie, że nie panuje się nad sobą, że pornografia staje się niezbędnym elementem codzienności bez którego trudno funkcjonować, poczucie wiecznego niezaspokojenia, bycia niespełnionym nawet po intensywnych stymulacjach, po paru masturbacjach z rzędu, ponieważ nie zaspokaja to potrzeb emocjonalnych, które są wręcz frustrowane.
  25. Najlepsza opieka medyczna rozpoczyna się od dbania o siebie. Umożliwia to pewną kontrolę nad własnym samopoczuciem. Praktykowanie uważności można uznać za odpowiedzialne przejęcie aktywnej roli w trosce o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Stwierdzono że praktykowanie uważności (uważnej obecności, uważnego bycia tu i teraz) korzystnie wpływa na odporność organizmu, neuroplastyczność mózgu, wzrost aktywności części mózgu związanej z afektem pozytywnym i regulacją emocji, wzmocnienie obszarów mózgu odpowiedzialnych za myślenie i podejmowanie decyzji. Uważność (mindfulness) to szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę (Jon Kabat-Zinn, 1990), jest rodzajem doświadczania rzeczy, emocji, zjawisk „takimi, jakie są” (Ray, 2002). Uważność jest rodzajem medytacji, medytacją wglądową (w odróżnieniu od medytacji ściśle związanej z koncentracją). Jak piszą Segal, Williams i Teasdale (2002), „w praktyce uważności, przedmiot skupienia uwagi danej osoby jest otwarty na przyjęcie wszystkiego, co wkracza w doświadczenie, jednocześnie obecna jest postawa zaciekawienia, pozwalająca danej osobie badać to, co się pojawia, bez wpadania w automatyczne osądy i reagowanie”. Umiejętność bycia uważnym umożliwia przerwanie nawykowego sposobu reagowania na dane bodźce (wewnętrzne i zewnętrzne), co jest wyjątkowo cenne w kontekście pojawiania się bodźców uznawanych za negatywne. Ze względu na swoją specyfikę, praktykowanie uważności jest pomocne na przykład jako metoda redukcji stresu, bądź technika sprzyjająca leczeniu depresji o podłożu psychogennym. Ułatwia także przetrwanie okresów przewlekłego bólu towarzyszącego różnorakim schorzeniom. Uznaje się, że osiągnięcie stanu uważności jest możliwe jeśli spełnione są pewne kryteria, związane z własnym podejściem, postawami w medytacji. Te postawy to: podatność początkującego, czyli postawa charakteryzująca się ciekawością, chęcią doświadczania na nowo, inaczej niż dotychczas; nieocenianie, czyli postawa neutralnego, nieosądzającego obserwowania doświadczeń bez określanie ich jako dobre bądź złe; uznawanie, czyli przyjmowanie do wiadomości na przykład pojawienia się pewnych odczuć, myśli lub emocji, przeżywanie ich takimi, jakie są, bez prób modyfikacji, hamowania lub unikania; niedążenie, to znaczy brak usilnych wysiłków by osiągnąć określony stan, nie wybieganie naprzód, nie cofanie się do przeszłości, nie trzymanie się czegoś kurczowo, lecz doświadczanie tego, co tu i teraz bez presji, by to kontrolować czy do czegoś dążyć; opanowanie, czyli równowaga, pozwalanie by emocje i myśli po prostu wybrzmiewały, przechodziły niczym fale, bez pozostawiania po sobie chaosu, zmącenia czy zgiełku, przyzwalanie, to jest pozwalanie by doświadczenie po prostu dokonywało się bez dramatyzowania lub usilnego modyfikowania albo unikania go; poleganie na sobie, czyli postawa charakteryzująca się pragnieniem samodzielnego, osobistego doświadczenia wglądu w istotę przeżywanych zjawisk; współczucie dla siebie, czyli unikanie karania się lub krytykowania za doświadczanie pewnych emocji i myśli, nie obwinianie się za ich występowanie, lecz pełna miłości, współczucia postawa wyrozumiałości i udzielania samemu sobie ciepłego wsparcia, troski. Uznawanie i nieosądzające podejście do emocji, pozwalanie im wybrzmieć bez walki z nimi lub usilnych prób ich modyfikowania okazuje się bardzo sprzyjające ich regulacji. Emocja, niczym fala, osiąga szczytowy poziom, a potem już konsekwentnie maleje. Wysiłki koncentrujące się na usilnym hamowaniu narastania owej fali lub unikania świadomości, że tak się dzieje, przynoszą efekty odwrotne od zamierzonych, wzmagając tylko uczucia. Tymczasem wyjście emocjom naprzeciw, doświadczenie ich, odebranie informacji, jakie ze sobą niosą, uznanie, że są, bez samooskarżeń, bez walki, by ich nie było, ułatwia rozegranie się, wybrzmienie i w ostatecznym rozrachunku wygaszenie. Uznanie nie jest jednak akceptacją, nie chodzi o to, by godzić się z tym, co one mogą znaczyć, być z tego powodu zadowolonym, ale o to, by skoro już się pojawiły, nieoceniająco je obserwować, wyciągnąć z nich pewną wiedzę i pozwolić, by swoim normalnym rytmem, w zwykłym tempie rozbrzmiały i minęły. Pozwala to doświadczyć, przeżyć na własnej skórze prawdy, że wszystko co się w człowieku pojawia, nawet jeśli jest to bardzo trudna emocja i związane z nią przykre doznania fizyczne, kiedyś odchodzi i jest to nieuniknione. Akt przyzwolenia, by fale wrażeń i emocji dopłynęły do brzegu, na którym stoimy, umożliwia drugą fazę – odpływanie, odbijanie od brzegu tych odczuć. Tymczasem akt sprzeciwu, presja, by iść pod prąd, walczyć z pewnymi emocjami i odczuciami, obwianie się za ich obecność, zwiększa tylko opór i nasila tym samym cierpienie im towarzyszące. Praktykowanie uważności można przyrównać do adekwatnego, zrównoważonego działania w przypadku gdy wszelkie nadmierowe działania byłyby w istocie szkodliwe. Gdyby uznać, że ściany na powyższym zdjęciu symbolizują trudne emocje, oczywistym jest, że należałoby uznać ich istnienie, nijak nie próbować ich pokonać, lecz starannie obserwować i zwyczajnie przejechać przez odcinek trasy (życia), któremu towarzyszą bez dramatycznego szarpania kierownicą. Uważność pozwala przebyć pewne fazy egzystencji bez pogarszania sprawy, co już stanowi połowę sukcesu; uruchamia procesy regulacji emocji i redukuje stres. Innym przykładem - choć również motoryzacyjnym - może być sytuacja, gdy jadąc autem wpadamy w poślizg. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że gdy tył samochodu zarzuca np. w prawą stronę, odczuwamy silną pokusę, by odbić kierownicę w przeciwnym kierunku. Tymczasem adekwatna reakcja polega na przekręceniu w pierwszej chwili kierownicy w tą samą stronę, w którą nas znosi, bo tak możemy wyjść z poślizgu. Podobnie jest z uważnością - zamiast ulegać pokusie walki, obwiniania siebie, samokrytycyzmu, podważania tego, co się dzieje, uznajemy to i reagujemy w opanowany sposób, w trosce o własne dobro, polegając na sobie, ufni, że to przetrwamy bez nerwowych ruchów. Walsh (2005) porównuje uważność do „obserwowania strumienia świadomości, a nie pływania w nim i bycia miotanym przez jej wiry i strumienie”.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.