Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

turkuć_podjadek

Użytkownik
  • Zawartość

    280
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    35

Wszystko napisane przez turkuć_podjadek

  1. Tak, jeden błąd może zaważyć na wszystkich decyzjach podejmowanych w przyszłości; ale może to być tylko taka forma wymówki, sposób odmowy na Twoje zaloty, bo nie masz cech, które ją pociągają, a które, być może, ma wasz kolega. Napisałem o nich wcześniej. Wiele tu nie ma do rozumienia: po prostu nie jesteś w jej typie z charakteru, wyglądu albo jednego i drugiego, ale na ogół największe znaczenie mają cechy osobowości.
  2. Marcinie, wręczasz tej kobiecie prezenty i kwiaty, zakomunikowałeś jej wprost, że jesteś nią poważnie zainteresowany, a w odpowiedzi dostałeś pstryczka w nos i zostałeś odstawiony do "strefy przyjaźni". Stało się tak, bo nie wywołujesz w niej emocji, jakie mężczyzna powinien wywoływać w kobiecie. Wydaje Ci się, że jesteś dla niej lepszy od tego kolegi, bo bardziej się nią interesujesz, kupujesz te prezenty, starasz się przypodobać, podlizywać, ale to przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, bo taki milutki, ciepły, pomocny facet, który usiłuje wkupić się w jej łaski, wygląda w jej oczach na słabego i potrzebującego, i to kobietę odpycha zamiast ją przyciągać. Mężczyzna powinien być silny psychicznie, pewny siebie, niezależny; powinien kobietę zdobywać, a nie zagłaskiwać. Im bardziej gonisz króliczka, tym szybciej on ucieka. Bardzo dobrze jest nawiązywać relacje z kilkoma kobietami; wtedy nie czujesz presji na angażowanie się w jedną konkretną znajomość, działasz swobodniej i lepiej wszystko wychodzi. Musisz trochę zwolnić i popracować nad swoją mentalnością oraz błędnymi przekonaniami na temat kobiet i relacji damsko-męskich. W internecie wszystko znajdziesz.
  3. Rzeczywiście nie wygląda to dobrze. Z taką teściową chyba każdy miałby problem zostać przy zdrowych zmysłach, a skoro mówisz, że mocno się zaangażowałaś w tę sprawę, to tylko pogorszyło sytuację. Dopadła Cię jakaś obsesja na jej punkcie, wryła się w psychikę i wierci dziurę. Niestety nie przychodzi mi do głowy żadne błyskotliwe, proste i skuteczne rozwiązanie, bo chyba nawet takiego nie ma. Na pewno pomogłaby szczera rozmowa z zaufaną i empatyczną osobą; wyrzucenie tego co leży na sercu i wspólnie z tą osobą popatrzenie na wszystko z dystansu, szczególnie na Twoje lęki. A samodzielnie postaraj się o rozluźnienie ciała i umysłu, poświeć trochę czasu na proste ćwiczenia relaksacyjne, bo z pewnością jakieś mięśnie masz napięte, być może nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Głowę, myśli też można i trzeba uspokoić, a najlepiej sprawdza do tego medytacja. Większości ludzi kojarzy się ona z jakimś mnichem siedzącym po turecku czy w pozycji kwiatu lotosu, pozostającym w bezruchu przez długi czas, ale w zupełności wystarczy położyć się wygodnie, "prześwietlić" od czubka głowy do palców stóp po kolei wszystkie mięśnie, żeby były rozluźnione, i skupić się chociaż przez 10min na głębokim, spokojnym oddechu, nie zwracając uwagi na myśli pojawiające się w głowie; niech sobie przelecą i nie absorbują Twojej uwagi. Jeśli uda Ci się tym sposobem nawiązać kontakt z ciałem i wyrwać się z tej chorej karuzeli w głowie, to jakieś rozwiązania, na spokojnie, powinny same się pojawić.
  4. Nie wystarczą nawet leki na receptę, bo one problemów nie rozwiązują, tylko je zagłuszają.
  5. Nie wiem, internista raczej nie będzie potrzebował tamtej diagnozy, ale jeśli taką masz, to chyba warto pokazać ją na terapii. Psychiatra zajmuje się funkcjonowaniem mózgu, procesami biochemicznymi, hormonami itp. U Ciebie trzeba chyba popracować z przekonaniami, myślowymi nawykami i bardziej lub mniej ukrytymi emocjami typu lęk, złość, wstyd, poczucie winy, pustka, bezsensowność. Tymi rzeczami zajmuje się psycholog, a jeszcze bardziej psychoterapeuta, więc do psychiatry nie musisz iść. Chyba że te wahania nastroju są poważne, to może i trzeba będzie.
  6. Chyba skierowanko na terapię trzeba mieć. Wystawić może właśnie internista albo psychiatra. Do psychiatry nie trzeba mieć skierowania, ale uważaj, żeby jakichś tabletek Ci nie nawciskał, bo oni głównie tym się zajmują, a jeśli nie jest z Tobą tak tragicznie, to lepiej nie brać psychotropów.
  7. Cześć, zapanowałeś już nad swoim uzależnieniem czy dalej walisz po nosie? Od tego trzeba zacząć, żeby mózg się uwolnił od chemii, zregenerował i sprawnie funkcjonował, bo będzie to potrzebne do poradzenia sobie ze swoimi problemami. Jak najbardziej przyda się "kupić" dobrego psychoterapeutę, żebyś miał po swojej stronie osobę zaangażowaną w proces opuszczania doła. Jak nie masz kasy, to możesz spróbować w Poradni Zdrowia Psychicznego albo Poradni Leczenia Uzależnień, bo to jest opłacane z NFZ
  8. Witam, Iwono, ofiaro toksycznej teściowej. Najlepiej by było gdybyś się po prostu od niej odcięła, ale rozumiem, że póki co taka opcja nie wchodzi w grę? Mieszkacie razem?
  9. Odpowiem takim dowcipem: Ilu psychiatrów potrzeba, żeby zmienić żarówkę? Wystarczy jeden... Ale to bardzo dużo kosztuje, zabiera dużo czasu i żarówka musi chcieć się zmienić. Z jakim problemem dziewczyna wybrała się do psychologa? Wygląda na to, że coś chce w sobie zmienić. Tylko bardzo możliwe, że ten jej psycholog jest jakiś trefny. Moim zdaniem nie warto Hmm... może zdaj się na intuicję? Pomedytuj nad tym, przyjrzyj się sytuacji z dystansu, zaufaj sobie. Ubieranie się kobieco nie jest domeną dziwek, bo gdyby tak było, większość kobiet należałoby uznać za dziwki. Natomiast wymaganie od kobiety czegoś, na co nie ma ochoty, można chyba uznać za małe przewinienie. Według mnie Twoja dziewczyna ma ewidentny problem z seksualnością, wyniesiony z doświadczeń z dzieciństwa. Mogła to być np. jakaś forma molestowania przez kogoś z rodziny albo emocjonalnego odrzucenia przez ojca. Problemy dziewczyny są oczywiste, ale Tobie poradziłbym zająć się lękiem przed samotnością, bo to on najbardziej Cię paraliżuje i przejmuje kontrolę. Być z kimś tylko ze strachu przed samotnością jest bardzo złym rozwiązaniem. Myślę, że gdybyś czuł się szczęśliwy sam ze sobą, zakończyłbyś już ten problematyczny związek.
  10. Ma to bardzo wiele wspólnego z nerwicą, a konkretnie właśnie to jest nerwicą. Twoja mama ją miała; nosiła w sobie pewne lęki, które przeszły na Ciebie. Nie wiem czego one konkretnie dotyczyły, i Ty również nie zdajesz sobie sprawy czego dotyczą Twoje, ale one są i objawiają się w zastępczej formie lęku o zdrowie i życie, jak i w postaci duszności i skurczów mięśni międzyżebrowych w okolicy serca. Zawału serca nie dostaniesz, spokojnie. A skoro przeszłaś już zakażenie wirusem, to nie musisz się obawiać ponownego zakażenia, bo Twój organizm go pokonał i się uodpornił. Aby rozwiązać swój problem, musisz poświęcić dużo czasu na poznanie siebie i swoich ukrytych uczuć, a to najlepiej zrobić z pomocą psychoterapeuty. Zadbaj o siebie i będzie dobrze, głowa do góry.
  11. Jak to kazała zmienić pracę? Jesteś niewolnikiem? A może małym dzieckiem? I dlaczego nietrzeźwy po nią pojechałeś? Dobrze wiesz, że to było nierozsądne. Bałeś się po prostu powiedzieć, że nie możesz po nią pojechać, bo sobie chlapnąłeś? Powinieneś wziąć odpowiedzialność za swoje życie, kierować nim w konkretną stronę, a nie dryfować i dawać się nosić tam, gdzie akurat wiatr zawieje albo prąd zniesie.
  12. Bardzo możliwe, że nadinterpretuję te grzeczności i się po prostu czepiam. To by do mnie pasowało:) W takim razie przepraszam za tę pomyłkę. Psychologiem nie jestem, ale skoro mówisz, że nakierowałem Cię na dobry tor, to cieszę się, że mogłem pomóc, i że Ty tę pomoc przyjąłeś. Widzisz, jednak potrafisz:) A jeśli masz ochotę, to sam też możesz się przyjrzeć swoim problemom i wynieść z tego korzyści, ale żeby konstruktywnie patrzeć na siebie, musisz tak jakby siebie wyjść i patrzeć z perspektywy trzeciej osoby, niezależnego obserwatora. Takie "czary" nazywają się medytacją, uważnością, obecnością albo po prostu samoobserwacją.
  13. Witam. Bardzo serdecznie się przywitałeś i tak samo pożegnałeś. Świadczy to oczywiście o wysokiej kulturze osobistej, ale wygląda mi też trochę na zbytnie przymilanie się, jakbyś wiele uwagi poświęcał na to, żeby być pozytywnie odbieranym przez innych; jakbyś chciał wkupić się w ich łaski. Pomaganie potrzebującym jest naturalnym, zdrowym odruchem serca, ale może też być metodą na "kupienie" sobie czegoś,. Tym czymś jest zazwyczaj uczucie satysfakcji z bycia potrzebnym i wartościowym człowiekiem. A dlaczego miałbyś to sobie "kupować"? A no dlatego, że w dzieciństwie mogłeś doświadczyć czegoś odwrotnego, czyli jakiegoś rodzaju odrzucenia emocjonalnego, które na poziomie podświadomym wytworzyło przekonanie o byciu mało ważnym, niepotrzebnym i niezasługującym. Dlatego nie przyjmujesz pomocy - przez niskie poczucie własnej wartości. Taka jest moja teoria "na szybko" Pozdrowionka;)
  14. Jeśli wam obojgu zależy i czujecie między sobą miłość, to jasne że warto powalczyć. Terapia dla par to bardzo dobry pomysł, ale musicie znaleźć dobrego terapeutę, bo taki pierwszy lepszy może być tylko stratą czasu i pieniędzy.
  15. Hej. Nie przepraszaj za chaotyczny trochę przekaz, bo jak dla mnie jest całkiem ładnie i dobrze napisany. Do mnie trafia. Rozumiem jaką niepewność i lęk możesz czuć. Ja też bym nie chciał, żeby moja narzeczona mnie okłamywała, nie tylko na temat swoich intymnych kontaktów z płcią przeciwną, ale w ogóle, na jakikolwiek temat. Przez wiele lat walczyłaś, starałaś się wzbudzić w nim miłość, szczerość, bliskość, szacunek. Na pewno, mimo wszystko, miał w sobie te cechy, a nawet trochę jeszcze ma, skoro jesteście ze sobą już dekadę. Jednak to już Ci nie wystarczy i mierzysz się z myślą o odejściu dla własnego dobra, tak? Niestety, nasza miłość nie jest tak potężna, by mogła wzbudzać miłość w każdej osobie, która zostanie nią obdarzona. Kilkukrotnie rozstawaliście się i wiedziałaś, że były ku temu poważne powody. A właśnie, on w ogóle zdradził Cię fizycznie, czy tylko emocjonalnie, tymi rozmowami z dziewczynami? No ale tak czy inaczej... Nie potrafiłaś, bo miałaś zakodowany w głowie obraz Pana X, jako Twojego męża czy tam ogólnie partnera. Ja to nazywam po prostu uzależnieniem, podobnym do uzależnienia od substancji psychoaktywnych. Na początku jest mega odlot, super, fajnie, ekscytująco. Ale z czasem organizm się przyzwyczaja, przemęcza i nie dostarcza już fascynujących przeżyć. Mimo to brać dalej trzeba, bo bez narkotyku zostajemy z niczym, tylko z przenikliwym głodem. Na szczęście z każdym uzależnieniem da się wygrać. Pytanie tylko czy chcesz? Bo jeśli on nie chce Ciebie stracić i zdecyduje się na terapię, żeby przywrócić wszystko na właściwe tory, to jaakaś tam szansa jest, ale ja bym na nią nie liczył. Lepiej porzucić swoją niezdrową namiętność i znaleźć kogoś, kto będzie potrafił Cię docenić.
  16. Zrozumienie drugiej osoby jest podstawową umiejętnością porządnego psychoterapeuty. Ale jeśli trafisz na pozoranta albo pozorantkę, to mogą przynieść większe szkody, raczej nie ogromne, ale na pewno będzie to dalekie od niesienia pomocy. Dlatego powinnaś poświęcić dużo uwagi na dobór odpowiedniego terapeuty, takiego, któremu będziesz mogła zaufać, przy którym będziesz się czuła swobodnie i bezpiecznie.
  17. Faktycznie, nie popatrzyłem, że już o tym pisałaś. A skoro zapłaciłaś za tę poradę przez e-mail, to zapewne niebawem dostaniesz odpowiedź, ale to trochę dziwne i nieładne, że nie dostałaś żadnej informacji. Co do Twojego problemu, to nie jest on do rozwiązania na forum albo przez maila. Potrzebny będzie kontakt na wyższym poziomie i przez dłuższy czas. Jeśli masz zapas tych stuzłotówek i trochę szczęscia do trafiania na odpowiednich ludzi, to najlepszym wyjściem będzie zapisanie się na psychoterapię. Na pewno problem jest do rozwiązania.
  18. Zapewne funkcjonuje to podobnie jak na forum, czyli - strzelam - jakieś 80% tematów zostaje bez odpowiedzi psychologa. Na pewno chętniej ktoś udzieli Ci porady jeśli za to zapłacisz;) A z czym masz problem? Pisz tutaj, jesteś w pełni anonimowa i zapewniam, że sprawa nie wyjdzie poza okienko tego tematu;) o ile w ogóle ktoś będzie potrafił odnieść się do Twojej sprawy. Spróbować można.
  19. No to rzeczywiście się wkopałaś. Twój mąż ewidentnie okazuje nieodpowiedzialność, brak wyrozumiałości i zależność od matki, która notabene też nie jest do końca zdrowa emocjonalnie. Nie traktują Cię z pełnią miłości i poszanowania, a jedynie jako narzędzie do tego, żeby synek mamusi wypełniał swój społeczny obowiązek posiadania dziecka i "dobrej" żony. Komunikowałaś swoje podejście do związku, ale najwyraźniej nie zostałaś usłyszana, bo ich wewnętrzne komunikaty były silniejsze. I co teraz możesz zrobić, hmm... Możesz nie słuchać krytyki, nie przejmować się nią, bo zwyczajnie na nią nie zasługujesz. Starasz się jak możesz, a w nagrodę jedynie plują Ci w twarz. Nie tak to powinno wyglądać. Czujesz się niedoceniona przez swoją nową rodzinę, ale to co oni mówią nie ma większego znaczenia; musisz uwierzyć w swoją wartość i docenić się sama! Jeśli z tej pozycji w dalszym ciągu nie będziesz mogła uświadomić mężowi jak się czujesz i czego oczekujesz, to chyba jedynym skutecznym wyjściem będzie rozwód. No chyba, że przyzwyczaisz się do takiego traktowania, będziesz posłusznie, bez marudzenia dążyła do spełniania ich oczekiwań i zaakceptujesz nieszczęśliwe życie.
  20. Twoim problemem nie jest wzrost (który jest zupełnie w porządku) tylko poczucie własnej wartości. Naczytałeś się głupot w stylu "prawdziwy mężczyzna zaczyna się od 180 cm" i zryłeś sobie tym banię. Tak jak nie szata zdobi człowieka, tak samo nie zdobi go jego wzrost. Twoja wartość nie zależy od tego co ludzie mówią, ale od tego jak Ty się czujesz, jakim jesteś człowiekiem. Bez większego problemu znalazłbym kolesia ze wzrostem 160 cm, który swoją charyzmą, inteligencją, poczuciem humoru i pewnością siebie potrafiłby tak oczarować kobiety dużo wyższe od siebie, że nie byłyby w stanie mu się oprzeć. Nie przeczę, że niektóre kobiety nawet nie zwracają uwagi na mężczyzn niższych od siebie albo o podobnym wzroście, bo "nie mogłabym przy nim chodzić w szpilkach", ale to jest tylko pewien ułamek. Większość kobiet patrzy na to czy facet jest zadbany, pewny siebie, ogarnięty życiowo i jak się przy nim czują. Gdybyś np. miał na koncie kilkanaście milionów złotych, to myślisz, że dwumetrowe modelki nie byłyby Tobą zainteresowane? Finanse są o wiele bardziej atrakcyjne od wzrostu;) ale jak już wspomniałem nie tylko one. Znam przypadki, gdzie faceci ze wzrostem poniżej 160 cm zakładali szczęśliwe rodziny. Poza tym większość pięknych dziewczyn ma jednak mniej niż te Twoje 175 cm. A co powiesz na to, że np. taki Tom Cruise ma 172 cm? Myślisz, że żadna go nie chce? Albo Frodo, Eljah Wood - 168 cm, Mark Wahlberg - 174 cm, Bruno Mars - 165 cm, Daniel Radcliffe - 167 cm, Dustin Hoffman - 167 cm, Sylwester Stallone - 172cm, Danny DeVito - 152 cm. Niejeden facet marzy o tym, żeby mieć 175 cm, a Tobie spędza to sen z powiek. Pomyśl.
  21. Witam,witam, nie dobijało Cie to zawsze, bo jako dziecko nie przejmowałeś się swoim wzrostem, prawda?:) Dopiero z wiekiem, po pewnych wydarzeniach nabrałeś przekonania, że nie jesteś wystarczająco wysoki. Co według Ciebie jest złego we wzroście 175cm?
  22. Chyba każdy, kto prosi tutaj o pomoc, ma nadzieje na jej uzyskanie. A jednak większość tematów pozostaje bez odpowiedzi, i co Pan zrobisz? nic nie zrobisz. Najlepsze co możesz jej powiedzieć to prawda. Słowa mogą jednak nie wystarczyć, bo to nie przez słowa ona odeszła, ale raczej przez zachowanie, dlatego to nad zachowaniem powinieneś pracować. Jak rozpoczniesz terapię i zaczniesz sobie wszystko układać w głowie, to zmienisz się Ty i zmieni się Twoje zachowanie, które kobieta zauważy i będzie miała dowód pozwalający jej z czystym sumieniem do Ciebie wrócić. No chyba, że zanim do tego dojdzie, znajdzie sobie kogoś innego i już nie będzie chciała wrócić. Tak też może być, ale można też sobie poradzić z tą stratą, tak samo jak poradzisz sobie z odstawieniem alkoholu i hazardu. Wszystko co musisz zrobić, to zmierzyć się z tymi strasznymi sprawami z młodości, które zżerają Cię od środka.
  23. To, że udawałeś niewzruszenie, gdy była z innymi, nie jest oznaką bycia złym człowiekiem, tylko tego, że było to dla Ciebie bolesne i ukrywałeś to nie tylko przed nią, ale też próbowałeś przed sobą, i potrafię to w pełni zrozumieć. Według mnie ewidentnie byłeś i jesteś do niej przywiązany. Niektórzy nazywają to zakochaniem, ale ja wole na to mówić uzależnienie. Narkotyki zapewniają przyjemne doznania, ale mają też skutki uboczne i właśnie uzależniają, Z tą dziewczyną masz podobnie. Wiesz, że jest szkodliwa, ale zapewniała silne, przyjemne emocje, których wciąż domaga się Twoja emocjonalna część mózgu i to wywołuje konflikt z myślącą, racjonalną częścią mózgu. Nic dziwnego, że czujesz się poniżony; poświęciłeś przecież sporą część siebie na coś, co okazało się złudzeniem, i teraz masz wrażenie, że jesteś jakiś wybrakowany, oszukany i do tego ogólnie źle się czujesz, jak to zwykle bywa po odstawieniu swoich "narkotyków". Jedni po czymś takim szybciej dochodzą do siebie, inni muszą czekać dłużej, ale w końcu wszystko się układa - tego się trzymaj, drąż dalej temat, żeby poprzestawiać w głowie wszystko na swoje miejsce i będzie git.
  24. Najlepiej by było o tym nie mówić, nie myśleć i zapomnieć, ale to chyba nie jest takie proste skoro przez rok się nie udało. Może za pół roku minie, może za rok. Na pewno dobrze by było gdybyś zajął się sobą, swoim hobby, ćwiczeniami, przydatną nauką, ogólnie rozwojem. A gdybyś poznał nowa, fajną dziewczynę, to z byłą raz dwa dałbyś sobie spokój.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.