Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Juliblof

Użytkownik
  • Zawartość

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

57 wyświetleń profilu

Juliblof's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Polecam "Sztukę kochania" autorstwa Michaliny Wisłockiej, w której są dobrze zobrazowane i wyjaśnione problemy o których Pani mówi. Ogólnie, młodzi chłopcy mają duże potrzeby seksualne, lecz małe potrzeby "emocjonalne". Młode dziewczyny mają odwrotnie - małe potrzeby seksualne, a duże emocjonalne, szczególnie w okresie dojrzewania. Oczywiście są to książkowe, "idealne" definicje - ale każdy się różni, więc niekoniecznie musi być tak w 100% w Pani przypadku. Niemniej widać tutaj, że chłopcy ciągną bardziej w stronę seksu, a dziewczyny w czułość, miłość, emocje. Z czasem wszystko się zrównuje i chłopcy dojrzewają emocjonalnie, a kobiety seksualnie. Przeszłości nie da się cofnąć, ale można z niej wyciągać wnioski na przyszłość. Jeżeli Pani partner dba o Panią, kocha Panią, nie zdradza i jedynym problemem jest jego przeszłość, która nie będzie miała wpływu na przyszłość (tj. ciąża, choroby, itd.) - osobiście nie widzę tu żadnych powodów do zmartwień. Oczywiście może się to nie podobać, brzydzić itp., jednakże jeżeli zrozumiemy mechanizmy nami rządzące i skupimy się na teraźniejszości - na przeżywaniu bliskości, miłości - wszystko powinno być dobrze. Moim zdaniem, pierwszy raz nie powinien mieć tak wielkiego znaczenia, jakie mu przypisujemy. Tak samo jak powinniśmy okazywać miłość cały czas, a nie tylko w Walentynki - każdy stosunek czy zbliżenie powinno dostarczać pozytywnych emocji, zbliżać ludzi, umacniać więzi. Najczęściej pierwszy raz nie jest taki idealny - jest bolesny, dziwny, niezręczny. Dopiero z czasem partnerzy dowiadują się o sobie więcej i wtedy n-ty stosunek może być tym "idealnym". Najważniejsze to rozmawianie o swoich obawach. Najlepiej przedstawić partnerowi swoje obawy i niepewności. Polecam zasięgnięcia porady psychologa, ponieważ sam nim nie jestem. Jestem pasjonatem psychologii, jednakże moje opinie buduję wyłącznie na podstawie własnych przeżyć, doświadczeń i podstawowej wiedzy. Przede wszystkim nie zamartwiałbym się sprawami na które nie mamy wpływu i skupił się na pozytywach
  2. Jest to bardzo trudny temat i według mojej opinii wymaga szybkiej interwencji specjalistów. Narkotyki to nie zabawa. To problem który może przysporzyć wielu kłopotów. W mojej opinii, Pani narzeczony jest uzależniony od narkotyków. Obraca się w towarzystwie, które cały czas utrzymuje jego nałóg. Praca nad uzależnieniem jest strasznie ciężka i wymaga dużo pracy, zarówno od narzeczonego jak i od Pani. Uważam że trzeba poruszyć temat delikatnie, zapytać się dlaczego to robi (Czy tylko dla zabawy? Może przed czymś ucieka? Nie radzi sobie z czymś?), przedstawić sytuację - że Pani to się nie podoba, wyrazić swoje obawy. Jeżeli partner sam nie zrozumie problemu, bardzo ciężko będzie cokolwiek z tym zrobić. Na pewno będzie trzeba całkowicie zrezygnować z toksycznego środowiska oraz udać się na terapię. Przede wszystkim musi Pani skonsultować się z odpowiednimi specjalistami. Na pewno wizyta u psychologa czy terapeuty będzie lepszym wyborem niż szukanie rozwiązania na forach. Zawsze można zgłosić się do jakiejś poradni, zadzwonić na telefon zaufania. Niestety nie jestem psychologiem, więc przedstawiam jedynie moją opinię.
  3. Mam 24 lata, partnerka 21. Jesteśmy razem od roku. Jest to mój pierwszy poważny związek. Problemy ujawniły się w sumie od początku związku, jednakże z czasem narastały. Obecnie jestem zagubiony i nie wiem co zrobić. Nasze problemy w związku dzielą się kilka dziedzin. Seksualność Uwielbiam seks, żarty o nim, podteksty, ładne ubrania itd., partnerka - w ogóle. Uważa że jej "seks jest do niczego nie potrzebny i może bez niego przeżyć całe życie". Rzadko uprawiamy jakąkolwiek formę seksu, nawet oralny czy zwykły intymny dotyk. Próbowaliśmy wiele razy, a ona nigdy nic nie czuje. Nie ma potrzeby ubierać się kobieco - cały czas chodzi w dresach, omija każdą kobiecą rzecz (sukienki, buty z obcasem, makijaż, nawet golenie - co mnie odpycha). Niestety wina jest też trochę moja - od 10 lat borykam się z uzależnieniem od pornografii, powiedziałem jej o tym i poczuła się "współuzależniona" (dzięki psychologowi który jej to podsunął). Mimo to - umiem odróżnić te światy. Nie chcę porno-gwiazdy. Po prostu oczekuję, aby kobieta była kobietą. Jej wygląd fizyczny już mnie nie pociąga, zachowanie powoli też. Dom Nigdy nie miałem w domu obowiązków - po poznaniu, partnerka jako że jest pedantką, narzuciła mi całą listę - odkurzanie, zmywanie, gotowanie, pranie. Po wielu przejściach - całkowicie się zmieniłem. Zacząłem dbać o dom, przygotowywać posiłki dla nas - niestety, uważam że partnerka tego nie zauważa, bo nadal wypomina mi drobne potknięcia jak nieumyte naczynia na czas czy niewyniesione śmieci. Jest to trochę frustrujące, ponieważ uważam że zmieniłem całe życie, a ona nieszczególnie chce zrobić coś dla mnie (chociażby ubrać szpilki...). Relacje Z początku relacje były pozytywne. Moi znajomi przyjeżdżali do nas. Niestety po pewnej kłótni, w prywatnej rozmowie ze znajomym, wyzwałem partnerkę za jej plecami (nie było to miłe, przyznaję, jednakże była to prywatna konwersacja w złości), a ona po odczytaniu jej na moim telefonie - znienawidziła znajomych, którzy przyznali mi rację. Od tego momentu nie mogę zaprosić znajomych do domu. Nawet mam problem z moimi rodzicami. Od zawsze byłem blisko z mamą, dzwoniła często - partnerkę to odpychało, więc przestałem z mamą rozmawiać. Pewnego dnia moja partnerka poznała moich rodziców. Przez kilka błahostek (w moich oczach, typu powiedzenie "ja" zamiast "my"), znienawidziła również moją mamę. Obecnie, partnerka nie chce mieć nic wspólnego z moją rodziną czy znajomymi, mimo że ja z jej rodziną mam bardzo dobre kontakty (często u nich bywamy). Często słyszę, że nienawidzi mojej mamy (po spędzeniu z nią tylko godziny), bo musi "naprawiać jej błędy wychowawcze". Podsumowanie Uważam siebie za osobę otwartą. Nie mam problemu porozmawiać na każdy temat. Mimo uzależnienia i przebytej depresji, umiem dostrzec radość życia. Partnerka z kolei skupia się na swoich problemach, jest zamknięta na wszystko (wyjście do klubu, modę, ludzi - uważa że ludzie są głupi), dochodzi do absurdów pokroju pomijania scen erotycznych w zwykłych filmach, tworzenie tematów tabu, skupianiu się na obowiązkach domowych (w wieku 20 lat!), odpowiadanie na wszystko "NIE". Niestety różnimy się w kwestii seksualności, podejścia do życia i postrzeganiu świata. Rozmawiałem z partnerką na każdy z tych tematów, niestety nic się nie zmienia. Ona wymaga ode mnie terapii (ws. uzależnienia), przestania lubienia kobiecych rzeczy (sukienki, szpilki, makijaż). Nie ufa mi (patrz: Relacje). Przeżyliśmy 3 rozstania i powroty, a mimo to cały czas mówi że mnie kocha i jak mnie nie ma to jest jej źle. Ja niestety wracam bo jestem naiwny - wierzę w jej zmianę w przyszłości, no i okropnie boję się samotności (przebyta depresja, ataki paniki, problemy kardiologiczne). Niestety przez COVID dopadła nas wczesna rutyna - dzień to: praca, sprzątanie, gotowanie, Netflix, spanie. Z drugiej strony partnerka nie znosi ludzi - chodzenie do sklepów (bo za dużo ludzi), kino (bo głośni), kluby (bo same "szmaty"), jakakolwiek impreza... Ja uwielbiam ludzi - po moim epizodzie depresji jestem strasznie otwarty i chciałbym mieć dużo znajomych i interakcji międzyludzkich. Nie umiem sobie z tym poradzić, bo z jednej strony związek ma też dużo plusów - partnerka uratowała mnie od depresji, dała dużo miłych wspomnień, czułość, bliskość, wypełnia pustkę. Niestety z drugiej strony nie umiem sobie wyobrazić naszej relacji za 5, 10 czy 20 lat, boję się że skończę niezadowolony z życia i nikt nie zwróci mi lat młodości. Uważam że są dziewczyny, które lubią ładnie się ubrać, wyjść na imprezę, porozmawiają na każdy temat, są też pro-rodzinne. Partnerka definitywnie nie chce dzieci - ja nie wiem czy chcę, ale chcę mieć taką możliwość. Cały czas zastanawiam się nad ostatecznym skończeniem tego związku. Przez większość czasu jestem nieszczęśliwy lub neutralny. Jest to trudna decyzja, ponieważ sam kiedyś byłem zamknięty. Cały czas mam nadzieję, że partnerka w końcu zrezygnuje z feminizmu i otworzy się na życie. Namawiam ją na medytacje, próbowanie rzeczy, z różnym skutkiem. Pytania - Czy da się zmienić taką osobę? Osobę która uważa że jej światopogląd jest idealny, a każdy inny to debil? Wszystko co robi "większość" jest zła? - Czy warto zmieniać taką osobę? Wiem że będzie to kosztować dużo emocji, na które nie wiem czy jestem gotów (boję się nawrotów depresji) - Jak poradzić sobie ze zdecydowaniem, skoro nie umiem porównać plusów i minusów, a każda osoba ma własną subiektywną opinię? - Czy wymaganie od kobiety - bycia kobietą, to zło? Czy ubranie pończoch lub szpilek to "domena dziwek", bo tak narzuca nam społeczeństwo? Wiem że np. problemy z seksem mogą wynikać z kłótni w domu, stresu, problemów z dzieciństwa. Brak ładnych ubrań, makijażu czy golenie się to idea "feminizmu", ale mogą to też być problemy z dzieciństwa, gdzie ktoś nazwał ją "brzydką", czy była niezauważana przez innych. Bardzo boję się że z partnerką będę nieszczęśliwy, z drugiej strony boję się pustki, depresji, ataków paniki oraz że popełnię błąd rozstając się. Nie umiem podjąć samodzielnie decyzji, a nie ma sensu pytać innych osób, bo każdy zna tylko urywek rzeczywistości, w dodatku subiektywny. Jak sobie z tym poradzić? Dziękuję za wysłuchanie i ewentualne odpowiedzi. Pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.