Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

turkuć_podjadek

Użytkownik
  • Zawartość

    280
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    35

Wszystko napisane przez turkuć_podjadek

  1. Więc to taka zabawa w kotka i myszkę. Gdyby chciał z Tobą być w normalnym związku, to już by był. Jeśli stwierdziłaś, że to nie ma sensu i chciałaś przestać o nim myśleć, to trzymaj się swojej decyzji i nie daj sobie mydlić oczu, bo ludzie tak łatwo się nie zmieniają, i gdybyś odnowiła relację, to prawdopodobnie bardzo szybko przypomniałabyś sobie dlaczego chciałaś ją zerwać.
  2. Mając 22 lata poznałaś mężczyznę (jeśli nazywasz go mężczyzną a nie chłopakiem, to pewnie jest sporo starszy) i od razu, albo bardzo szybko poszliście do łóżka, tak? Następnie zostaliście seks-przyjaciółmi, ale Ty się zakochałaś, chciałaś związku, a on chciał dalej tylko seksu. Do tego zabawia się z innymi dziewczynami, robi Ci przykrość porównując Cię do jego byłych (skoro były takie idealne, to dlaczego nie jest z żadną z nich w związku?) i prowadzi z Tobą jakieś gierki, manipuluje Tobą. Nie widzisz co tu się dzieje? Jeśli nie widzisz, to powiem jak ja to widzę: zakochałaś się w kolesiu, który ma jakieś problemy ze sobą i wykorzystuje Cię do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych, a ta niewidzialna nić, na której Cię trzyma, to Twoje zakochanie, które Cię oślepia, zniewala i daje złudne nadzieje. Czy wasza relacja jest w stanie przerodzić się w związek? - moim zdaniem nie ma na to realnych szans. Jak postępować z taką osobą? - nie postępować; lepiej zatroszczyć się o siebie, swój czas i emocje i rozejrzeć się za kimś, kto będzie chciał i potrafił odwzajemnić Twoje uczucia.
  3. Siemasz Gdyby naprawianie głów innych ludzi było takie proste... Można zastosować techniki behawioralne i manipulację, żeby zmienić czyjeś zachowanie, ale jeśli ten ktoś nie będzie chciał rewidować swoich poglądów i zmieniać myślenia, to często najlepiej jest machnąć ręką zamiast walczyć z wiatrakami. Istnieje jednak coś, co będzie stanowiło dobre podłożę pod wzrost i rozkwitnięcie tej osoby, Tym czymś jest, a jakże, miłość. Nie mam na myśli miłości romantycznej między partnerami (to jest karykatura prawdziwej miłości), ale miłość duchową, która działa na głębszych poziomach i ma o wiele większy zasięg. Opiera się ona na pełnej akceptacji obiektu miłości, czyli pozwalaniu aby był taki jaki jest, bez chęci zmieniania, bez wymagań; na byciu autentycznym w stosunku do niego, na chęci zrozumienia i zatroszczenia się. Jak domniemam Tobie zdarzało się na nią krzyczeć i myśleć sobie, że masz jej dosyć? No ale jeśli nawet miałbyś w sobie olbrzymie pokłady miłości, to i tak może być ciężko zainicjować rozwój tej kobiety, ponieważ nieświadomie powiela ona wzorzec relacji damsko-męskiej, zarejestrowany w domu rodzinnym. Być może znęcanie się nad nią odczuwa jako coś naturalnego,właściwego, jednocześnie walcząc z umysłem logicznym, który krzyczy, że coś tu, kur*a, nie gra. Dlatego rozwodzi się, ale tak nie do końca, bo jeszcze coś do niego czuje. Może zwarcie na tym obwodzie wywołuje nieprzyjemne stany emocjonalne. Poznałeś ją jako silną kobietę, kierującą się logiką i silną wolą, ale gdy tamten, rzekomy psychol, uruchomił swoje gierki, kobieta, otumaniona swoimi pokrzywionymi emocjami, zaczęła za nim tęsknić. Wahadło odbija w drugą stronę, a ona dąży do zaspokojenia emocji, olewając zdrowy rozsądek. który szubko się odezwie i zacznie ją gryźć. Podsumowując: atakuj ją mieszanką miłości i logicznego, zdrowego rozsądku, albo... daj se siana. Bądź zdrów
  4. Wojtku, to wcale nie jest nierealne i utopijne podejście, ponieważ WSZYSTKIE problemy istnieją tylko w głowie, w umyśle. Oczywiście przydarzają się różne nieszczęścia, wypadki, katastrofy, i inne przykre okoliczności, ale problemami stają się dopiero wtedy, gdy je jako takie zinterpretujesz. Coś, co dla jednej osoby będzie wielkim problemem, dla innej może być kompletnie nieistotne. Najważniejsze jest odpowiednie podejście do życia, opierające się na akceptacji i otwartości. Podejście takie można sobie wypracować. Zależnie od osoby zajmuje to od kilku minut do kilkudziesięciu lat. Pojawiają się wtedy olśnienia, człowiek mówi "ahaaa!", zaczyna rozumieć, a życie staje się inne, lepsze, spokojniejsze i pełniejsze. Problemy wtedy nie znikają, ale tracą swój przytłaczający ciężar. Ladio, powiedz mi, czego tak właściwie się boisz? Co obawiasz się stracić?
  5. Przynajmniej 3 godziny dziennie to tak mało? Co byś zrobił, gdybyś musiał się oddzielić od żony na miesiąc? Czytając Twój post przyszedł mi na myśl obraz małego chłopca, który jest bardzo przywiązany do mamy i nie może bez niej chwili wytrzymać. Czy aby przypadkiem nie otrzymałeś w dzieciństwie ździebko za mało matczynej miłości? A gdzie są dzieci?
  6. Hej. Skoro byłaś singielką, to mogłaś robić co chciałaś i z kim chciałaś. Nie ma mowy o żadnej zdradzie. Co ten facet sobie wyobraża, że powinnaś do niego zadzwonić z pytaniem: "wiem, że nie jesteśmy już razem, ale zastanawiam się, czy nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym poszła z kimś do łóżka?" Przecież to by było chore. Jeśli on nie chciał albo nie potrafił nikogo sobie znaleźć do seksu to jego sprawa. Nie miał prawa wymagać od Ciebie wierności, bo nie byliście razem, a już tym bardziej nie mógł tego wymagać telepatycznie! Jak dla mnie Twój były wykazał się głupią i chamską niedojrzałością.
  7. To może jeszcze ja dorzucę dwa słowa. Wygląda na to, że córka jest znerwicowana. Profesjonalnie nazywa się to zaburzeniami neurotycznymi/lękowymi. W obecnych czasach jest to istna plaga, która, jak widać, dotyka również dzieci. Wszystkie tego typu problemy rodzą się na gruncie relacji międzyludzkich. Najczęściej chodzi o relacje rodzinne, bo one są najważniejsze i mają na nas największy wpływ. Jeśli chodzi o Laurę, nie mogę powiedzieć skąd się biorą jej lęki, bo praktycznie nic o niej nie wiem, ale jeśli miałbym strzelać, to celowałbym albo w zazdrość o młodszego brata i utratę -w jej mniemaniu- miłości rodziców, albo problemy w grupie rówieśniczej w szkole, typu poczucie bycia gorszą od innych pod jakimś względem, albo te lęki mogła "przejąć" od Ciebie albo męża. Jeśli masz jakieś zmartwienia, które starasz się ukryć, to dziecko może je wyczuć i samo będzie zmartwione, nie wiedząc nawet dlaczego. Możliwości jest dużo i żeby odkryć prawdę najlepiej by było sięgnąć po pomoc specjalisty. Szkolny psycholog teoretycznie powinien pomóc, ale w praktyce te osoby często guzik się znają i same mogłyby zgłosić się na terapię. A próbowałaś dowiedzieć się od córki czego tak właściwie się boi? Jak ten lęk wygląda, jak go odczuwa, kiedy boi się bardziej, kiedy mniej? Może miewa jakieś koszmary, jeśli tak to jakie? Samo pocieszanie na niewiele się zda. Laura potrzebuje, żeby ktoś ją zrozumiał.
  8. Setaloft zaczyna działać po 2-3 tygodniach. Tego typu leki stosuje się w przypadku depresji albo jakichś długotrwałych lęków. Gdybym był Twoim lekarzem i miałbym coś przepisać, to raczej coś w stylu popularnego Xanax'u, który działa po godzinie a nie 3 tygodniach i ma raczej mniej skutków ubocznych. Przypuszczam, że po tych 3 tygodniach mógłbyś już na spokojnie radzić sobie bez żadnych tabletek, ale co ja tam się znam. Mówisz, że miesiąc już cierpisz i nie wiesz kiedy będzie koniec. Różni ludzie w różnym czasie dochodzą do siebie. Skoro latami "upijałeś się" miłością do niej, to kac też musi swoje potrwać. Zakochana osoba z reguły idealizuje swojego partnera; dostrzega więcej dobrych rzeczy, przymykając oczy na te gorsze. Uzależnia się od niego, wykuwając w głowie wizję przyszłości z tą osobą w centralnym miejscu. A gdy dochodzi do rozstania wszystko się sypie, życie traci sens, no kicha totalna jak widzisz. Im bardziej człowiek był niesamodzielny, smutny, samotny i beznadziejny zanim się zakochał, tym większego szoku doznaje po rozstaniu. Samobójstwo przez nieszczęśliwą miłość? -bywa. Ale bywa też, że ludzie zapominają o pechowej miłości po dwóch dniach. Ciebie w ogóle nie znam, ale intuicja podpowiada mi, że poradzisz sobie z tym, hm... za miesiąc? dwa? no na pewno w tym roku. Jak masz ochotę sobie poryczeć, to rycz, polecam. A jeśli masz o niej teraz myśleć, to żeby zneutralizować te idealistyczno-miłosne myśli, pomyśl o jej wadach, o tym co Cię w niej wkurzało, o tym dlaczego źle by się z nią żyło - taka mała sztuczka. Poza tym jak najczęściej wychodź ze swojej głowy i skup się na rzeczywistości. Relaksacja, medytacja, różne wciągające zajęcia, takie tam.
  9. Droga Koleżanko, nie wiem czy to samo przejdzie, ale zdecydowanie bym obstawiał, że nie. Żeby poradzić sobie z objawami, trzeba dotrzeć do źródła choroby, a to wymaga trochę wysiłku. Psychika ma swoje, lepsze lub gorsze, sposoby na załagodzenie sprawy, ale one działają na zasadzie chowania trupa do szafy.
  10. Cześć, wiesz, że wielu z nich przepisuje te lekarstwa, na które mają umowę z ich dostawcą? Lekarze "sprzedają" konkretne lekarstwa poprzez wypisywanie recept, a w zamian za to jeżdżą sobie na egzotyczne wakacje. Co to za dziadostwo Ci przepisał doktorek? Rozstania nigdy nie są łatwe. Twoje może być o tyle łatwiejsze, że byliście w fizycznej separacji i mogłeś się trochę przyzwyczaić do życia bez niej. Natrętne myśli o byłej partnerce w końcu znikną, bo zawsze znikają. Dobrą metodą przyśpieszającą proces zapominania o kobiecie, jest poznanie innej kobiety. Zęby i prawko to nie problem, to tylko wydatek. Zainwestuj w siebie, poczujesz się lepiej, poznasz kobietę, wyremontujesz chatę, zamieszkacie razem i będziecie żyli długo i szczęśliwie A z dziećmi jak będziesz chciał, to prędzej czy później nawiążesz kontakt; żyjemy przecież w erze informacji.
  11. Czyli można powiedzieć, że zostałaś wykorzystana, zgadza się? Na przyszłość bądź bardziej ostrożna i nie dawaj się wykorzystywać, a gdy to się znowu stanie, przeanalizuj gdzie popełniłaś błąd, wyciągnij wnioski, zapomnij sprawę i idź naprzód.
  12. Hej, znam sprawdzony sposób na takie dolegliwości - psychoterapia. Skrywasz w sobie silne emocje, które musisz zrozumieć i wyrazić. Psychoterapeuta będzie w tym niezmiernie pomocny, ale tylko ten "właściwy", który potrafi kochać ludzi takimi, jakimi są, i przy którym będziesz się czuła bezpiecznie i swobodnie. Jak będziesz miała atak paniki, polecam przetestować tę technikę oddechową: 4 sekundy wdychasz powietrze, 4 sekundy trzymasz całe powietrze w płucach, 4 sekundy wypuszczasz powietrze, 4 sekundy wytrzymujesz bez powietrza i tak w kółko. Jeśli na początku nie dasz rady po 4 sekundy, to sobie rób po 3, a jak będziesz mogła, to rób nawet po 10 sekund. Właśnie sprawdziłem i 10 sekund działa lepiej niż 4 Trzymaj się
  13. Ja sobie nie przypominam, żeby rodzice przekonywali mnie do jakiegoś konkretnego podejścia w temacie wyboru partnerki. Nie znam statystyk, ale powiedziałbym, że jeśli rodzice starają się przekazać jeden z tych dwóch sposobów oceny partnera, to zdecydowanie częściej zachęcają do szukania kogoś praktycznego, przydatnego w życiu. Wszyscy jesteśmy egoistami i dbamy o swoje sprawy, dlatego rodzicom na ogół zależy, żeby ICH córka/syn i ICH rodzina miała kogoś, jak to powiedziałaś, zaradnego, dobrego, miłego i pomocnego. Kierowanie się głosem serca brzmi romantycznie, ale pasuje mi bardziej do bajek i do młodych ludzi z niewielkim doświadczeniem w związkach. Zakochanie się w kimś jest ślepą satysfakcją, która z czasem przemija. Prawdziwa miłość jest czymś niezwykle rzadkim, a dla wielu ludzi po prostu zwykłą ściemą, którą dostrzegli po latach bycia w związku; dlatego nie sądzę, aby byli szczególnie skorzy do wciskania dzieciom takich bajek. Chociaż, z drugiej strony, w św.Mikołaja pozwalają dzieciom wierzyć, to może w miłość też?
  14. Zobowiązywanie się do życia z nie do końca poznaną osobą, będąc pod czyjąś presją, nie jest najrozsądniejszym posunięciem. Oboje o tym wiemy. Podejrzewam, że u większości ludzi wyskakuje jakiś alarm w takiej sytuacji. że to jest czymś jakby naturalnym. Psychoanalityk powiedziałby, że przeżywasz konflikt wewnętrzny. W konflikcie bierze udział potrzeba bezpieczeństwa i potrzeba spełniania czyichś oczekiwań, które zostały zainstalowane pod czaszką. Biorąc ślub możesz się narazić na różne nieprzyjemności, być może podobne do tych z przeszłości. Z drugiej strony rezygnacja ze ślubu może wywołać urazę i/lub złość narzeczonego i rodziców. Tak źle, i tak niedobrze. No ale właśnie, może przesadzasz? Widziałaś inne oznaki, wskazujące na to, że przyszły mąż może być niewłaściwy? Może to tylko strach przed ważną zmianą w życiu? Tak właściwie... mówisz, że ten ślub bierzecie ze względu ma rodziców, to znaczy, że sami byście się na niego nie zdecydowali? Gdyby rodzice się nie wtrącali, kiedy chciałabyś wskoczyć w suknię ślubną?
  15. Aniu, kiedy zdałaś sobie sprawę, że Twój mąż jest/stał się rozkapryszonym i opryskliwym królewiczem? W ogóle fajnie, że starasz się mu pomóc. zamiast przyklejać jakieś etykietki w stylu <oferma życiowa>, <nieudacznik> <niewdzięcznik> <psychol> <agresor> i trzymać się od niego z daleka, widzisz w nim zranionego człowieka potrzebującego troski. Przychodzi mi na myśl pytanie, w jakim stopniu mogłaś się przyczynić do rozpieszczenia męża? Jesteś opiekuńcza, usłużna? Tak czy inaczej z mężem nie jest dobrze. Nie wiem czy to depresja, ale na pewno zaburzenia lękowe.
  16. Taki lekarz psychiatra mógłby być przydatny w przypadkach załamania nerwowego, gdy ktoś nie daje rady ogarniać rzeczywistości. Wtedy prochy z apteki pomogą wrócić na właściwe tory. Jeśli stosujesz leki tylko doraźnie i czujesz, że są bardzo pomocne, to nie zaszkodzi z nich skorzystać, ale poza wspomagającą terapią farmakologiczną potrzebna jest jeszcze terapia zasadnicza - terapia humanistyczna, psychoterapia, terapia grupowa albo inna forma terapeutycznej relacji z drugą osobą. NFZ funduje jakąś psychoterapię, ale tam jest więcej czekania niż terapii. Kobieta chyba dobrze powiedziała, musisz szukać na własną rękę
  17. Hej To może być fobia społeczna wyrośnięta/wyrosła z depresji. Tak Proponuję zmienić lekarza albo zacząć z nim szczerze rozmawiać, jeśli jeszcze tego nie robiłaś. Czy to jest lekarz, który tylko wypisuje recepty?
  18. Mhm... Depresja sama z siebie się nie pojawia i sama nie znika, najwyżej z jawnej przechodzi w utajoną. Nie widzę możliwości rozwiązania tego problemu za sprawą kilku porad na forum. Na moje oko nie obędzie się bez psychoterapii - wnikliwego wywiadu, wglądu w swoje doświadczenia, uczucia i reorganizacji przekonań.
  19. A czy to nie jest po prostu nieśmiałość, czyli problem wynikający z różnych lęków i przekonań nabytych w dzieciństwie, które ostatnio rozrosły się do postaci depresji? Jak sobie z nią poradziłeś, chodzisz na terapię, wcinasz jakieś tabletki? Raczej nie chodzi tutaj o zwiększanie umiejętności komunikacyjnych, ale o zmniejszanie blokad, które tę komunikację utrudniają.
  20. Ile masz lat? Od kiedy masz ten problem? Z kim albo w jakich sytuacjach najłatwiej ci się rozmawia? Jak się czujesz, gdy ogarnia cię ta pustka? Wyraźnie utrudnia to normalne funkcjonowanie? A tak ogólnie, nie każdy musi być wygadany i wylewny. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem;)
  21. Cześć. Mogłoby się wydawać, że sprawa dotyczy miłości; niepewnej, chwiejnej i kruchej miłości. Jednak bardzo słusznie, choć zapewne nieświadomie, nie użyłaś słowa miłość, pisałaś o zakochaniu, które z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego. Zakochanie to tylko biologiczna reakcja organizmu na zdobycie obiektu pożądania; tak jak np. dziecko, które dostało pod choinkę swoją wymarzoną zabawkę, jest bardzo podekscytowane, uradowane, wręcz zakochane w tej zabawce. Ale czy to przez tę zabawkę? Czy zabawka jest źródłem tej radości? No nie, bo jakieś inne dziecko albo dorosły mógłby się wcale nie ucieszyć z tego prezentu. Ale dla tego dziecka zabawka jest cudowna, bo wyrobił sobie w głowie przyjemne skojarzenia na jej temat, np. że świetnie nadaje się do jego ulubionych zabaw, albo że inne dzieci takiej nie mają i przez to zdobędzie podziw, szacunek i wyższą pozycję społeczną na placu zabaw. Tak więc nie zakochujemy się w jakiejś osobie czy rzeczy, ale w naszym wyobrażeniu o tej osobie. Twój chłopak miał jakąś swoje wyobrażenie o Tobie, w którym byłaś, nie wiem, dziewicą, która oddała się tylko jedynemu, ukochanemu mężczyźnie, z którym będzie żyła długo i szczęśliwie. No i cóż... chyba trafiłaś na mało ogarniętego, wrażliwego romantyka. Pyta się o coś, czego nie jest w stanie udźwignąć. Ehh... Jeśli chcesz go uspokoić, to możesz po prostu szczerze powiedzieć co Ci leży na sercu. Na przykład: Ciężko mi bez Ciebie. Na zmianę tylko płaczę i śpię. Zastanawiam się co zrobić, żebyśmy znowu byli razem, i co mogłam zrobić lepiej, gdzie popełniłam błąd. Chciałeś coś o mnie wiedzieć, więc szczerze odpowiedziałam, bo Cię kocham i nie chcę oszukiwać.
  22. Mój punkt widzenia jest taki jak Twój. Siostra może ma inny temperament, inni ludzie na nią wpływali, i stała się bardziej asertywna, ale w trochę niezdrowy sposób, bo rani przy tym uczucia innych. Sama widzisz, że jak pozwolisz rodzicom robić coś samodzielnie, to im pomagasz, bo nabierają wiary w siebie. Mam taką propozycję na rozwijanie asertywności. Przeprowadź z rodzicami rozmowę, w oparciu o cztery elementy, zaczerpnięte z książki "Porozumienie bez przemocy": -spostrzeżenie (mówisz o tym, co Cię uwiera, np. często wymagacie ode mnie, żebym robiła to i tamto) -uczucia (tłumaczysz jak się z tym czujesz, np. czuję się przez to niedoceniana, ograniczana -potrzeby (np. chcę być samodzielna i pracować nad swoim szczęściem, swoją przyszłością, swoim rozwojem) -prośbę (no i tu przedstawiasz swój pomysł na rozwiązanie sprawy)
  23. Witam. Czym według Ciebie jest dorosłość? Ja rozumuję tak, że dorosłość jest przeciwieństwem niedojrzałości, dzieciństwa, a niedojrzałość i dzieciństwo jest okresem zależności od rodziców. Przeważnie ta zależność opiera się na otrzymywaniu pomocy od rodziców, ale w Twoim przypadku wygląda na to, że bardziej uzależniłaś się, albo, mówiąc dokładniej, zostałaś uzależniona od pomagania rodzicom. Jeśli, jak mówisz, są zdrowi i sprawni, to na co dzień powinni zajmować się sobą, pozwalając, żebyś Ty też mogła zajmować się sobą. Pobawmy się taką grę: wyobraź sobie, że jesteś swoją mamą, przyjechała siostra z dziećmi i jak zwykle zaczyna zrzędzić. Co byś jej powiedziała? Jak byś jej wygarnęła?
  24. Cześć. Przede wszystkim muszę Cię uspokoić. Jeśli nie będziesz miała jakiegoś nieszczęśliwego wypadku, nie wydłubiesz sobie oczu albo nie zalejesz ich silnie żrącym kwasem, to na pewno nie oślepniesz. Nie pytaj skąd wiem - po prostu wiem i już:) A teraz tak: jako anonimowy znawca z internetu, psycholog samouk, z dużą dozą pewności podejrzewam, że Twoje hipochondryczne lęki z dzieciństwa i te obecne dotyczące wzroku są zastępczą, jawną i irracjonalną reprezentacją innych - ukrytych lęków powstałych w dzieciństwie. Te lęki, które w Tobie siedzą schowane, są czymś w rodzaju niezałatwionych spraw, "nieprzetrawionych" wydarzeń i uczuć z okresu, gdy byłaś zbyt mała, żeby móc to wszystko "ogarnąć". Nie wiem jakie to mogą być konkretnie lęki, bo nie znam Twojej historii. ale nawet gdybym dokładnie opisał cały Twój problem, to prawdopodobnie i tak niewiele by to dało. Na ogół, żeby wyjść ze swojego "dołka", niezbędne jest towarzystwo jakiejś życzliwej osóbki, z którą będziesz mogła zbadać ciemne strony Twojego umysłu. Może to być przyjaciel, jakiś nauczyciel duchowy albo psychoterapeuta. Po prostu musisz znaleźć kogoś, komu będziesz mogła zaufać i w jego towarzystwie zgłębiać swoje problemy. A gdy wszystkie "smrody" wyjdą na wierzch, poczujesz się o niebo lepiej, normalnie kamień z serca spadnie:)
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.