Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Avenir

Użytkownik
  • Zawartość

    107
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Avenir

  1. Może jednak za bardzo sobie potocznie mówiąc "wkręcasz" ten związek z matką. Ani ty nie jesteś jak ona, ani twoje partnerki nią nie są. Każdy decyduje sam o swoim życiu i o własnym rozwoju. Dobrze jest rozliczyć się z przeszłością, ale źle jest nie umieć jej zostawić w przeszłości i ciągnąć ją za sobą dalej w przyszłość. Więcej nadziei i wiary w spełnienie marzeń. Oczywiście nie wszystkie marzenia w życiu się spełniają, ale jeśli się mocno wierzy i dokłada starań to wiele z nich ma szansę. Jest dużo mądrych, dobrych i szlachetnych kobiet w dzisiejszych czasach. Jeśli dotąd spotykałeś się z zawodem to może rozważ czym się kierujesz dobierając sobie partnerki.
  2. Dziękuję ci za wsparcie i współczucie To prawda, jest mi ciężko, ale jednocześnie jestem z nim szczęśliwa. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Tak na co dzień jesteśmy zgranym związkiem. Mamy pełno wspólnych zajęć i przeżywamy mnóstwo radosnych chwil na wspólnej rozrywce i podczas codziennych zajęć. Ufamy sobie, przyjaźnimy się. Wciąż jesteśmy sobą zachwyceni i troszczymy się o siebie. Z tym mówieniem mu o tym, że sobie nie radzi to niestety nie pomoże w niczym. To jest bardzo inteligentny mężczyzna. Zdolny, bystry, dowcipny, świetny fachowiec, odpowiedzialny, ma doskonałą pamięć i świetny w dziedzinach ścisłych. Jest lubiany przez współpracowników. Jego "narcystyczne" zachowania w połączeniu z dowcipem i inteligencją sprawiają, że jest odbierany jako bardzo pewna siebie i czarująca osoba. Nie ma empatii i wydaje się jakby sam niczego nie przeżywał, co z kolei sprawia wrażenie jakby się zupełnie niczym i nikim nie przejmował. To budzi respekt i zazdrość, bo ludzie zmagają się ze stresem i emocjami, a on wygląda jak szczęśliwiec, którego nic nie rusza. Oczywiście naprawdę jest inaczej, ale to jego wewnętrzne cierpienie, którego on sam nawet nie widzi. Jeśli mu to powiem, będzie to wypierał. Jego poczucie własnej wartości opiera się na przekonaniu, że jest właśnie takim pewnym siebie, niewzruszonym gościem, który z głupców ulegających emocjom ma tylko ubaw i spogląda na nich z politowaniem. Nie sądzę żebym mogła zburzyć to jego przekonanie swoimi słowami. Jego zdaniem on sobie ze wszystkim radzi świetnie. Jedyne co mogłabym mu powiedzieć to, że źle jest na płaszczyźnie komunikacji w naszym związku i wiele razy mu to mówiłam. Niestety on uważa, że to ja mam problem, a nie on. On wyraża się konkretnie i rzeczowo. Mówi "tak" i "nie" a nie "może" i "zależy". Kieruje się logiką. Dla niego nie istnieje coś takiego, że powodem jest emocja. Jeśli mną kieruje emocja, bo na przykład się boję, to dla niego jest moją głupotą fakt, że pozwalam by jakaś emocja mną kierowała. Dla niego liczą się tylko fakty i racjonalne powody. Jeśli nim samym pokieruje lęk lub gniew, to on sobie tego nie uświadomi. Zracjonalizuje to. Albo uzna, że są ku temu inne, logiczne przyczyny, albo uzna że po prostu takie są jego niczym nie spowodowane preferencje.
  3. Jeśli jej nie mówisz, że wiesz to tak jakbyś cicho na to przyzwalał. Jeśli to dla ciebie nie do zaakceptowania to powinieneś jasno o tym powiedzieć. Inaczej co ona może sobie pomyśleć jak się dowie, że wiedziałeś? Może pomyśleć, że jednak jesteś w stanie to akceptować skoro przez tak długi czas wiedziałeś i nie wyglądało na to, że to wielki problem... Może nawet myśli, że jesteś z nią już tylko ze względu na zachowanie pozorów i kontaktu z dzieckiem. Takie pozorne małżeństwo nie da wam szczęścia i jest tylko iluzją. W takich sytuacjach powinno się postawić sprawę jasno. Dziwi mnie twoje podejście do rozwodu. Rozwiedzeni rodzice wcale niekoniecznie są złymi rodzicami. To, że koledzy nie płacą alimentów i nie dbają o dobry kontakt z dziećmi nie oznacza, że ty też byś tak postępował. Zdarza się nawet, że dziecko właśnie po rozwodzie rodziców staje się lepiej zadbane i otrzymuje więcej uwagi niż wcześniej. Wszystko zależy od postawy rodzicielskiej obojga byłych małżonków. Okłamywanie się powoduje, że oboje tracicie szacunek do siebie i robicie ze swojego małżeństwa teatrzyk pozorów. Być może ona cię zwodzi, że przyjedzie, a wcale tego nie zamierza. Ty ją zwodzisz udając sielankę, a naprawdę masz jej za złe zdradę i czujesz się poniżony i okłamywany. Jak długo chcesz to ciągnąć? To trzeba rozwiązać. Postawić jasno warunki dalszego trwania małżeństwa, określić swoje oczekiwania i plany na przyszłość. Postawić granice i zobowiązania obu stron. Jeśli te zobowiązania nie zostaną spełnione to powinno to pociągnąć za sobą z góry ustalone konsekwencje. Dorosłość i odpowiedzialność tego wymaga.
  4. A rozważałeś powrót do kraju na stałe? Związki na odległość są bardzo trudne.
  5. Kiedyś, żeby mu uświadomić dlaczego boję się o jego randki z innymi kobietami powiedziałam mu, że w takim razie ja też chce się z panami umawiać. Oczywiście był przeciwny. Jak go zapytałam dlaczego to jedyna odpowiedź brzmiała "bo nie, bo nie chcę, po prostu" a jak nalegałam żeby zidentyfikował dlaczego tego nie chce to się zdenerwował i powiedział, że nie ma powodu, po prostu by mu się to nie podobało i już. On nie widzi związku tego że coś akceptuje lub nie z tym, że to w nim wywołuje jakiekolwiek uczucia: zazdrości, obawy, urazy dumy, kompleksów. Nic z tych rzeczy. On tylko pojmuje, że czegoś nie chce i tyle. I nie widzi potrzeby dochodzenia przyczyny. Uważa, że tak żyje się łatwiej i nie chce tego zmieniać. Jego zdaniem ja też mam prawo powiedzieć, że tego nie chce i on to uszanuje. Największy do mnie żal ma o to, że ja najpierw nie miałam nic przeciwko, a potem nagle zaczęłam mieć. Nie pojmuje, że to jak się człowiek czuje ma wpływ na to co postanawia i jak ocenia uczynki swoje i innych. Że to może ulec zmianie. Taki podstawowy mechanizm, że zaczęłam się czegoś obawiać, coś sobie uświadomiłam co wywołało we mnie niepokój i wpłynęło na zmianę decyzji jest dla niego nie do zrozumienia. W jego oczach ja go po prostu oszukałam. Nie chciałam czegoś, a powiedziałam, że chcę.
  6. Tak, jest świadomy. Uważa, że to nie problem, bo sobie z tym już poradził. Jego zdaniem wystarczyło poobserwować ludzi i nauczyć się jak się zachowują w danych sytuacjach i na tej podstawie identyfikuje ich emocje. A jeśli chodzi o samego siebie to uważa, że nie musi się zagłębiać w przyczyny dlaczego czegoś chce. Wystarcza mu, że wie jak coś chce, a kiedy nie chce. Wie czy coś lubi czy nie, nie wnika dlaczego. Uważa, że ta wiedza jest mu zbędna, a nawet przeszkadza. Myślę, że uważa się w dużym stopniu za kogoś kto doskonale panuje nad emocjami, chociaż jest wręcz odwrotnie. On po prostu sobie wmawia, że ich nie ma i zwala winę za to jak się czuje na inne osoby i okoliczności. To zwykle ja jestem odpowiedzialna za psucie nastroju, nawet jeśli to on powiedział coś niemiłego, a ja tylko zareagowałam emocjonalnie na to. On widzi tylko moją reakcję i ją uważa za przyczynę pogorszenia się nastroju. Kiedy mu mówię, że ja potrzebuje wiedzieć jak on się czuje mówi, że mam nierealistyczne oczekiwania i jestem egoistką. Czasem nazywa moje potrzeby wyimaginowanymi, wyidealizowanymi i wyuczonymi z książek czy filmów. Świat bez emocji byłby dla niego idealny. One tylko we wszystkim przeszkadzają.
  7. Na początku nie było tego problemu, bo: 1. Ja nie dowierzałam, że naprawdę nie identyfikuje emocji, nawet swoich własnych. Tłumaczyłam sobie jego zachowania inaczej, a ponieważ bardzo go kocham to wiele wybaczałam i byłam wyrozumiała. Dopiero uświadomienie sobie, że na pewne rzeczy nie mam szans i nigdy ich nie zaznam uderzyło mnie na poważnie. 2. Przez pierwsze lata utrzymywało się silne uczucia zakochania, zauroczenia. Różowe okulary tak zwane. Mimo, że nie mówił i nie okazywał emocji ja je widziałam. Widziałam, bo chciałam widzieć. Z czasem kiedy uczucie nie jest już tak namiętne i wymaga podtrzymywania tego ognia to właśnie teraz jego nieumiejętność zaczęła stanowić problem. Jeśli chodzi o te inne kobiety, to były tylko incydenty, a wyraziłam na nie zgodę z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że zaczęłam mieć coraz mniej ochoty na seks w aspekcie fizycznym, a nasz niestety ze względu na jego ograniczenia zwykle tak właśnie wygląda. Chciałam więc by nie był stratny i uzupełniał sobie swoje potrzeby z kimś innym, mimo że mnie to bolało. Bałam się, że jeśli nie będę go zaspokajać to związek się rozpadnie, a nie miałam siły już się zmuszać. Po drugie dlatego, że twierdził, że nie czuje absolutnie nic do tych kobiet. Zaufałam mu w tym, a dopiero niestety po kilku dniach do mnie dotarło, że to może być nieprawda. On przecież nie wie czy coś czuje... I zaczęłam się bać, że się zakocha w którejś nawet nie wiedząc kiedy.
  8. Też tak myślę. Szukam od dawna w internecie jakichś wskazówek, ale jedyne "porady" jak radzić sobie w związku z aleksytymikiem ograniczają się do "uświadomić sobie problem" i "korzystać z pomocy psychologicznej". To pierwsze już jest spełnione, a to drugie niemożliwe. Poprzedniego dnia odmówiłam jego prośbie żeby się nim "zająć" oralnie. Czasami nie daje rady tego zrobić kiedy nie towarzyszą temu żadne czułe gesty i słowa z jego strony. Żadnej emocjonalnej zachęty, tylko pogodnym tonem prośba zrób mi. Mimo, że wiem że inaczej nie potrafi, to jednak nie umiem powstrzymać w sobie uczucia, że robię usługę, albo przysługę. To brzmi jak "zrób mi kanapkę" i naprawdę ciężko mi kiedy tylko ja wyraźnie angażuję się emocjonalnie, a dla niego wygląda to jak konsumpcja przyjemności i tylko tyle. Położyliśmy się do łóżka w ciszy i po chwili on spytał. "Dlaczego tak jest, że ja mam ochotę na rzeczy na które ty nie masz ochoty?" Zapytał zmartwionym tonem. Zagryzłam wargę. Tak często muszę się powstrzymywać, żeby nie próbować mu tego tłumaczyć, bo wiem, że nie zrozumie moich słów... Ale nie wytrzymałam tym razem i spróbowałam mu to powiedzieć jego językiem, bez odwoływania się do emocji. Powiedziałam, że to nie tak, że nie mam ochoty. Ja mam ochotę tylko muszą być spełnione jeszcze dodatkowe czynniki. Liczyłam na to, że zastanowi się jakie, że może się domyśli. Byłam głupia. Znów zrozumiał tylko tyle, że mam jakieś niezrozumiałe wymagania i nie mogę po prostu CHCIEĆ, tak jak on. Powiedział, że po prostu musi się pogodzić z tym, że nie będziemy tego robić. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam. Kiedy widzi, że płaczę, nie rozumie dlaczego. Czuje się winny, ale nie wie tego. Wie tylko, że mu źle i obwinia mnie za takie zachowanie. Nie widzi związku między tym co mówi, a tym jak ja reaguję. Nie dostrzega powodów, nie domyśla się ich. Widzi tylko, że psuję nastrój i robię dramat. Więc nie dałam po sobie nic poznać. Nie mógł spać. Oświadczył, że pojedzie za godzinę popracować w firmie (była 2 w nocy). Ja wiedziałam, że szuka odosobnienia i ucieczki przed emocjami, z którymi sobie nie radzi. On tego nie wiedział. Nie mogłam mu powiedzieć, bo by zaprzeczył i się zdenerwował, że coś mu wmawiam. Zawsze wtedy mówi, że po prostu nie może spać i to jedyny powód. Chciałam pojechać z nim. Nie spałam ta godzinę, ale na szczęście jednak zasnął. W normalnym związku ludzie następnego dnia spróbowaliby wrócić do tematu. Wyjaśnić nieporozumienie. Ja nie mogę tak robić. Powrót do tematu to dla niego zawsze niepotrzebne taplanie się znów w nieprzyjemnej sytuacji, która już przecież minęła. On już znalazł swoje rozwiązanie i nie chce tego na nowo rozdrapywać. Zachowywałam się więc jakby zupełnie nic się nie stało. Miałam dobry humor, pracowaliśmy razem w naszym lokalu. I wiecie co zrobił? Nie rozmawiał, nie wracał do niczego, po prostu nagle w środku pracy zaczął mnie obejmować, całować w szyję, przytulać się i mówić, że mnie kocha. Ujął mnie za serce. Mimo, że nie potrafi mówić, okazuje to co czuje czynami. Kochaliśmy się. Było świetnie, jak zawsze. Wieczorem chciałam mu zrobić to o co prosił poprzedniego dnia, ale jak poszedł się kapać znów ogarnęło mnie przygnębienie. Od lat nie miałam ciepłej, czułej rozmowy. Możliwości powiedzenia co czuję i bycia wysłuchaną ze zrozumieniem. Nie miałam ochoty na znów tylko czynności. Jak wrócił spod prysznica powiedziałam mu, że w sumie to chciałabym porozmawiać. Od razu posmutniał. Powiedział "Czy nie możemy jutro?" Odpowiedziałam, że brak tej rozmowy zasmuca mnie mniej więcej tak samo jak jego zasmuciła by rozmowa. Położył się w łóżku do mnie tyłem zrezygnowany. Czułam ból, ale wzięłam kilka głębokich wdechów i wytłumaczyłam sobie, że to jak oschle on się zachowuje wcale nie wypływa z jego braku uczuć. Że on i ja bardzo chcemy być blisko ze sobą, tylko nie umiemy się porozumieć. Chcemy ta bliskość okazywać i w odmienny sposób. Przytuliłam się do jego pleców. Powiedziałam, żeby się ode mnie nie odwracał, bo chcę być przy bim blisko. Odparł, że przecież mogę. Takim szorstkim tonem... ehhh... ale nie dałam się tym zrazić. Zaczęłam go głaskać i pieścić, aż odwrócił się do mnie i zrobiłam mu to co lubi. Bez słów. Znów bez słów... Widzę jak jest mu dobrze, widzę, że jest wtedy szczęśliwy i nie wątpię w jego uczucia. Ale to trwanie w milczeniu, to ciągłe domyślanie się jak jest naprawdę wykańcza mnie psychicznie. Czuję wewnętrzną samotność i codziennie toczę bitwy.
  9. Nie jest tak łatwo na to odpowiedzieć nie znając was ani waszego życia. Może masz przyjaciół i znajomych, którzy mogliby podzielić się z tobą swoimi obserwacjami. Warto też zastanowić się razem jakie są wasze wizje miłości i związku. Czasem te wizje są dość odmienne i stąd bierze się uczucie zawodu. Czasami ludzie są zdolni zmodyfikować swoje oczekiwania, a czasem nie.
  10. Czas. W moim życiu wydarzyło się wiele złego. Staram się wyciągać z tego naukę, ale nie chcę z drugiej strony żeby to zniszczyło moja przyszłość. Bez sensu jest ciągle obawiać się, że znów coś złego się stanie. W życiu potrzebna jest nadzieja. Ból z czasem robi się coraz mniejszy. Staram się nie rozpamiętywać. Jak czuję, że przypomniało mi się coś takiego to staram się odwrócić swoja uwagę na coś innego. Najlepiej na coś pięknego i cennego co mam teraz, albo o co staram się w przyszłości.
  11. Za mało wiemy o waszej relacji i osobowościach żeby coś konkretnego doradzić, ale wiem, że my kobietki bardzo często nakręcamy się w naszych emocjach i ulegamy zranieniom, urazom, wyolbrzymiamy to co usłyszymy, dopowiadamy sobie zaraz bóg wie jakie wnioski. Spróbuj może częściej odpuszczać. Jedna czy druga kąśliwa uwaga niech po tobie spłynie jak woda nie dotykając cię za mocno. Pomyśl, że może jest zmęczony, zirytowany praca, szkołą czy czymś jeszcze i wcale nie chodzi o ciebie. Mężczyźni czasem wybuchają, a gdy spotykają się z cierpliwym i spokojnym wysłuchaniem po prostu im mija. Najgorzej to zacząć się przerzucać oskarżeniami i eskalować każdy konflikt.
  12. Dokładnie. Po pewnym czasie zaczynasz się bać, że może się już znudziłaś. Nie jako partner, przyjaciel czy bliska osoba, bo przywiązanie wzrasta z czasem, ale niestety namiętność i pożądanie spadają. To naturalne i niestety naturalne jest tez to że z czasem coraz bardziej się boimy, że jakaś nowość tak mocno zafascynuje naszego pana, że tej fascynacji ulegnie.
  13. Bez wątpienia mnie kocha I sam nie ma co do tego wątpliwości. Po prostu inaczej to postrzega niż my. On czuje wszystko to co normalny zakochany człowiek, ale nie rozumie tego i nie umie opisać. Wie, że mnie kocha, bo umie ocenić co jest dla niego ważne. Wie czego chce. Wie, że chce być ze mną. Jego czyny, wybory i troska o tym świadczą. jednak on nie umie tego opisywać ani wyrażać językiem emocji. Nie umie tez zatem identyfikować problemów na poziomie emocjonalnym, ani rozumieć moich emocji, ani rozumieć moich emocjonalnych pragnień. On chce instrukcji ja ma robić i nie pojmuje, że pewnych rzeczy nie można zrobić ciałem. pewne rzeczy chce się usłyszeć... a on nie umie ich powiedzieć.
  14. Słusznie, że nie czujesz się pewnie. Byłe związki uczuciowe powinno się definitywnie zerwać rozpoczynając następny. Chociaż przedstawiał ją w złym świetle, to w żadnym związku nie jest tak, że było zawsze tylko źle. Kiedyś się kochali i byli sobie bliscy. Całkiem możliwe, że teraz kiedy są od siebie zdystansowali główna przyczyna ich problemów znikła, a zostało to co w sobie lubią. Poza tym człowiek bardzo często docenia coś dopiero wtedy gdy to traci. Może on nie chce do niej wrócić, ale nie powinien utrzymywać z nią tak bliskiego kontaktu, a już na pewno nie powinien przedkładać jej potrzeb nad twoje. Albo to jednak zrozumie, albo nie jest dobrym kandydatem na przyszłego męża. Też żyję z rozwiedzionym człowiekiem i nie wyobrażam sobie akceptowania takich relacji z byłą jakie ty opisujesz. Mój maż z byłą żoną rozmawia tylko kiedy dzwoni do dziecka, albo w sprawach, które dotyczą alimentów albo ustaleń dotyczących ich dziecka. W takich sprawach oczywiście rozmowy są potrzebne i ważne, ale powinny się tylko do nich ograniczać. Przynajmniej moim zdaniem.
  15. Wydaje mi się, że jeśli kobiecie przeszkadza samo patrzenie jej mężczyzny na inne kobiety to znak, że ona ma problem ze sobą. U mężczyzn jest to rzecz zupełnie naturalna. Niektórzy potrafią to lepiej ukrywać i chcą to robić dla swojej partnerki, a inni tej wrażliwości i dyskrecji nie mają, ale to nie ich wina. Też czuję się źle kiedy mój mąż zachwyca się pupami idących przed nami pań, ale ja wiem, że to we mnie jest problem. Wcześniej tego nie czułam, bo czułam się pewnie. Czułam się piękna i kochana i jedyna. Nie czułam się zagrożona. Teraz z pewnych powodów nabrałam niepewności i lęków. Kompleksów i obaw. Dlatego teraz mnie to rani. Jak jest u Ciebie?
  16. Czy myślisz, że robiłaby to wszystko gdyby cię kochała? Jaki jest sens trwać w związku, którego celem istnienia jest wzajemna miłość, jeśli nie ma wzajemności. Masz solidne dowody zdrady. Ona pewnie ma swoje powody. Czegoś w waszym związku jej brakuje, skoro on jej nie wystarcza. Albo za mało było pracy nad związkiem, chęci poprawy i wspólnej pracy, albo po prostu jest niedojrzała i uzależniona od pewnych podniet, których stały związek nie zapewnia. Bez względu na powody, na poprawę czasem może być za późno jeśli któraś ze stron już tej poprawy nie chce. W takiej sytuacji rozwód jest moim zdaniem właściwym wyjściem, bo małżeństwo tak naprawdę już nie istnieje i rozwód jest formalnością stwierdzającą ten fakt. Nie można kogoś zmusić do kochania nawet jeśli kiedyś to przysiągł. Ona jest winna z pewnością. Nie wiem czy ty też, bo nie piszesz o własnych zaniedbaniach. Nie wiem czy wasz związek można uratować czy należy go zakończyć. Na te pytania sami musicie sobie odpowiedzieć.
  17. Nie i nawet gdyby chodził bo bym go o to prosiła, to podejrzewam że mogłoby to tylko wszystko pogorszyć. Osoba, która neguje wszystko co się mówi na temat tego co się z nim dzieje nie jest zdolna korzystać z tego rodzaju pomocy. On się bardzo denerwuje jak mu się mówi co czuje. On nie wie jak się czuje, więc nawet gdy widać, że jest zirytowany i gniewny, to nie przyjmuje tego do wiadomości. Nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś mógłby wiedzieć lepiej od niego jakich doświadcza emocji. On wolałby ich nie mieć. Nie rozumie ich i nie chce ich, więc jak mógłby nad nimi z kimś pracować? Nawet ze mną nie chce rozmawiać mimo, że ufa mi i kocha i naprawdę się staram rozmawiać z nim delikatnie i bez narzucania czegokolwiek. Na każdą próbę porozmawiania o tym co oboje czujemy reaguje tak jakbym znów wymyślała na silę nieistniejące problemy. Czasem jak ma dobry humor to wręcz mnie próbuje uspokoić, że jest wszystko ok i niepotrzebnie doszukuję się zmartwień. On nie rozumie, że normalny człowiek potrzebuje emocji i potrzebuje, żeby ktoś rozumiał jego emocje, że normalny człowiek potrzebuje rozmowy o nich. Uważa, że sobie świetnie poradził z życiem bez nich i nie wie czego mi brak. Myśli, że to ja mam problem i potrzebuje pomocy psychologicznej, że mam emocje i chcę o nich mówić.
  18. Myślę, że dobrze byłoby gdybyś zaczął od zastanowienia się czego oczekujesz od siebie, a czego od terapii. Nie wiem czy masz jakieś doświadczenia w tej materii, ale doradzę ci, że terapia to tylko ukierunkowanie cię, pomoc w identyfikacji problemu i podpowiedzi nad czym pracować. Aby coś zmienić musisz zmienić się sam. Nie unikniesz pracy nad sobą, ćwiczenia woli i samokontroli. Nastaw się na to.
  19. Nie chodzi o to, żeby ktoś się zmieniał, tylko żeby rozumiał i starał się spełniać potrzeby drugiego. To powinno działać w dwie strony, a nie w jedną. Niestety ja nie potrafię sobie poradzić, bo mój mąż nie umie zrozumieć moich potrzeb. Emocje są dla niego czymś zupełnie zbędnym.
  20. Z moim mężem nie da się porozmawiać o tym co się czuje. Jest aleksymitykiem.
  21. Nie rozumiem czemu to my kobiety mamy się dostosować do waszego pojmowania seksu, jakby wasz był słuszniejszy. My mamy zmodyfikować swoje potrzeby? A dlaczego właśnie my, a nie wy macie się zmienić? Faktem jest, że kobiety i mężczyźni się różnią. Co uważacie, że powinniśmy z tym zrobić? Przestać łączyć się w związki, bo zawsze ktoś będzie nieszczęśliwy, zawiedziony lub oszukany? Wonciu46 teraz już się nie zgadzam na seks i spotkania z innymi, a on jest zawiedziony. Wymieniłeś różne motywy, które mogły mną kierować i tak naprawdę to kierowały mną wszystkie na raz. Chciałam się poświęcić. Myślałam, że dam radę traktować to jako nic wielkiego. Próbowałam zaakceptować jego wizję, uznać ją za własną. Okazało się, że nie jestem w stanie rozumem uciszyć serca i w tym problem. Serce bolało i boli nadal.
  22. Jestem w ponad 3 letnim związku. Nasze życie intymne zawsze uważałam za cudowne, wręcz idealne. Czerpałam z niego radość, spełnienie i satysfakcję. Wszystko się zmieniło kiedy odkryłam, że dla mojego męża seks nie jest tym czym był dla mnie. Okazało się, że on potrafi zupełnie rozdzielić seksualność od emocji. Kochał się z innymi kobietami (za moją zgodą - to bardziej skomplikowane) i twierdził, że nic do nich nie czuł. Od tego czasu zaczęłam nieustannie myśleć o tym, że on potrafi w seksie udawać. W tym sensie, że robi gesty, które z założenia są czułe i pieszczotliwe, ale może równie dobrze wcale nie czuć przy tym miłości i oddania. Ta świadomość mnie sparaliżowała i sprawiła, że seks, który był dla mnie świętością, darem, aktem miłości stał się nagle tylko zwykłą fizyczną czynnością, którą równie dobrze można uprawiać z każdym dla czystej fizycznej przyjemności. Stracił dla mnie cały czar, całą swoją wspaniałość i przestał być czymś intymnym, co mamy tylko dla siebie nawzajem. Mąż twierdzi, że seks ze mną jest inny niż z kimkolwiek innym, bo mnie kocha, ale nie umie wytłumaczyć JAK jest inny. Jak o to pytam to powtarza tylko, że jest inny bo to ja a nie inna i to jego jedyne wytłumaczenie. Mnie to nie wystarcza. Nadal podczas seksu myślę o tym, że równie dobrze mógłby to samo zrobić innej i ogarnia mnie smutek i żal. Nie mam ochoty się kochać w ogóle. Jedyne o czym ciągle marzę to znów przeżywać miłość i bliskość tak jak kiedyś, ale już nie potrafię. Ja chodzę codziennie smutna i niespełniona, a on poddenerwowany moim brakiem inicjatywy i chęci na zbliżenia. Boję się mu powiedzieć, że nasz seks stracił dla mnie wszystko co było w nim najlepsze i że tylko cierpię. Boję się, bo on w takich sytuacjach zwykle prezentuje postawę, że skoro tak to już koniec. Nic się nie da zrobić. Ja sama nie wiem co zrobić... Proszę poradźcie mi coś, bo nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać.
  23. Nie miałam na myśli biernego czekania, tylko wspólną pracę i ewentualnie leczenie. Nie wierzę w związki w których jest sprawiedliwość i symetria, bo to utopia. Zawsze czegoś brakuje, zawsze z czegoś trzeba zrezygnować, jakieś swoje potrzeby stłumić. Bo jeśli nie, to będą wiecznie nierozwiązane konflikty i uczucie zawodu. Jest różnica między tym czego nie dajesz partnerowi bo nie chcesz, a tym czego po prostu nie możesz. Jeśli twój partner nie potrafi cię zaspokoić, to może przynajmniej zechce się tego nauczyć, a jeśli nie jest to możliwe, ale go kochasz, to zrezygnujesz z tego czego chcesz, bo miłość będzie silniejsza niż twoje potrzeby. Chyba mało ludzi potrafi tak kochać...
  24. Samodyscyplina i wyrzeczenia. Bez nauki tych dwóch rzeczy (przynajmniej tych dwóch) ciężko osiągnąć coś wartościowego w życiu. Czy to zawodowym, czy osobistym. Pracować nad sobą, walczyć ze słabościami. Godzić się na to, że nie ma coś za nic i rzadko kiedy jest łatwo i przyjemnie. Związek to jest już ten etap w życiu, że docenia się wartość tego, ze coś trwa mimo trudności, a nie tylko oczekuje, że miłość to same przyjemności i czerpanie radości z chwili.
  25. Nic nie napisałeś o tym dlaczego na rozum związek z tobą wydaje jej się niemożliwy, albo nierozsądny. Może należałoby się zastanowić nad tym czy da się te powody zmienić i czy ty chciałbyś nad tym pracować.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.