Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Aggs

Użytkownik
  • Zawartość

    8
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Aggs

  1. Aggs

    Walka

    @Mika1996 doskonale Cię rozumiem, też mam bardzo podobnie. Rano budzę się z płaczem, że nadal żyję, nie mam siły na samotną wegetację, ale nie mam też siły czy raczej odwagi aby ją przerwać. Czasem mam wrażenie, ze może jeszcze jest nadzieja na zmianę, że może będzie lepiej ale to chyba tylko złudne nadzieje. W końcu mam 34 lata i nadal nic się nie zmienia
  2. Czyli Twoim zdaniem, gdy jakiś czas temu wydawało mi się, że jest całkiem fajnie, miałam z kim pogadać a nagle ludzie przestali przychodzić rzadziej się odzywać to powinnam to zlekceważyć i sama się odzywać, choćby na siłę wyszukiwać tematy do zagadania? Z oceną faktycznie mogę mieć problem, przyznaję że łatwo innym mnie zdołować... Dziękuję Ci za odpowiedź
  3. podeślesz linka do tych filmików? może to chociaż trochę pomoże
  4. @gragoryhouse gratuluję Ci takiego szczęścia, że masz wokół siebie ludzi dla których coś znaczysz. Mi niestety to się nadal nie udaje. Kilka miesięcy temu nawet myślałam, że znalazłam w końcu chociaż jakich znajomych. W pracy wspólnie chodziliśmy na przerwę na kawę, można było pożartować przy każdej okazji, aż nagle wraz z nowym rokiem wszystko się skończyło. Na wspólną przerwę przestałam być zapraszana i poza służbowym "cześć" wszelkie rozmowy się skończyły, Jeden kolega nawet (przynajmniej za kolegę go uważałam) ostatnio mijając mnie na ulicy raptem o parę centymetrów odwrócił głowę w drugą stronę. Teraz nachodzą mnie myśli, że może sobie wmawiam iż zrobił to specjalnie ale chyba sama siebie próbuję pocieszyć. Wie że go widziałam, bo mu napisałam o tym, później w pracy zachowywał się jakby nic się nie stało, ale to pewnie dlatego, że dla niego ta sytuacja i ja nie miały znaczenia. Chciałabym mieć przyjaciół, znajomych ale nie umiem tego zmienić, nie wiem czy się w ogóle da. Sztuczne, pozorne relacje nie mają przecież sensu. Czy na prawdę jestem już skazana na wieczną samotność.....
  5. Wszyscy mówią, że aby walczyć z samotnością należy poznawać nowych ludzi, wychodzić z domu. Podobno to takie proste. Ja tak prosto tego nie widzę. Co zrobić w sytuacji, gdy ze względu na prace przeprowadziło się do nowego miasta, gdzie nikogo się nie zna. Nie ma o czym iść zagadać. Mam podejść do kogoś i zapytać o ciekawe miejsca do zwiedzenia, dobry klub żeby się pobawić. Tylko z kim miałabym tam iść skoro nikogo nie znam. Jak ktoś powie, żeby iść samemu bo zawsze się kogoś pozna, cóż tak kolorowo nie jest. Na samotną osobę z reguły patrzą jak na dziwaka, bo skoro nikogo z nim/nią nie ma to znaczy że coś jest z tą osobą nie tak, nie jest wart zainteresowania. A może tylko mnie się to tyczy? Byłabym wdzięczna za inne opinie na ten temat, bo taka wegetacja, gdy nie ma się dla kogo żyć chyba większość się ze mną zgodzi jest tylko marnowaniem powietrza na świecie
  6. Hej, z doświadczenia Ci powiem, że przeprowadzka do większego miasta niekoniecznie by Ci pomogła. Sama to zrobiłam jakiś czas temu i poza tym, że znalazłam lepszą pracę w kwestiach towarzyskich nic się u mnie nie zmieniło, nadal jestem sama. Staram się być miła i przyjazna dla ludzi których spotykam, ale są to tylko powierzchowne koleżeństwa na gruncie zawodowym. Nie potrafię znaleźć tego przyczyny ani jak to zmienić. Co ze mną jest nie tak, co powinnam zmienić.
  7. Dziękuję Ci za te pozytywne słowa. Co do poznawania nowych ludzi, kiedyś chyba było łatwiej. Pamiętam czasy, kiedy na ulicy ktoś do kogoś zagadywał i znajomość bliższa lub dalsza się zaczynała, a teraz chyba ludzie boją się do siebie odzywać
  8. Witam, Jestem samotną, kobietą mam 34 lata, całkiem dobrą pracę, którą można powiedzieć, że lubię. "Samotna" u mnie nie oznacza tylko braku partnera, ale ogólnie braku ludzi, z którymi miałabym jakieś pozytywne relacje na głębszym poziomie, nawet już nie tylko przyjaciół ale choćby koleżanek do wyjścia do kina, na spacer, czy po prostu pogadani o wszystkim i niczym. Rok temu zmieniłam pracę, miasto. Wiem, ze nowe znajomości nie zawsze udaje się łatwo nawiązać, ale odkąd pamiętam zawsze u mnie było podobnie: niby każdy jest miły, niby wszystko fajnie, dogadujemy się ale nie czuć nigdy, że jest to głębsza znajomość, a z reguły nawet ta płytka relacja szybko się kończy. Jeszcze kilka tygodni temu znów myślałam, że udało mi się nawiązać jakieś koleżeńskie relacje, fajnie się rozmawiało, dobrze się wspólnie bawiliśmy na imprezie, a teraz chociaż nic się nie wydarzyło wszyscy nagle się odcięli. Zazwyczaj tak miałam z ludźmi, ze dopóki ja nawiązywałam kontakt to jakaś relacja, znajomość się trzymała, ale tylko kiedy inicjatywa wychodziła z mojej strony. Po pewnym czasie już mi się to znudziło i dopóki się nie przekonam, ze komuś na mnie nie zależy, staram się nie angażować. Może ktoś powiedzieć, że to napędza błędne koło, ale nie chcę ciągle być wykorzystywana i ciągle się starać nie dostając nic w zamian. Zazwyczaj jeszcze im bardziej się starałam tym miałam wrażenie, że mniej zależy innym na mnie. To samo w sumie dotyczy też kontaktów z facetami.Wszystko to sprawiło, że teraz zamiast z kimś miło spędzać czas siedzę sama w domu i to piszę. Nie chcę tak żyć, bo takie życie nie ma sensu. Z resztą to nie życie tylko pusta i bezsensowna wegetacja. Czy ja na prawdę mam takiego pecha do ludzi czy to ze mną cos jest nie tak. Jeśli ze mną to co? Nie jestem osobą konfliktową, chyba z dużą pewnością mogę powiedzieć, ze miłą, czasem zbyt dobrą dla innych, staram się zawsze wszystkim pomagać, lubię pożartować, potrafię też przeprosić jeśli zrobię cos nie tak i przyznać się do błędu
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.