17 lat temu poznałam cudownego mężczyznę. W realnym życiu, nie w internecie. Wielka miłość ale zakazana - oboje byliśmy w związkach. Godziny rozmów, jedno spotkanie. Byliśmy w raju. Miało być więcej, ale los nas rozdzielił. Mój związek skończył się pół roku później. Mój ukochany założył rodzinę. Szukałam go później. Znalazłam, ale nie miałam odwagi nawiązać kontaktu, nie chciałam mu mieszać w życiu. Ja też założyłam rodzinę, urodziłam dwoje dzieci i żyłam sobie jakoś. Do czasu...
Po 17 latach nawiązaliśmy kontakt. Myślałam że to będzie taka normalna znajomość, bez zażyłości. Ale stało się inaczej - miłość wybuchła ze zdwojoną mocą. Okazało się że oboje myśleliśmy o sobie, oboje się szukaliśmy. On jest w trakcie rozwodu, mój związek z ojcem moich dzieci wypalił się kilka lat temu. Myślę, że gdyby nie dzieci dawno nie bylibyśmy razem. Nie wiem jak to wszystko poukładać. Czy mogę myśleć o swoim szczęściu? Czy mogę poświęcić swój związek w imię największej miłości jaką przeżyłam? Nie wiem co zrobić. Mam 43 lata. Boję się upływu czasu i tego że trzeciej szansy już od życia nie dostaniemy.
Co o tym myślicie?