Witam serdecznie.
Do nie dawna myślałem że jestem normalnym człowiekiem, niby z żoną średnio się układało ale jakoś żyliśmy wspólnie.
Od końca....żona po raz setny powiedziała mi że stosuje wobec niej przemoc psychiczną, nie szanuje ją i okłamuje, mimo że dawała mi wiele szans już ma dość i odchodzi.
Od początku, mam 8 lat młodsza żonę ja 44 żona 36 lat i jesteśmy 15 lat po ślubie.Na początku małżeństwa jakoś się dogadywaliśmy, po urodzeniu dziecka ja uciekałem z domu aby nie pomagać w domu, zdarzało się że kłamałem, kasy nie było a ja i tak " oddawałem " się pasji która była droga.Tsk się zaczęło, potem wyjazd za granicę z żoną, nie wytrzymała wróciła ale po roku znaleźliśmy wspólną drogę, niestety ja dalej czasami coś kupiłem za jej plecami, to wymyślałem powody żeby wychodzić z domu.Nie, nie piłem do tej pory nie lubię alkoholu ani nie mam znajomych.
Żona podejrzewałem że ma depresję po porodową a potem depresję której nie chciała leczyc i dalej nie chce, do nie dawna wydawało mi się że jestem idealnym mężem a żona potrzebuje pomocy, niestety po wielu latach milczenia żona, jej przyjaciel i jej rodzina uświadomili mi że to ja jestem winny, teraz to "trochę" widzę ale nie rozumiem.
Nigdy nie podniosłem ręki na żonę ani nawet jej nie ubliźyłem, czasami zazartowalem coś głupiego, raz powiedziałem modny tekst że z gówna pomarańczy nie będzie, i raz jak żona pracowała jako sprzątaczka to gdy zapytała mnie czy bym jej pracy nie załatwił u siebie w firmie to powiedziałem że sprzątaczki nie potrzebujemy ....wiem było to okrutne, wtedy zrezygnowała z pracy bo chciała mi zrobić na złość.
Nie czuję żebym robił cokolwiek przeciwko żonie, uwielbiam ją, kocham, za razem nie umiem z nią rozmawiać, nie pozwala mi od wieku lat się dotknąć co dopiero myśleć o jakiś zbliżeniach.
Ostatnio powiedziała mi że mnie nie nawiedzi i że odejdzie jak znajdzie pracę, a jak zapytałem co mogę zrobić aby naprawić nasz problem to usłyszałem że umrzeć bo zmarnowałem jej życie.
Dowiedziałem się że dostawałem kilka szans i każda zmarnowałem, że nigdy mi już nie uwierzy i że nie może na mnie patrzeć, mimo iż wiem że w środku jest jeszcze uczucie bo gdyby nie było dawno by odeszła.Zaluje że za późno to zrozumiałem.Choć prawdę mówiąc nie rozumiem co robiłem źle, tak oszukiwanie i kupowanie po kryjomu to brak szacunku, ale to silniejsze ode mnie.
Wiem że tutaj pomocy szukają osoby skrzywdzone a to ja jestem katem.Tyle osób nie może się mylić.
Niestety na dzień dzisiejszy wpakowałem się w problemy finansowe które również pobudziły emocje w żonie i nie stać mnie na prywatnego psychologa a na NFZ termin dopiero na koniec kwietnia.I tak idę może ktoś obcy powie mi prawdę w oczy kim jestem.....
Podpowiedźcie co robić....Nie wyobrażam sobie życia bez mojej rodziny....tylko że zawsze myślę o sobie bo ja jestem najważniejszy.Może pozwolenie odejść żonie przyniesie jej ulge i będzie szczęśliwa , może nie od razu ale za jakiś czas.....