Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

marcineke

Użytkownik
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

marcineke's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad miesiąc
  • 7 dni z rzędu Rare
  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Mimo jako takiego małego odzewu, wrzucę relacje po wizycie u psychologa. Niestety aby określić mój problem potrzeba kilku wizyt, coś jest do poprawy lub zmiany ale za wcześnie na analizy, niestety na 90% psycholog stwierdził z rozmowy ze mną że żona ma zaburzenia osobowości Borderline, niestety bez współpracy z nią nic się nie zrobi. Po powrocie do domu wyraziła ogromne zainteresowanie co tam było i czy psycholog potwierdził że jestem oszust i kłamca.Niestety stwierdziła że ona ma depresję z mojego powodu ale do lekarza nie pójdzie za nic bo nie widzi potrzeby. Cóż czas pokaże czy warto walczyć
  2. Oj tam, to nie wina okropnego charakteru tylko choroba.....tylko wychodzi na to że ta choroba rozwija się 23 lata od śmierci jej ojca.
  3. Rodzina po stronie żony okazało się że trzyma moja stronę tylko boi się powiedzieć to córce/siostrze bo odbiera to za atak na nią i trzymanie mojej strony.Moja rodzina praktycznie nie istnieje . Przyjaciel mojej żony jest gejem i zna moja żonę kilka lat dłużej niż ja, od lat broni mnie ale nigdy nie powiedział mojej żonie że jest chora, po prostu dużo z nią rozmawia w przeciwieństwie ode mnie.Ostatnio poprosiłem go o spotkanie czy on jako jej przyjaciel uważa że znęcam się psychicznie nad żoną to powtarzał tylko że muszę z nią dużo rozmawiać a potem wkroczyła moja żona że ona lepiej wie co próbuje na nim wymusić i że go nakierowuje na odpowiedź jaka ma udzielić.Tesciowa stwierdziła że nie powinienem z nim o tym rozmawiać bo on nie jest obiektywny. Po wielogodzinnych rozmowach z rodzina mojej żony twierdzimy że żona ma od 13 roku życia depresję i od kilku lat mocno się ona powiększyła.Jako główne powody żeby tak sądzić jest: - niska samoocena - brak wiary w siebie - brak potrzeby utrzymywania kontaktu z ludźmi - od wielu lat w trakcie ostrych ataków tnie się po nogach, brzuchu - w ostatnim roku doszły kontrolowane próby samobójcze dla zwrócenia uwagi na siebie. Niestety za nic nie pójdzie do psychologa czy psychiatry, raz twierdzi że ma depresję raz że nie ale leczyć tego nie będzie.Wiem że miałem o sobie i zamiast lata temu zauważyć problem zajęło mi to 15 lat. Wpadliśmy na pomysł bo z dziecięcych lat żona miała koleżankę która jest psychologiem i psychoterapeutą, kiedyś już blisko było żeby z własnej woli do niej poszła ale się zacięła, teraz ta psycholog przyjeżdża do rodziców w weekendy i może zorganizował bym przypadkowe zaaranżowane spotkanie w domu rodzinnym żony, może udało by się to jakoś ustawić wiem że żona się zorientuje w sytuacji ale może to by jakoś załapało. Od kilkunastu dni staram się skakać koło niej i sprawia jej to satysfakcję faktu że mnie zniszczy, za radą teściowej gdy stwierdziła że nie chce mieszkać w nowym wymarzonym domu i chce kupić starą drewnianą chałupkę gdzie indziej to powiedziałem że skoro nie jest ze mną szczęśliwa i nigdy nie będzie to lepiej żebyśmy się rozstali to wtedy będzie szczęśliwa , dom sprzedamy podzielimy na pół wystarczy jej na mniejszy dom to wpadła w szał bo to nie było po jej myśli i zorientowała się że to nie zabolało mnie tak jak się spodziewała. Mimo wszystko jestem dobrej myśli....
  4. Sytuacja trochę się zmieniła.Za 2 tygodnie mam psychologa, w zeszłym tygodniu przyjechała rodzina mojej żony i się zaczęło .....nadawanie na mnie przez żonę jaki to jestem okropny, że do niczego się nie nadaje, że zrobiłbym najlepiej jakbym się powiesił.....Wymiana zdan trwała dobre 5 godzin, ja nie wiele mówiłem ..... W poniedziałek brat żony zadzwonił że jest mu żal mnie i żebym przyjechał pogadać, pojechałem dziś licząc że będzie na mnie nadawał a tu usiadł ze swoją żoną i na spokojnie wytłumaczył mi że mam paskudny charakter, dość specyficzny ale ani on ani jego żona czy mama nie widzą że ja w jakiekolwiek stosowałbym przemoc psychiczną, może czasami coś palne nie przemyślanie i zjebka by się należała ale wszyscy uważają że dbam o żonę bardziej niż o siebie i ma wszystko o czym oni tylko mogą pomarzyć. I okazało się że to żona przekazała mi informację że oni uważają mnie za tyrana a ja jej uwierzyłem, a oni nic takiego nie powiedzieli. I w sumie stwierdzili że wydaje się że jest odwrotnie to żona stosuje wobec mnie przemoc psychiczną. Później pojechałem do teściowej i znów usłyszałem że nie wiedzą jak z nią już rozmawiać bo cokolwiek jej mówią to od razu jest atak że mnie bronią.Tesciowa też uważa że jej córka ma wszystko co sobie umyśli i że za bardzo się staram i to wykorzystuje.Oczywiscie czasami powinienem się zastanowić co mówię ale nigdy nic nie powiedziałem o co mogli by oni albo moja żona obrazić , po prostu mam specyficzne poczucie humoru i oni to wiedzą i ignorują.A jej córka z każdej drobnicy robi ogromny problem wyolbrzymiając go do rozmiarów katastrofy. I teraz jest problem bo żona twierdzi że jej nic nie jest i jeśli cokolwiek mogło by być to moja wina i ona nie ma zamiaru nic z tym robić a do psychologa to ona nie pójdzie bo z obcym nie będzie o swoim życiu rozmawiać.Ma jakiś uraz bo w wieku 13 lat po śmierci ojca mama ja zaprowadziła do psychologa to poszła żeby w oczy powiedzieć że ma gdzieś czyjeś zdanie i przyszła tu to głośno powiedzieć.Nic się od tego czasu nie zmieniło. Już mi się pomysły skończyły jak ratować małżeństwo.....
  5. Dziękuję za odpowiedź, nie oszczędzałaś mnie to dobrze.....należy mi się. Niestety całego życia nie da się opisać w kilku zdaniach, kwiaty nie kupowałem bo żona nie lubiła ciętych, od roku się odmieniło i lubi więc często kupuje w Biedronce czy Lidlu bukiet bo nie jest drogi a sprawia jej przyjemność tak bez okazji, perfum kupuje sporo na tym nie oszczędzam, do kina chodzimy ostatnio często, wcześniej rzadko bo nie miał kto z dzieckiem zostać.Ale uciekałem z domu to fakt.Zona potrzebowała pomocy i wsparcia a ja jej tego nie dałem. Przepraszać nie umiem, choć robiłem to wiele razy, sprawia mi to dużą trudność.Moze dla tego że nie widziałem swojej winy i nie miałem za co przepraszać.Od kilku lat wspieram żonę ile mogę, pomagam w sprzątaniu, w gotowaniu, proponuje pomoc czy staram się robić śniadania czy kolację aby była zadowolona.Poddalem się z wszystkim co ją denerwowało, zwolniłem się z pracy bo podejrzewała mnie niesłusznie o romans z pracownicą, wolałem zmienić pracę niż się kłócić, po jakimś czasie powiedziała że wie że romansu nie było ale jej nie lubi więc mam tam nie pracować, zerwałem kontakt z wszystkimi znajomymi bo jej nie pasowali.Od praktycznie roku pracowałem z domu, spędzaliśmy większość czasu razem i dalej było źle. Z hobby zrezygnowałem bo widziałem ile ja to kosztuje, nowe hobby to takie które wykonuje w domu i często pytam czy chce pomóc alby razem spędzić czas, przeważnie się jej nie chce więc staram się mało poświęcać temu czasu. Na razie idę do psychologa, może mi naświetli temat z drugiej strony.
  6. Witam serdecznie. Do nie dawna myślałem że jestem normalnym człowiekiem, niby z żoną średnio się układało ale jakoś żyliśmy wspólnie. Od końca....żona po raz setny powiedziała mi że stosuje wobec niej przemoc psychiczną, nie szanuje ją i okłamuje, mimo że dawała mi wiele szans już ma dość i odchodzi. Od początku, mam 8 lat młodsza żonę ja 44 żona 36 lat i jesteśmy 15 lat po ślubie.Na początku małżeństwa jakoś się dogadywaliśmy, po urodzeniu dziecka ja uciekałem z domu aby nie pomagać w domu, zdarzało się że kłamałem, kasy nie było a ja i tak " oddawałem " się pasji która była droga.Tsk się zaczęło, potem wyjazd za granicę z żoną, nie wytrzymała wróciła ale po roku znaleźliśmy wspólną drogę, niestety ja dalej czasami coś kupiłem za jej plecami, to wymyślałem powody żeby wychodzić z domu.Nie, nie piłem do tej pory nie lubię alkoholu ani nie mam znajomych. Żona podejrzewałem że ma depresję po porodową a potem depresję której nie chciała leczyc i dalej nie chce, do nie dawna wydawało mi się że jestem idealnym mężem a żona potrzebuje pomocy, niestety po wielu latach milczenia żona, jej przyjaciel i jej rodzina uświadomili mi że to ja jestem winny, teraz to "trochę" widzę ale nie rozumiem. Nigdy nie podniosłem ręki na żonę ani nawet jej nie ubliźyłem, czasami zazartowalem coś głupiego, raz powiedziałem modny tekst że z gówna pomarańczy nie będzie, i raz jak żona pracowała jako sprzątaczka to gdy zapytała mnie czy bym jej pracy nie załatwił u siebie w firmie to powiedziałem że sprzątaczki nie potrzebujemy ....wiem było to okrutne, wtedy zrezygnowała z pracy bo chciała mi zrobić na złość. Nie czuję żebym robił cokolwiek przeciwko żonie, uwielbiam ją, kocham, za razem nie umiem z nią rozmawiać, nie pozwala mi od wieku lat się dotknąć co dopiero myśleć o jakiś zbliżeniach. Ostatnio powiedziała mi że mnie nie nawiedzi i że odejdzie jak znajdzie pracę, a jak zapytałem co mogę zrobić aby naprawić nasz problem to usłyszałem że umrzeć bo zmarnowałem jej życie. Dowiedziałem się że dostawałem kilka szans i każda zmarnowałem, że nigdy mi już nie uwierzy i że nie może na mnie patrzeć, mimo iż wiem że w środku jest jeszcze uczucie bo gdyby nie było dawno by odeszła.Zaluje że za późno to zrozumiałem.Choć prawdę mówiąc nie rozumiem co robiłem źle, tak oszukiwanie i kupowanie po kryjomu to brak szacunku, ale to silniejsze ode mnie. Wiem że tutaj pomocy szukają osoby skrzywdzone a to ja jestem katem.Tyle osób nie może się mylić. Niestety na dzień dzisiejszy wpakowałem się w problemy finansowe które również pobudziły emocje w żonie i nie stać mnie na prywatnego psychologa a na NFZ termin dopiero na koniec kwietnia.I tak idę może ktoś obcy powie mi prawdę w oczy kim jestem..... Podpowiedźcie co robić....Nie wyobrażam sobie życia bez mojej rodziny....tylko że zawsze myślę o sobie bo ja jestem najważniejszy.Może pozwolenie odejść żonie przyniesie jej ulge i będzie szczęśliwa , może nie od razu ale za jakiś czas.....
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.