Skocz do zawartości

zdrada sprzed lat


Aga3

Polecane posty

Hej. Dziękuję Wam wszystkim za wyrażenie waszego stanowiska.

To nie jest tak, że jak pojawiła mi się myśl o rewanżu, to mam zamiar ją od razu zrealizować. W momencie bezsilności różne myśli krążą człowiekowi po głowie, ale póki pozostają w sferze wyobrażeń, a nie są faktem, pokazują tylko tyle, jak mocno mnie ta zdrada dotknęła. I, że nadal noszę w sobie żal, nie jestem pogodzona z przeszłością...

Podpowiedzcie proszę, co Wam przynosi ulgę? Czy jesteście na etapie akceptacji?

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dimka, szczerze to nie potrafię sobie z tym poradzić i nawet nie wiem czy to co robię jest dobrą receptą na te moje „zmagania”. Oddałam się w ogród w jego nieustanne aranżowanie choć nie mam pewności czy to co tworzę będzie w późniejszym okresie cieszyć moje oczy. Każde z Was tutaj piszący ma inne złe doświadczenia z partnerem/partnerką otoczone w kokon wewnętrznego bólu. Jako kobieta miałam mnóstwo myśli i zamiarów bo w końcu mam swoje uczucia i potrzeby. Nie jeden raz emocje szczytowały, ale hamulec samoczynnie się zaciągał. Nigdy nie chciałam rekompensaty od sprawcy, ale godności i szczerości w jego działaniu. Czy wyznanie prawdy aż tak wiele kosztuje? Liczyłam na przyznanie się do winy, lecz bezskutecznie. W Waszym przypadku wyjawiono Wam prawdę, ja do prawdy doszłam sama. Serce bolało, dłonie drżały, serce kołatało, a rozum podpowiadał - sprawdź, upewnij się… nie pomyliłam się. Nie wiem co gorsze czy żyć w nieprawdzie i nieświadomości czy w takiej właśnie odkrytej prawdzie. Powiem otwarcie, wiele we mnie pękło, dużo umarło, jeden człowiek zdołał storpedować we mnie to co uważałam za kobiece. Boję się tylko czy kiedyś to odzyskam, czy nie będzie za późno… Mnóstwo razy myślałam o odwecie, o rewanżu, lecz honor i godność znów wzięły u mnie górę. Myślę, że tak właśnie działa człowiek szczery i lojalny. Nie chce zemsty bo wiem, że to i tak nic nie wniesie. W tej chwili jeszcze trwam, błądzę, ale i rozważam zmianę. Przestałam liczyć na cud bo on nigdy nie nadejdzie. Człowieka nie zmienię, na pewno nie na siłę. Sprawca wg mnie sam wyciągnie wnioski, a może tego nie potrzebuje, albo nie umie, a jeśli to zrobi to pewnie gorzko zapłacze bo zrozumie kogo stracił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Minął rok. Znacie moją historię. Mój najlepszy przyjaciel i moja żona. Ja dostałem podwójny strzał w plecy. Przyznała się bo to jej ciążyło całe życie. Ja dostałem krzyż. I teraz pomyślcie co czułem. Żona, którą znałem od podstawówki, moja jedyna miłość i gość, którego traktowałem jak brata. A jednak. Jak wiecie, kosztowało mnie to bardzo dużo. Wiedza, którą zostałem obdarzony spowodowała, że prawie bym zjechał. Przestałem jeść, spać. Przestałem wszystko. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Mnóstwo pytań, o wszystko, o szczegóły, powody. Zdruzgotanie totalne. Rozszarpanie honoru, godności. Obdarcie z uczuć. A potem brak przyzwoitości, które doprowadzały do kłótni, wyzwisk, epitetów... Nie wiem, ale gdzieś te emocje musiały ujść. Rozważałem, że zostanę sam. Rozstaniemy się. Zmieniła się bardzo. Zaczęła być taka, jaką nigdy nie była. Szczera, dobra, kochana itd. I teraz wiedziałem, że nigdy takiego życia nie miałem. Dlaczego? Czy ten ów incydent mógł napisać scenariusz na dalsze nasze życie? Ja uważam, ze mógł, moja żona , że nie. Nie wiem. W każdym bądź razie jesteśmy razem. Ona nie chce do tego wracać. Ja, sprawiam wrażenie, że też. W głębi mnie jest jednak jakiś ból. Zaczyna się nasilać jak jestem sam. Ale staram się z tym walczyć. W jaki sposób? Odrzucam, a przynajmniej staram się odrzucić. Zajmuję się czymś. Przypominam sobie nasze najlepsze chwile. A teraz - życia nie cofniemy. Tego co się stało już nie naprawimy. Wiem, wiem doskonale co czujecie, bo czuję to samo. Przestańcie się tym karmić! Bo to doprowadzi tylko do samozagłady. Nie wolno się tym katować i w to brnąć! Nie wolno pozwolić, aby coś na co już nie mamy wpływu było na pierwszym planie naszego życia. Ja omal go straciłem, więc wiem co pisze! I nie tak, o jemu łatwo to pisać bo go to nie dotyczy. Wiem co czujecie. Jestem empatyczny. Każdą Waszą historię przeczytałem. Utożsamiałem się, bo szukałem pomocy. No cóż. a teraz z drugiej strony. Jak Wasi partnerzy zachowują się, wiedząc, że wiecie. Czy coś się zmieniło? Jeżeli na gorsze to może warto coś zmienić w życiu. Jeżeli na lepsze, to odpuśćcie. Pisałyście o odwecie. Zróbcie wszystko, aby się dowartościować. Nie wiem czy to też? Może? Po prostu żyjcie. Dajcie sobie szanse. To nie Wy/ja jesteśmy ci źli, a może daliśmy powód?  A może te nasze "połówki" pobłądziły? Jesteśmy tylko ludźmi. Mamy tylko jedno życie. Proszę nie spieprzmy tego. Brnięcie w to dalej jest bez sensu. I ja wiem ci mówię!!!!   Nie wiem ile mi zostało życia. Może powoli zaczyna się mój akt ostatni. Chciałem być kochamy, chyba nie byłem. Chciałem być nie zdradzony i tutaj też mi nie wyszło. Przegrałem. Mimo to chciałbym coś od tego życia dostać. W tej sferze. Na koniec. Nie jestem terapeutą. Do wszystkiego doszedłem sam. Moje myśli, przemyślenia, mój ból. Proszę, nie załamujcie się tym. To nie koniec świata. Nie ma na to już w pływu!!!! Zacznijcie w końcu żyć. Dla siebie. Pokochajcie w końcu siebie... Życzę Wam szczęścia. Wpadnę tu jeszcze, aby zobaczyć jak sobie radzicie. Pozdrawiam Was serdecznie. R.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, robkon napisał:

 

Robkon, odniosę się tylko do części Twojej wypowiedzi - ,,Chciałem być kochany, chyba nie wyszło. Chciałem być nie zdradzony i tutaj też mi nie wyszło. Przegrałem". Rozumiem Twoją perspektywę, bo czuję tak samo i myślę w takich samych kategoriach. Dosłownie to samo słyszę w swojej głowie każdego dnia. I czuję żal, że już nie doświadczę prawdziwej miłości, że moje pragnienia się nie spełnią, że moje życie jest puste, oszukane. Tylko jak to napisałeś, to uświadomiłam sobie, że totalnie uzależniamy swoje szczęście od rzeczy, na które nie mamy wpływu. Wyobraziliśmy sobie, jak byśmy chcieli, żeby wyglądały pewnie rzeczy w naszym życiu, wyidealizowaliśmy je sobie, kurczowo się tego trzymamy i pogrążamy się w samozagładzie, samemu odbierając sobie prawo do szczęścia, kiedy nasze oczekiwania nie zostały zrealizowane. Oczywiście, podtrzymuję - zostaliśmy skrzywdzeni, my byliśmy w porządku, ale właśnie - zamiast trzymać swoją samoocenę wysoko, bo jednak bylismy, jak to ująłeś, honorowi, ja dodam - moralni, to jednak lecimy w dół. Może w tym też warto szukać pocieszenia? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Kiniak.

Musisz to wszystko przemyśleć. Wszystkie za i przeciw. Ja na razie jestem z żoną. Ale nie wiem, czy zawsze tak będzie. Może dojdzie do sytuacji, że się rozstaniemy. Czas pokaże. Odkąd mi powiedziała, zmieniła się. Tak jakby chciała żyć do przodu. Nie chce oglądać się za siebie. Jak twierdzi - błąd życia, głupota, epizod. Ja, chciałbym też iść. Ale zatrzymuję się. Tak jak Ty, wracam. Kinia, uważam, że my w to brniemy niepotrzebnie. Tracimy życie, szarpiemy nerwy. Po co?  Staram się jednak z tym walczyć. Z tym co mnie spotkało. Nie zmienimy przeszłości. Ona pozostanie. Na przyszłość możemy mieć wpływ. Nie stąpajmy po cienkim lodzie. Zejdźmy na ziemie. Nie możemy mieć tak niskiej samooceny. Zróbmy coś dla siebie. Myślę, a nawet jestem pewien, że na to zasługujemy. Odniosę się do Twojego ostatniego zdania. Obojętnie co zrobimy, zróbmy w końcu coś, aby nam było lepiej, nie wiem - cokolwiek. My też mamy prawo do życia, do miłości, doświadczeń, których nie zaznaliśmy, albo do których mieliśmy inne oczekiwania. Udręczanie się nic nie pomoże, wręcz przeciwnie - jak napisałaś - ciągnie nas w dół. Nie warto. Otwórzmy oczy na życie. Jestem wręcz pewien, że naszych partnerów nie obchodzi ci o "tym" myśliwy. Dla nich jest - o stało się, to nie koniec świata, itd... I tutaj jest klucz. Jeżeli było ich ta to stać i mieli nas tyle czasu w d..., to (słyszałem taki fajny wyraz) - wylogujmy. Nie pokazujmy, że to nas tak boli. Zachowujmy się tak, jakbyśmy to mieli gdzieś. Wylogujmy. Kinia - po prostu - wyloguj.  

  • Jestem za to wdzięczny 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Witajcie, odpowiadając Robkon na Twoje pytanie „Co u Was” użyje jednego stwierdzenia - bez zmian, bez jakiejkolwiek poprawy na wspólne lepsze dziś i na lepsze jutro. Uczucie zobojętnienia wobec drugiego przeistoczyło się w moją codzienność.  Odpuściłam, a jakąkolwiek próbę walki pogrzebałam razem z tym co było dawno kiedyś. Szczerze, to nawet w cały ten początek przestałam wierzyć, że był w ogóle prawdziwy i uczciwy. Sobie nie mam nic do zarzucenia. Starałam się, wiem na co mnie stać i dlatego wiem, że ta skromna „ja” dała wszystko co tylko mogła dać, a może dałam zbyt dużo i za szybko. Człowiek uczy się na błędach. Odpuściłam, bo nie widzę nic co druga osoba chciałaby naprawić, przeprosić bądź przyznać się do popełnionych czynów i błędów. Oczekuje, że to ja powinnam się dostosować, lecz tak z mojej strony się nigdy nie stanie. I tu nie chodzi wcale o moją dumę czy zawziętość. Budować i naprawiać trzeba we dwoje, świadomie i szczerze. Na tę chwilę buduje własny świat, ten obok drugiego. Zajmuje się sobą i tym co sprawia mi przyjemność. Myślę by dalej się rozwijać i czegoś nowego nauczyć. Najgorsza jest jednak samotność i to, że nie mogę usiąść do dialogu. Rozmowy, tego mi bardzo brakuje. Pocieszam się, że wszystko przyjdzie w swoim czasie. Powoli, powoli byle do przodu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Co u mnie? Staram się żyć bieżącymi sprawami. Pomagają mi złapać grunt pod nogami, nie odlatywać myślami wstecz. Tkwienie w przeszłości doprowadzało mnie tylko na skraj najtrudniejszych emocji, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić, jedynie szarpałam się z nimi nie znajdując żadnego konstruktywnego rozwiązania... Nic już tam nie zmienię. Oczywiście wolałabym, żeby przeszłość wyglądała inaczej, ale nikt z nas nie ma takiej mocy sprawczej, żeby tego dokonać. Niestety smutek, żal nadal mi towarzyszą...

Najtrudniejsza jest dla mnie teraz blokada przed bliskością fizyczną i na ten moment nie potrafię jej przeskoczyć. Zobaczymy co przyniesie czas. Jestem ciekawa, jak Wy sobie radzicie w tym temacie, u mnie wyobraźnia za bardzo działa.

Pozdrawiam Was wszystkich i życzę dużo sił!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.




  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  • Podcasty i filmy o psychologii

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.