Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

robkon

Użytkownik
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

robkon's Achievements

Forumowicz

Forumowicz (2/14)

  • 10 Wpisów Rare
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Reacting Well Rare
  • 7 dni z rzędu Rare
  • Jest tu ponad tydzień

Recent Badges

1

Reputacja

  1. Witam Was! Mih, dzięki za życzenia i Tobie i wszystkim zdrowych i spokojnych. Mam nadzieję, że to co napisałem, może trochę Wam pomogło. Nie karmić tych myśli !!!. To jest klucz do przyszłości. Jeżeli nachodzić Was będą takie bolące myśli i włączycie w to wyobrażenia o tej sytuacji, jak najszybciej zajmijcie się czymś innych, nie dopuszczajcie sytuacji, kiedy zaczniecie się dołować. Pomyślcie o tej naszej drugiej połówce, że "jest tylko człowiekiem", który kiedyś zbłądził. Dajcie szanse sobie i jej/jemu... odpuśćcie. Pomyślcie o przyszłości i co jeszcze dobrego możecie z niej wyciągnąć! Życie naprawdę nam ucieka. Zresztą pewnie sami zauważyliście jak szybko biegnie czas. Trzymajcie się! Jeszcze raz dobrych Świąt. A teraz kobiety do kuchni, a mężczyźni do sprzątania! Spędźmy te Święta i resztę życia jak chcemy... bez przeszłości. Jej i tak nie zmienimy, a przyszłość jest przed nami. Głowa do góry! nie na dół!
  2. Witajcie. Minął rok jak się dowiedziałem o zdradzie mojej żony z moim "przyjacielem" Nie wierzyłem. Świat mi się zawalił. Przestałem jeść, spać. Wypalałem 2, 3 paczki papierosów. Zacząłem chudnąć w oczach. Znikałem. Jak zacząłem tracić wzrok, wtedy się opamiętałem. Nie mogę o sobie powiedzieć, że byłem i jestem nikim. Zawsze cechowało mnie, że postępowałem zgodnie z zasadami, honorowo. Całe życie sporty ekstremalne, kierownicze stanowiska. A tu taki numer. Lata temu, kiedy musiałem wyjechać. Zastanawiałem się dlaczego. Z takim "nikim". Bo chciałam zobaczyć jak jest z kimś innym. No żesz k....Zresztą wszystko opisałem wcześniej. Czy zapomnę, pewnie nie. Ona była moją jedyną miłością. Nadal jest. Teraz chciałbym napisać coś, co może Wam pomoże. Liczę na to. Człowiek jest tylko człowiekiem. Popełnia błędy. Zresztą kto ich nie popełnia. Ale musimy zadać sobie sprawę, czy jesteśmy w stanie wybaczyć. Każdy zasługuje na drugą szansę. Każdy. Bez względu na to co zrobił. Każdy jest ciekawy czegoś innego. Proszę zastanówcie się i tak szczerze odpowiedzcie. Czy nigdy nie znaleźliście się w sytuacji, że ktoś się wam spodobał, czy nie mieliście myśli nieczystych? Nie wierzę. Jesteśmy tylko ludźmi. Jeżeli tego nie zrobiliśmy to dla czego? Bo nie było stosownej sytuacji? Bo sprzyjających warunków, czy w końcu jakiś hamulec. Tak, jeżeli macie czyste sumienia, to znaczy, że coś zadziałało. Nasze drugie połówki pękły. Postąpili nie tak jak od niech oczekiwaliśmy. Pogubili się gdzieś. Jeżeli tego żałują, oczekują wybaczenia może trzeba to przewartościować. Pamiętajcie jedno. Oni nie chcą o tym pamiętać, nie chcą do tego wracać, nie chcą o tym rozmawiać. Irytują się jak staramy się nawet skojarzyć sytuację. Jeżeli im na nas zależy, a pewnie tak, to na pewno się starają bardziej. Bo to ono są na przegranej pozycji. Zresztą tu nie ma wygranych. Tu wszyscy przegrali... Pozostaje nam zadać sobie już ostatnie pytanie. Czy chcemy z nimi być? A na to się składa co do nich czujemy. Jeżeli tak, proszę, nie analizujcie już, nie dociekajcie jak było. Wywalcie to z głowy. Przynajmniej postarajcie się. Wiem co mówię. Zacznijcie żyć!!!! Bo to do niczego nie doprowadzi. Myślenie o tym, powoli nas wykończy i zawsze będzie na pierwszym planie. Przerwijcie to. Może warto wybaczyć. Czy zapomnimy? Chyba nie. "Chyba", bo nie wiem. Trzymajcie się. Rozumie Was wszystkich i każdego z osobna. Jestem taki sam ja Wy. Jestem tylko człowiekiem.
  3. Cześć, bardzo dziękuję za te słowa. Tak, nie rozmawiałem o tym z nikim. Nerwy powoli mijają. Przestałem już być agresywny. Pozostał żal. To jest przygnębiające i chyba tutaj leży problem. Wydaje mi się, że właśnie ten żal jest ostatnim elementem do wyeliminowania. Te wyobrażenie, wiara, zaufanie zostały rozbite, to pozbierać się po tym jest trudno. Niestety doświadczyliśmy tego. Zastanawiałem się czy może w moim życiu mogłem przyczynić się do tej całej sytuacji. Obojętnie czy tak, czy nie, to i tak to co się stało było nijakie. Dziękuję Tobie bardzo, bo ruszyłem z miejsca. Idę dalej. Przewartościowałem wiele rzeczy. Z okazji Nowego Roku, życzę Tobie i wszystkim zdrowia, spokoju. Aby ten rok, był lepszy. Lepszy od mijającego.
  4. Dawno tu nie zaglądałem. Nie chcę tu smucić i zrzędzić. Próbuję to wszystko poukładać. Oddzielić to grubą kreską jak mi radziliście. Czasem mi się udaje, ale niekiedy wpadam we wściekłość. Są to tak mocne emocje, że jakbym natknął się na "mojego przyjaciela" to mógłbym po tym nie mieć dostępu do komputera z powodu miejsca w którym bym się znalazł Staram się jednak przewartościowywać całą tą sytuację. Jest nijaka. Pewnie kiedyś mi przejdzie ale nie łudzę się, że o tym zapomnę. Święta. Życzę Wam wszystkim, abyście spędzili je spokojnie, rodzinnie. Życzę, abyście mieli trochę frajdy z tych Świąt. Życzę Wam, aby spełniły się Wasze marzenia, te malutkie i te duże. Bądźcie kochani - bo na to zasługujecie... Dobrych Świąt...
  5. Cześć Wam. Nie da się zapomnieć (na razie). Percepcja.
  6. Witaj Mih. Masz rację. Czasami leże na dechach. Potem się dźwigam, staram się walczyć, utrzymać na nogach i .... znowu dostaje strzał. Znowu leżę, I znowu wstaje. Wiem, że nie chcę już upadać. Chcę utrzymać się na nogach, wytrwać do gongu, albo do zakończenia. Boję się. Nikt nie chce przegrać. Chociaż jestem już prawie prawie znokautowany. Nie znam wyniku. Walka dalej trwa. Jestem dobrej myśli, ale gardę trzymam cały czas. Chciałbym już zdjąć rękawice i zejść z ringu... Jestem zmęczony...
  7. Minęło pół roku. Dalej wciąż to w głowie siedzi. Awantury też są. Ona cieszy się każdym dniem bez kłótni. Widzę to. Cieszy się każdym dniem i nic nie chce. Żal mi jej. Nie zmienia to faktu, że wtedy to ona wybrała, nawet z głupoty. Teraz ja mogę wybrać. Sytuacja komfortowa? Nie. Nikt nie wygra. Tu są tylko przegrani....
  8. Cześć. Pozostawmy więc te wpisy bez komentarza. Jedynie to starajmy się o tym nie myśleć. O ile, na ile się da... Nie zmienimy już przeszłości. Możemy i musimy żyć do przodu. To, jak będziemy żyć i co nas może jeszcze spotkać, zależy tylko os nas... Życie jest krótkie.
  9. Nikt już tu nie zagląda... Może to dobrze, że przestało Was to gnębić. Miałem napisać co się dalej dzieje. Krótko. Nie da się zapomnieć. Są dni lepsze i gorsze, ale nie okłamujmy się, to już zostanie. Kilka dni spokoju, potem następuje natłok myśli. Na początku wybuchałem. Teraz staram się to tłumić w sobie, ale to ma swoje konsekwencje. Mówimy, że panujemy nad sobą, ale emocje muszą gdzieś znaleźć ujście. Wychodzę wtedy z domu. Wszystko jedno gdzie. Ja idę do garażu i robię byle co byle się czymś zająć. Jak długo wytrzymam? Nie wiem.
  10. Mih Dzięki bardzo za słowa. Wierze jej, że to było tylko wtedy i przyznała mi się do dwóch razy. Wtedy wtedy wyjechałem z drugim dzieckiem na dwa dni. Wtedy to się stało i tylko wtedy. Wierzę, Przyznała się, sama. Nie wiem co nią kierowało, żeby akurat teraz mi to powiedzieć. Musi to z siebie zrzucić. Ok. Dostałem strzał w plecy. Minęło od tego czasu 25 lat. Tyle lat po tym? Jest i była bardzo dobrą matką, a teraz jest żoną jaką nigdy nie była, o której niejeden by tylko marzył. Niekiedy aż przesadza. I teraz, czy warto to rozwalić, czy żyć z nią dalej. Pracuję żebyśmy byli razem. Muszę o tym próbować zapomnieć ale wiem, że to chyba już niemożliwie. Co do mojego kolegi. Dzwoniłem do niego. Tak się wystraszył, że chyba narobił w spodnie. Niestety dzieli nas duża ilość kilometrów. Swoją rozmową sprawiłem, że będzie już żył w niepewności i strachu. Jemu też to nie przejdzie. Ale jak mówi przysłowie, "góra z górą się nie zejdzie, a .............. " Mih, bardzo dziękuję. Wezmę sobie do serca co napisałeś. Postaram się zmienić mój tok myślenia. r.
  11. Aga3 Kilka słów jeszcze do Ciebie. Złapałem się teraz na tym, że znowu kopię w przeszłości i znowu drążyć temat dotyczący szczegółów tego zajścia, jak to długo trwało itd. Znowu mnie powaliło na kolana. Czy to mi coś da? Chyba tylko dalsze dręczenie. Biorę sobie teraz Twoje słowa, mam je cały czas w głowie, aby się wykopać z tego dołka... Dam znać czy się wykopałem, czy przysypałem. R.
  12. Witajcie. Aga, dzięki Ci bardzo za słowa otuchy i radę. Pracuję nad tym. Łatwo nie jest. Codziennie o tym, myślę. Moja sytuacja jest bardzo podobna jak Omnibusa. On 19 lat żyje z tym obciążeniem. Reakcja jego żony jest identyczna jak mojej. Musi więc być więc w tym jakiś wspólny mianownik. Chcę z nią być bo ją po prostu kocham. Zdarzają się dni kiedy wściekłość, żal. ból, są bardzo mocne. Staram się to tłumić, ale się nie udaję i wybucham. Potem mi jest żal, pretensje do siebie, że nie dałem rady. Zanim się dowiedziałem miałem swoje pasje, hobby. Od tego czasu to wszystko gdzieś odeszło. Wiem, że nie powinno tak być. Nie jestem już taki jak przedtem i pewnie nigdy nie będę. Umarło coś we mnie. Zniknął uśmiech z mojej twarzy. Jest przygnębienie. Zapewne czas spowoduje, że będzie lepiej, ale nigdy jak przedtem. Zmieniła się za to moja żona - jest do rany przyłóż. Czyżby była to cena za tą wiedzę? Wolałbym jednak żyć jak przedtem. Analizując wszystkie wpisy doszedłem do wniosku, że wszyscy którzy zostawili tu ślad są osobami wrażliwymi, inteligentnymi. Osobami w szczególny sposób skopanymi przez życie. Dlaczego? Bo naprawdę kochamy naszych partnerów i wyobrażenia o nich umarły. Te wyobrażenia są tak silne, że trudno nam się pogodzić, że ta właśnie osoba zrobiła coś takiego, nie myślała wtedy o nas. Tutaj zderzamy się z natłokiem myśli: dlaczego, kim jestem, kim byłem. Co źle zrobiliśmy, że mimo wszystkiego ci których kochaliśmy nam to zrobili, czego szukali, czego im brakowało? Matnia, pat. Ale mimo to staramy się pozbierać. Każdy inaczej do tego podchodzi i to że dalej ich kochamy jest też powodem dla którego tu się znaleźliśmy. Jakbyśmy nam nie zależało, mielibyśmy stosunek ambiwalentny i byśmy nawet o tym nie myśleli. Niestety, musimy z tym żyć. Marzyć. Ja mam tylko już jedno marzenie. Marzę, żeby o tym zapomnieć. Dlatego jest to marzenie.
  13. Witajcie. Bardzo dziękuję Małgorzacie i Mih'owi za słowa otuchy. Zdrada jest czymś niewyobrażalnym. Niestety dotknęła właśnie nas. Wcześniej rozumiałem ludzi, którzy mieli takim problem, ale pomimo empatycznego podejścia nie dotyczyło to mnie bezpośrednio. i cóż... Macie racje, powinno się próbować żyć na nowo. Tak, tak fajnie się pisze, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Krótko Wam opowiem co stało się z mną. Kiedy żona m to powiedziała, jak mówiła chciała w końcu zdjąć z siebie ten ciężar. Najpierw zostałem bez słowa. Potem wybuchłem, a ona zaczęła mnie punktować informacjami z tego zdarzenia (ponoć było to dwa razy - jak to powiedziała tylko). Wy wiecie jak to boli. Zacząłem sobie to wszystko układać. Potwierdziło się wszystko, skojarzyłem- tak. I nagle czułem jak życie mnie rozszarpuje. Przestałem jeść i spać. Nie spałem 5 dni. Paliłem bez opamiętania. Cały czas tylko myślałem i zadawałem sobie pytania, dlaczego, jak to było, przedstawiałem sobie wszystko, dlaczego właśnie ona - przecież była dla mnie ikoną. W pracy zaczęli zauważać, że jestem jak zombi. Schudłem 20 kg. Potem zacząłem tracić wzrok. Pewnie od braku witamin. To było czerwone światło, że idę do samozagłady. Szczerze? Przestało mi zależeć na wszystkim. Oczywiście syndrom 2 dni. Dwa dni potrafiłem tłumić to w sobie a na trzeci dzień wybuch. To było jak śnieżna kula. Podczas takich sytuacji zmuszałem ją prowokacjami do poznawania coraz t większej ilości szczegółów. Dobijałem sam siebie. Nie chciało mi się żyć. Wcześniej uważałam się za człowieka silnego. Przechodziłem przez życie mierząc się z różnymi przeciwnościami losu i zawsze z tego. Teraz wiedziałem, że chyba tego nie udźwignę. Moja żona oświadczyła, że bardzo mnie kocha i wytrzyma to wszystko do puki starczy jej sił. Po takiej sytuacji, gdzie leciały wyzwiska, nawet złapałem się na tym że złapałem ją za ręce i potrząsnąłem, kiedy wyprowadziłem ją całkowicie z równowagi i już chciała się wyprowadzić urodziło się u mnie uczucie litości. Głupie, nie? Ale była to jedyna forma abym mógł dać ujście emocjom. Wczoraj wieczorem znowu czułem, że zaczyna się we mnie gotować. Stłumiłem to. Położyłem się spać i gryzło mnie tak bardzo, że zmęczony zasnąłem. Zyskałem teraz żonę, o której już nie marzyłem. Ma wszystkie najlepsze cechy. Nie ma w niej nic złego. Na próżno byłoby wymieniać przymiotniki określające jej zachowanie. Jest naprawdę ok. Ja staram się wstać z kolan. Wdzięczy WAM jestem za rady jakie mi napisaliście. Bardzo mi pomogliście. Małgosia ją zczytała - monotonnia w związku, burza hormonów, wszystko na raz. Wierzę jej, że to było tylko wtedy. Ale było. Małgosia ma racje. Nie powinno to wypłynąć. Stało się. Trzeba z tym żyć. Mih penie miałeś/aś podobną sytuację. Dobrze, że się dźwignąłeś i zaczynasz wszystko od początku. A że to potrwa - tak. Małgosia, bardzo Ci współczuję, bo jak piszesz, że wolałabyś być nawet na moim miejscu. Ja myślałem, że mój przypadek jest jednym z najboleśniejszych. Małgosia - musisz rzucić wszystko na jedną szalę, rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie żyjesz z tym sama. Znalazlaś się na tym forum z tego samego powodu co my wszyscy. Próbujemy zrozumieć, pomóc sobie i innym, i dowartościować się trochę po tym jak nas życie sponiewierało. Cieszę się, że Was poznałem, bo to nie jest temat, który porusza się z kimkolwiek. Będę tuta wpadał, podzielić się z Wami moją walką. Może warto pomyśleć, żeby żyć dla siebie? Dać sobie coś z życia. Może spojrzeć na to wszystko inaczej? Każdy z nas jest inny. Każdy, przeżywa inaczej. Jesteśmy tutaj, bo jesteśmy wrażliwi, bo padły wyobrażenia o tych, których kochaliśmy najbardziej a zostaliśmy lub dalej jesteśmy oszukani i oszukiwani. Prawdy do końca nigdy się nie dowiemy. Pozostaje zadać sobie pytanie, czy uda nam się jeszcze normalnie żyć. Życie jest krótkie. Nie, takich jak przedtem już nas nie będzie. Już jesteśmy inni. Wyciągnijcie z życia co najlepsze, ale dla Was. Osoby, które nas skrzywdziły nie myślały wtedy o nas. To oni powinny być winnymi, nie my. To oni powinni się kajać. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Wybaczymy, ale nie zapomnimy już nigdy. Zawsze zostanie nam to w pamięci, bez względu jak ta druga strona będzie się starać. Nie dajcie się, nie pogrążajcie. Wiem, fajnie się pisze........ Z tym, że ja tu jestem, jestem z Wami, jestem taki sam jak Wy i żyje z takim samym problemem. Życzę Wam wytrwałości, spokoju. Pozdrawiam. Robkon
  14. Hej Aga. Cieszę się, że to wszystko poukładałaś. Z tego co napisałaś ten epizod już nie powróci i Wasz związek nie jest zagrożony. Kwestia tego czy to zapomnisz lub spróbujesz. Ja mam gorzej. Sprawa wyszła dokładnie kilka miesięcy temu. Nie pozbierałem się. Dwa dni jest dobrze, potem awantury i tak w kółko. Jestem tym zmęczony. Łapie się na tym, że muszę zakończyć ten związek z osobą, którą kochałem całe życie. I jak to mówi, ze się pogubiła wtedy i był to tylko incydent, niczego nie zmienia. To zostanie. Nie wiem co dalej będzie. pozdrawiam i trzymaj się.
  15. Udane małżeństwo, dorośli już dzieci, Jesteśmy po ślubie 35 lat. To była moja pierwsza miłość i jedyna. Starałem się w małżeństwie . Wiadomo, czasy były trudne, brakowało pieniędzy. Pracowałem dużo. Kilka miesięcy temu powiedziała mi, ze mnie zdradziła dwa razy z moim dobrym kolegą. Połączyłem fakty. Tak. Miejsce, czas, wszystko. Runął mi świat. Zostałem rozszarpany. Awantury, pytania, szczegóły. Wszystko. Oczywiście żałowała i to był tylko incydent. Pewnie tak było. Ale ja się już chyba nie pozbieram. Zostałem z nią. Gdzie mam iść. 20 ponad lat o tym nie wiedziałem. Powinno tak zostać. Co dalej? Nie wiem. Nie potrafię pracować, myśleć, nic. Dwa dni spokoju potem znowu i znowu. Mówi ze się sam zadręczam bo to było tak dawno. Nie, dla mnie to porażka życiowa. Zdeptanie moich wartości. Upokorzenie. Nie wiem jak się lisy dalej potoczą. Kocham ja bardzo. Czy to wytrzymam. Nie wiem. Nie wiem co jest lepsze, wiedza ba ten temat czy jej brak. Uważam, ze nie powinna tego mówić. Nie po tylu latach. Zastanawiam się, czy po t moje małżeństwo było już tylko pozorów. Analizując życie. Tak. Przykre to bardzo. Mam ponad 50 lat i wydawało ko się, ze przeżyłem cudowne życie a tu strzał. Nie cofnę już czasu. Nie zapobiegnie. Muszę z tym żyć do końca mojego życia. Ale co to za życie. Jak ktoś wcześniej napisał - powinno się o tym powiedzieć od razu i się rozstać. Tak. Nie próbować ratować. Zapomnieć. Ale bez względu na wybór i tak nie zapomnisz..,
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.