Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

hadad

Użytkownik
  • Zawartość

    10
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez hadad

  1. A coś więcej, jakieś tło, co to za problem z rodzicami? Pracujesz? Masz przeszłość o której z partnerami nie rozmawiasz? Zdradziłaś kiedyś kogoś, lub twój partner "odbił" Cię komuś? Masz dużo lub mało ale za to bliskich kolegów? Mieszkasz w małym bądź dużym mieście? W małym (nawet średnim) wszyscy o sobie wszystko wiedzą i przeszłość się ciągnie za ludźmi. Może jesteś zbyt uległa i nie oznaczyłaś terenu, a może dobierasz maminsynków za których zawsze ktoś coś robił i mają stereotyp żony - kury domowej.
  2. Może gra żeby zdusić uczucia, zapomnieć, zająć myśli, taka forma ucieczki. Czasem ludzie tak robią, równie dobrze mógłby jeździć na rowerze, całe dni spędzać na wypadach w góry czy na wspinaczce. Sam się czasem na tym łapię - że gdy zaczynam myśleć o moim związku, muszę uciec i się czymś zająć. Jeśli jest naprawdę uzależniony i z radością to sam przyznaje, to dobrze że odszedł, być może oszczędza Tobie nerwów w ten sposób. A może nie potrafi wprost powiedzieć o co mu chodzi, lub sam się oszukuje. W obydwu przypadkach jest źle i chyba to co się stało to najlepsze rozwiązanie dla Ciebie. Odbębnisz żałobę i ruszysz do przodu bez e-ćpuna pod opieką, lub bez toksycznego związku w którym nie wiesz o co chodzi.
  3. Całość mi się nie klei. Bardzo chciał z Tobą dziecka by odegrać się na byłej? - to dlaczego się na to zgodziłaś? Tęskni do niej i Cię porównuje? - musisz się szanować, jeśli chciał się na byłej odegrać to raczej szukał kobiety która wzbudzi zazdrość, więc pewnie jesteś atrakcyjna lub masz jakieś wymagane cechy, masz szanse kogoś znaleźć, a jak nie to przynajmniej jeden problem z głowy Mówi o rozwodzie, ćpa? - szanuj się i rozwiedź się, obydwoje będziecie szczęśliwsi Albo potwornie wyolbrzymiasz/wymyślasz.
  4. To niby się da wypracować z psychologiem, podobno. Sam pracowałem ciężko. Nie wiem dokładnie co oznacza "przyciągam jak magnes osoby nie dla mnie". Można to rozumieć na wiele sposobów. Czy to są osoby z którymi się nie dogadujesz, może nic do nich nie jesteś w stanie poczuć, czy może coś innego? A może ciągłe rozstania, bałagan w życiu i związku? Wtedy napewno warto się zgłosić do psychologa. Może trochę rozwinę poprzednią wypowiedź. Ja mam na odwrót, przyciągam "osoby dla mnie" - pragmatycznie patrząc, ale tracę głowę dla osób "nie dla mnie". Lata związku (i związków) bez uczucia coraz bardziej mi uświadamiają, że czasem niektórych rzeczy lepiej nie zmieniać. Kiedyś bardzo kochałem, to były trudne miłości, toksyczne związki, ale było uczucie, byłem ze sobą szczery - i te chwile gdy dodawało mi skrzydeł są bezcenne. Teraz mam związek "idealny", bez miłości, chęci, tak się kręci bo się kręci, tylko druga strona jest potwornie zaangażowana i coraz trudniej mi się z tego wydostać - w zasadzie jestem w potrzasku, a nawet gdybym to przerwał to znowu bym wbił się w zwiazek bez uczucia. Napisałem to by uświadomić Ci, że może to nie jest problem z Tobą, tylko widzisz swoją sytuację w zbyt czarnych barwach, lub wyolbrzymiasz samotność. Ja bym chciał być w twojej sytuacji - mieć nadzieję że coś gdzieś z kimś zaiskrzy jeszcze.
  5. Może mam złe doświadczenia w związkach i własnej osoby, ale znasz to uczucie gdy masz idealną pracę, ale boli Cię brzuch na samą myśl że masz do niej iść? Czasem ludzie nie wiedzą czego chcą, nie grają, ale starają się dopasować rzeczywistość do własnych wyobrażeń czy celów. Czasem w sytuacji podbramkowej coraz bardziej zdają sobie sprawę, że to nie jest ich miejsce. Druga prostsza odpowiedź (pytanie które sobie musisz postawić) może brzmieć: a może ona ma charakter samotnika?
  6. Mam podobną sytuację, to nie jest odpowiedź na pytanie, ale może trochę podniesie na duchu. Teraz wiem, że czasem lepiej być samotnym i przetrwać, niż być w złym związku. Ta pierwsza opcja niesie ze sobą nadzieję, że gdzieś ktoś tam jest.
  7. Mi pomaga uświadomienie sobie, że moja była buduje teraz znacznie lepszy związek/rodzinę i jest szczęśliwa. Nawet jeśli związek był toksyczny z jej strony (może były jakieś powody - np. nie czuła się w nim dobrze), to ja go zakończyłem mimo uczuć, i z mojej strony uczucie nie przeminęło (i jest równie intensywne jak wtedy gdy ją poznałem w 2005 roku), a naprawdę i szczerze chciałem zawsze jej szczęścia. Działa to może krótkotrwale ale działa.
  8. Wydaje mi się, że brakuje takiego działu tutaj. Na przykład, gdyby ktoś chciał zaproponować materiał o długotrwałej/niekończącej/powracającej żałobie po rozstaniu. Lub dlaczego ktoś może być diagnozowany jako DDA, mimo że relacje w rodzinie były bardzo w porządku, bez uzależnień itd. Lub czy istnieją np. biologiczne/ustrojowe/inne powody stanów przypominających depresję.
  9. Dodam jeszcze o poprawię się, piszę tu bo problem gwałtownie wraca, zaczyna się robić z dnia na dzień coraz bardziej irytujący, cięższy, coraz bardziej mnie "wypełnia". Niestety najbliższe wolne terminy psychiatrów to czerwiec, a w poście źle sformułowałem pytanie, powinno brzmieć: czy w tym przypadku szukać pomocy u psychologa, psychoterapeuty, czy poczekać cierpliwie i znieść to jakoś?
  10. Nie wiem gdzie się udać. A udać się postanowiłem i muszę. Mam 38 lat, od mniej więcej 16 roku życia doświadczam czegoś co mógłbym określić jako depresja, ale nie wiem czy tak jest. To uczucie ciągłego niepokoju, zdenerwowania i przygnębienia, towarzyszą temu odruchy nerwowe - niespokojne nogi, chodzenie po mieszkaniu z miejsca w miejsce, natłok myśli, denerwujący i absorbujący wewnętrzny dialog. Bardzo często czuję bardzo wielkie przygnębienie, wręcz chęć płaczu. Pod presją impulsu potrafię zmienić bardzo dużo, najczęściej na gorsze - np. zrujnować i zniszczyć związek. Nie potrafię też przejść żałoby, obecną po rozstaniu po 10 latach związku przechodzę od 3 lat i wciąż w niej tkwie, wcześniej w innych związkach także miałem z tym problem. Kilka lat temu chodziłem do psychologa, spotkałem się też z dwoma innymi, ale mam problem ponieważ z zewnątrz jestem jakby kimś innym, mój sposób bycia "oszukuje" otoczenie. Mógłbym jeszcze dużo opowiedzieć, ale to nie na forum. Tak czy siak wykonałem testy depresji na stronie, w obydwu testach wyszło, że mam ciężką depresję. Nie mam myśli samobójczych - wręcz przeciwnie mam bardzo dużo chęci do życia, ale myśl o śmierci wywołuje krótką, rozlewającą się falę spokoju. Gdy byłem młodszy, bardzo miotał (dosłownie) mną smutek i rozpacz, mam wrażenie jakby to nie minęło, tylko jakbym nauczył się z tym żyć. Z drugiej strony jestem "człowiekiem sukcesu", którego wszyscy mają za zaradnego, dobrze zarabiającego, inteligentego i statecznego (i trochę ekscentrycznego). Mógłbym tak pisać godzinami, ale postanowiłem coś z tym zrobić tylko nie wiem gdzie się udać. Do psychiatry, psychoterapeuty czy psychologa? Mam niedaleko ośrodek do walki z nerwicami, może tam szukać porady?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.