Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Ana12345

Użytkownik
  • Zawartość

    8
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ana12345

  1. Myśle, że nasze mamy chcą dla nas tak naprawdę najlepiej i chcą nas trzymać w gnieździe i właśnie dopóki nie wyjdziemy na swoje i nie postawimy się, to nic się nie zmieni...Może właśnie tym jest metoda, żeby zacząć się buntować i powiedzieć po prostu wychodzę.
  2. Nie, jestem studentką 2 roku, wiec psychologiem nie jestem. Tutaj na poradę, będzie pani czekała bardzo długo, bo tych postów jest ogrom. Skoro mówi pani, że wiele razy chciał odejść a jednak wraca. Czyli potwierdzają się moje słowa, że pani mąż nadal nie może sobie tego przetrawić. Udaje silnego ale czasami ten nadmiar emocji pęka i dochodzi do wyzwisk i tego typu rzeczy. Kocha panią, ale musi sobie to przepracować, bo nadal nie pogodził się z tym co pani zrobiła. Wybaczenie nie jest równe zapomnieniu. Dlatego proponuje terapie. Pani tez to dobrze zrobi. Pozdrawiam
  3. Zalecam terapie. Niestety nic poza tym nie doradzę, za mało detali. Pozdrawiam
  4. Myśle, że potrzebuje pani usamodzielnienia, by moc podejmować własne decyzje. Jeśli chodzi o mówienie co ma pani robić, gdy przyjeżdża chłopak, myśle, że to z troski, mama chce żeby było jak najlepiej, a uważa, że nikt nie zrobi tego lepiej od niej, pozdrawiam
  5. Jestem w dokładnie takiej samej sytuacji, napisałam o tym wiadomość wczoraj, ale nadal nie uzyskałam odpowiedzi. Niestety, wydaje mi się, ze dopóki nie utrzymujesz się sama, nie jesteś w stanie nic zrobić. pozdrawiam
  6. Miłość jest uczuciem, którego uczymy się całe życie. Ale tym co wyróżnia ją na tle innych uczuć jest to, że jest ona przede wszystkim wyborem. Często nawet będąc w szczęśliwym małżeństwie, nie raz ludzie „zakochują się” w kimś innym. Bo takie jest właśnie zakochanie, emocjonujące i ulotne. Miłość natomiast nie polega na tym, że te emocje będą i nagle poczuje pani wyjątkowe uczucie motylków w brzuchu. Zwłaszcza, że maja państwo za sobą spory staż małżeństwa. Miłość to ciągła praca, drobne uczynki, cały czas starania się, ciężkiej pracy w relacji, by właśnie podtrzymać te emocje z „lepszych czasów”. Proszę pamiętać, że związek nie będzie nigdy wyglądał jak w filmie. Radziłabym porozmawiać z mężem o tym co czujecie oboje, może brakuje pani żeby mąż pokazał się z innej strony? Może wspólne kolacje, albo wyjazd na pare dni (choć aktualnie z powodu kwarantanny ciężko), odrobina szaleństwa? Chodzi o coś co wzbudzi w was nowy powiew świeżego uczucia. Pozdrawiam
  7. Myśle, że powinniście iść na terapie małżeńską. Nikt z was nie ma racji. Można komuś wybaczyć, ale ciężko jest zapomnieć. Pani mąż najwyraźniej nie radzi sobie nadal z tym co się wydarzyło...Mężczyźni często maja tendencje do udawania „silnych”, gdy tak naprawdę przezywają wszystko w głębi siebie. Ciagle pytania i wyrzuty wynikają zapewne z tego, że sam rozpamiętuje wszystko. Ma pani prawo do godnego traktowania, ale proszę zrozumieć tez męża i może spróbować porozmawiać ze sobą (nie w kłótni) o tym co was trapi, co czujecie. Szczerze. I zapytać męża, czy panią kocha, czy jest tylko ze względu na dzieci. Pozdrawiam
  8. Witam, jest to dla mnie bardz trudny temat, nie wiem nawet od czego zacząć i pierwszy raz opowiadam swoją historie komuś. Mam 20 lat i mieszkam z rodzicami (którzy również mnie utrzymują). Mój problem polega na tym, że robie wszystko, by zaimponować swoim rodzicom. Poszłam na studia, które chcą, wybrałam chłopaka, który im się bardziej podobał, by byli ze mnie dumni, ale wiem, że cokolwiek nie zrobię, to i tak w końcu się potknę i znów wszystko zrujnuje. Potknę czyli: zapomnę wyjąc zmywarki, nie zdam egzaminu, wrócę za późno do domu. Mam niedługo 21 lat i brak życia towarzyskiego. Nie chodzę na imprezy, bo moi rodzice tego nie akceptują (uważają, że dziewczyna powinna wracać jak jest jasno (wcześnie) jeszcze (czyli max 20). Z tego powody nie mam znajomych ani przyjaciół praktycznie wcale (większość ludzi spotyka się wieczorami). Z domu wychodzę raz w tygodniu do chłopaka. Bardzo chciałabym ściąć włosy, ale nie mogę, bo mama mi nie pozwala, chce wyjechać z chłopkiem na wyjazd chociaż 1 dniowy nad morze nie mogę. I zawsze przy tym jest kłótnia. Ja się nie odzywam, ale wystarczy, że wspomnę o czymś, coś zrobię nie tak, to jestem wyzywana od dziwek, idiotek i innych takich. Nie raz zostałam uderzona w twarz, zepchnięta ze schodów, skopana. Często nie mam na nic siły, nie chce mi się żyć. Bardzo często płacze a momentami nawet na to nie mam sił. Czasami jest dobrze, nawet z nimi porozmawiam...Ale większość czasu czuje się jak „gówno”. Głównie chodzi o moją mamę. Tata jest w porządku, mimo tego, że wszystkich na około uważa za idiotów (może dlatego, że wiele w życiu osiągnął swoimi siłami), to rozmawia ze mną normalnie. To ona sprawia, że wciąż czuje się źle. Często jak wracam do domu mam napady paniki, bóle nerwicowe. Co chwile pytam się jej „czy wszystko ok”, bo boje się, że znów coś będzie nie tak. Chciałabym zacząć normalnie żyć. Chciałabym mieć wizje na siebie i żyć swoim życiem. Może brzmię jak zbuntowana nastolatka, ale ja naprawdę mam już dosyć. Wiem, że dopóki się nie wyprowadzę to nic się nie zmieni, ale czy to rzeczywiście jedyne wyjście? Próbowałam rozmawiać, uważają, że wszystko im zawdzięczam, bo mnie utrzymują, płacą za studia i „inne dzieci tez nie wychodzą tylko się uczą całymi dniami i pomagają rodzicom”....Ale ile ja mam lat...Co mam zrobić? Ta relacja w domu (która ciągnie się od najmłodszych lat, mówiono mi, ze nie mam talentu, że inne osoby sà zdolne ale za mnie muszą robić wszystko oni, mimo, że moi przyjaciele mówili mi, że mam talent to rysunku). Nie wiem, czego oczekuje, ale może ktoś mnie chociaż zrozumie tutaj
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.