Jump to content

Lęk przed szpitalem


Pestka328

Recommended Posts

Dzień dobry,

Mam 27 lat, jestem w 7mc ciąży, to moja pierwsza ciąża, póki co wszystko z nią w porządku.

Poród się zbliża i mam ogromny problem, bo za wszelką cenę nie chce rodzić w szpitalu ani w obecności obcej osoby, czyli domowy poród z położną też odpada. Chcę urodzić sama w domu, ale wiem że się to nie uda, bo mieszkam z ojcem dziecka, który ze względu na moje i dziecka bezpieczeństwo zawiezie mnie do szpitala bądź wezwie karetkę. Wiem że zrobi wszystko żeby mi wszystko zapewnić nawet jakby musiał zapłacić, ale ja nie chcę tak, nie chce się z nikim widzieć, chce być sama nawet jakbym miała sobie nie poradzić. Myślę żeby wynająć sobie jakiś domek na dwa miesiące by uciec od wszystkiego, tylko ciągle w głowie mi siedzi poczucie odpowiedzialności, że co zrobię jak się coś dziecku stanie, a ja nie będę w stanie mu pomóc. Nie wiem jak sobie z lekiem przed szpitalem poradzić, nie ufam tym ludziom a podczas porodu będę zdana na ich łaskę, bo będę słaba i bezsilna. 

Link to comment
Share on other sites

4 godziny temu, Honrado napisał:

Dzień dobry. Skąd taka nieufność wobec lekarzy? Masz jakieś niemiłe doświadczenia?

Wobec lekarzy to niestety, ale miałam większość nieprzyjemnych sytuacji w przychodniach. Bardzo rzadko zgłaszałam się z problemem, ale jak już potrzebowałam to zawsze byłam zbywana, nawet czasem pogardliwie traktowana. Teraz ciążę prowadzę prywatnie i nie narzekam na wizyty, ale mam świadomość, że to dlatego że prywatnie.

Mój lęk jest ewidentnie przed szpitalem, nigdy tam nie byłam (nawet nie urodziłam się w szpitalu), nie wiem jakimi prawami się rządzi. Niestety ale słyszałam bardzo wiele przykrych historii jak np zrobienie czegoś wbrew woli pacjenta, bez jego wiedzy itp. ja zdaję sobie sprawę, że podczas takiej wysiłku jak poród będę bezsilna i muszę mieć absolutnie bezwzględne zaufanie do ludzi, którzy będą mnie choćby otaczać, a co dopiero jeśli od nich moje i życie dziecka będzie zależeć.

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem,że się bardzo boisz zostać w szpitalu i zaufać obcym ludziom,ale raczej wyboru nie masz. Nikt nie pozwoli na to żebyś urodziła sama ,bo to jest bardzo ryzykowne. Pomyśl o swoim dziecku,aby zapewnić mu największe bezpieczeństwo. Musisz się przełamać i dopuścić pozytywne myśli związane ze szpitalem. Może masz możliwość wybrania prywatnego szpitala ,gdzie opieka jest na najwyższym poziomie i wybrać poród rodzinny. Porozmawiaj ze swoim lekarzem prowadzącym o swoich obawach. On na pewno doradzi Ci coś odpowiedniego w tej sytuacji. Jeśli Twój strach jest na tyle duży ,że nie pozwala Ci normalnie funkcjonować ,to może dobrze by było porozmawiać z psychologiem.

Moim zdaniem szpital to najbezpieczniejsze miejsce do urodzenia dziecka. Cały poród będziesz podpięta do KTG ,będą kontrolowane funkcje życiowe dziecka ,a w razie zaniku tętna, lekarze zrobią cesarkę w ciągu kilku minut. Jest wiele komplikacji przy porodzie ,gdzie tylko w szpitalu mogą rozwiązać taki problem. A co jeśli dziecko nie będzie chciało samo wyjść w terminie ? To wtedy będziesz musiała się zgłosić do szpitala na wywołanie porodu ,bo inaczej dziecka będzie życie zagrożone. 

Nie martw się, w szpitalu są ludzie po to aby Tobie i Twojemu dziecku pomóc. Jak nie wyrazisz na coś zgody,to oni nie mogą tego zrobić wbrew Twojej woli. Na wszystko musisz podpisywać papiery. Po porodzie dziecko jest bardzo dokładnie badane i doglądane. Przyjdzie do Ciebie pani od laktacji i pomoże przystawić dziecko do piersi, pomoże w problemach laktacyjnych. To nie jest kącik rzeźnika,tylko miejsce pierwszej pomocy 🙂 Dasz radę, pomyśl o swoim maleństwie. Czy dla niego nie warto się poświęcić? 

Link to comment
Share on other sites

Czyli zraziłaś się do publicznej opieki zdrowotnej odwiedzając przychodnie i słuchając przykrych historii. Z tymi przychodniami chyba po prostu miałaś pecha trafiając na chamski personel. Nie zawsze i nie wszędzie jest tak źle. A przykre historie zdarzają się wszędzie, w każdej profesji czy dziedzinie życia. Jeśli ktoś jest nastawiony na ich wysłuchiwanie to zawsze znajdzie sporo materiału do samozadręczania się. Jednak w porównaniu do całej reszty pozytywnie zakończonych historii te złe stanowią jakiś mały procencik. Dla równowagi powinnaś chyba posłuchać pozytywnych recenzji z pobytów w szpitalu i tego jak tam się kobietom rodziło. Anna wiadomość wyżej już pospieszyła z pomocą :) Ja na porodówce nie byłem, ale dwa razy w szpitalu przez krótki czas leżałem i było jak najbardziej w porządku. Lekarze może byli trochę oschli, chcieli wyglądać na chłodnych profesjonalistów czy co, nie wiem, ale za to pielęgniarki były bardzo sympatyczne.

Link to comment
Share on other sites

14 minut temu, AnnaMaja napisał:

Rozumiem,że się bardzo boisz zostać w szpitalu i zaufać obcym ludziom,ale raczej wyboru nie masz. Nikt nie pozwoli na to żebyś urodziła sama ,bo to jest bardzo ryzykowne. Pomyśl o swoim dziecku,aby zapewnić mu największe bezpieczeństwo. Musisz się przełamać i dopuścić pozytywne myśli związane ze szpitalem. Może masz możliwość wybrania prywatnego szpitala ,gdzie opieka jest na najwyższym poziomie i wybrać poród rodzinny. Porozmawiaj ze swoim lekarzem prowadzącym o swoich obawach. On na pewno doradzi Ci coś odpowiedniego w tej sytuacji. Jeśli Twój strach jest na tyle duży ,że nie pozwala Ci normalnie funkcjonować ,to może dobrze by było porozmawiać z psychologiem.

Moim zdaniem szpital to najbezpieczniejsze miejsce do urodzenia dziecka. Cały poród będziesz podpięta do KTG ,będą kontrolowane funkcje życiowe dziecka ,a w razie zaniku tętna, lekarze zrobią cesarkę w ciągu kilku minut. Jest wiele komplikacji przy porodzie ,gdzie tylko w szpitalu mogą rozwiązać taki problem. A co jeśli dziecko nie będzie chciało samo wyjść w terminie ? To wtedy będziesz musiała się zgłosić do szpitala na wywołanie porodu ,bo inaczej dziecka będzie życie zagrożone. 

Nie martw się, w szpitalu są ludzie po to aby Tobie i Twojemu dziecku pomóc. Jak nie wyrazisz na coś zgody,to oni nie mogą tego zrobić wbrew Twojej woli. Na wszystko musisz podpisywać papiery. Po porodzie dziecko jest bardzo dokładnie badane i doglądane. Przyjdzie do Ciebie pani od laktacji i pomoże przystawić dziecko do piersi, pomoże w problemach laktacyjnych. To nie jest kącik rzeźnika,tylko miejsce pierwszej pomocy 🙂 Dasz radę, pomyśl o swoim maleństwie. Czy dla niego nie warto się poświęcić? 

Problem jest w tym, że cały czas mam na uwadze dobro dziecka, inaczej w ogóle bym nie próbowała walczyć z lękiem przed szpitalem tylko bym rodziła sama w domu. Niestety, ale lęk jest na tyle silny, że czasem myślę, że lepiej byłoby się zabić, bo z tego stresu tylko dziecku zaszkodzę... Problem tylko, że wtedy zabilabym ze sobą dziecko i dlatego próbuje znaleźć rozwiązanie... Niestety w otoczeniu nie mam wsparcia w tej kwestii więc nikomu nie powiem że muszę iść do psychologa, a większość czasu siedzę w domu z dzieckiem partnera, więc nie mam możliwości iść gdziekolwiek tak żeby nikt o tym nie wiedział, nie mam kiedy swobodnie nawet przez telefon o tym porozmawiać, bo albo jestem z dzieckiem, które hałasuje albo jestem z kimś kto tego nie rozumie...

Narzeczony twierdzi, że zapewni mi doskonałą opiekę, ale nie jestem w stanie temu zaufać, bo raz musiałam w ciąży trafić na SOR i nie pozwolili mu ze mną wejść a nikt z personelu mi nie pomógł w takich życiowych kwestiach jak pomóc się ubrać czy spakować dokumenty, a byłam bardzo słaba. Niestety ale boje się że przez cały ten czas nie będę mogła się nawet napić bo nikt mi nie pomoże a ja nie dam rady. Próbowałam zasięgnąć porady prawnej czy jest sposób, aby ojciec dziecka był bez przerwy przy mnie i pilnował tego co robią ze mną i dzieckiem oraz mi pomógł, ale niestety jak coś sobie wymyślą to go nie wpuszczą tak jak wtedy na SOR a ja mogę nie mieć już siły sama wyjść.

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

30 minut temu, Honrado napisał:

Czyli zraziłaś się do publicznej opieki zdrowotnej odwiedzając przychodnie i słuchając przykrych historii. Z tymi przychodniami chyba po prostu miałaś pecha trafiając na chamski personel. Nie zawsze i nie wszędzie jest tak źle. A przykre historie zdarzają się wszędzie, w każdej profesji czy dziedzinie życia. Jeśli ktoś jest nastawiony na ich wysłuchiwanie to zawsze znajdzie sporo materiału do samozadręczania się. Jednak w porównaniu do całej reszty pozytywnie zakończonych historii te złe stanowią jakiś mały procencik. Dla równowagi powinnaś chyba posłuchać pozytywnych recenzji z pobytów w szpitalu i tego jak tam się kobietom rodziło. Anna wiadomość wyżej już pospieszyła z pomocą :) Ja na porodówce nie byłem, ale dwa razy w szpitalu przez krótki czas leżałem i było jak najbardziej w porządku. Lekarze może byli trochę oschli, chcieli wyglądać na chłodnych profesjonalistów czy co, nie wiem, ale za to pielęgniarki były bardzo sympatyczne.

Tak naprawdę nie zależy mi by ktoś był dla mnie miły. Ja kompletnie nie znam języka medycznego, więc jeśli zapytają mnie o cokolwiek podczas porodu to nie mam szans podjąć świadomej decyzji. Druga kwestia, że przez ból i stres mogę niczego nie pamiętać, więc jak później udowodnię w sądzie, że było coś nie tak, jak nawet nie wiem co jest w normie a co powinno budzić mój niepokój. Żeby czuć się bezpiecznie w szpitalu cały czas musiałby być ze mną ojciec dziecka, moja mama, bo jest pielęgniarką i będzie wiedziała co jest normą a co nie i czy wszystko dobrze robią i mieć jeszcze prawnika bądź rzecznika praw pacjenta by mieć pewność że wszystko będzie jak należy. Jeżeli przeżyje coś traumatycznego to wiem że się zabiję, więc muszę absolutnie tego uniknąć, bo nie mam sumienia zostawiać dziecka samego.

Niestety mnie to tak paraliżuje że żadne rozsądne argumenty nie działają, myślę nawet żeby zakończyć szczęśliwy związek, żeby nie miał mnie kto zmusić do pójścia do szpitala. Wiem że partner chce dobrze, że wie że można mieć dobrą opiekę, bo był przy porodzie swojej córki, ale mnie niestety strach paraliżuje i mam ochotę zniknąć.

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

Musisz powiedzieć bliskim o tym problemie. Lepiej żeby wiedzieli o Twoich lękach i postarali Ci pomoc. Jesteś w ciąży,do tego te wszystkie hormony ,masz prawo się bać. Psycholog to dobry pomysł,może poszukaj takiego online jak nie możesz wyjść z domu. A samego porodu ,tego bólu się nie boisz? 

Ja przeszłam przez to 2 razy, rozumiem trochę Twój strach. Gdy przyjechałam do szpitala bo wody mi odeszły to cała się trzęsłam ze strachu. Na szczęście trafiłam na bardzo fajną położną,która mnie wspierała i przestałam się bać. Na prawdę nie było tak źle. Ja rodziłam w zwykłym szpitalu ,w małym miasteczku ,a z opieki byłam bardzo zadowolona. Teraz są takie wymogi w szpitalach,że na oddziale położniczym jest specjalna troska o kobiety. Lekarze decydują nie o jednym a o 2 życiach. Ja jeszcze rodziłam kiedy cały covid się u nas pojawił i nikt nie mógł mnie odwiedzić. Położne co chwile przychodziły sprawdzać jak się czuję i bardzo były pomocne. Miałam wymarzoną pomoc psychologiczną w tych trudnych czasach. Teraz ,to można chyba już odwiedzać matkę i dziecko w szpitalu. To tylko 3 dni i się wraca do domu.

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

2 minuty temu, AnnaMaja napisał:

Musisz powiedzieć bliskim o tym problemie. Lepiej żeby wiedzieli o Twoich lękach i postarali Ci pomoc. Jesteś w ciąży,do tego te wszystkie hormony ,masz prawo się bać. Psycholog to dobry pomysł,może poszukaj takiego online jak nie możesz wyjść z domu. A samego porodu ,tego bólu się nie boisz? 

Ja przeszłam przez to 2 razy, rozumiem trochę Twój strach. Gdy przyjechałam do szpitala bo wody mi odeszły to cała się trzęsłam ze strachu. Na szczęście trafiłam na bardzo fajną położną,która mnie wspierała i przestałam się bać. Na prawdę nie było tak źle. Ja rodziłam w zwykłym szpitalu ,w małym miasteczku ,a z opieki byłam bardzo zadowolona. Teraz są takie wymogi w szpitalach,że na oddziale położniczym jest specjalna troska o kobiety. Lekarze decydują nie o jednym a o 2 życiach. Ja jeszcze rodziłam kiedy cały covid się u nas pojawił i nikt nie mógł mnie odwiedzić. Położne co chwile przychodziły sprawdzać jak się czuję i bardzo były pomocne. Miałam wymarzoną pomoc psychologiczną w tych trudnych czasach. Teraz ,to można chyba już odwiedzać matkę i dziecko w szpitalu. To tylko 3 dni i się wraca do domu.

Mówiłam narzeczonemu, ale uważa że przesadzam, że będzie trzeba to zapłaci za dodatkową opiekę... Tyle że niestety ale ja mając taki strach bardziej potrzebuję podczas całego pobytu w szpitalu wsparcia psychicznego i świętego spokoju niż opieki medycznej. Mogą wszystko zrobić ale jak przez trzy dni nic nie będę piła i jadła to skąd siły by się dzieckiem zająć... Żeby wytrwać nawet te trzy dni w szpitalu to muszę mieć bardzo dużo rzeczy co mnie też przerasta bo jak mam to wszystko targać ze sobą będąc w ciąży. 

Samego porodu, bólu się nie boję, bardziej boję się tego szpitalnego znieczulenia. Uważam, że natura wie co robi i że naturalny ból pomaga przyspieszyć poród, z tym że wiem po sobie że ból potrafi odebrać rozum i jak będą mi coś proponować na co normalnie bym się nie zgodziła to w takiej chwili mogę się zgodzić a potem żałować konsekwencji tego... Próbowałam nawet stworzyć plan porodu, który podobno jest obowiązkowy w szpitalach, to na większość pytań wspomagających nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo kompletnie nie wiem w czym rzecz. W domu jak będę sama nikt mi tony pytań na które nie znam odpowiedzi nie będzie zadawał. Czytanie o komplikacjach porodowych i skutkach jak sobie z nimi radzić mnie przeraża, więc się od tego odcięłam toteż wiele sformułowań jest mi kompletnie obca. Np na cesarskie cięcie absolutnie się nie zgadzam, a sama nie jestem w stanie stwierdzić kiedy to będzie absolutnie konieczne żeby dziecko ratować, nigdy nie będę mieć pewności czy się lekarz nie pośpieszył z decyzją bo np inna pacjentka czeka, a ja będę musiała się mierzyć z konsekwencjami tego działania. Nie zgadzam się żeby cokolwiek robili z dzieckiem w szpitalu a zdarzają się sytuacje, że dziecko zabierają bo np jest cesarskie cięcie i muszą mnie zszyć czy ja nie jestem w stanie wstać do dziecka po takiej operacji. Boję się takiej niemocy, że moje ciało nie pozwoli mi sobie samej poradzić a inni będą wiedzieli lepiej co dla mnie dobre niekoniecznie biorąc pod uwagę czy ja też tak myślę...

Potrafię ciężko pracować, zarobić pieniądze, wiele spraw ogarnąć w życiu, ale nie potrafię być od nikogo zależna a teraz wychodzi na to że nie mam wyboru i gdybym wiedziała to wcześniej to nigdy bym się na dziecko nie zdecydowała, co najwyżej bym adoptowała. Jestem wściekła na siebie, że tego nie przewidziałam i boję się że po pobycie w szpitalu się zabiję bo sobie z tym nie poradzę że przez jakiś czas byłam od innych zależna.

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

Teraz to ja rozumiem o co Ci dokładnie chodzi. W skrócie to chodzi o to,że się boisz zaufać lekarzom i pielęgniarką. Boisz się tej niemocy ,że będziesz skazana na nich. Ja się też nie znam na ich procedurach,jakoś o tym nie myślałam wtedy. Bałam się o wszystko ale zaufałam ,bo innego wyjścia nie było. Obawiam się,że Ty też nie masz wyjścia. Moja rada to: 1.skorzystać z pomocy psychologa. (Musisz się przyznać bliskim,że potrzebujesz psychologa)

2. Poczytać sobie o różnych terminach medycznych oraz przebieg porodu. Zalety i wady różnych czynności związanych z porodem.

3. Plan porodu. Ja miałam omawiany ze swoim lekarzem i w szpitalu tego się trzymali.

4. Jak masz możliwość to porozmawiaj z kimś kto się z na na tych wszystkich procedurach.

5. Wybierz najlepszy szpital w regionie.

6. Spokój do torby drobne przekąski ,wodę+butelkę filtrującą wodę np dafi. 

Moim zdaniem trochę przesadzasz z tym ,że nikt przez 3 dni nie poda Ci wody. Zawsze po porodzie dostaje się wysokokaloryczny posiłek i ciągle ktoś dogląda,pyta czy coś trzeba przynieść. Cesarkę Ci zrobią w ostateczności jeśli dziecko będzie zagrożone.  Na znieczulenie się nie musisz godzić. U mnie w szpitalu się nie podaję bo brakuje anestezjologów i tylko przy cc się znieczula. 

 

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, AnnaMaja napisał:

Teraz to ja rozumiem o co Ci dokładnie chodzi. W skrócie to chodzi o to,że się boisz zaufać lekarzom i pielęgniarką. Boisz się tej niemocy ,że będziesz skazana na nich. Ja się też nie znam na ich procedurach,jakoś o tym nie myślałam wtedy. Bałam się o wszystko ale zaufałam ,bo innego wyjścia nie było. Obawiam się,że Ty też nie masz wyjścia. Moja rada to: 1.skorzystać z pomocy psychologa. (Musisz się przyznać bliskim,że potrzebujesz psychologa)

2. Poczytać sobie o różnych terminach medycznych oraz przebieg porodu. Zalety i wady różnych czynności związanych z porodem.

3. Plan porodu. Ja miałam omawiany ze swoim lekarzem i w szpitalu tego się trzymali.

4. Jak masz możliwość to porozmawiaj z kimś kto się z na na tych wszystkich procedurach.

5. Wybierz najlepszy szpital w regionie.

6. Spokój do torby drobne przekąski ,wodę+butelkę filtrującą wodę np dafi. 

Moim zdaniem trochę przesadzasz z tym ,że nikt przez 3 dni nie poda Ci wody. Zawsze po porodzie dostaje się wysokokaloryczny posiłek i ciągle ktoś dogląda,pyta czy coś trzeba przynieść. Cesarkę Ci zrobią w ostateczności jeśli dziecko będzie zagrożone.  Na znieczulenie się nie musisz godzić. U mnie w szpitalu się nie podaję bo brakuje anestezjologów i tylko przy cc się znieczula. 

 

Dziękuję za podpunkty, może łatwiej będzie mi się z tym ogarnąć. Może przesadzam jeśli chodzi o picie i jedzenie, ale przez hormony w ciąży miałam takie huśtawki że od wody wymiotuje, jak zjem cokolwiek co mi w danej chwili nie pasuje to też. Nie wiem jak będzie po porodzie, ale słyszałam że też wysyp hormonów jest, więc te sensacje żywieniowe mogą nadal występować. Ja niestety toleruje tylko jedną wodę, po innych mnie mdli albo nawet wymiotuje, nawet jeśli herbata jest zalana inną wodą... Dlatego jak sobie pomyślę że musiałabym jeszcze nosić zgrzewke wody do szpitala to mi się słabo robi, to samo z jedzeniem, nikt przy mnie nie będzie skakał bo ja nie jestem w stanie zjeść tego czy tamtego i jak mam się męczyć z wymiotami to wolę nic nie zjeść. Jakby nie było żadnych ograniczeń w tym żeby w każdej chwili ojciec dziecka mógł wejść i wyjść na ile by była potrzeba to myślę że nie byłoby takiego problemu bo nawet jakbym z ulicy trafiła do szpitala to stopniowo mógłby mi coś donosić a tak jak muszę sobie przygotować obiady i śniadania i kolacje na trzy dni i liczyć że będę miała je gdzieś przechować i odgrzać to wolę zostać w domu. Zastanawiam się czy ewentualnie nie urodzić w samochodzie pod szpitalem, wtedy ojciec dziecka będzie mógł je szybko zanieść na badania a ja nie będę musiała w ogóle przebywać w szpitalu.

Boję się że przez to wszystko rozstanę się z cudownym mężczyzną tylko dlatego że nie podołam temu zadaniu i będę wolała uciec albo zaraz po porodzie wyjdę ze szpitala i zostawię dziecko pod opieką ojca jeśli ono nadal będzie musiało zostać w szpitalu. Mi jest wszystko jedno co będzie ze mną, ale póki żyję chce być w 100% niezależna. Bardzo chce zobaczyć swoje dziecko ale tak bardzo nie chce musieć być wśród innych gdy będę kompletnie słaba i bezsilna. Bardzo mi zależało by był przy porodzie mój partner, ale teraz chciałabym uciec przed wszystkimi, bo czuję że nie jestem rozumiana. Boje się że jak przyjdzie mi być w szpitalu to tylko będę ryczeć i na nic się nie zgodzę. Wiem, że w szpitalu są ludzie i wcale nie muszą być źli, ja nie potrafię się wewnętrznie zgodzić na to by w tak osobistej chwili były obce mi osoby. Jak się lekarz prowadzący pytał gdzie zamierzam rodzić to powiedziałam szpital który wybrał mój partner, a szczerze miałam ochotę powiedzieć że z dala od ludzi.

Nie wiem też co zrobię jak zacznę rodzić a będę sama w domu z dzieckiem partnera. Zanim on dojedzie z pracy to trochę minie, szybciej będzie jego mama, ale ona wezwie karetkę a ja nie będę chciała z nimi jechać i co wtedy, mogę odmówić? Ciągle mi mówią że stres najbardziej szkodzi dziecku, a ja przez tą kwestię szpitala stresuje się najbardziej, dlatego wolałabym go wyeliminować ze swojej świadomości. Już chyba bym wolała żeby mi partner przytaknął, że mogę rodzić w domu a jakby się coś działo to dopiero by dzwonił po karetkę... Przynajmniej bym się przez te dwa miesiące tak nie stresowała

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

Skąd u Ciebie ten paniczny lęk przed zależnością? Nie można być w 100% niezależnym. Zależymy od producentów towarów, od rolników, od piekarzy, od sprzedawców w sklepie, od pracowników elektrowni i wodociągów, od kierowców autobusów i od lekarzy czasami też. Boisz się komuś poddać pod opiekę, nie ufasz ludziom w szpitalu, tak? Jakie masz osobiste doświadczenia z dzieciństwa w temacie bycia zależną od kogoś? 

Link to comment
Share on other sites

Z tego co widzę to masz poważny problem ze sobą. Czytając twój post nie spodziewałam się,że aż taki jest problem. Zastanawiam się, czy to nie jest już pewnego rodzaju depresja. Jedno jest pewne ,to trzeba przerobić u psychologa. Powiedz szczerze ,na spokojnie o tym narzeczonemu i uzgodnijcie termin u dobrego psychologa . On też Ci się przyda po porodzie. Teraz zaczniesz,a po porodzie będziesz kontynuowała sesję i dzięki temu nie nabawisz się depresji poprodowej. Dobrze słyszałaś ,że po urodzeniu dziecka hormony drastycznie spadają i występują wahania nastroju. Przez kilka dni występuje tzw "babyblues". W tym czasie masz prawo czuć się źle. 
Co do wody,to ja Ci radze wziąść tylko ze sobą 4 małe buteleczki . Na pewno ktoś Ci doniesie twoja ulubioną wodę i jedzenie. Nawet jak partnera nie wpuszczą, to on może podać przez drzwi pielęgniarkom dla Ciebie. O to Ty się nie martw. Ja miałam 2 torby na kółkach bo bałam się ,że mi coś braknie. Tylko na darmo tyle rzeczy targałam, bo prawie nic mi się nie przydało. To nie jest tak jak Ty sobie wyobrażasz,że się leży 3 dni. Rodzisz dziecko,leżysz kilka godz i normalnie chodzisz i się dzieckiem zajmujesz 🙂 a po cc leżysz do 12 godz,następnie też wstajesz obowiązkowo żeby się rozruszać i też się dzieckiem zajmyjesz. Tylko na noc zabierają dziecko na życzenie matki. 
Ja wierze ,ze uda się być partnerowi przy porodzie i po nim. Tylko w nocy będzie musiał wrócić do domu,a Ty sobie w nocy dasz rade bo będziesz spała. Szpital to nie wiezienie, tu się dba o prawa człowieka. Tu się nie jest za kare. Co się stanie jeśli zaufasz raz lekarzom i pozwolisz im pracować ? Oni są od tego,żeby Ci pomóc. Pozwól sobie raz być słabą i  bezsilną. Tak jak zaufałaś lekarzowi prowadzonemu tak teraz zaufaj szpitalowi i opiece medycznej. 
Ja jestem pewna,że nikt Ci nie pozwoli rodzic pod szpitalem,to jest bez sensu i nielogiczne. Wiele kobiet marzy o tym ,aby zdążyć z porodem do szpitala. Jak zaczniesz rodzic w domu to na pewno zdąży partner dojechać, bo poród nie trwa 5 min tylko kilka godzin wiec głowa do góry. Pozwól sobie przetłumaczyć to ,że takie myślenie jest bez sensu i tylko sobie sama stwarzasz warunki do stresu i wpędzasz się w depresje. 

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Honrado napisał:

Skąd u Ciebie ten paniczny lęk przed zależnością? Nie można być w 100% niezależnym. Zależymy od producentów towarów, od rolników, od piekarzy, od sprzedawców w sklepie, od pracowników elektrowni i wodociągów, od kierowców autobusów i od lekarzy czasami też. Boisz się komuś poddać pod opiekę, nie ufasz ludziom w szpitalu, tak? Jakie masz osobiste doświadczenia z dzieciństwa w temacie bycia zależną od kogoś? 

Skąd to nie wiem, zawsze starałam się robić wszystko sama, nie musieć czekać na kogoś. Jak mam czekać na autobus to wolę iść pieszo i nawet jak miałam iść 4-5 km to wychodziłam wcześniej i sobie szłam. Nie ufam ludziom bo to są tylko ludzie, każdy może się pomylić, może być zmęczony nawet jak jest świetnym specjalistą,a niestety takie czynniki wpływają na jego pracę. Ja nie chcę ryzykować w tak ważnych kwestiach, bo np mój partner może świetnie zarabiać, może mnie zapewniać że wszystko mi zapewni, ale taka prawda jest że jeszcze tego samego dnia może zginąć w wypadku, tego nikt nie przewidzi a ja muszę to przewidzieć bo jeśli 100% uwierzę, że mogę na kimś polegać to zginę prędzej czy później. Dla mnie to jest kwestia logiczna. A lekarze to cóż, ciotka kolegi miała operację oka, dali jej za dużo środka zwiotczającego a za mało narkozy, obudziła się czuła straszny ból i nie miała jak zasygnalizować że czuje. Niestety ale przez takie drastyczne sytuacje, wiem że jednostkowe ale każdemu mogą się przytrafić również mi, nie potrafię zaufać lekarzom. Poród jest dla mnie zupełną nowością, więc stresuje się samym faktem porodu a jeszcze bardziej tym że w takiej chwili będą przy mnie obce osoby, ja ich nie znam, nie wiem jak podchodzą do swojej pracy, czy nie pracują np na dwa etaty i przychodzą przemęczeni co wpływa na to jak profesjonalnie będą w stanie się mną zająć.

W dzieciństwie myślę że każdy podobnie jest zależny od rodziców, z tym że ja miałam tylko matkę, więc trzeba było pewnie nieco dłużej na wszystko czekać, denerwuje mnie czekanie aż ktoś coś zrobi żebym ja mogła coś zrobić. Nie wiem jedyne co przychodzi mi do głowy, że jakby matka nie wierzyła ojcu, że będzie na nas zawsze płacił alimenty i od razu by poszła do pracy to byśmy nie glodowali, ale z drugiej strony co miała zrobić jak my byliśmy mali i nie miała z kim nas zostawić. Z tego względu na pewno zawsze chce być niezależna finansowo i liczę każdy grosz. 

Ja bardzo ciężko przeżywałam miesiączki, więc podejrzewam że poród przeżyje jeszcze gorzej pod względem bólu, to daje mi obraz jak bardzo będę wtedy bezsilna i zdana na łaskę innych. Nieraz zmieniałam pracę na taką bym mogła wziąć w każdej chwili wolne, bo nie chciałam iść do pracy gdy miałam miesiączkę bo wiedziałam że lepiej mi będzie przetrwać to w domu, bardzo możliwe że z tego samego powodu uważam że lepiej będzie mi urodzić w domu, tu będę mieć łazienkę tylko dla siebie, tu mam wodę, czekoladę na energię, podkłady, ręczniki, chusteczki i wszystko co mogłoby mi być potrzebne, a tam w szpitalu nawet nie wiem co będę mieć do dyspozycji na ile osób będę musiała się tym dzielić, nie wiem co tak naprawdę będzie mi potrzebne, żeby to wziąć ze sobą, no i czy ja będę mieć w ogóle siłę tego szukać w torbie czy walizce. Nie mam też za bardzo w co się spakować do tego szpitala, a kupować specjalnie walizkę gdzie są ważniejsze wydatki to też bez sensu. Nie mówiąc o tym że ja nie jem tego co większość społeczeństwa, więc pytanie za każdym razem co dostaje i czy na pewno nikt się nie pomylił będzie bardzo krępujące i i tak nie będę mieć całkowitej pewności czy mogę to zjeść. W domu takich dylematów nie mam. Jak sobie sama ugotuje to wiem co jem, a nieraz ludzie próbowali mi wmuszac swoje racje i przemycać mi to czego nie chciałam jeść, w efekcie czego nie jem u przypadkowych ludzi, tylko i wyłącznie u zaufanych osób.

Także szpital to tak naprawdę esencja moich podstaw niezależności: jedzenie, czas, organizowanie czasu, czekanie na czyjąś decyzję czyjś ruch, względy finansowe bo jak czegoś mi zabraknie to będę zmuszona komuś zapłacić by poszedł mi kupić gdzieś w sklepie bądź aptece, odizolowanie mnie od bliskich zaufanych osób. Dużo czytałam że nawet jak się wykupi poród rodzinny to partner może dołączyć tylko w określonym przez nich czasie, a ja chcę go mieć przy sobie 24h/dobę tak jak w domu, zdarza się że na jakiś czas wyjdzie coś załatwi, zrobi zakupy itp ale w zasadzie cały czas jest a tam z tego co się orientuję nie ma takiej możliwości, poza tym nie wpuszczą tam trzyletniego dziecka więc on będzie zmuszony wrócić do domu, dlatego wolałabym być w zaufanym gronie i wrócić do domu a nie wśród obcych w szpitalu. Co jeśli będę musiała być w pokoju z kobietami, które będą mnie na każdym kroku denerwowały, jeśli będą paliły, co z tego że nie można palić, są ludzie którzy takich zasad nie respektują. To tak jakby się decydować na wakacje w hostelu w pokoju wieloosobowym, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi a ja nie jestem skłonna do ryzyka. Tyle że na wakacjach jestem w pełni sił a tu mogę nie móc nawet wstać z łóżka do toalety.

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, AnnaMaja napisał:

Z tego co widzę to masz poważny problem ze sobą. Czytając twój post nie spodziewałam się,że aż taki jest problem. Zastanawiam się, czy to nie jest już pewnego rodzaju depresja. Jedno jest pewne ,to trzeba przerobić u psychologa. Powiedz szczerze ,na spokojnie o tym narzeczonemu i uzgodnijcie termin u dobrego psychologa . On też Ci się przyda po porodzie. Teraz zaczniesz,a po porodzie będziesz kontynuowała sesję i dzięki temu nie nabawisz się depresji poprodowej. Dobrze słyszałaś ,że po urodzeniu dziecka hormony drastycznie spadają i występują wahania nastroju. Przez kilka dni występuje tzw "babyblues". W tym czasie masz prawo czuć się źle. 
Co do wody,to ja Ci radze wziąść tylko ze sobą 4 małe buteleczki . Na pewno ktoś Ci doniesie twoja ulubioną wodę i jedzenie. Nawet jak partnera nie wpuszczą, to on może podać przez drzwi pielęgniarkom dla Ciebie. O to Ty się nie martw. Ja miałam 2 torby na kółkach bo bałam się ,że mi coś braknie. Tylko na darmo tyle rzeczy targałam, bo prawie nic mi się nie przydało. To nie jest tak jak Ty sobie wyobrażasz,że się leży 3 dni. Rodzisz dziecko,leżysz kilka godz i normalnie chodzisz i się dzieckiem zajmujesz 🙂 a po cc leżysz do 12 godz,następnie też wstajesz obowiązkowo żeby się rozruszać i też się dzieckiem zajmyjesz. Tylko na noc zabierają dziecko na życzenie matki. 
Ja wierze ,ze uda się być partnerowi przy porodzie i po nim. Tylko w nocy będzie musiał wrócić do domu,a Ty sobie w nocy dasz rade bo będziesz spała. Szpital to nie wiezienie, tu się dba o prawa człowieka. Tu się nie jest za kare. Co się stanie jeśli zaufasz raz lekarzom i pozwolisz im pracować ? Oni są od tego,żeby Ci pomóc. Pozwól sobie raz być słabą i  bezsilną. Tak jak zaufałaś lekarzowi prowadzonemu tak teraz zaufaj szpitalowi i opiece medycznej. 
Ja jestem pewna,że nikt Ci nie pozwoli rodzic pod szpitalem,to jest bez sensu i nielogiczne. Wiele kobiet marzy o tym ,aby zdążyć z porodem do szpitala. Jak zaczniesz rodzic w domu to na pewno zdąży partner dojechać, bo poród nie trwa 5 min tylko kilka godzin wiec głowa do góry. Pozwól sobie przetłumaczyć to ,że takie myślenie jest bez sensu i tylko sobie sama stwarzasz warunki do stresu i wpędzasz się w depresje. 

Wiem że masz rację, jednak trudno mi to sobie przetłumaczyć bo czuję że sobie sama nie dam rady. Dom to mój azyl i zawsze naturalne dla mnie było że to tu będą miały miejsce najważniejsze dla mnie wydarzenia. Decydując się na dziecko nawet nie przeszło mi przez myśl żeby rodzić w szpitalu, zawsze miałam zamiar rodzic w domu. Niestety powiedziałam to na głos i przekonałam się że ten pomysł bardzo nie podoba się ojcu dziecka i odkąd próbujemy w tej kwestii dojść do porozumienia to ja bez przerwy się stresuje bo czuję że jestem na przegranej pozycji, że jak nie będę miała siły to on i tak mnie zabierze do szpitala a potem mnie tam samą zostawi jeśli go nie wpuszczą... Jeśli doswiadcze jakichkolwiek negatywnych sytuacji w szpitalu to na pewno już nigdy do domu nie wrócę, znikne z dzieckiem i nigdy go nie zobaczy, bo jeśli pójdę do szpitala to tylko i wyłącznie ze względu na bezpieczeństwo dziecka i spokój partnera. 

Link to comment
Share on other sites

Wiadomo,każdy czuje się najlepiej w domu. Nikt z radością nie idzie do szpitala. Szpital kojarzy nam się z bólem i cierpieniem ,ale jak trzeba to trzeba. To jest konieczność. Każda matka boi się porodu,każda nawet ta co 10 razy rodziła. To jest konieczność i tyle,a my możemy sobie tylko wybrać szpital czy lekarza. Jak tak bardzo się boisz to może uda się zorganizować poród w domu z położną ,tylko co jak Ty nikomu nie ufasz . Masz wybór albo rodzisz w bezpiecznym szpitalu albo w domu z położną,ale to wtedy twój partner zwariuje z nerwów. 

A pomyślałaś o innych sytuacjach np co zrobisz jak dziecko nie będzie chciało wyjść ,to co zrobisz sama w domu żeby wywołać poród??? Będziesz czekała ,aż stanie się tragedia ? Ja myślę ,że bardzo dobrze ,że masz takiego troskliwego partnera ,on na pewno zdecyduje za Ciebie co jest dla was najlepsze.

Link to comment
Share on other sites

49 minut temu, AnnaMaja napisał:

Wiadomo,każdy czuje się najlepiej w domu. Nikt z radością nie idzie do szpitala. Szpital kojarzy nam się z bólem i cierpieniem ,ale jak trzeba to trzeba. To jest konieczność. Każda matka boi się porodu,każda nawet ta co 10 razy rodziła. To jest konieczność i tyle,a my możemy sobie tylko wybrać szpital czy lekarza. Jak tak bardzo się boisz to może uda się zorganizować poród w domu z położną ,tylko co jak Ty nikomu nie ufasz . Masz wybór albo rodzisz w bezpiecznym szpitalu albo w domu z położną,ale to wtedy twój partner zwariuje z nerwów. 

A pomyślałaś o innych sytuacjach np co zrobisz jak dziecko nie będzie chciało wyjść ,to co zrobisz sama w domu żeby wywołać poród??? Będziesz czekała ,aż stanie się tragedia ? Ja myślę ,że bardzo dobrze ,że masz takiego troskliwego partnera ,on na pewno zdecyduje za Ciebie co jest dla was najlepsze.

Kiedyś każda kobieta rodziła w domu i było to normalne a teraz jak ja nie chcę rodzić w szpitalu to jestem zła i nieodpowiedzialna, to przykre, zwłaszcza że tak naprawdę i tak to ja muszę sobie ze wszystkim sama poradzić, w szpitalu w niczym mi nie pomogą. Będzie stos gapiów z radami kiedy mam przeć, a ja tego nie potrzebuje. W szpitalu tak samo można umrzeć, więc nie czuję się tam bezpieczniej. 

Szkoda że nie ma skąd się nawet dowiedzieć jak bardzo ograniczona jest wola kobiety w ciąży zanim się w nią zajdzie, bo gdyby to była powszechna wiedza to nigdy bym się na dziecko nie zdecydowała, nie sądziłam że ktoś będzie mógł mnie do czegoś zmusić. Trudno najwyżej nasz związek się rozpadnie i dziecko będzie miało tylko jednego rodzica. Czuję się bardzo rozczarowana że moje potrzeby nie mają dla nikogo znaczenia. Nie wydaje mi się żebym ja i dziecko lepszą opiekę dostała w szpitalu, ojciec dziecka obiecał mi że nauczy mnie pielęgnacji noworodka, to jak będę trzy dni sama to mogę zdążyć skrzywdzić dziecko nie wiedząc jak je podnieść. Chciałam żeby mnie tego nauczył wcześniej, ale uważa że najlepiej będzie się tego nauczyć na dziecku bo lalka zachowuje się inaczej, więc jeśli go nie będzie to dziecko nie będzie miało właściwej opieki bo ja kompletnie nic nie wiem o dzieciach. Nie przyznam tego przed obcymi ludźmi. Dla szpitala jestem jedną z wielu, a mojemu partnerowi zależy na dziecku dlatego to on powinien mieć możliwość zająć się tym dzieckiem, niestety jak będzie tylko na pół h jak przewiduje szpital odwiedziny to ja niczego nie zdążę się nauczyć żeby dziecka nie skrzywdzić. 

No nic, nie będę zawracać Wam głowy. Dziękuję za dobre rady, co będę w stanie postaram się wcielić w życie, jedynie to mogę zaoferować swojemu dziecku zanim odejde. Gdyby ludzie nie kłamali, że istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński, że po prostu się wie jak należy się dzieckiem zająć to bym nigdy nie podjęła takiej decyzji, teraz jest za późno. Cieszę się że przynajmniej wybrałam dla swojego dziecka cudownego ojca bo roli matki nigdy nie sprostam. 

Link to comment
Share on other sites

Nie jesteś zła,nawet tak nie mów. Dasz sobie świetnie radę,zobaczysz.Instynkt macierzyński na prawdę istnieje.  Nie myślałaś zapisać się do szkoły rodzenia? Tam się nauczysz mniej wiecej jak się zająć noworodkiem. Każdy chcę dla Ciebie jak najlepiej. O sobie możesz decydować,ale że nosisz w sobie dziecko które nie jest tylko Twoje to pozwól zdecydować też partnerowi. On się na pewno bardzo martwi. Pogadaj z nim,może zgodzi się na poród w domu ,ale musi przy tym być położna. Ja rodziłam syna 5 lat temu ,to mój mąż był ze mną cały poród i siedział przy mnie aż do 22 i nikt go nie wygonił ze szpitala. Rano przyjechał znowu i się potem wymieniał z moją mamą i siostrą. Nikt nie robił z tego powodu problemów. Ja jestem pewna,że jak zdecydujesz się na szpital to nikt nie wygoni Ci partnera. Będzie przy Tobie tak jak chciałaś.  Popytaj ,może jest taki szpital w Twojej okolicy,gdzie partner zostaje z kobietą po porodzie na całą na noc. Musisz pytać i szukać. Zanim podejmiesz jakąś decyzję, proszę Cię skorzystaj z pomocy psychologa. Nie wiem czy jest taka możliwość wystawienia zaświadczenia od psychologa żebyś miała szczególną opiekę w szpitalu ze względu na Twoje lęki. Warto spróbować. 

Link to comment
Share on other sites

17 godzin temu, AnnaMaja napisał:

Nie jesteś zła,nawet tak nie mów. Dasz sobie świetnie radę,zobaczysz.Instynkt macierzyński na prawdę istnieje.  Nie myślałaś zapisać się do szkoły rodzenia? Tam się nauczysz mniej wiecej jak się zająć noworodkiem. Każdy chcę dla Ciebie jak najlepiej. O sobie możesz decydować,ale że nosisz w sobie dziecko które nie jest tylko Twoje to pozwól zdecydować też partnerowi. On się na pewno bardzo martwi. Pogadaj z nim,może zgodzi się na poród w domu ,ale musi przy tym być położna. Ja rodziłam syna 5 lat temu ,to mój mąż był ze mną cały poród i siedział przy mnie aż do 22 i nikt go nie wygonił ze szpitala. Rano przyjechał znowu i się potem wymieniał z moją mamą i siostrą. Nikt nie robił z tego powodu problemów. Ja jestem pewna,że jak zdecydujesz się na szpital to nikt nie wygoni Ci partnera. Będzie przy Tobie tak jak chciałaś.  Popytaj ,może jest taki szpital w Twojej okolicy,gdzie partner zostaje z kobietą po porodzie na całą na noc. Musisz pytać i szukać. Zanim podejmiesz jakąś decyzję, proszę Cię skorzystaj z pomocy psychologa. Nie wiem czy jest taka możliwość wystawienia zaświadczenia od psychologa żebyś miała szczególną opiekę w szpitalu ze względu na Twoje lęki. Warto spróbować. 

On cały czas zapewnia mnie że będzie cały czas przy mnie, że podobno ma znajomości w szpitalu i nawet gdyby to ktoś go przemyci... Z jednej strony chciałabym uwierzyć, z drugiej nadal się boję że coś pójdzie nie tak. Myślałam o szkole rodzenia, ale teraz większość jest online i mi to dużo nie daje, a niestety większość ciąży ja się źle czuje i trudno mi jest się samej przemieszczać, bo różnie bywa. Staram się nawet na spacery sama nie chodzić, bo bywa że robi mi się słabo. Raz ledwo wróciłam do domu a byłam jedynie pięć minut drogi od domu, także trochę ciężko gdzieś się wybrać, bo jak jesteśmy razem to zwykle z nami jest córka partnera, bardzo energiczne dziecko które szybko się nudzi, więc podejrzewam że nawet jakby można było ją wziąć na taką szkole rodzenia to niewiele z niej skorzystamy, bo przy niej trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Z drugiej strony ojciec dziecka twierdzi że nie jest mi szkoła rodzenia potrzebna bo ma własną firmę i jak się dziecko urodzi to nie musi jeździć do pracy, że może zostać ze mną w domu ile trzeba będzie więc zdąży mnie wszystkiego nauczyć, tyle że najpierw mogę być sama w szpitalu jeśli coś pójdzie nie tak i tego się stresuję. 

Link to comment
Share on other sites

Masz na prawdę wielkie szczęście,że masz takiego troskliwego partnera. Jak obiecał ,że o wszystko zadba to tak na pewno będzie. Jak nie możesz chodzić do szkoły rodzenia,to może pooglądaj sobie na yt filmiki jak się zająć noworodkiem. Dużo czytaj. Dobrze by było jakbyś była teoretycznie przygotowana do nowej roli,a praktycznie to Ci partner pomoże i mama. Ja przez całą pierwszą ciąże bardzo dużo czytałam i oglądałam różne filmiki związane z opieką nad noworodkiem.  Do tego chodziliśmy do szkoły rodzenia. Teoretycznie byłam mega przygotowana. Po urodzeniu pomogły mi położne w szpitalu przy opiece nad dzieckiem ,a do domu przyjeżdżała do mnie położna środowiskowa. Tak kilka dni i już sama wszystko umiałam zrobić. Wiec Ty też sobie świetnie poradzisz, zobaczysz.  Trzymam kciuki za Ciebie. Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, AnnaMaja napisał:

Masz na prawdę wielkie szczęście,że masz takiego troskliwego partnera. Jak obiecał ,że o wszystko zadba to tak na pewno będzie. Jak nie możesz chodzić do szkoły rodzenia,to może pooglądaj sobie na yt filmiki jak się zająć noworodkiem. Dużo czytaj. Dobrze by było jakbyś była teoretycznie przygotowana do nowej roli,a praktycznie to Ci partner pomoże i mama. Ja przez całą pierwszą ciąże bardzo dużo czytałam i oglądałam różne filmiki związane z opieką nad noworodkiem.  Do tego chodziliśmy do szkoły rodzenia. Teoretycznie byłam mega przygotowana. Po urodzeniu pomogły mi położne w szpitalu przy opiece nad dzieckiem ,a do domu przyjeżdżała do mnie położna środowiskowa. Tak kilka dni i już sama wszystko umiałam zrobić. Wiec Ty też sobie świetnie poradzisz, zobaczysz.  Trzymam kciuki za Ciebie. Pozdrawiam.

Dziękuję. Nie bez powodu go wybrałam na ojca mojego dziecka. Jest cudowny. Oglądałam już mnóstwo filmów instruktazowych jak zająć się noworodkiem, ale wciąż się boję że źle chwyce, upuszcze czy cokolwiek. To dla mnie kompletnie obca sytuacja i czuję się w niej bardzo niekomfortowo, dlatego cieszyłam się że przynajmniej on wszystko wie. Jestem szczupła i mam wrażenie że z moich ramion dziecko się po prostu wyślizgnie... Oby było wszystko dobrze, bo na pewno będę się bała wziąć dziecko na ręce i je wykąpać żeby przypadkiem mi się nie zsunęło i nie utopiło... Boję się że to dziecko będzie mi w pełni ufać a ja je w czymś zawiodę, bezpieczniej bym się czuła gdyby tata był przy tym cały czas

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

  • PODCASTY.jpg

  • Blog Entries

    • 0 comments
      Czego możemy dowiedzieć się z książki, w której autorki posługują się zwrotem „osoba z macicą” zamiast używać słowa „kobieta”? Chyba mało kto będzie zaskoczony, gdy napiszę, że relacjonowanie (przez autorki, zdeklarowane feministki) losu głęboko nieszczęśliwych mężczyzn stało się pretekstem do promowania ideologii feministycznej. To na pewno zbieg okoliczności, że publikacja ukazała się przed nadciągającymi wyborami, a piszą o niej liczne tuby propagandowe feminizmu. Te mniej popularne, jak również te słynące w całym kraju z zarzucania partiom politycznym nienawiści do kobiet.

      W moim odczuciu, pochylanie się w tej publikacji nad losem mężczyzn nie jest ukłonem w ich stronę, lecz czołobitnym kłanianiem się feminizmowi i jego kuriozalnej demagogii. Wpisuje się w kluczowe elementy propagandy, która koncentruje się nierzadko na pokazywaniu mężczyzny w krańcowo złym świetle. Oczywiście wszystkiemu winien w pierwszej kolejności jest rzekomy opresyjny patriarchat, a domniemanym wybawieniem jest jego obalenie i tym samym bezgraniczne oddanie feminizmowi, matriachat. Wykorzystywanie czyjegoś nieszczęścia do propagowania ideologii wzbudza we mnie negatywne odczucia. Podobnie jak fakt, że roztrząsanie historii skrajnie cierpiących mężczyzn, mówiących o najmroczniejszych myślach, opatrywane jest beznamiętnymi komentarzami.

      Ironiczny koniec publikacji ukazuje stosunek autorek do bohaterów publikacji. „(…) zamykamy książkę i wracamy do randek z chadami (...) Karuzela czeka, a ściana niedaleka.” Ani przez chwilę nie wyczułem w tej publikacji jakiejkolwiek empatii w stosunku do opisywanych ludzi i grup. Publikacja w moim odczuciu stanowi chyba raczej rodzaj rewanżu wobec licznych społeczności mężczyzn, którzy ośmielali się krytykować feminizm. Wywody autorek dotyczą między innymi Wykopu, forum Bracia Samcy, facebookowych męskich grup. Podczas lektury zastanawiałem się, czy bohaterowie tej publikacji nie czują się wykorzystani, aż natknąłem się na fragment, który stanowił odpowiedź. Autorka cytuje jednego z mężczyzn; pisał o niej, że „wmanipulowała go w książkę i wykorzystała dla własnej korzyści.”
      Publikacja wpisuje się w obecny trend w profeministycznych mediach, czyli „mężczyzna najgorszy”. Nie wystarczyły feministkom twierdzenia, że męskość jest toksyczna, przemoc ma płeć, siła jest kobietą, a opresyjny patriarchat odpowiada za całe zło tego świata. Musiały jeszcze wydobyć na światło dzienne najgłębsze pokłady problematycznych doświadczeń z życia najnieszczęśliwszych mężczyzn, by pokazać, jak źle się dzieje, gdy nie panuje matriarchat, władzy nie dzierżą femnistki. Jest to zarazem sprytne odwracanie uwagi od przewinień feministek, chociażby tego, na co idą pieniądze z publicznych budżetów płynące do licznych fundacji feministycznych. Takich na przykład jak posądzana o mobbing Fundacja Centrum Praw Kobiet, która choćby w sprawozdaniu merytorycznym z roku 2019, chwali się tym, że zorganizowała spotkanie warsztatowo-edukacyjne o nazwie „ChemSex – jak się bawić?”.
      Podsumowując, polecam książkę „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”. Każdy powinien osobiście przekonać się o tym, do czego posunąć mogą się feministki, by postawić na swoim. Trzeba to przeczytać, aby poczuć specyficzny, bo metaliczny i bezlitosny, smak tego, jak feministki opisują zbolałych mężczyzn będących na granicy wyczerpania i u progu tragedii. 
    • 0 comments
      Ideologia feministyczna, która - jak utrzymują jej sympatycy - dąży do równości płci i walki z dyskryminacją kobiet, często jest krytykowana z różnych powodów. Jednym z głównych zarzutów wobec tej ideologii jest to, że skupia się ona wyłącznie na walce o prawa kobiet i pomija prawa mężczyzn. W ten sposób, ideologia ta prowadzi do podziałów i antagonizmów między płciami, co może uniemożliwiać osiągnięcie rzeczywistej równości. Trudno o symetrię, gdy faworyzuje się jednych kosztem innych i propaguje się mizoandrię (pogardę do mężczyzn).

      Krytyka feminizmu
      Niektórzy krytycy uważają, że ideologia feministyczna może stanowić zagrożenie dla demokracji, ponieważ zdarza się, iż feministki postulują ograniczenie praw wyborczych mężczyznom, skłonne są zarzucać całym partiom politycznym nienawiść do kobiet, jak również głoszą skrajnie negatywne hasła takie jak te zacytowane tutaj. Fanatyzm ideologiczny bywa niebezpieczny. Trudno to nazwać walką o prawdziwe równouprawnienie. 

      Zauważa się też, iż feminizm, jako ideologia, chętnie sięga po takie instrumenty inżynierii społecznej jak kultura anulowania stosowana pod pretekstem troski o "nowoczesną wrażliwość". Pod pozorem ochrony uciśnionych ucisza w debacie publicznej oponentów politycznych obnażających mankamenty i mroczne, wręcz przerażające aspekty tej linii programowej - przy tym feminizm kładzie ogromny nacisk na tych kwestii ukrywanie, pudrowanie, tuszowanie. 
      "W dorocznej ankiecie „Teatru” o tym, co najlepsze, ale również co najgorsze, w rubryce „Rozczarowanie sezonu” wpisałem feminizm, bowiem „z walki o kobiety stał się walką z mężczyznami”. Postawiłem tezę, że w obecnej swojej fali (najprawdopodobniej czwartej) feminizm to jawny seksizm, dyskryminacja mężczyzn ze względu na płeć (...)" - pisał Maciej Stroiński na łamach Teatr.

      Kolejnym krytykowanym aspektem ideologii feministycznej jest skłonność do tworzenia stereotypów związanych z rolami płciowymi, co może prowadzić do marginalizacji mężczyzn i ograniczać ich możliwości rozwoju w sferze społecznej, zawodowej czy rodzinnej. Skrajnym tego przykładem jest nazywanie mężczyzny ucieleśnieniem opresyjnego patriarchatu. Taka generalizacja i uproszczenie płciowych ról i dyspozycji może przyczynić się do nierówności w traktowaniu płci i ograniczać potencjał jednostek.
      Zarzuca się też feminizmowi, że promuje wypaczony wizerunek mężczyzny w mediach, zwłaszcza internetowych, ukazując go jako przemocowca, agresora lub kogoś niedojrzałego, nieporadnego, bądź o horyzontach ograniczonych do szerokości rozporka. Takie postępowanie stoi w opozycji do deklaracji na temat poszanowania różnorodności, które to slogany okazują się być bez pokrycia. Podobnie zresztą jak te na temat prawa mężczyzn do wyrażania uczuć - kiedy panowie to robią, ale nie przystają one do wizji świata promowanej przez feminizm, bywają wyszydzani, wpędzani w poczucie winy, zawstydzani lub zarzuca się im "toksyczną męskość", złą wolę.
      Feminizm a marginalizacja mężczyzn czyli kobietocentryzm
      Sygnalizuje się również, że feminizm forsuje koncepcję, która w manifestach określana jest jako ginocentryzm czy też kobietocentryzm czyli faworyzowanie kobiet kosztem mężczyzn, co wręcz przybiera postać tak zwanego feminizmu odwetowego (zemsty za setki lat rzekomej opresji). Sama nazwa "feminizm" jest nośnikiem informacji na temat tego, kto jest darzony szczególnymi względami, a kogo marginalizuje się.
      Feminizm: krytyka i ocena zagrożeń jakie niesie
      Jednym z krytykowanych aspektów ideologii feministycznej jest podejście do kwestii biologicznych i genetycznych różnic między płciami. Wiele feministek odrzuca ideę, że różnice w zachowaniu czy zdolnościach między płciami mogą mieć podłoże biologiczne, a przypisuje je wyłącznie czynnikom społecznym i kulturowym. Jednakże, badania naukowe sugerują, że różnice między płciami mogą mieć podłoże biologiczne, a ignorowanie lub niewystarczające uwzględnianie tego faktu może prowadzić do nieracjonalnych i nieskutecznych strategii troski o równość płci.

      Jednym z kolejnych krytykowanych aspektów ideologii feministycznej jest kwestia feminizacji edukacji i rynku pracy. Często postulowane jest, aby kobiety były preferowane w procesie rekrutacji, przy czym ich płeć ma być traktowana jako atut w porównaniu z mężczyznami. Niekiedy dochodzi do sytuacji, w których kobiety są traktowane w sposób faworyzowany i pomijane są lepsze kandydatury mężczyzn, bo kryterium doboru staje się płeć, a przestaje być kompetencja, co prowadzi do nierówności i dyskryminacji płciowej.
      Feminizm czasami stara się też unieważnić wypracowywane od zarania dziejów, sprawdzone i działające wzorce promowane chociażby przez religię. Cóż jednak złego w zasadzie "nie rób bliźniemu, co tobie niemiłe"? 

      Zwraca się także uwagę, że feministki wybiórczo walczą o parytety - czyniąc to w obszarach szczególnie atrakcyjnych, pomijając przy tym pozostałe obszary. Taka selektywność w podejściu do praw może prowadzić do nierówności i dyskryminacji. Trudno mówić o prawdziwej równowadze, gdy ma ona dotyczyć tylko tego obszaru funkcjonowania społeczeństwa, który jest najbardziej atrakcyjny. Przemilcza się nadreprezentację mężczyzn w zawodach szczególnie ryzykownych czy niewdzięcznych. Staje się ona problemem tylko wtedy, gdy dotyczy stanowisk i zawodów prestiżowych.
      Często krytykowana jest skłonność feministek do podejmowania walki o przewagę w sferze polityki, sztuki i mediów. Postulowane jest, aby kobiety były preferowane w procesie awansu i dostępności do stanowisk na wysokim szczeblu, bez względu na ich kompetencje i umiejętności. Takie podejście prowadzi do ignorowania meritum i kwalifikacji.
      Kolejnym krytykowanym aspektem ideologii feministycznej jest podejście do kwestii rodziny i rodzicielstwa. Często feministki krytykują tradycyjne role płciowe w rodzinie i podkreślają znaczenie niezależności kobiet. Tymczasem są przecież kobiety, które preferują tradycyjny podział ról w rodzinie. Jednocześnie feministki nierzadko bagatelizują lub wręcz negują ważną rolę ojca w życiu dziecka i deprecjonują tradycyjne modele rodziny, co może prowadzić do dysfunkcji w życiu prywatnym i społecznym. "Sądy odarły nas z prawnej ochrony poprzez rozwody bez orzekania o winie" stwierdziła feministka Mary Pride, wskazując tym samym, że winę za rozpad małżeństwa należy bezwzględnie przypisywać mężczyznom.
      W artykule "Ofiary ideologii wyzwolenia kobiet" portal rp.pl przytacza wypowiedzi niektórych feministek "...kobiety w Stanach rysują też macierzyństwo w czarnych barwach. Według Shulamith Firestone ciąża jest „czasową deformacją ciała jednostki w imię dobra gatunku”. Według jednej z bohaterek „Inventing Motherhood”, Ann Dally, „wychowanie dziecka oznacza spędzanie całego dnia, każdego dnia, w towarzystwie rozbisurmanionego, upośledzonego psychicznie osobnika”. Według Betty Friedan kobiety opisywane w książce „The Feminine Mistique” mają „smutny, chory romans ze swoimi własnymi dziećmi”."


      Innym mocno krytykowanym aspektem jest podejście do seksualności i relacji międzypłciowych. Często feministki skupiają się na walce z przemocą seksualną i dyskryminacją w sferze seksualnej, co jest oczywiście pozytywnym krokiem. Jednocześnie jednak, feministki promują radykalne ideologie seksualne, włączając w to negowanie różnic biologicznych między płciami czy promowanie twierdzeń, że kobiety są ofiarami patriarchatu we wszystkich sferach życia, również w sferze seksualnej. Zwraca się też uwagę na to, że forsowane są rozwiązania prawne, które zwiększają prawdopodobieństwo tego, iż mężczyzna zostanie bezkarnie oskarżony o przemoc, pomówiony i straci przez to dobre imię, posadę, środki do życia. 
      Feminizm w teorii walczy z seksizmem. Problem polega na tym, że sam go stosuje, nazywając mężczyzn ucieleśnieniem patriarchatu, operując takimi sloganami jak "siła jest kobietą" (co uchybia mężczyznom również przecież zdolnym do posiadania siły), używając etykiet takich jak "toksyczna męskość" bądź "przemoc ma płeć".
      Analiza i krytyka feminizmu a tzw. wojna płci
      Wreszcie, istotną krytyką ideologii feministycznej jest brak uwzględnienia różnic indywidualnych między ludźmi. Często feministki traktują płeć jako główny lub wręcz jedyny czynnik decydujący o doświadczeniu jednostki, pomijając inne ważne czynniki takie jak kultura, religia czy pochodzenie społeczne. Takie podejście może prowadzić do upraszczania złożonych problemów i braku uwzględnienia różnic między jednostkami. Może to też skutkować dyskryminacją ze względu na płeć - gorszym traktowaniem mężczyzn i faworyzowaniem kobiet.
      Inną ważną krytyką ideologii feministycznej jest jej skłonność do demonizowania mężczyzn i kultury męskiej jako całości, co może prowadzić do napięć i konfliktów między płciami. Często feministki krytykują "toksyczną męskość" i kulturę przemocy, jednakże toksyczne zachowania nie są związane z męskością jako taką, ale z negatywnymi wzorcami zachowań i kulturą przemocową, która występuje w różnych społecznościach i w różnych kontekstach - nie tylko wśród mężczyzn. 

      Część feministek działa zgodnie z wartościami i metodami, które wyznają, jednakże pewne praktyki również zdeklarowanych feministek, nie są zgodne z koncepcją równości i sprawiedliwości płciowej. Przykładem mogą być próby cenzurowania i zakazywania treści lub działań w imię walki z dyskryminacją i przemocą. Chociaż celem jest ochrona jednostek przed szkodliwymi i negatywnymi treściami, takie praktyki mogą prowadzić do ograniczania wolności słowa i wolności artystycznej. Co więcej, zakazywanie pewnych treści lub działań może prowadzić do utworzenia tabu, i wpłynąć na ich popularność, przyciągać większą uwagę na zasadzie analogicznej do tego, jak kusi zakazany owoc.
      Zwraca się też uwagę, że na celowniku feminizmu jest Kościół mimo, że wśród wierzących są także kobiety. 


      Kolejnym przykładem może być stosowanie podwójnych standardów wobec krytyki seksualnej. Często feministki krytykują mężczyzn za seksualizowanie kobiet, jednakże jednocześnie same wykorzystują swoją seksualność jako narzędzie do osiągnięcia różnorakich celów. W takim przypadku można mówić o podwójnych standardach, gdzie jedna grupa ludzi jest krytykowana za coś, co jest akceptowalne dla innej grupy. Innym przykładem jest pochwalanie faworyzującego podejścia poprzez przyznawanie kobietom większej liczby punktów umożliwiających dostęp do edukacji przy jednoczesnym krytykowaniu tego w przypadku mężczyzn, gdy następuje z analogicznych powodów. 
      Następną istotną kwestią jest to, że skupianie się tylko na problematyce kobiecej umniejsza cierpienie osób płci męskiej. Mężczyźni także mają problemy, które bywają marginalizowane, co przeczy idei równości płci. 

      Nie bez znaczenia pozostaje również nagminne ukazywanie mężczyzn w złym świetle, tak, jakby tylko oni przejawiali określone zachowania, podczas gdy kobiety również dopuszczają się ich. Stwarza to nieprawdziwy, nierzetelny obraz sytuacji i przyczynia się do lekceważenia spraw mężczyzn. Bywa rażącym wręcz zakłamywaniem rzeczywistości.
      Coraz częściej pojawiają się też głosy, że to mężczyźni bywają dyskryminowani. Na przykład zwraca się uwagę na to, że większość kampanii prozdrowotnych jest dla kobiet, mężczyźni mają późniejszy wiek emerytalny. A dzieje się to wszystko mimo faktu, że mężczyźni popełniają samobójstwa osiem razy częściej niż kobiety, a ponadto statystyczny mężczyzna żyje o około 7 lat krócej niż statystyczna kobieta. Na domiar złego, coraz trudniej o tym swobodnie rozmawiać. „Życie akademickie, tradycyjnie pod władzą lewicy kulturowej, stało się jednym pasmem lęku o kolejne oskarżenia pociągające za sobą śmierć cywilną – do kogo przylgnie łatka rasisty-klasisty-seksisty, ten tonie i nikt mu koła ratunkowego nie rzuci, by samemu nie wypaść za burtę” (A. Bielik-Robson, Bronię normalsów, „Gazeta Wyborcza” z 3 sierpnia 2019).
       

      Niektóre media czerpią gigantyczne zyski ze snucia feministycznej narracji, bo w trakcie mogą wyświetlać reklamy kobiecych produktów na swoich stronach internetowych i nie tylko, wszakże kobiety podejmują najwięcej decyzji zakupowych. Feminizm stał się kopalnią złota dla niektórych mediów i firm, gotowych przyjąć każdą narrację, która niczym kilof, pozwala dostać się do kolejnej warstwy cennego kruszcu – oczywiście pod pozorem walki o parytety oraz równouprawnienie. Natomiast przez polityków feminizm bywa używany do pozyskiwania oddanych wyborców. Odrębną kwestią jest osłabianie narodu poprzez orientowanie kobiet w opozycji do mężczyzn, ale to już bardziej złożony temat związany z zapaścią demograficzną.  
      Feminizm a narcyzm:
      Musisz wiedzieć: wojna idei czyli krytyka feminizmu w kontekście strategii działania
      Czasami niektórym feministkom zarzuca się też to, że wykorzystują ludzkie cierpienie, problemy społeczne do celów biznesowych - nie tyle walczą o równouprawnienie, co kreują się na influencerki, celebrytki, by promować swoje szkolenia, usługi i produkty, gadżety, koszulki i tym podobne. To jeszcze nie wszystko. Fundacje feministyczne, których jest mnóstwo, otrzymują kolosalne pieniądze z budżetów publicznych.
      "Razem z prawdziwym „wybuchem” popularności partii VOX i ich niepoprawnych politycznie projektów programowych wyszły na jaw szokujące dane, że tzw. „chiringuitos” czyli ponad 2.270 stowarzyszeń feministycznych działających w samych tylko 8 małych prowincjach jednego regionu w powiązaniu z rządzącą PSOE ssą miliardy dotacji z funduszy państwowych i unijnych. Jakim cudem zaledwie 768 gmin regionu Andaluzji może pomieścić aż 2.270 stowarzyszeń typu „Federacja Postępowych Kobiet”, „Federacja Kobiet Rozwiedzionych”? Biznes skupiający tysiące ludzi, którzy zajmują się indoktrynowaniem, szkoleniami antyprzemocowymi i warsztatami feministycznymi jest branżą, która tylko z definicji miała być przeznaczona do ochrony i pomocy ofiarom przemocy." źródło 
      Jak to jest z polskimi fundacjami? Interesujące też, czy niektóre z nich mają powiązania z mediami wciąż zajmującymi się rzekomym piekłem kobiet i naglącą potrzebą obalenia patriarchatu.
      Zerknijmy na pierwszą z brzegu fundację: Centrum Praw Kobiet
      Oto kilka zrzutów ekranu z jej sprawozdań merytorycznych (a konkretnie odnośnie działalności w 2019 roku). Podkreślam na czerwono fragmenty, które rzuciły mi się w oczy.
       



      Czy to jest na pewno dobry pomysł, aby fundacja, którą - jak wszystkie instytucje tego typu - nadzoruje Ministerstwo, prowadziła zajęcia warsztatowo-edukacyjne typu "ChemSex - jak się bawić?" (chemsex to uprawianie seksu po narkotykach) albo "...odczarowujemy dziewictwo", ewentualnie "trzecia płeć", bądź prowadzone przez Aborcyjny Dream Team? Czy dobrym pomysłem jest też wspieranie z budżetu publicznego tak działających organizacji? I czy w ogóle ludzie czytali manifesty feministyczne, założenia tej ideologii, więc zdają sobie sprawę z tego, co postulowały i postulują feministki? Czy znają poglądy twórczyń tej myśli ideowej? Niech każdy odpowie sobie sam. A co dzieje się za kulisami funkcjonowania fundacji?
      Feminizm a mobbing, łamanie praw pracowniczych, dyskryminacja
      Co dzieje się, gdy kobiety występują przeciwko kobietom? Zachodzą zjawiska szczególne, o charakterze, który może zadziwić niejednego obserwatora.

      Jak donoszą media, zarząd Centrum Praw Kobiet posądza się o mobbing. "Stara gwardia działaczek feministycznych "tolerowała, albo wręcz umacniała te patologie"" (źródło). "Centrum Praw Kobiet to pierwsza działająca w Polsce fundacja feministyczna. Pracowniczki i wolontariuszki organizacji oskarżają o mobbing szefową i założycielkę fundacji Urszulę Nowakowską." (źródło)

      Prezes fundacji, w swoim oświadczeniu stwierdziła: „Warto się zastanowić, dlaczego już w listopadzie w Poznaniu powstało stowarzyszenie, którego nazwa brzmi w skrócie jak moja Fundacja i dlaczego jego działaczki już wystąpiły do władz o przejęcie naszego lokalu?! Dlaczego niektóre działaczki z niektórych oddziałów nawiązują kontakt z naszymi darczyńcami i wysyłają do nich skargi, próbując podważyć wiarygodność Fundacji”. (źródło) Tam gdzie wielkie pieniądze, tam zdarzają się intrygi - czy tak właśnie było w tym wypadku? Oby zostało to ustalone.
      Feministki chciały nam pokazywać, że dyskryminacja jest zła. No to nam pokazały!

      Feminizm bywa postrzegany wręcz jak przemysł, swoista kopalnia złota
      Istnieją media, które mocno sympatyzują z ideologią feministyczną i często popularyzują różne jej postulaty, robią nagonki medialne na oponentów tej linii ideowej lub przy pomocy skandalizacji próbują ich zdyskredytować, przy okazji licząc wyświetlenia, emitując niezliczone reklamy, promując własne fundacje i usługi oraz produkty.
      Są jednak także dobre wiadomości. W 2017 roku "ogłoszono listę organizacji, które otrzymają dotację w ramach Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. To środki przeznaczone na wsparcie prawne, psychologiczne i socjalne dla ofiar przestępstw. Na liście już po raz kolejny nie ma fundacji Centrum Praw Kobiet." (źródło) Oczywiście nie każdemu przypadło to do gustu, ale minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podtrzymał ministerialne stanowisko. Wytłumaczył, że "podejmowane przez fundację działania nie tylko nie są kompleksowe, ale wręcz dyskryminujące - odmawiają bowiem wsparcia wszystkim innym ofiarom przemocy." (źródło)
      Pozostaje mieć nadzieję, że także inni politycy będą bacznie przyglądać się temu, co czynią organizacje feministyczne, i rozsądnie rozstrzygać, czy tą ideologię należy wspierać ze środków publicznych. Filozof Elisabeth Badinter w książce „Fałszywa ścieżka" mocno krytykuje współczesny feminizm za to, że traktuje mężczyzn i kobiety jak dwa wrogie gatunki. Barbie może o tym nie wie, ale my jesteśmy świadomi, że mężczyzna też człowiek. Oby ostatnie wydarzenia okazały się początkiem końca ideologii feministycznej, a zarazem mediów i podmiotów, które ją propagują.

      Feministki postulują ograniczenie praw wyborczych mężczyznom oraz głoszą, że pragną matriarchatu. Oby nie był to matriarchat jak w Fundacji Centrum Praw Kobiet, bo aż same feministki skarżą się.
      Feminizmowi zarzuca się również to, że niejako wypowiada się w imieniu wszystkich kobiet, chociaż przecież nie każda kobieta jest feministką. To przejaw dyskryminacji niefeministek. 
      Demagogia feministyczna - propaganda i indoktrynacja
      Warto również zauważyć na czym polega feministyczna demagogia czyli manipulacyjna komunikacja bazująca na emocjach. Jej kwintesencją jest używanie argumentów pozamerytorycznych i oczernianie. Gdy ktoś nie zgadza się z feministkami, bywa przez nie nazywany mizoginem. Gdy protestuje przeciwko temu, co robią, zarzuca mu się nienawiść do kobiet. Gdy nie godzi się z retoryką feministek, twierdzą, że szkaluje kobiety lub jest do nich uprzedzony, albo nazywa się go incelem. I kiedyś to działało – ludzie bali się takich metod, więc dokonywali autocenzury, rezygnowali z niefeministycznych wypowiedzi w przestrzeni publicznej. Wiele osób rozumie, że to projekcja, czyli przypisywanie własnych niechcianych impulsów innym ludziom – najwięcej o nienawiści mówią ci, którzy sami mają z nią duży problem.
      W "Cancel culture jako autorytarna dystopia" tłumaczy się, że jedną z cech osobowości autorytarnej jest "projektowanie własnej agresji na obiekty prześladowań".  Faceci nie tworzą „mężczynizmu”, bo nie są nienawistnikami, lecz miłują związki z płcią przeciwną i robią, co mogą, aby takie relacje budować zamiast nawoływać do obalania struktur matriarchatu, choć takie przecież niewątpliwie istnieją, chociażby w mediach.
      Feminizm a manipulacja wielka, propaganda oraz indoktrynacja:
      Feminizmowi bywa zarzucane stosowanie demagogii czego przykładem może być używanie pojęcia "patriarchat". Jednym z argumentów kwestionujących pojęcie patriarchatu jest fakt, że pojęcie to może prowadzić do uproszczeń i uogólnień. Nie wszystkie męskie systemy są opresyjne i nie wszystkie kobiece struktury są strukturami pod opresją (niektóre wręcz same postulują ucisk). Mężczyźni wybudowali miasta, strzegą porządku publicznego, dokładają się więcej do ubezpieczeń społecznych, a mimo to, ich struktury nazywa się opresyjnym wobec kobiet patriarchatem, co zdumiewa.
      Pojęcie patriarchatu jest również krytykowane za swoją abstrakcyjność i trudność w zastosowaniu w badaniach naukowych. Niektórzy krytycy twierdzą, że koncepcja ta jest zbyt ogólna i nie uwzględnia różnych czynników społecznych i kulturowych, które wpływają na relacje między płciami.
      Krytyczna ocena feminizmu a polityka
      Krytycy pojęcia patriarchatu zwracają uwagę na fakt, że istnieją założenia w teorii feministycznej, które mogą prowadzić do przeoczenia pewnych zjawisk lub przyczynić się do ich uproszczenia. Przykładowo, wskazują, że teoria feministyczna często koncentruje się na analizie relacji między kobietami i mężczyznami, ale nie zawsze uwzględnia rasy, kultury, orientacje seksualne i inne czynniki biologiczne oraz społeczne, które też mogą niebagatelnie wpływać na kształtowanie się relacji płciowych oraz funkcjonowanie społeczeństwa.
      Podkreśla się, że pojęcie "patriarchat" można w niektórych wypadkach zaliczyć do językowych instrumentów służących do demagogii. Demagogia to manipulowanie emocjami i przekonaniami publicznymi w celu zdobycia i utrzymania władzy lub poparcia. Demagogia może być stosowana przez polityków, liderów religijnych lub innych przywódców, którzy wykorzystują retorykę i argumenty nacechowane emocjonalnie, aby zyskać poparcie opinii publicznej lub wpłynąć na jej zachowanie.

      Środowiska feministyczne używają słowa "patriarchat" jak obelgi, przypisują temu słowu jednoznacznie negatywne znaczenie, nadają mu skrajnie przykry wydźwięk, i jednocześnie pojęcie "matriarchat" starają się skojarzyć z pozytywnymi emocjami oraz zjawiskami, wywołującymi pozytywne reakcje. Usiłują na przykład zrównać ideę walki o równouprawnienie z ideą obalania patriarchatu, choć mężczyźni również bywają dyskryminowani. 
      Demagogia jest szkodliwa, ponieważ może prowadzić do podziałów społecznych, wzrostu nienawiści i braku zaufania do instytucji demokratycznych. Demagogowie często manipulują ludźmi, aby ci uważali ich za najlepszych liderów, którzy wiedzą najlepiej, co jest dobre dla społeczeństwa i co powinni robić ludzie. W efekcie, demagogia może osłabić demokrację i szkodzić społeczeństwu jako całości.
       
      Obejrzyj też:

      Krytyczna analiza pojęcia patriarchatu wskazuje, że koncentrowanie się wyłącznie na relacjach między kobietami a mężczyznami może prowadzić do uproszczeń i pominięcia innych ważnych czynników. Dlatego warto podjąć bardziej kompleksową analizę różnych form ucisku i dyskryminacji, aby zrozumieć bardziej złożone i subtelne interakcje między różnymi grupami społecznymi. Nie należy bezkrytycznie, bezrefleksyjnie przyjmować demagogicznej definicji patriarchatu używanej przez feministki w materiałach o charakterze propagandowym, aby nie doszło do zbyt daleko idącego uproszczenie obrazu rzeczywistości i podporządkowania społeczeństwa jednej ideologii, co stanowiłoby zagrożenie dla demokracji. 
      Demagogia feministyczna a nadużywanie dialektyki
      Dialektyka (nie mylić z logiką) jest często stosowana w działaniach propagandowych sympatyków ideologii feministycznej. Analizowane przez dialektykę argumenty nie są oparte na nieuniknionej relacji przyczynowo-skutkowej, ale na prawdopodobieństwie. Argumenty są w dialektyce prawdopodobne, gdy są uznawane przez wszystkich ludzi, bądź przez większość spośród nich, czyli są zgodne z opinią powszechną. Za argumenty prawdopodobne uznaje się także takie, które są głoszone przez osoby powszechnie uważane za autorytety. Nic więc dziwnego, że stosuje się bojkot, cenzurę i inne instrumenty kultury anulowania, do stłumienia głosów przeciwnych. Chodzi o to, aby najczęściej i najgłośniej wybrzmiewały głosy spójne z ideologią feministyczną, bez względu na to, czy są logiczne, czy nie.  
      Stosowanie dialektyki, szczególnie w kontekście retoryki i debaty, może wiązać się z pewnymi zagrożeniami. Oto kilka przykładów:
      Feminizm a manipulacja i demagogia
      Dialektyka może być używana jako narzędzie manipulacji i demagogii. Osoby z dobrą znajomością dialektyki mogą wykorzystywać swoje umiejętności, aby wpływać na emocje, fałszować argumenty lub prowadzić do mylnych wniosków. Takie praktyki mogą prowadzić do dezinformacji i utrudniać konstruktywną debatę.
      Uproszczenie złożonych problemów
      Dialektyka często wymaga uproszczenia i sprowadzenia argumentów do binarnych kontrastów, takich jak "dobro vs. zło". To może prowadzić do niedostatecznego uwzględniania subtelności i złożoności problemów, które rzeczywiście wymagają bardziej wnikliwego podejścia.
      Ograniczona perspektywa
      Dialektyka opiera się na konfrontacji i polemice, co może prowadzić do skupienia się na przeciwstawianiu różnych stron argumentu zamiast na poszukiwaniu wspólnego zrozumienia i rozwiązań. To może prowadzić do twardego podziału na "nasze" i "ich", do "jesteś z nami albo przeciwko nam" oraz utrudniać otwartość na nowe idee i perspektywy.
      Ignorowanie kontekstu i relacji
      Dialektyka może skupiać się na pojedynczych argumentach i rozważać je w oderwaniu od kontekstu i zależności. To może prowadzić do zaniedbywania szerzej zakrojonych kwestii, takich jak społeczne, kulturowe, biologiczne lub historyczne uwarunkowania, które są istotne dla pełnego zrozumienia danej sprawy.
      Brak konstruktywnej wymiany
      W niektórych przypadkach dialektyka może prowadzić do konfrontacji, wrogości i braku gotowości do współpracy. Rozmowa zamienia się w walkę i próbę zniszczenia rywala, pozbawienia go prawa głosu, byle tylko nie mógł przedstawiać swojego stanowiska.
      Feminizm - lektura obowiązkowa - książki: 
      Magdalena Żuraw "Idiotyzmy feminizmu",
      Bob Lewis "The Feminist Lie: It Was Never About Equality"

      Feminizm a fanatyzm, wymknięcie się spod kontroli
      Stosowanie dialektyki może czasami prowadzić do sytuacji, w których dyskusja wydaje się wymykać spod kontroli. Osoby zaangażowane w debatę mogą skupiać się na obronie swoich stanowisk lub atakowaniu przeciwnika, zamiast dążyć do konstruktywnego rozstrzygnięcia. Tego rodzaju eskalacja może spowodować bezproduktywną konfrontację.
      Feministyczne uproszczenie rzeczywistości, spłycanie problemów
      Dialektyka często upraszcza rzeczywistość, dzieląc ją na przeciwstawne strony lub pozycje. To może wieść do sztucznego podziału i nieuwzględniania różnorodności poglądów i perspektyw. Rzeczywistość jest zwykle bardziej złożona niż prosty podział na dwie przeciwstawne opcje, a dialektyka może nie uwzględniać tej złożoności. Głoszenie, że patriarchat należy obali, bo jest odpowiedzialny za całe zło i tylko za zło, jest tego najlepszym przykładem.
      Ograniczoność
      Dialektyka może być oparta na określonych założeniach, strukturach myślowych, w które wierzy się wręcz dogmatycznie, nie dopuszczając, iż mogą być mylne. To niebezpieczne, bo może przyczyniać się do fanatyzmu.
      Oczywiście dialektyka może być również używana w konstruktywny sposób, pomagając analizować i wyjaśniać złożone problemy, identyfikować sprzeczności i ułatwiać dialog. Kluczowe jest świadome stosowanie dialektyki i dążenie do konstruktywnej debaty, która uwzględnia różnorodność perspektyw, otwartość na zmianę i poszukiwanie wspólnego zrozumienia. Błędem jest natomiast stosowanie jej do bezwzględnego forsowania jednej ideologii, bo to zagraża demokracji.
      Feminizm robi to, co potępia?
      Bywa, że na światło dzienne wychodzą fakty, które budzą spore wątpliwości i skłaniają do zadania pytania, czy przypadkiem ideologia feministyczna sama nie robi tego, z czym rzekomo walczy? 

      Jak bronić się przed ideologią feministyczną, fanatycznymi wyznawcami feminizmu?
      To bardzo ważne pytanie. Każdy, kto sprzeciwia się feminizmowi, może trafić na celownik fanatycznych grup działających online, paść ofiarą jakiejś formy kultury anulowania (cancel culture) lub internetowego linczu zorganizowanego przez środowiska feministyczne. Wielu ludzi stosuje zatem autocenzurę i ze strachu nie krytykuje tej ideologii. Tym, co można zrobić, to słać odpowiednim instytucjom skargi na dyskryminację mężczyzn i przedstawianie ich w uwłaczający sposób w mediach, reklamach. Warto też zachować zdrowy sceptycyzm i oceniać przekazy medialne pod kątem natężenia ideologicznej propagandy. Przydatna może okazać się do tego poniższa skala umożliwiająca subiektywną ocenę nasilenia propagandy feministycznej.

       
      - psycholog Rafał Olszak,
      były ekspert ze
      "Ślub od pierwszego wejrzenia"
      Mój Instagram, mój YouTube.
    • 0 comments
      Generalnie są tacy ludzie (kobiety i mężczyźni) z którymi można podzielić się problemem, bo mają coś w rodzaju odruchu niesienia pomocy, taką tendencję do zaangażowania się w rozwiązywanie sprawy, są zorientowani na pracę zespołową i bycie fair w relacji, pomaganie odbierają jako rodzaj inwestycji we wspólny komfort. Można to wstępnie rozpoznać po tym, że te osoby niejako wyczuwają okazję do niesienia pomocy, wsparcia, udzielania się po to, by ktoś rozwijał się, tak jakby cudze dobro było dobrem wspólnym. Z takimi osobami raczej warto podzielić się tym, jakie mamy wyzwanie, oczywiście biorąc odpowiedzialność za rozwiązania zamiast oczekiwać, że ktoś wszystko załatwi za nas i nie zamierzamy niczego przy okazji chociażby nauczyć się. Dzielenie powinno przebiegać stopniowo, na raty, aby obserwować rozwój wydarzeń, więc miałbym z tyłu głowy takie powiedzonka jak nie wszystko i nie na raz, co za dużo to niezdrowo, gdzie się człowiek śpieszy tam się diabeł cieszy. Otwieramy się dając kredyt zaufania, a potem ewentualnie większy, a nie od razu zaporowo wysoki. Trzeba się jednak liczyć też z tym, że są ludzie postrzegający cudze problemy jako zbędny kłopot, ciężar, rodzaj bagażu, wielkiej fatygi, praca dodatkowa. Nawet samo słuchanie o czyichś problemach odbierają jako przykry obowiązek. Nie wyczuwają okazji do pomagania, nie widzą szans ani na własny ani na wspólny rozwój dzięki zespołowemu rozwiązywaniu problemów. Nie chcą wzrastać razem, raczej chcą być na wysokim poziomie nawet jeśli takie podejście nie jest fair. Niektórzy skłonni są używać cudzych problemów na niekorzyść innych, bo wszystko co usłyszą, potem lubią wykorzystać przeciwko komuś. Mając do czynienia z tak zorientowanymi osobami, lepiej zachowywać w jak największej części lub w całości swoje problemy dla siebie. Czasami zdecydowanie lepiej skorzystać z profesjonalnej pomocy niż ryzykować przykrości po wyjawieniu swoich kłopotliwych wyzwań osobom niewłaściwym. 
    • 0 comments
      W dzisiejszym zabieganym i stresującym świecie, spokój może wydawać się luksusem, na który nie możemy sobie pozwolić. Jednak paradoksalnie, im bardziej zapracowani jesteśmy, tym bardziej potrzebujemy spokoju, aby odzyskać równowagę i wewnętrzną siłę. Właśnie w tym kontekście przychodzi "siła spokoju" - umiejętność odnalezienia wewnętrznego ukojenia i harmonii, pomimo zewnętrznego chaosu. Jak możemy rozwijać tę siłę i czerpać z niej korzyści?
      Znajdź czas dla siebie
      Pierwszym krokiem w budowaniu siły spokoju jest znalezienie czasu dla siebie. Wszyscy miewamy dni pełne wyzwań i zaplanowane do granic możliwości harmonogramy, ale ważne jest, abyśmy znaleźli chwilę, w której możemy uspokoić nasz umysł i odetchnąć głęboko. To może być poranna medytacja, wieczorny spacer lub cokolwiek, co pozwala nam na oderwanie się od codziennych trosk i skupienie się na naszym wewnętrznym spokoju. To bardzo ważne dla higieny psychicznej.
      Ćwicz świadome oddychanie
      Oddychanie jest naszym największym sprzymierzeńcem w poszukiwaniu spokoju. Ćwiczenia związane ze świadomym oddychaniem mogą przynieść ogromne korzyści dla naszego stanu umysłu i emocji. Skoncentruj się na głębokim, spokojnym oddychaniu torem przeponowym (tak, żeby unosił się brzuch, a klatka piersiowa mniej) przez kilka minut każdego dnia. To pozwoli ci uspokoić umysł i wyciszyć się, nawet w trudnych sytuacjach.
       
       
      Praktykuj medytację
      Medytacja jest praktyką, która pomaga nam odnaleźć spokój i równowagę wewnętrzną. Wybierz spokojne miejsce, usiądź w wygodnej pozycji i skup się na oddechu lub powtarzaj spokojne afirmacje (które spekulują, że może być w porządku, a nie są formą zakłamywania rzeczywistości, twierdzeniami, które nijak nie rezonują ze stanem faktycznym lub prawdopodobieństwem zajścia pewnych zmian - zwłaszcza bezwysiłkowo; na przykład powtarzaj raczej "mogę zdobyć dobrze płatną pracę" a nie "jestem milionerem"). Regularna praktyka medytacji pomoże ci rozwijać umiejętność bycia obecnym w bieżącej chwili, sprowadzania się do tu i teraz, kontrolować swoje myśli i odnajdywać spokój wewnątrz siebie.
      Miej wewnętrzne, bezpieczne schronienie
      Znajdując się w stanie spoczynku, wykorzystaj technikę wyobrażeniową: pofantazjuj chwilę przywołując dobre wspomnienia lub wyobrażając sobie, że znajdujesz się w komfortowych, bezpiecznych, kojących nerwy okolicznościach. Na przykład możesz pomyśleć o tym, że jesteś nad mazurskim jeziorem, tafla wody jest gładka bo nie wieje wiatr, siedzisz na pomoście i moczysz radośnie stopy w wodzie obserwując wygrzewające się w słońcu ryby, które widać tuż pod powierzchnią wody.
      Pozwól sobie na radykalną akceptację
      Często tracimy spokój, ponieważ stawiamy opór wobec tego, co się dzieje wokół nas. Utrzymywanie się w stanie niezadowolenia i nieakceptacji tylko pogłębia nasze cierpienie. Pracuj nad akceptacją sytuacji takimi, jakie są, i pozwól sobie na odstresowanie się. Zrozum, że nie możemy kontrolować wszystkiego, co się dzieje, ale możemy wpływać na swoje reakcje i podejście do sytuacji. Akceptacja pomoże ci odnaleźć spokój i zmniejszyć stres.
      Zadbaj o swoje ciało i umysł
      Dbanie o swoje ciało i umysł ma kluczowe znaczenie dla budowania siły spokoju. Regularna aktywność fizyczna, zdrowa dieta i odpowiednia ilość snu (higiena snu) są niezbędne do utrzymania równowagi. Również dbanie o umysł jest istotne - czy to poprzez czytanie inspirujących książek, słuchanie relaksującej muzyki, praktykowanie jogi lub dzielenie się czasem z bliskimi osobami. Pamiętaj, że ciało i umysł są ze sobą ściśle powiązane, dlatego ważne jest zadbanie o oba.
      Unikaj niepotrzebnie stresujących czynników
      Zamiast wyprowadzać się z równowagi poprzez czytanie wiadomości, obejrzyj materiał relaksacyjny lub napawaj się widokiem liści na drzewie za oknem. Nie musisz stale być na bieżąco, wciąż przesycać się tym, co cię denerwuje. Zwłaszcza, że na przytłaczającą większość zdarzeń, które są relacjonowane przez media, nie masz wpływu. Filtruj docierające do ciebie informacje - jeśli narażasz się na przykre bodźce, informacje stresujące, nie trenujesz siły spokoju, lecz wyrabiasz w sobie nawyk bycia w ciągłej gotowości, bycia przejętym, co ostatecznie może sprawić, że permanentnie będziesz kłębkiem nerwów. 
      Wyznacz granice i wybierz priorytety
      Często tracimy spokój, ponieważ jesteśmy przytłoczeni nadmiarem obowiązków i zobowiązań. Wyznaczanie granic i wybieranie priorytetów jest kluczowe dla zachowania spokoju i równowagi. Naucz się mówić "nie" rzeczom, które nie służą twojemu spokojowi i skup się na tym, co naprawdę jest dla ciebie istotne. Zadbaj o swoje potrzeby i nie bój się delegować lub prosić o pomoc, gdy jest to konieczne.
      Ciesz się chwilą obecną
      Siła spokoju tkwi w umiejętności bycia w chwili obecnej. Zbyt często martwimy się o przeszłość lub zastanawiamy się nad przyszłością, co prowadzi do niepokoju i niezadowolenia. Pracuj nad świadomością i skup się na tym, co dzieje się teraz. Ciesz się małymi radościami dnia codziennego i zauważ piękno wokół siebie. To pozwoli ci odczuwać spokój i pełnię w życiu. 
      Praktykuj wdzięczność
      Kieruj swoją uwagę na to, za co możesz być wdzięczny, co da się docenić. Praktyka wdzięczności napawa spokojem. Wiecznie niezadowolenie zaburza równowagę wewnętrzną.
      Znaj siebie
      Kiedy masz dobrą samowiedzę i znasz doskonale swoje wartości, nieadekwatna krytyka otoczenia przestaje cię ruszać i nie wytrąca cię z równowagi. Mnie na przykład bojkotowały fanatyczne miłośniczki ideologii feministycznej, a pozostaję oazą spokoju. Na tym właśnie polega urok pewności siebie płynącej z wiedzy o tym, że jest się wartościowym człowiekiem i ma się rację.
      Siła spokoju wynika z procesu, który wymaga regularnej praktyki i zaangażowania. Pamiętaj, że spokój nie oznacza braku trudności, ale umiejętność radzenia sobie z nimi w sposób nienerwowy i konstruktywny. Wprowadzając te praktyki do swojego życia, będziesz mógł odnaleźć wewnętrzny spokój i być odpornym na chaos zewnętrznego świata.
      - psycholog Rafał Olszak, były ekspert prowadzący eksperyment
      z którego relację pokazano w "Ślub od pierwszego wejrzenia"
    • 0 comments
      Psychologia ewolucyjna jest dziedziną nauki, która bada, jak mechanizmy ewolucyjne wpływają na nasze zachowanie, myślenie i emocje. Opiera się na założeniu, że nasze umysły i zachowania są kształtowane przez procesy ewolucyjne, które przyczyniały się do przetrwania i sukcesu naszych przodków. Dzięki psychologii ewolucyjnej możemy lepiej zrozumieć, dlaczego jako gatunek wykazujemy pewne uniwersalne wzorce zachowań i jak nasza przeszłość ewolucyjna wpływa na nasze funkcjonowanie w dzisiejszym społeczeństwie.
      Głównym celem psychologii ewolucyjnej jest identyfikacja adaptacyjnych funkcji i strategii, które przyczyniły się do przetrwania naszych przodków. Przykładowo, badania w tej dziedzinie skupiają się na wyjaśnianiu, dlaczego istnieje tendencja do preferowania partnerów o cechach, które sygnalizują zdrowie, płodność czy status społeczny. Może to być rozumiane jako efekt ewolucyjny, który miał na celu zwiększenie szans na przekazanie swoich genów przyszłym pokoleniom.
      Psychologia ewolucyjna bada również różnice między płciami i jak różnice te mogą wynikać z nacisków ewolucyjnych. Na przykład, teorie ewolucyjne sugerują, że mężczyźni i kobiety mogą mieć odmienne preferencje w doborze partnera ze względu na różnice w inwestowaniu w potomstwo. Mężczyźni, ze względu na biologiczną możliwość reprodukcji z większą liczbą partnerów, mogą wykazywać większą skłonność do poszukiwania młodych i atrakcyjnych kobiet, podczas gdy kobiety, które ponoszą większe koszty rodzicielstwa (m.in. narażenie na utratę urody, zdrowia a nawet życia i duże nakłady rodzicielskie przy opiece nad potomstwem), mogą bardziej cenić zasoby i status społeczny partnera.
       

      Psychologia ewolucyjna analizuje również zachowania społeczne i grupowe, takie jak współpraca, rywalizacja czy preferencje społeczne. Badacze starają się wyjaśnić, dlaczego pewne strategie i zachowania były adaptacyjne w kontekście życia w grupie lub społeczności, takie jak współpraca w celu osiągnięcia wspólnych celów czy preferencja dla osób podobnych do nas samych.
      Jednak psychologia ewolucyjna nie ogranicza się tylko do wyjaśniania zachowań przez pryzmat przeszłości. Jest to podejście interdyscyplinarne, które korzysta z metod i teorii zarówno z psychologii, biologii, antropologii, jak i innych nauk społecznych. Dzięki temu, psychologia ewolucyjna ma szerokie zastosowanie w różnych obszarach życia. Przykłady obejmują badania dotyczące preferencji estetycznych, zachowań rodzicielskich, długoterminowych związków partnerskich, rywalizacji międzygrupowej, agresji oraz rozwoju poznawczego i emocjonalnego.
      Psychologia ewolucyjna przynosi również cenne spostrzeżenia dla praktyki terapeutycznej. Badacze i terapeuci wykorzystują wiedzę z tej dziedziny do lepszego zrozumienia źródeł i mechanizmów różnych zaburzeń psychicznych oraz do opracowania bardziej efektywnych strategii terapeutycznych. Na przykład, analiza ewolucyjna lęku i fobii może pomóc w lepszym zrozumieniu, dlaczego niektóre bodźce są tak silnie kojarzone z niebezpieczeństwem, a terapeuci mogą wykorzystać te spostrzeżenia do opracowania metod terapeutycznych, które pomagają klientom radzić sobie z tymi reakcjami.
      Warto zaznaczyć, że psychologia ewolucyjna nie stara się redukować wszystkich zachowań do czysto biologicznych lub genetycznych determinant. Zamiast tego, uwzględnia ona interakcję między naszym dziedzictwem ewolucyjnym a środowiskiem, w którym się rozwijamy. Nasze zachowania i doświadczenia są wynikiem zarówno genetycznych predyspozycji, jak i oddziaływań kulturowych i społecznych.
      Psychologia ewolucyjna jest dynamicznym obszarem badań, który stale rozwija się wraz z postępem nauki i technologii. Daje nam ona cenne narzędzia i perspektywę do lepszego zrozumienia nas samych, naszych relacji z innymi ludźmi i naszego miejsca w świecie. Badania w tej dziedzinie wnoszą istotny wkład w rozwój psychologii i pomagają nam lepiej zrozumieć, dlaczego postępujemy w określony sposób.
      Krytyka
      Psychologia ewolucyjna, podobnie jak każda inna dziedzina naukowa, jest przedmiotem krytyki i debaty. Oto niektóre z głównych krytycznych punktów, które są często podnoszone wobec psychologii ewolucyjnej:
      Uproszczenie i nadmierna determinizacja: Krytycy twierdzą, że psychologia ewolucyjna często upraszcza skomplikowane zagadnienia ludzkiego zachowania, redukując je do prostych i czysto biologicznych wyjaśnień. Ta redukcjonistyczna perspektywa może pomijać istotne czynniki społeczne, kulturowe i indywidualne, które wpływają na zachowanie człowieka.
        Problemy z pomiarem, testowaniem: W niektórych przypadkach krytycy zarzucają psychologii ewolucyjnej brak empirycznych testów teorii. Niektóre z nich są trudne do zweryfikowania lub obalenia, co stawia pod znakiem zapytania naukową wiarygodność tych koncepcji.
        Negacja plastyczności i elastyczności: Psychologia ewolucyjna często zakłada, że nasze zachowanie jest w dużej mierze determinowane przez nasze dziedzictwo ewolucyjne, a zmienność czy plastyczność zachowania jest bagatelizowana. Krytycy podkreślają, że ludzkie zachowanie jest bardziej elastyczne, a społeczne i kulturowe czynniki mogą mieć duży wpływ na nasze decyzje i działania.
        Brak reprezentatywnych próbek: Niektórzy krytycy wskazują, że badania psychologiczne często opierają się na próbkach o ograniczonej reprezentatywności, co może prowadzić do generalizacji wyników na całą populację. Dotyczy to również badań w dziedzinie psychologii ewolucyjnej, które często opierają się na danych z kultur zachodnich i nie uwzględniają zróżnicowania kulturowego.
        Zarzut odnośnie ról płciowych: W niektórych przypadkach krytykowana jest psychologia ewolucyjna za jej podejście do płci i rozwoju płciowego. Niektórzy uważają, że teorie ewolucyjne często faworyzują tradycyjne role płciowe i mogą przyczyniać się do utrzymania nierówności płciowej i stereotypów. Ważne jest zrozumienie, że krytyka jest częścią rozwoju nauki i może prowadzić do ulepszania i udoskonalania istniejących teorii. Mimo tych krytycznych punktów, psychologia ewolucyjna nadal dostarcza ważnych wglądów i teorii.
      - psycholog Rafał Olszak, były ekspert prowadzący eksperyment
      z którego relację pokazano w "Ślub od pierwszego wejrzenia"
  •  

    Psycholog online, przez Skype - rezerwacja

    bezkompromisowy, niepoprawny politycznie psycholog Rafał Olszak, były ekspert z programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" prowadzący blog



  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

×
×
  • Create New...

Important Information

Używając strony akceptuje się Terms of Use, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.