Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Honrado

Użytkownik
  • Zawartość

    233
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    22

Wszystko napisane przez Honrado

  1. Witam, jak najbardziej mogą to być ataki paniki. Właściwie nie wiem co innego mogłoby to być, bo objawy pasują i sposób ich zwalczania - relaksacja - pomaga. Przyczyną pewnie są demony przeszłości, jak to się poetycko nazywa, czyli jakieś traumy większe lub mniejsze, przewlekłe lub jednorazowe. Za dnia przyczyniają się do odczuwania nieuzasadnionego lęku w normalnych życiowych sprawach, a nocami, od czasu do czasu, gdy świadomość nie czuwa, wyłażą i ogarniają całe ciało w tych swoich atakach. Radzić sobie z nimi można na różne sposoby. Skupianie się na oddechu jest formą medytacji, której praktykowanie i rozwijanie na pewno pomoże nie tylko w tym przypadku, ale ogólnie w naszym stresogennym przebodźcowanym życiu. Świadomość swojego oddechu, odczuć z ciała, otaczającej przestrzeni i obiektów dookoła jest o wiele zdrowsza od "siedzenia w głowie" i stanowi podstawę w leczeniu wszelkich zaburzeń psychicznych. Łatwiejszym i szybszym sposobem na ulżenie sobie w psychicznym cierpieniu jest pójście do sklepu po flaszkę i "odcięcie" się od problemów. Działa to tymczasowo, dlatego w razie potrzeby należy czynność powtórzyć. Oczywiście żartuję i odradzam picie, chociaż wielu ludzi w ten sposób się "leczy". Zdrowszą metodą, ale moim zdaniem działającą na podobnej zasadzie jest farmakoterapia, czyli psychotropy od psychiatry. Problemów nie rozwiążą, bo nie dotykają ich sedna, ale z dużym prawdopodobieństwem przyniosą ulgę poprzez zmianę chemii w mózgu. Najlepszym rozwiązaniem będzie psychoterapia, czyli zmierzenie się twarzą w twarz z demonami, bo im bardziej się od nich ucieka, tym mocniejsze się stają. I odwrotnie - im lepiej będziesz się im przyglądać, tym mniejsze będą się stawać, aż w końcu znikną. Tutaj właśnie najbardziej przyda się medytacja (inaczej świadomość, uważność) żeby stać twardo w rzeczywistości i nie dać się im pochłonąć. Ewentualnie w ramach farmaceutycznego dopingu można się skusić na tabletki, jeśli walka będzie ciężka. Także to tak ogólnie. Żeby ustalić konkretne kroki, należałoby poddać się diagnozie, porozmawiać z fachowcem na żywo, bo pisanie na forum jest jakościowo kiepskie.
  2. Zauważyłeś nowe drobne rzeczy, które dały Ci do myślenia? -super, gratuluję małego kroczku w stronę poszerzania świadomości. Może lekko w tym pomogłem, ale i tak główna zasługa leży po Twojej stronie. Każdy musi zmienić się sam. Ty swojej mamie dałeś artykuły o nadopiekuńczości, ale akurat tutaj nic to nie dało. Pewnie jest to dla niej zbyt duży przeskok w sposobie myślenia o swojej roli jako matki, za dużo skamieniałych przekonań do rozłupania, by mogła spojrzeć świeżym obiektywnym wzrokiem na spory kawałek swojego życia. Przecież stara się jak może, chce dla Ciebie jak najlepiej, opiekuje się Tobą, więc jest dobrą matką, dlaczego miałaby się zmieniać? Nie zdaje sobie sprawy, że Ci szkodzi, bo zapewne bardziej przejmuje się swoim samopoczuciem, a to byłoby gorsze, gdyby nie była taka opiekuńcza. Tak już chyba jest zaprogramowana. Możesz próbować ją zmienić, ale o wiele łatwiej będzie zmienić siebie w taki sposób, żeby to, jacy są rodzice, nie miało na Ciebie większego wpływu. W poszukiwaniu tego, co Cię cieszy, sugerowałbym, żeby rzeczy materialne nie zajmowały wysokiej pozycji na liście, bo jak sam wiesz one szybko się nudzą. Pomyśl o rzeczach, które bardzo chciałeś mieć. Jak długo się nimi cieszyłeś, gdy udało się je zdobyć? Kilka dni? Tydzień? Pewnie kilka takich skarbów wala się gdzieś u Ciebie po kątach. Nawet jak znajdziesz sobie super dziewczynę w której się zakochasz, ekscytacja nie będzie trwała wiecznie. Rok może dwa i narkotyczne hormony zakochania się skończą, a wtedy albo będzie praktykowana w związku trudna sztuka dojrzałej miłości, albo wkradnie się znudzenie, niezadowolenie, obwinianie i inne problemy. Nie trzeba być super przenikliwym detektywem, żeby zauważać to dookoła.
  3. Nie widziałem nigdy książki wprost o problemie z satysfakcją i wymaganiami. Jedyne co mi przychodzi do głowy na tę chwilę to coś z pop-psychologii w stylu amerykańskich poradników traktujące o DDD (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych) np. "Zadbaj o swoje wewnętrzne dziecko" Whithfield'a. Cudów po tym nie oczekuj, bo książki nie leczą i nic nie zastąpi rozmowy z drugim człowiekiem, ale na wstępne zaznajomienie z tematem powinno być ok. Wklejam tył okładki. Jest coś o docenianiu własnych dokonań i nadopiekuńczych rodzicach. Sam akurat tej nie czytałem.
  4. Rzuciło mi się w oczy to, jak nazywasz swoich rodziców. Nie piszesz o mamie, tacie, nie używasz bardziej oficjalnych określeń "ojciec" i "matka", ale jakoś tak bezosobowo "płeć piękna", "męska część". Nie czuć w tym żadnej bliskości czy więzi. Nawet nie wiem czy masz do nich szacunek, chyba tylko taki podstawowy? A może, gdyby troszkę pogrzebać, znalazłaby się złość, żal, może wściekłość, pogarda? Bardzo dobry temat na psychoterapię. Zastanawiam się czy brak satysfakcji z drobniejszych osiągnięć nie bierze się stąd, że zwyczajnie nie byłeś nauczony cieszenia się z małych rzeczy i doceniania samego siebie. Tak by chyba wynikało ze skrawków Twojej historii w tym temacie. Być może zamiast dążyć do sukcesu, uciekasz od porażki, która Cię prześladuje, wlecze się za Tobą jak jakiś potwór z horrorów, nie dając spokoju. Nie bardzo rozumiem ten koncept "bogatego" człowieka, jak wygląda jego okładka, jak zawartość? Proszę o rozwinięcie A wyzwania? no tak, dają satysfakcję (chwilową), pobudzają do życia, są spoko, ale szczęścia nie dają, a to chyba o to w życiu chodzi.
  5. Maratończyk zdobywający złoto na igrzyskach to chyba ekstazę przeżywa. Nie spodziewaj się aż takich odczuć z wykonywania codziennych zadań. Ale rozumiem, że i tak masz spory niedosyt, nie jesteś z siebie zadowolony, choć obiektywnie rzecz biorąc powinieneś. Wiele od siebie wymagasz, większość rzeczy ogarniasz, a jednak organizm ma jakiś problem z wydzielaniem nagradzających hormonów. Biologicznie pewnie wszystko u Ciebie w porządku. Na myśli mam głowę, która tym organizmem steruje. Depresją czy anhedonią też bym tego nie nazwał, bo czasami odczuwasz mega radość. Pewnie się nie pomylę jeśli powiem, że problem ma swoje główne źródło w dzieciństwie, wychowywaniu przez takich a nie innych rodziców. W zdecydowanej większości przypadków tak jest. Kiedy stałeś się taki wymagający i nie do końca zadowolony z siebie? Jaki byłeś wcześniej?
  6. Mhm, perfekcjonizm to to nie jest, raczej rozsądna ambicja. Nie zajeżdżasz się, ale mocno się starasz, a gdy wyrobisz "tylko" 70-80% planu, źle się z tym czujesz. A właściwie nie czujesz się źle, tylko nie czujesz satysfakcji, tak? Jakie życzyłbyś sobie rozwiązanie tego problemu? Chciałbyś być bardziej wyluzowany, wyrozumiały dla siebie, żeby niewyrabianie 100% spływało po Tobie jak po kaczce?
  7. Cześć. Myślę, że mąż może mieć sporo racji. Z boku na pewno ma bardziej obiektywne spojrzenie. Twoja relacja z rodzicami jest przesiąknięta różnymi nieprzepracowanymi emocjami, które mają ogromny wpływ na to jak z nimi postępujesz. Powiedziałbym, że jesteś niewolnicą tych uczuć. Zdecydowanie przydałaby Ci się seria intensywnych rozmów na temat Twoich dotychczasowych przeżyć. Dzieciństwo, rodzice, brat, hazard, uzależnienie od seksu. Wszystko jest ze sobą ściśle powiązane i domaga się uporządkowania.
  8. Witam, ja właśnie też mam wrażenie, że zbyt wiele od siebie wymagasz, pracujesz jak maszyna. Pachnie mi to perfekcjonizmem, który z zasady nie jest zdrowy, a jego funkcją jest głownie chronienie przed nieprzyjemnymi uczuciami. Do pewnego stopnia to u Ciebie działa, ale jak wiemy nie da się zawsze robić wszystkiego na 100%, więc zawsze znajdzie się powód, żebyś się zadręczał. Jak się nauczyłeś takiego sposobu bycia, kto w przeszłości wiele od Ciebie wymagał? Powiedz coś o tym poprzednim pokoleniu, które masz na myśli.
  9. Jakieś zaburzenia snu i odżywiania się? To może być depresja. Czasami jej przyczyny są czysto organiczne, jak na przykład nieprawidłowo działająca tarczyca. Dlatego na początek warto pójść do zwykłego lekarza w przychodni, żeby zrobić badania krwi pod tym kątem. Częściej jednak depresja jest skutkiem ukrywania w sobie, w swoim umyśle przeróżnych niewygodnych, nieprzyjemnych, bolesnych emocji. Takie sprawy najlepiej leczyć na psychoterapii + opcjonalnie w razie potrzeby dołączyć jakieś leki psychotropowe na zwiększenie poziomu serotoniny w mózgu. Ale może się też okazać, że wystarczy rozmowa z bliską i zaufaną osobą, która chętnie Cię posłucha i postara się zrozumieć Twoje uczucia. A gdyby jeszcze pomogła zmienić Twoje przekonania i spojrzenie na ważne w życiu tematy, byłoby super.
  10. A wy przypadkiem nie macie ADD? Zespołu deficytu uwagi. Takie jak ADHD tylko bez "H" czyli bez Hyperactivity (nadpobudliwość). A może i z nadpobudliwością?
  11. Siema! Coś z tym linkiem nie pykło
  12. Hej, młodzi chłopcy naturalnie lgną do dorosłego przedstawiciela tej samej płci. Pobierają w ten sposób pierwsze lekcje bycia mężczyzną, wyrabiają wzorce zachowania, kształtują swoją osobowość itp. Z racji nieobecności ojca całkiem dobrym zastępstwem może być ich wujek. Ale wujek powinien być mądry i odpowiedzialny, a co do tego mam poważne wątpliwości czytając Twoją wiadomość. Rozpuszczanie, pozwalanie na wszystko, wagarowanie, zapewne nielimitowany dostęp do gier i przede wszystkim "podkradanie" Twojego syna nie powinno mieć miejsca. Jakieś pomysły dlaczego brat z bratową tak postępują? Swoich dzieci nie mają i sobie "adoptowali" Twoje? A jakie mają zdanie o Twoim nowym partnerze? Wygląda jakby podchodzili do Twojego związku nieufnie i tą nieufnością zarażali siostrzeńca. Zrobić trzeba coś, żeby brat współpracował. Jakie były i jakie są teraz wasze relacje?
  13. Hej, rozumiem, że odczuwasz coś nieprzyjemnego, tajemniczego, nad czym nie masz kontroli. Jakieś natrętne wrażenie bycia zdradzoną, czyli też oszukaną... skrzywdzoną... I jak twierdzisz nie ma opcji, żeby mogło to być potwierdzone w rzeczywistości. Więc skąd to się bierze w Twojej głowie? Z nieświadomości. A nieświadomość głównie z przeszłości. Miałaś cukierkowe dzieciństwo, gdzie największym zmartwieniem było coś pokroju zgubienia ulubionej zabawki albo śmierć chomika? Podejrzewam, że wątpię.
  14. Hej hej, już na samym początku, po przeczytaniu o tej grze w ocenianie od 0 do 10 zapaliła mi się lampka "Oho! Jakiś podrywacz". Jest w internetach cała społeczność tak zwanych PUA (Pick Up Artist czyli artyści podrywu), którzy wymieniają się rozmaitymi sztuczkami, manipulacjami, technikami czy sposobami uwodzenia. Niektórzy mocno się w to wkręcają i prześcigają się w liczbie "zaliczonych" w ten czy inny sposób kobiet. Moim zdaniem jednak większość uczniów to zwykli kolesie, często typu ciamciaramcia, co chcieliby poznać chociaż jedną fajną dziewczynę i mieć ją na stałe. Ten "starszy Pan" z Twojej historii widać trochę musiał ćwiczyć, bo dobrze mu szło. Nie wiadomo tylko dlaczego się wycofał, powodów może być wiele, a my możemy sobie zgadywać.
  15. Słońce, kaloryfer, termofor, grzałka - oto ciepłe słowa dla Ciebie Trzy razy nie zdać prawka? Wstyd! Przecież to życiowa porażka najwyższego kalibru. Nie wiem jak się po tym pozbierasz. Nie wiem jak możesz patrzeć w lustro albo wychodzić do ludzi. Lepiej nie patrz innym w oczy, na pewno wyczują z jakim nieudacznikiem mają do czynienia i będą Cię wytykać palcami. Znajomym się nie przyznawaj, bo przestaną Cię szanować. Jeśli nie masz partnera, to raczej już nie masz co liczyć na znalezienie jakiegoś. Kto by chciał dziewczynę bez prawa jazdy? Chyba tylko jakiś desperat. Masakra. Tak na marginesie jeszcze dodam, że ja zdałem za czwartym razem, chociaż jeździć potrafiłem i na każdy egzamin przyjeżdżałem już swoją podrdzewiałą hondą civic. Niestety nerwy też mi przeszkadzały. Za tym czwartym razem zaopatrzyłem się w aptece w jakieś lajtowe ziołowe tabletki uspokajające bez recepty (chyba miałem Persen, a poza tym kojarzę jeszcze Valused) a dodatkowo wyszło tak, że do egzaminu podchodziłem jako ostatni i musiałem długo czekać na swoją kolej. No i tak zjadłem sobie ze dwie tabletki, czekałem... czekałem... zjadłem sobie jeszcze ze dwie i czekałem dalej... później jeszcze sobie podjadłem i dalej czekałem... aż przyszła moja kolej. A że miałem już dosyć tego czekania, chciało mi się wracać do domu, tabletki pewnie też coś podziałały, to ogólnie miałem w dupie ten egzamin. I właśnie wtedy zdałem łatwiutko że hej.
  16. Cześć. Sędzią nie jestem, nie będę wydawał wyroku czy to jest złe czy nie jest. Jeśli, załóżmy, byłoby dobre, lepiej byś się poczuła, problem by się rozwiązał? Albo gdyby było złe, zmieniłabyś swoje postrzeganie, zaczęłabyś go lubić? Miałem do czynienia z podobnym "kochanym urwisem" ze zdiagnozowanym zespołem Aspergera właśnie, także rozumiem jak Cię krew zalewa i co masz ochotę mu czasami zrobić. Trzeba mieć w sobie duuużo miłości, wrażliwości i spokoju, żeby nie dać się chociaż trochę wyprowadzić z równowagi przez takiego diabełka. Może Dalajlama albo inny tybetański mnich dałby radę, tymczasem my bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali i nie obwiniajmy się niepotrzebnie za instynktowne odruchy obronne. Za jakiś czas pewnie część grona pedagogicznego w szkole zauważy zaburzenie funkcjonowania u syna "Kaśki" i przy dobrych wiatrach coś z tym zrobią. Najważniejsza jest jednak kwestia tego co Ty zrobisz ze sobą i swoją relacją z kumpelą i jej młodym.
  17. Psychoterapia może Cię uratować. Jakie masz z nią doświadczenia?
  18. A bo to trzeba mówić per Słonko, Myszko, Żabko, Cukiereczku, i wtedy nawet przy obcowaniu z kilkoma kochankami nie będzie problemu Nie przejmujcie się, zaraz wyrobią Ci się w mózgu nowe ścieżki neuronalne z poprawnym imieniem i będzie git. Polecam skojarzyć sobie imię z jakąś znaną osobą o takim samym imieniu i na ćwierć sekundy przywoływać ją w myślach przed zwróceniem się do ukochanej.
  19. Hej, mniej więcej wiem co czujesz, też jestem przyjacielem zwierząt. Czasu nie cofniemy, kitku poszedł do nieba i trzeba się z tym pogodzić. Takie jest życie, piękne ale też czasem bezwzględnie brutalne. Gdybym mógł, to bym Cię z miejsca rozgrzeszył, bo w niczym nie zawiniłaś. Być może rzeczywiście było tak, że na drodze nie było kota a tylko truchło, które po sobie pozostawił idąc do kociego nieba z kartonów. Dlatego Twoje detektory go nie wykryły i zobaczyłaś poszkodowanego dopiero, gdy był przed maską. A nawet jeśli był żywy, może szedł sobie beztrosko asfaltem, bo najadł się kocimiętki i nie ogarniał gdzie jest, to jaka to różnica? Dla kota żadna. Skoro kot się tym nie przejmuje, dlaczego Ty miałabyś? W niczym nikomu to nie pomoże. Pomogły Twoje wpłaty na zwierzaki, to na pewno i podziwiam Cię za to, ale niesłuszne obwinianie się może tylko szkodzić. Jeśli zrobiłaś coś złego, to tylko niechcący, nie wiedziałaś co robisz, czyli się nie liczy. Czasami tak w życiu bywa, starasz się jak możesz, ale coś i tak musi się zesrać. Całego świata nie poukładasz, ale próbować warto Jesteś dobrym człowiekiem i to jest najważniejsze. Wszystko jest w porządku. W imieniu kota i swoim proszę Cię o dobry humor. Trzymaj się!
  20. Zweryfikować z którym z was jest coś nie tak, można zwykłym logicznym rozumowaniem opartym na ogólnych zasadach moralnych i współżycia w związku. Mniej więcej wiemy jak powinien wyglądać związek i jak powinni się zachowywać zdrowi ludzie, prawda? Na pewno ważna jest troska o drugą osobę i poszanowanie jej indywidualności, szacunek i wyrozumiałość. Jeśli wstydzisz się czasem zadzwonić na infolinie a on się przez to wkurza, pewnie obwinia Cię i dołuje, to gdzie tutaj jest szacunek albo jakiś zdrowy ludzki odruch? Ja widzę coś przeciwnego. Kłótnie w sprawach finansowych czego dotyczą? Zabrania Ci oszczędzać pieniądze i wymaga, żebyś więcej wydawała? Czy Ty nie pozwalasz mu być rozrzutnym? Oboje macie prawo do własnego podejścia w tych kwestiach, o ile nie działacie na szkodę drugiej osoby. Lubisz kisić pieniądze w skarpecie? Proszę bardzo, to przecież Twoje pieniądze, rób z nimi co chcesz. Nikt też nie ma prawa żądać od Ciebie Twoich pieniędzy, owoców ciężkiej pracy i wyrzeczeń, dlatego uważam, że bardzo dobrze zrobiłaś nie dając mu tych 4 tysięcy. Wiele osób na jego miejscu wstydziłoby się poprosić o takie "dofinansowanie", ale widocznie on nie ma skrupułów, żeby wręcz domagać się tych pieniędzy i wszczynać kłótnie! Bardzo trafnie nazwałaś go egoistą, bo egoistą nie jest ktoś, kto chce być sobą i zachowywać się po swojemu, ale ten kto wymaga od innych, żeby zachowywali się tak, jak on by chciał, jak mu się podoba i jest wygodnie. Tutaj też nie dostrzegam z jego strony śladu troski czy poszanowania. Nazwanie Cię "podkarpackim głupkiem" też bardzo źle o nim świadczy. O Tobie też to coś mówi. Zamiast złości za obrazę pojawił się w Tobie lęk, że może mieć rację. Moim zdaniem w tym miejscu wyraźnie ujawnia się psychologiczny problem z Twoją samooceną, pewnością siebie i niezdrową zależnością. Pewnie też to zauważasz np. gdy masz zadzwonić do obcej osoby albo z tym inicjowaniem baraszkowania. No i gdzie w tym wszystkim widzisz się jako potwora? Już bardziej Twojego partnera można by tak określić, bo na pewno nie zachowuje się jak aniołek. Chęć wydymania właściciela mieszkania (bez znaczenia czy to wujek czy ktoś obcy) jest wisienką na torcie jego potworności. Chociaż zamiast nazywać go potworem, bardziej by pasowało uznać go za chorego człowieka, którego życiowe problemy uczyniły takim a nie innym.
  21. Zdaje się, że w pełni odróżniasz wyobraźnię od rzeczywistości, masz kontrolę nad wyimaginowaną kuzynką i nie przysparza Ci to żadnych problemów, a wręcz pomaga. W takim razie nie widzę powodu do niepokoju.
  22. Wysyła drwiące wiadomości, bo pewnie sam poczuł się obiektem drwin i jakoś chciał się odegrać. Rozumiem Twój wstyd i złość na siebie, mogłaś zachować się inaczej, no ale stało się i już się nie odstanie. Obwinianie się i zadręczanie w niczym nie pomoże. Przez niepowodzenia w związkach ludzie robią o wiele gorsze rzeczy, Ty dopuściłaś się jedynie niegroźnego "gówniarskiego" żartu (chyba można tak to nazwać, nawet jeśli nie było tam nic do śmiechu), nikt nie ucierpiał, świat się nie zawalił, tragedii nie ma. Facet już z Tobą zerwał, więc co gorszego może się stać? Jak byś chciała dalej potoczyć tę sprawę? Przyjmiesz do wiadomości, że związek skończony i będziesz chciała się z nim przyjaźnić czy jakoś utrzymywać kontakt, jeśli uda się załagodzić akcję z fb? Jak by się musiały wydarzenia potoczyć, żebyś była zadowolona?
  23. Hej, na to jacy jesteśmy składa się masa rzeczy. Może to mieć związek z ciężką chorobą w niemowlęctwie. Może już wtedy stałaś się trochę bardziej lękliwa, lęk przyczynił się do niskiej samooceny w okresie dorastania, a teraz sprytną nieświadomą sztuczką umysłu chcesz "kupić" sobie dobrą opinię wśród ludzi, deprecjonując jednocześnie swoje potrzeby. Wspaniale by było, gdyby po Ziemi chodzili wyłącznie ludzie z taką samą chęcią do pomagania i troski o innych. Pytanie tylko czy ta dobroć byłaby wynikiem miłości i czystego serca, czy kompulsywnym przymusem ratującym kruche ego. W Twoim wypadku poczucie winy wobec świata wskazywałoby ne drugą opcję. Coś Cię musi uwierać, czegoś brakować, skoro bywałaś wolontariuszką i mówisz, że to nie było to, nie zaspokoiło Twoich potrzeb. Może powiesz... czego brakowało Ci w pracy w wolontariacie? Jak to jest czuć się winną czegoś światu, mogłabyś to trochę rozwinąć? Dosłownie całe życie masz takie odczucie? Jako malusia dziewczynka już tak miałaś?
  24. Hej. Psychopaci są zimni, pozbawieni uczuć, a Ty niewątpliwie zrobiłaś zrobiłaś to kierowana wieloma emocjami. Bo chyba nie powiesz, że nie niczego ciepłego do niego nie czułaś, nie było w Tobie smutku, złości? Ano właśnie. Dlatego nie zachowałaś się jak psychopatka, tylko raczej jak uczestniczka nieszczęśliwej miłości. W ten pokrętny sposób zapewniłaś sobie tylko dalszy kontakt z facetem. Nie bardzo rozumiem to, że znalazł Cie po IP czy DNS a teraz nie wiesz czy mu się przyznać. Czyli nie odkrył, że się podszywałaś pod inne osoby? W takim razie może lepiej będzie się nie przyznawać, zapomnieć o sprawie i tyle, żyć sobie dalej. Każdy ma jakieś tajemnice, Ty możesz mieć taką, całkiem niegroźną. Gdybyś się przyznała, co dobrego by z tego wynikło? W najlepszym razie facet by się nie przejął, uznał to za takie tam żarty. Ale bardziej prawdopodobne jest, że źle by się poczuł z informacją, że został oszukany, zmanipulowany. Resztka waszej relacji zostałaby poważnie nadwyrężona. Ważniejsze są powody przez które z Tobą zerwał, te ograniczenia i wycofanie, które sama zauważyłaś. Tym by się należało zająć. Pozdrawiam serdecznie
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.