Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Pestka328

Użytkownik
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Pestka328 wygrał w ostatnim dniu 1 Maj 2022

Pestka328 ma najbardziej lubianą zawartość!

Pestka328's Achievements

Forumowicz

Forumowicz (2/14)

  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • 10 Wpisów Rare
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

4

Reputacja

  1. Dziękuję. Nie bez powodu go wybrałam na ojca mojego dziecka. Jest cudowny. Oglądałam już mnóstwo filmów instruktazowych jak zająć się noworodkiem, ale wciąż się boję że źle chwyce, upuszcze czy cokolwiek. To dla mnie kompletnie obca sytuacja i czuję się w niej bardzo niekomfortowo, dlatego cieszyłam się że przynajmniej on wszystko wie. Jestem szczupła i mam wrażenie że z moich ramion dziecko się po prostu wyślizgnie... Oby było wszystko dobrze, bo na pewno będę się bała wziąć dziecko na ręce i je wykąpać żeby przypadkiem mi się nie zsunęło i nie utopiło... Boję się że to dziecko będzie mi w pełni ufać a ja je w czymś zawiodę, bezpieczniej bym się czuła gdyby tata był przy tym cały czas
  2. On cały czas zapewnia mnie że będzie cały czas przy mnie, że podobno ma znajomości w szpitalu i nawet gdyby to ktoś go przemyci... Z jednej strony chciałabym uwierzyć, z drugiej nadal się boję że coś pójdzie nie tak. Myślałam o szkole rodzenia, ale teraz większość jest online i mi to dużo nie daje, a niestety większość ciąży ja się źle czuje i trudno mi jest się samej przemieszczać, bo różnie bywa. Staram się nawet na spacery sama nie chodzić, bo bywa że robi mi się słabo. Raz ledwo wróciłam do domu a byłam jedynie pięć minut drogi od domu, także trochę ciężko gdzieś się wybrać, bo jak jesteśmy razem to zwykle z nami jest córka partnera, bardzo energiczne dziecko które szybko się nudzi, więc podejrzewam że nawet jakby można było ją wziąć na taką szkole rodzenia to niewiele z niej skorzystamy, bo przy niej trzeba mieć oczy dookoła głowy. Z drugiej strony ojciec dziecka twierdzi że nie jest mi szkoła rodzenia potrzebna bo ma własną firmę i jak się dziecko urodzi to nie musi jeździć do pracy, że może zostać ze mną w domu ile trzeba będzie więc zdąży mnie wszystkiego nauczyć, tyle że najpierw mogę być sama w szpitalu jeśli coś pójdzie nie tak i tego się stresuję.
  3. Kiedyś każda kobieta rodziła w domu i było to normalne a teraz jak ja nie chcę rodzić w szpitalu to jestem zła i nieodpowiedzialna, to przykre, zwłaszcza że tak naprawdę i tak to ja muszę sobie ze wszystkim sama poradzić, w szpitalu w niczym mi nie pomogą. Będzie stos gapiów z radami kiedy mam przeć, a ja tego nie potrzebuje. W szpitalu tak samo można umrzeć, więc nie czuję się tam bezpieczniej. Szkoda że nie ma skąd się nawet dowiedzieć jak bardzo ograniczona jest wola kobiety w ciąży zanim się w nią zajdzie, bo gdyby to była powszechna wiedza to nigdy bym się na dziecko nie zdecydowała, nie sądziłam że ktoś będzie mógł mnie do czegoś zmusić. Trudno najwyżej nasz związek się rozpadnie i dziecko będzie miało tylko jednego rodzica. Czuję się bardzo rozczarowana że moje potrzeby nie mają dla nikogo znaczenia. Nie wydaje mi się żebym ja i dziecko lepszą opiekę dostała w szpitalu, ojciec dziecka obiecał mi że nauczy mnie pielęgnacji noworodka, to jak będę trzy dni sama to mogę zdążyć skrzywdzić dziecko nie wiedząc jak je podnieść. Chciałam żeby mnie tego nauczył wcześniej, ale uważa że najlepiej będzie się tego nauczyć na dziecku bo lalka zachowuje się inaczej, więc jeśli go nie będzie to dziecko nie będzie miało właściwej opieki bo ja kompletnie nic nie wiem o dzieciach. Nie przyznam tego przed obcymi ludźmi. Dla szpitala jestem jedną z wielu, a mojemu partnerowi zależy na dziecku dlatego to on powinien mieć możliwość zająć się tym dzieckiem, niestety jak będzie tylko na pół h jak przewiduje szpital odwiedziny to ja niczego nie zdążę się nauczyć żeby dziecka nie skrzywdzić. No nic, nie będę zawracać Wam głowy. Dziękuję za dobre rady, co będę w stanie postaram się wcielić w życie, jedynie to mogę zaoferować swojemu dziecku zanim odejde. Gdyby ludzie nie kłamali, że istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński, że po prostu się wie jak należy się dzieckiem zająć to bym nigdy nie podjęła takiej decyzji, teraz jest za późno. Cieszę się że przynajmniej wybrałam dla swojego dziecka cudownego ojca bo roli matki nigdy nie sprostam.
  4. Wiem że masz rację, jednak trudno mi to sobie przetłumaczyć bo czuję że sobie sama nie dam rady. Dom to mój azyl i zawsze naturalne dla mnie było że to tu będą miały miejsce najważniejsze dla mnie wydarzenia. Decydując się na dziecko nawet nie przeszło mi przez myśl żeby rodzić w szpitalu, zawsze miałam zamiar rodzic w domu. Niestety powiedziałam to na głos i przekonałam się że ten pomysł bardzo nie podoba się ojcu dziecka i odkąd próbujemy w tej kwestii dojść do porozumienia to ja bez przerwy się stresuje bo czuję że jestem na przegranej pozycji, że jak nie będę miała siły to on i tak mnie zabierze do szpitala a potem mnie tam samą zostawi jeśli go nie wpuszczą... Jeśli doswiadcze jakichkolwiek negatywnych sytuacji w szpitalu to na pewno już nigdy do domu nie wrócę, znikne z dzieckiem i nigdy go nie zobaczy, bo jeśli pójdę do szpitala to tylko i wyłącznie ze względu na bezpieczeństwo dziecka i spokój partnera.
  5. Skąd to nie wiem, zawsze starałam się robić wszystko sama, nie musieć czekać na kogoś. Jak mam czekać na autobus to wolę iść pieszo i nawet jak miałam iść 4-5 km to wychodziłam wcześniej i sobie szłam. Nie ufam ludziom bo to są tylko ludzie, każdy może się pomylić, może być zmęczony nawet jak jest świetnym specjalistą,a niestety takie czynniki wpływają na jego pracę. Ja nie chcę ryzykować w tak ważnych kwestiach, bo np mój partner może świetnie zarabiać, może mnie zapewniać że wszystko mi zapewni, ale taka prawda jest że jeszcze tego samego dnia może zginąć w wypadku, tego nikt nie przewidzi a ja muszę to przewidzieć bo jeśli 100% uwierzę, że mogę na kimś polegać to zginę prędzej czy później. Dla mnie to jest kwestia logiczna. A lekarze to cóż, ciotka kolegi miała operację oka, dali jej za dużo środka zwiotczającego a za mało narkozy, obudziła się czuła straszny ból i nie miała jak zasygnalizować że czuje. Niestety ale przez takie drastyczne sytuacje, wiem że jednostkowe ale każdemu mogą się przytrafić również mi, nie potrafię zaufać lekarzom. Poród jest dla mnie zupełną nowością, więc stresuje się samym faktem porodu a jeszcze bardziej tym że w takiej chwili będą przy mnie obce osoby, ja ich nie znam, nie wiem jak podchodzą do swojej pracy, czy nie pracują np na dwa etaty i przychodzą przemęczeni co wpływa na to jak profesjonalnie będą w stanie się mną zająć. W dzieciństwie myślę że każdy podobnie jest zależny od rodziców, z tym że ja miałam tylko matkę, więc trzeba było pewnie nieco dłużej na wszystko czekać, denerwuje mnie czekanie aż ktoś coś zrobi żebym ja mogła coś zrobić. Nie wiem jedyne co przychodzi mi do głowy, że jakby matka nie wierzyła ojcu, że będzie na nas zawsze płacił alimenty i od razu by poszła do pracy to byśmy nie glodowali, ale z drugiej strony co miała zrobić jak my byliśmy mali i nie miała z kim nas zostawić. Z tego względu na pewno zawsze chce być niezależna finansowo i liczę każdy grosz. Ja bardzo ciężko przeżywałam miesiączki, więc podejrzewam że poród przeżyje jeszcze gorzej pod względem bólu, to daje mi obraz jak bardzo będę wtedy bezsilna i zdana na łaskę innych. Nieraz zmieniałam pracę na taką bym mogła wziąć w każdej chwili wolne, bo nie chciałam iść do pracy gdy miałam miesiączkę bo wiedziałam że lepiej mi będzie przetrwać to w domu, bardzo możliwe że z tego samego powodu uważam że lepiej będzie mi urodzić w domu, tu będę mieć łazienkę tylko dla siebie, tu mam wodę, czekoladę na energię, podkłady, ręczniki, chusteczki i wszystko co mogłoby mi być potrzebne, a tam w szpitalu nawet nie wiem co będę mieć do dyspozycji na ile osób będę musiała się tym dzielić, nie wiem co tak naprawdę będzie mi potrzebne, żeby to wziąć ze sobą, no i czy ja będę mieć w ogóle siłę tego szukać w torbie czy walizce. Nie mam też za bardzo w co się spakować do tego szpitala, a kupować specjalnie walizkę gdzie są ważniejsze wydatki to też bez sensu. Nie mówiąc o tym że ja nie jem tego co większość społeczeństwa, więc pytanie za każdym razem co dostaje i czy na pewno nikt się nie pomylił będzie bardzo krępujące i i tak nie będę mieć całkowitej pewności czy mogę to zjeść. W domu takich dylematów nie mam. Jak sobie sama ugotuje to wiem co jem, a nieraz ludzie próbowali mi wmuszac swoje racje i przemycać mi to czego nie chciałam jeść, w efekcie czego nie jem u przypadkowych ludzi, tylko i wyłącznie u zaufanych osób. Także szpital to tak naprawdę esencja moich podstaw niezależności: jedzenie, czas, organizowanie czasu, czekanie na czyjąś decyzję czyjś ruch, względy finansowe bo jak czegoś mi zabraknie to będę zmuszona komuś zapłacić by poszedł mi kupić gdzieś w sklepie bądź aptece, odizolowanie mnie od bliskich zaufanych osób. Dużo czytałam że nawet jak się wykupi poród rodzinny to partner może dołączyć tylko w określonym przez nich czasie, a ja chcę go mieć przy sobie 24h/dobę tak jak w domu, zdarza się że na jakiś czas wyjdzie coś załatwi, zrobi zakupy itp ale w zasadzie cały czas jest a tam z tego co się orientuję nie ma takiej możliwości, poza tym nie wpuszczą tam trzyletniego dziecka więc on będzie zmuszony wrócić do domu, dlatego wolałabym być w zaufanym gronie i wrócić do domu a nie wśród obcych w szpitalu. Co jeśli będę musiała być w pokoju z kobietami, które będą mnie na każdym kroku denerwowały, jeśli będą paliły, co z tego że nie można palić, są ludzie którzy takich zasad nie respektują. To tak jakby się decydować na wakacje w hostelu w pokoju wieloosobowym, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi a ja nie jestem skłonna do ryzyka. Tyle że na wakacjach jestem w pełni sił a tu mogę nie móc nawet wstać z łóżka do toalety.
  6. Dziękuję za podpunkty, może łatwiej będzie mi się z tym ogarnąć. Może przesadzam jeśli chodzi o picie i jedzenie, ale przez hormony w ciąży miałam takie huśtawki że od wody wymiotuje, jak zjem cokolwiek co mi w danej chwili nie pasuje to też. Nie wiem jak będzie po porodzie, ale słyszałam że też wysyp hormonów jest, więc te sensacje żywieniowe mogą nadal występować. Ja niestety toleruje tylko jedną wodę, po innych mnie mdli albo nawet wymiotuje, nawet jeśli herbata jest zalana inną wodą... Dlatego jak sobie pomyślę że musiałabym jeszcze nosić zgrzewke wody do szpitala to mi się słabo robi, to samo z jedzeniem, nikt przy mnie nie będzie skakał bo ja nie jestem w stanie zjeść tego czy tamtego i jak mam się męczyć z wymiotami to wolę nic nie zjeść. Jakby nie było żadnych ograniczeń w tym żeby w każdej chwili ojciec dziecka mógł wejść i wyjść na ile by była potrzeba to myślę że nie byłoby takiego problemu bo nawet jakbym z ulicy trafiła do szpitala to stopniowo mógłby mi coś donosić a tak jak muszę sobie przygotować obiady i śniadania i kolacje na trzy dni i liczyć że będę miała je gdzieś przechować i odgrzać to wolę zostać w domu. Zastanawiam się czy ewentualnie nie urodzić w samochodzie pod szpitalem, wtedy ojciec dziecka będzie mógł je szybko zanieść na badania a ja nie będę musiała w ogóle przebywać w szpitalu. Boję się że przez to wszystko rozstanę się z cudownym mężczyzną tylko dlatego że nie podołam temu zadaniu i będę wolała uciec albo zaraz po porodzie wyjdę ze szpitala i zostawię dziecko pod opieką ojca jeśli ono nadal będzie musiało zostać w szpitalu. Mi jest wszystko jedno co będzie ze mną, ale póki żyję chce być w 100% niezależna. Bardzo chce zobaczyć swoje dziecko ale tak bardzo nie chce musieć być wśród innych gdy będę kompletnie słaba i bezsilna. Bardzo mi zależało by był przy porodzie mój partner, ale teraz chciałabym uciec przed wszystkimi, bo czuję że nie jestem rozumiana. Boje się że jak przyjdzie mi być w szpitalu to tylko będę ryczeć i na nic się nie zgodzę. Wiem, że w szpitalu są ludzie i wcale nie muszą być źli, ja nie potrafię się wewnętrznie zgodzić na to by w tak osobistej chwili były obce mi osoby. Jak się lekarz prowadzący pytał gdzie zamierzam rodzić to powiedziałam szpital który wybrał mój partner, a szczerze miałam ochotę powiedzieć że z dala od ludzi. Nie wiem też co zrobię jak zacznę rodzić a będę sama w domu z dzieckiem partnera. Zanim on dojedzie z pracy to trochę minie, szybciej będzie jego mama, ale ona wezwie karetkę a ja nie będę chciała z nimi jechać i co wtedy, mogę odmówić? Ciągle mi mówią że stres najbardziej szkodzi dziecku, a ja przez tą kwestię szpitala stresuje się najbardziej, dlatego wolałabym go wyeliminować ze swojej świadomości. Już chyba bym wolała żeby mi partner przytaknął, że mogę rodzić w domu a jakby się coś działo to dopiero by dzwonił po karetkę... Przynajmniej bym się przez te dwa miesiące tak nie stresowała
  7. Mówiłam narzeczonemu, ale uważa że przesadzam, że będzie trzeba to zapłaci za dodatkową opiekę... Tyle że niestety ale ja mając taki strach bardziej potrzebuję podczas całego pobytu w szpitalu wsparcia psychicznego i świętego spokoju niż opieki medycznej. Mogą wszystko zrobić ale jak przez trzy dni nic nie będę piła i jadła to skąd siły by się dzieckiem zająć... Żeby wytrwać nawet te trzy dni w szpitalu to muszę mieć bardzo dużo rzeczy co mnie też przerasta bo jak mam to wszystko targać ze sobą będąc w ciąży. Samego porodu, bólu się nie boję, bardziej boję się tego szpitalnego znieczulenia. Uważam, że natura wie co robi i że naturalny ból pomaga przyspieszyć poród, z tym że wiem po sobie że ból potrafi odebrać rozum i jak będą mi coś proponować na co normalnie bym się nie zgodziła to w takiej chwili mogę się zgodzić a potem żałować konsekwencji tego... Próbowałam nawet stworzyć plan porodu, który podobno jest obowiązkowy w szpitalach, to na większość pytań wspomagających nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo kompletnie nie wiem w czym rzecz. W domu jak będę sama nikt mi tony pytań na które nie znam odpowiedzi nie będzie zadawał. Czytanie o komplikacjach porodowych i skutkach jak sobie z nimi radzić mnie przeraża, więc się od tego odcięłam toteż wiele sformułowań jest mi kompletnie obca. Np na cesarskie cięcie absolutnie się nie zgadzam, a sama nie jestem w stanie stwierdzić kiedy to będzie absolutnie konieczne żeby dziecko ratować, nigdy nie będę mieć pewności czy się lekarz nie pośpieszył z decyzją bo np inna pacjentka czeka, a ja będę musiała się mierzyć z konsekwencjami tego działania. Nie zgadzam się żeby cokolwiek robili z dzieckiem w szpitalu a zdarzają się sytuacje, że dziecko zabierają bo np jest cesarskie cięcie i muszą mnie zszyć czy ja nie jestem w stanie wstać do dziecka po takiej operacji. Boję się takiej niemocy, że moje ciało nie pozwoli mi sobie samej poradzić a inni będą wiedzieli lepiej co dla mnie dobre niekoniecznie biorąc pod uwagę czy ja też tak myślę... Potrafię ciężko pracować, zarobić pieniądze, wiele spraw ogarnąć w życiu, ale nie potrafię być od nikogo zależna a teraz wychodzi na to że nie mam wyboru i gdybym wiedziała to wcześniej to nigdy bym się na dziecko nie zdecydowała, co najwyżej bym adoptowała. Jestem wściekła na siebie, że tego nie przewidziałam i boję się że po pobycie w szpitalu się zabiję bo sobie z tym nie poradzę że przez jakiś czas byłam od innych zależna.
  8. Tak naprawdę nie zależy mi by ktoś był dla mnie miły. Ja kompletnie nie znam języka medycznego, więc jeśli zapytają mnie o cokolwiek podczas porodu to nie mam szans podjąć świadomej decyzji. Druga kwestia, że przez ból i stres mogę niczego nie pamiętać, więc jak później udowodnię w sądzie, że było coś nie tak, jak nawet nie wiem co jest w normie a co powinno budzić mój niepokój. Żeby czuć się bezpiecznie w szpitalu cały czas musiałby być ze mną ojciec dziecka, moja mama, bo jest pielęgniarką i będzie wiedziała co jest normą a co nie i czy wszystko dobrze robią i mieć jeszcze prawnika bądź rzecznika praw pacjenta by mieć pewność że wszystko będzie jak należy. Jeżeli przeżyje coś traumatycznego to wiem że się zabiję, więc muszę absolutnie tego uniknąć, bo nie mam sumienia zostawiać dziecka samego. Niestety mnie to tak paraliżuje że żadne rozsądne argumenty nie działają, myślę nawet żeby zakończyć szczęśliwy związek, żeby nie miał mnie kto zmusić do pójścia do szpitala. Wiem że partner chce dobrze, że wie że można mieć dobrą opiekę, bo był przy porodzie swojej córki, ale mnie niestety strach paraliżuje i mam ochotę zniknąć.
  9. Problem jest w tym, że cały czas mam na uwadze dobro dziecka, inaczej w ogóle bym nie próbowała walczyć z lękiem przed szpitalem tylko bym rodziła sama w domu. Niestety, ale lęk jest na tyle silny, że czasem myślę, że lepiej byłoby się zabić, bo z tego stresu tylko dziecku zaszkodzę... Problem tylko, że wtedy zabilabym ze sobą dziecko i dlatego próbuje znaleźć rozwiązanie... Niestety w otoczeniu nie mam wsparcia w tej kwestii więc nikomu nie powiem że muszę iść do psychologa, a większość czasu siedzę w domu z dzieckiem partnera, więc nie mam możliwości iść gdziekolwiek tak żeby nikt o tym nie wiedział, nie mam kiedy swobodnie nawet przez telefon o tym porozmawiać, bo albo jestem z dzieckiem, które hałasuje albo jestem z kimś kto tego nie rozumie... Narzeczony twierdzi, że zapewni mi doskonałą opiekę, ale nie jestem w stanie temu zaufać, bo raz musiałam w ciąży trafić na SOR i nie pozwolili mu ze mną wejść a nikt z personelu mi nie pomógł w takich życiowych kwestiach jak pomóc się ubrać czy spakować dokumenty, a byłam bardzo słaba. Niestety ale boje się że przez cały ten czas nie będę mogła się nawet napić bo nikt mi nie pomoże a ja nie dam rady. Próbowałam zasięgnąć porady prawnej czy jest sposób, aby ojciec dziecka był bez przerwy przy mnie i pilnował tego co robią ze mną i dzieckiem oraz mi pomógł, ale niestety jak coś sobie wymyślą to go nie wpuszczą tak jak wtedy na SOR a ja mogę nie mieć już siły sama wyjść.
  10. Wobec lekarzy to niestety, ale miałam większość nieprzyjemnych sytuacji w przychodniach. Bardzo rzadko zgłaszałam się z problemem, ale jak już potrzebowałam to zawsze byłam zbywana, nawet czasem pogardliwie traktowana. Teraz ciążę prowadzę prywatnie i nie narzekam na wizyty, ale mam świadomość, że to dlatego że prywatnie. Mój lęk jest ewidentnie przed szpitalem, nigdy tam nie byłam (nawet nie urodziłam się w szpitalu), nie wiem jakimi prawami się rządzi. Niestety ale słyszałam bardzo wiele przykrych historii jak np zrobienie czegoś wbrew woli pacjenta, bez jego wiedzy itp. ja zdaję sobie sprawę, że podczas takiej wysiłku jak poród będę bezsilna i muszę mieć absolutnie bezwzględne zaufanie do ludzi, którzy będą mnie choćby otaczać, a co dopiero jeśli od nich moje i życie dziecka będzie zależeć.
  11. Dzień dobry, Mam 27 lat, jestem w 7mc ciąży, to moja pierwsza ciąża, póki co wszystko z nią w porządku. Poród się zbliża i mam ogromny problem, bo za wszelką cenę nie chce rodzić w szpitalu ani w obecności obcej osoby, czyli domowy poród z położną też odpada. Chcę urodzić sama w domu, ale wiem że się to nie uda, bo mieszkam z ojcem dziecka, który ze względu na moje i dziecka bezpieczeństwo zawiezie mnie do szpitala bądź wezwie karetkę. Wiem że zrobi wszystko żeby mi wszystko zapewnić nawet jakby musiał zapłacić, ale ja nie chcę tak, nie chce się z nikim widzieć, chce być sama nawet jakbym miała sobie nie poradzić. Myślę żeby wynająć sobie jakiś domek na dwa miesiące by uciec od wszystkiego, tylko ciągle w głowie mi siedzi poczucie odpowiedzialności, że co zrobię jak się coś dziecku stanie, a ja nie będę w stanie mu pomóc. Nie wiem jak sobie z lekiem przed szpitalem poradzić, nie ufam tym ludziom a podczas porodu będę zdana na ich łaskę, bo będę słaba i bezsilna.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.