Jump to content

Nie chcę być samotna


Oksymoron

Recommended Posts

          Witajcie. Jestem 25-letnią kobietą, mężatką bez dzieci, studentką.

          Jestem introwertyczką. Odkąd pamiętam doskwierała mi samotność z powodu braku relacji. Miałam z tego powodu różne epizody depresyjne, dziwne stany lękowe, z którymi radziłam sobie we własnym zakresie.  Nigdy nie poszłam z tym do specjalisty. Na całe szczęście w moim życiu pojawiło się kilka wartościowych osób, a z częścią z nich udało mi się utrzymać znajomość do dziś. Być może ma to jakieś znaczenie, więc pozwolę sobie to napisać - we wczesnej młodości byłam ofiarą znęcania się i molestowania.

          Dzięki mężowi nauczyłam się rozmawiać z ludźmi, prowadzić swobodne rozmowy i odbierać telefon bez odczuwania lęku. Czasem w żartach mówię, że udało Mu się mnie "naprawić". Jestem Mu za to ogromnie wdzięczna. Dwa lata temu przeszłam poważną operację, po której mam problem ze znalezieniem pracy. Jakiejkolwiek, dlatego by nie marnować tego czasu postanowiłam zacząć studiować w lokalnej uczelni. Wybuch pandemii i kryzys w pewnej, określonej branży spowodował, że mój plan na karierę zawodową stanął pod dużym znakiem zapytania. Właściwie to został zamrożony, bo wszelkie propozycje współprac zniknęły.

          Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że mieszkam w małej miejscowości. 

          Moim problemem jest samotność. W związku z tym, że partner ma na głowie utrzymanie mnie i naszego zwierzęcia jest zmuszony pracować ponad normę. Bardzo często nie ma go w domu, a pieniędzy starcza "na styk".  W weekendy dokształca się. Bliskie mi osoby krótko mówiąc zajęte są swoim codziennym życiem - pracą, ambitnym i wymagającym kierunkiem studiów, milionem obowiązków, albo po prostu mieszkają za daleko i nasz kontakt ogranicza się do rozmów na messengerze. Mimo upływu lat nadal mam problem z nawiązywaniem nowych znajomości. Choć bardzo się starałam, to nie nawiązałam żadnej nowej relacji na uczelni. Gdy podczas pewnego spotkania towarzyskiego zadałam pytanie: Jak poznaje się nowych ludzi? (starałam się obrócić to w żart, nie chciałam by wiedzieli co dokładnie kryje się za tym pytaniem) moi rozmówcy popłakali się ze śmiechu. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię i rozpłaczę równocześnie.

          Żyję z dnia na dzień. Bez celu. Sama. Choć wiem, że mnie kocha czuję się jakby mąż wynajmował w naszym mieszkaniu tylko łóżko. Gdy już jest w domu na troszkę dłużej okazuje się, że jedyna najciekawsza rzecz, którą możemy się zająć to wspólne sprzątanie. Często przysypia w ciągu dnia, ze zmęczenia, bo pracuje fizycznie. Często płaczę przez to jak się czuję. Usilnie staram się wmówić sobie, że nikogo nie potrzebuję. Że to co mam tu i teraz jest dobre, że powinno mi to wystarczyć. Że moje samopoczucie to wina hormonów, które jestem zmuszona brać. Mój mąż nakrzyczał dziś na mnie, że mam zażądać od lekarza zmiany leków, bo to na pewno one są przyczyną mojego "przesadzonego" jak to ujął przeżywania.

          Nudzi mnie oglądanie filmów, nudzą mnie spacery w kółko i wciąż w te same miejsca. Potrzebuję nowych bodźców, wyrwania się z tej stagnacji w której tkwię. Mam marzenia, jak każdy, ale większość z nich jest na starcie przekreślona przez to, że nie ma na to pieniędzy. Miejsce w którym mieszkam nie oferuje mi spędzania czasu w żaden ciekawy sposób. Ani z kimś, ani samej. Już nie mówiąc o tym, żeby było darmowe. Nie oczekuję złotych gór, chciałabym móc spotkać się z kimś od czasu do czasu i porozmawiać, chciałabym podróżować - przynajmniej lokalnie, chciałabym zacząć uprawiać pewien konkretny sport, ale boję się, że osoba z którą się na to umówiłam, na którą liczę wystawi mnie do wiatru. Ostatnio często tak się dzieje. Przez miesiąc nie miałam z nikim kontaktu. Podczas przerwy międzysemestralnej starałam się spotkać z kimkolwiek, ale bezskutecznie. Jestem zmęczona zabieganiem o cudzą uwagę. W chwilach najczarniejszej rozpaczy szukam doraźnego wsparcia różnych czatach online, by choć przez chwilę poczuć, że moja obecność może być dla kogoś ważna. Przeraża mnie przyszłość, boję się, że w pewnym momencie zostanę sama, że przestanę radzić sobie ze swoimi emocjami, a moje plany i nadzieje to tylko mrzonka, która nie ma szansy się spełnić.

          Czy mój stan wymaga konsultacji ze specjalistą? Co zrobić by na nowo poczuć radość z życia i móc skupić się na byciu samej ze sobą i czerpać z tego radość?

Link to comment
Share on other sites

Znalezienie jakiegoś zajęcia zawodowego, może na pół etatu, nawet wolontariat lub ciekawe praktyki mogło by rozwiązać kilka rzeczy. Tak łatwo poznać ludzi. Często lepsze firmy zdają sobie sprawy z tego że ludzie mają dość zamknięcia się domach i same starają się organizować jakieś spotkania. 
Są też związki wyznaniowe np. typu zielonoświątkowcy. To jeżeli jesteście wierzący. 
Co organizuje uczelnia. Nie ma na uczelni jakichś sekcji zainteresowań? Dodatkowych projektów?
Nie napisałaś nic o branży, jakie misato,  twoich ograniczeniach zdrowotnych, obecnych studiach.

W twoim wieku warto znaleźć jakąś dziedzinę która w przyszłości da jakąś możliwość zarobku oraz trochę satysfakcji. Warto aby zdobycie odpowiednich kwalifikacji miało wysoki priorytet, aby móc lepiej planować przyszłość i spędzanie wolnego czasu. 
Jest zimno, jest covid a teraz wojna... ciężko coś planować, oby niedługo było lepiej. 

Link to comment
Share on other sites

Oksymoron, trochę Cię rozumiem jak się czujesz, bo mam podobną sytuację. Tylko że ja mam do tego jeszcze małe dzieci. Męża nie ma wiecznie w domu, a ja sama siedzę z dziećmi. Tak jak Ty czuje się strasznie samotna. Ty chociaż wychodzisz z domu między ludzi, a ja siedzę zamknięta jak w więzieniu.  Też mieszkam na wsi gdzie nie ma nic tylko kościół i szkoła, a do miasta daleko. Ta samo jak Ty szukam jakiegoś kontaktu z ludźmi. Ogólnie to nie mam problemu z nawiązaniem kontaktu tylko w moim przypadku ja nie mam możliwości poznać kogoś w realu. Jak chcesz to możemy popisać. Pozdrawiam.

  • Podoba mi się to 1
Link to comment
Share on other sites

12 godzin temu, thanatos napisał:

Znalezienie jakiegoś zajęcia zawodowego, może na pół etatu, nawet wolontariat lub ciekawe praktyki mogło by rozwiązać kilka rzeczy. Tak łatwo poznać ludzi. Często lepsze firmy zdają sobie sprawy z tego że ludzie mają dość zamknięcia się domach i same starają się organizować jakieś spotkania. 
Są też związki wyznaniowe np. typu zielonoświątkowcy. To jeżeli jesteście wierzący. 
Co organizuje uczelnia. Nie ma na uczelni jakichś sekcji zainteresowań? Dodatkowych projektów?
Nie napisałaś nic o branży, jakie misato,  twoich ograniczeniach zdrowotnych, obecnych studiach.

W twoim wieku warto znaleźć jakąś dziedzinę która w przyszłości da jakąś możliwość zarobku oraz trochę satysfakcji. Warto aby zdobycie odpowiednich kwalifikacji miało wysoki priorytet, aby móc lepiej planować przyszłość i spędzanie wolnego czasu. 
Jest zimno, jest covid a teraz wojna... ciężko coś planować, oby niedługo było lepiej. 

Problem samotności pochłania moje myślenie na tyle, że powoli zaczyna mi to utrudniać codzienne funkcjonowanie. Swego czasu byłam stosunkowo aktywna, angażowałam się w różne projekty i brałam udział w konkursach, które często udawało mi się wygrywać. Myślę, że gdy w moim życiu pojawią się inni ludzie łatwiej będzie mi zadbać o inne dziedziny życia, które z powodu złego samopoczucia odeszły na dalszy plan. 

Wykłady na uczelni mam od rana do wieczora, w pozostałe dni robocze chodzę na obowiązkowe praktyki. Zaczynam pracę nad licencjatem. Ciężko byłoby mi podjąć się dodatkowych zajęć w postaci wspomnianego wyżej wolontariatu, czy koła zainteresowań. Zresztą moja szkoła to malutka filia w niewielkim mieście. Nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Być może po zakończeniu semestru mogłabym pomyśleć o czymś dodatkowym. 

Moje dolegliwości dotyczą kręgosłupa i nogi, która przez Niego ucierpiała. W sezonie wiosenno-letnim uprawiałam pewien niezbyt wyczynowy sport, z którym wiązałam moją przyszłość zawodową. Liczę, że gdy pandemia się skończy znów będę mogła do tego wrócić. 

Dziękuję za odpowiedź i chęć pomocy. To dla mnie ważne. Cieszę się, że poświęciłeś dla mnie swój czas :)

Link to comment
Share on other sites

Doskonale rozumiem to, co opisujesz. Przez ileśnaście lat miałam podobne poczucie do ciebie. Mogę wymienić parę rzeczy, które mi pomogły:

– warto zapytać tych, którzy mimo wszystko mieli z tobą jakieś relacje albo nawet nie mieli, co robisz nie tak, jakie wrażenie wywierasz na zewnątrz. Może możesz spytać ludzi, czemu się śmiali, kiedy zadałaś swoje pytanie?

– uświadomiłam sobie, że nie ma większego zabijacza kontaktów międzyludzkich co sztywność. Czasem widziałam to w mężczyznach, z którymi chodziłam na randki. Było niby ok, niby nic nie dało się im zarzucić, ale jednocześnie nie było też fajnie. Nie śmialiśmy się razem, nie bawiliśmy, rozmowa przypominała rozmowę kwalifikacyjną. A powodem było to, że oni byli tak ostrożni, tak bali się, żeby nie popełnić błędu, nie powiedzieć niczego głupiego, że nie było szans na zabawę. Bo dobra atmosfera tworzy się wtedy, kiedy ludzie są swobodni, nie myślą ciągle o tym, jak wypadają i nie obchodzą się z drugą osobą jak z jajkiem. Dopiero wtedy pojawia się jakakolwiek możliwość więzi, chęci ponownego spotkania. 

– Porzuć myśli "oni mnie nie polubią"/"nie da się mnie lubić". Takie myśli tworzą strach. Nie biczuj się, nie katuj się powtarzaniem sobie jaka to jesteś do niczego w kontaktach itd. Jeśli coś ci nie wychodzi, to tym bardziej potrzebujesz sama siebie wesprzeć jakimś dobrym słowem.

– Jeśli chcesz podróżować itd., to polecam strony do nauki języków (np. interpals). Tam zawsze można z kimś porozmawiać, zawsze ktoś jest online. W ogóle łatwiej ci będzie znaleźć kontakt z ludźmi przy okazji robienia czegoś, rozwijania jakiegoś hobby. Wtedy będziesz skupiona na tym hobby a nie na swoich negatywnych myślach. 

– Polecam też kanał na yt: 'carisma on command'. Koleś tam omawia mnóstwo przydatnych rzeczy, ale to po angielsku.

– Ja sama trochę jakby sabotowałam swoje relacje. Na przykład… ludzie bardzo rzadko do mnie pisali, ale kiedy już pisali często nie odpisywałam na wiadomości albo odpisywałam dopiero na kolejny dzień. Nie rób tak. Bądź wdzięczna za te relacje, rozmowy i kontakty, które mimo wszystko udaje ci się nawiązać.

– Miłość do siebie. Ale taka prawdziwa. Samoakceptacja. To pomaga. No i oczywiście praktyka. Poznawanie ludzi choćby online jest spoko. Tylko licz się z tym, że kontakty online często się urywają i to nie będzie twoja wina. Na pewno im pomożesz poprzez podtrzymywanie ich.

 

  • Jestem za to wdzięczny 1
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

  • PODCASTY.jpg

  • Blog Entries

    • 0 comments
      Szanowni Państwo, zwrócono mi uwagę na używanie tzw. Testu Drzewa do diagnozy dzieci (test polega na tym, że dziecko rysuje drzewo, a specjalista analizując ilustrację wyciąga różne wnioski na temat psychiki dziecka).
      Zwracam Państwa uwagę, że NIE należy wyrażać zgody na przeprowadzanie tego testu.
      Wystarczy, że wejdzie się na stronę Wikipedii na temat Testu Kocha, a uzyska się informację „Ten artykuł opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne ze współczesną wiedzą medyczną”. Można również sięgnąć do fachowych recenzji tego narzędzia powstałego jakieś 70 lat temu. Przytoczę fragment przykładowej: „Test Drzewa nie spełnia współczesnych kryteriów wiarygodnego narzędzia diagnostycznego. Brak jest naukowych podstaw teoretycznych, jak również danych empirycznych dowodzących trafności i rzetelności narzędzia, brak też badań normalizacyjnych. Nie ma standardowego i choćby częściowo zobiektywizowanego systemu interpretacji wyników. Diagnosta jest zachęcany do praktyk sprzecznych z naukową metodologią, które zwiększają ryzyko wystąpienia myślenia konfirmacyjnego i innych błędów we wnioskowaniu diagnostycznym. Kategorie interpretacyjne są anachroniczne, oceniające, niekiedy oparte na stereotypach, natomiast – z racji braku spójnych podstaw teoretycznych – nie obejmują wiedzy psychologicznej. W świetle powyższego trzeba stwierdzić, że współcześnie TD nie jest psychologicznym narzędziem diagnostycznym, a stosowany w tej funkcji może być szkodliwy.” Szczegółowe informacje:  https://kompsych.pan.pl/images/RecenzjaTestu_Drzewa_skrócona.pdf
    • 0 comments
      Czego możemy dowiedzieć się z książki, w której autorki posługują się zwrotem „osoba z macicą” zamiast używać słowa „kobieta”? Chyba mało kto będzie zaskoczony, gdy napiszę, że relacjonowanie (przez autorki, zdeklarowane feministki) losu głęboko nieszczęśliwych mężczyzn stało się pretekstem do promowania ideologii feministycznej. To na pewno zbieg okoliczności, że publikacja ukazała się przed nadciągającymi wyborami, a piszą o niej liczne tuby propagandowe feminizmu. Te mniej popularne, jak również te słynące w całym kraju z zarzucania partiom politycznym nienawiści do kobiet.

      W moim odczuciu, pochylanie się w tej publikacji nad losem mężczyzn nie jest ukłonem w ich stronę, lecz czołobitnym kłanianiem się feminizmowi i jego kuriozalnej demagogii. Wpisuje się w kluczowe elementy propagandy, która koncentruje się nierzadko na pokazywaniu mężczyzny w krańcowo złym świetle. Oczywiście wszystkiemu winien w pierwszej kolejności jest rzekomy, opresyjny patriarchat, a domniemanym wybawieniem jest jego obalenie i tym samym bezgraniczne oddanie feminizmowi, matriachat. Wykorzystywanie czyjegoś nieszczęścia do propagowania ideologii wzbudza we mnie negatywne odczucia. Podobnie jak fakt, że roztrząsanie historii skrajnie cierpiących mężczyzn, mówiących o najmroczniejszych myślach, opatrywane jest beznamiętnymi komentarzami.

      Ironiczny koniec publikacji ukazuje stosunek autorek do jej bohaterów. „(…) zamykamy książkę i wracamy do randek z chadami (...) Karuzela czeka, a ściana niedaleka.” Ani przez chwilę nie wyczułem jakiejkolwiek empatii w stosunku do opisywanych ludzi i grup. Mam wrażenie, że książka stanowi raczej rodzaj rewanżu, odwetu wobec licznych społeczności mężczyzn, którzy ośmielali się krytykować feminizm. Wywody autorek dotyczą między innymi Wykopu, forum Bracia Samcy, facebookowych męskich grup. Podczas lektury zastanawiałem się, czy bohaterowie tej książki nie czują się wykorzystani, aż natknąłem się na fragment, który stanowił odpowiedź. Autorka cytuje jednego z mężczyzn; pisał o niej, że „wmanipulowała go w książkę i wykorzystała dla własnej korzyści.”
      Publikacja wpisuje się w obecny trend w profeministycznych mediach, czyli „mężczyzna najgorszy”. Nie wystarczyły feministkom twierdzenia, że męskość jest toksyczna, przemoc ma płeć, siła jest kobietą, a opresyjny patriarchat odpowiada za całe zło tego świata. Musiały jeszcze wydobyć na światło dzienne najgłębsze pokłady problematycznych doświadczeń z życia najnieszczęśliwszych mężczyzn, by pokazać, jak źle się dzieje, gdy nie panuje matriarchat, władzy nie dzierżą femnistki. Jest to zarazem sprytne odwracanie uwagi od przewinień feministek, chociażby tego, na co idą pieniądze z publicznych budżetów płynące do licznych fundacji feministycznych. Takich na przykład jak posądzana o mobbing Fundacja Centrum Praw Kobiet, która choćby w sprawozdaniu merytorycznym z roku 2019, chwali się tym, że zorganizowała spotkanie warsztatowo-edukacyjne o nazwie „ChemSex – jak się bawić?” (dla niewtajemniczonych: chemseks to seks po narkotykach).
      Podsumowując, polecam książkę „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”. Każdy powinien osobiście przekonać się o tym, do czego posunąć mogą się feministki, by postawić na swoim. Trzeba to przeczytać, aby poczuć specyficzny, bo metaliczny i bezlitosny, smak tego, jak feministki opisują zbolałych mężczyzn będących na granicy wyczerpania i u progu tragedii. Autorkom natomiast rekomenduję, by następnym razem przyjrzały się własnym szeregom. Napisały w podziękowaniach „Dziękujemy też rodzicom za wszelkie wsparcie, dzięki któremu możemy teraz pić sojowe latte i pisać o incelach.” To dopiero będzie latte-feminizm.* „Musisz być zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie” (Mohandas Karamchand Gandhi).


       
      * „Latte-feminizm to tzw. feminizm białych kobiet z klasy średniej, posiadających wolny zawód, mających czas i pieniądze na drogą, dobrą latte w kawiarni, od czego wzięła się nazwa.” (źrodło) 

       
    • 0 comments
      Masz dość toksycznych aplikacji randkowych i dziwacznych randek? Jesteś singielką lub singlem, a zarazem osobą dorosłą, gotową na relację? Masz odwagę aby wykonać testy psychologiczne, które pozwolą cię lepiej poznać? Spróbuj swoich sił w nieodpłatnym eksperymencie randkowym prowadzonym przeze mnie. Jestem psychologiem, który ustali Twój profil psychologiczny i postara się znaleźć dla Ciebie właściwego człowieka do pary. Więcej informacji można znaleźć w poniższym materiale na YouTube: 
       

      To nie jest biuro matrymonialne, ani portal randkowy. To niezależny eksperyment randkowy czyli projekt, który nie ma żadnego związku z jakimikolwiek aplikacjami randkowymi lub towarzyskimi. Udział jest nieodpłatny. O tym, jak odbywa się nabór do eksperymentu i jak uzyskać formularz zgłoszeniowy, dowiedzieć można się z powyższego materiału. 
      TAKE MY HEART - EKSPERYMENT RANDKOWY
      Jak to działa? Zgłaszasz się pisząc na e-mail podany w powyższym filmie i otrzymujesz dalsze instrukcje, między innymi testy i formularze do wypełnienia. Kiedy odeślesz pakiet potrzebnych materiałów, zostaną przeanalizowane pod kątem psychologicznym z nadzieją na możliwość znalezienia dla Ciebie potencjalnie odpowiedniej osoby. Z wybranymi uczestnikami psycholog przeprowadzi dodatkowo rozmowę telefoniczną. Zgłoszenia do pierwszej edycji można nadsyłać do końca sierpnia 2023 roku. Wszystkie informacje, przesyłane w ramach eksperymentu, objęte są tajemnicą zawodową psychologa a w ramach podsumowania przedstawione zostaną tylko ogólne statystyki (np. odnośnie liczby zgłoszeń czy najczęstszych oczekiwań).
      EKSPERYMENT ZOSTAŁ ZAKOŃCZONY
    • 0 comments
      Tak zwany syndrom DDA to zespół różnych problemów, które nierzadko współwystępują u osób, które wywodzą się z domu z problemem alkoholowym, z rodziny dysfunkcyjnej. Jest to pojemna kategoria wielu zróżnicowanych trudności i nie stanowi w ścisłym rozumieniu tego słowa zaburzenia psychicznego, nie jest jednostką chorobową.
      Tzw. syndrom DDA i czym się objawia
      Faktem jest jednak, że w stopniu częstym, Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) doświadczają problemów utrudniających normalne funkcjonowanie. Jednym z nich bywa zaburzenie znane jako zespół stresu pourazowego (PTSD) związany z traumatycznymi przeżyciami z młodości i wczesnej dorosłości, zwłaszcza mającymi miejsce w domu rodzinnym. 
      Zespół stresu pourazowego PTSD - objawy, leczenie
      PTSD (zespół stresu pourazowego) to zaburzenie, które może wystąpić po przeżyciu traumatycznego wydarzenia lub serii wydarzeń, skrajnie trudnego doświadczenia rozciągniętego w czasie. Może to obejmować:
      sytuacje takie jak wojna, gwałt i molestowanie, katastrofy naturalne, przemoc domowa, chroniczne narażenie na złe traktowanie, długotrwała deprywacja najważniejszych potrzeb (poczucie bezpieczeństwa, miłość rodzicielska, zdrowie), inne doświadczenia traumatyczne. Objawy PTSD mogą obejmować nawracające koszmary (nawet wybudzające w nocy), natrętne wspomnienia traumatycznych wydarzeń, wybuchy gniewu z byle powodu, wycofanie społeczne oraz izolacja, zaburzenia snu (niemożność normalnego zaśnięcia, budzenie się przedwcześnie), nadmierną pobudliwość i impulsywność oraz inne kłopotliwe reakcje emocjonalne i fizyczne (roztrzęsienie, uderzenia zimna lub gorąc, łzy stające w oczach w sytuacjach kojarzących się z traumą), duże ryzyko szkodliwego łagodzenia przykrych emocji poprzez sięganie po alkohol i inne substancje, wysokie prawdopodobieństwo występowania niskiego poczucia własnej wartości, a także wchodzenia w toksyczne związki.
      DDA a PTSD
      W przeciwieństwie do DDA, PTSD jest uznawane za oficjalne zaburzenie psychiczne i jest klasyfikowane w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD) i Kryteriach Zaburzeń Psychicznych (DSM). Osoby cierpiące na PTSD zwykle potrzebują profesjonalnej pomocy psychologicznej bądź psychiatrycznej w celu zarządzania swoimi objawami i przystosowania się do życia po traumatycznym doświadczeniu.
      Podsumowując, warto by DDA doznając życiowych trudności skorzystały z konsultacji psychologicznej. Diagnoza pozwoliłaby ustalić, czy i w jakiej części wynikają one z takich bądź innych następstw wychowywania się w rodzinie z problemem alkoholowym. Elementem diagnostyki jest także przyjrzenie się temu, czy osoba zmaga się z PTSD. Jeśli tak, wskazana byłaby psychoterapia, a niekiedy kontakt z lekarzem psychiatrą. 
      - psycholog Rafał Marcin Olszak

       
    • 0 comments
      Generalnie są tacy ludzie (kobiety i mężczyźni) z którymi można podzielić się problemem, bo mają coś w rodzaju odruchu niesienia pomocy, taką tendencję do zaangażowania się w rozwiązywanie sprawy, są zorientowani na pracę zespołową i bycie fair w relacji, pomaganie odbierają jako rodzaj inwestycji we wspólny komfort. Można to wstępnie rozpoznać po tym, że te osoby niejako wyczuwają okazję do niesienia pomocy, wsparcia, udzielania się po to, by ktoś rozwijał się, tak jakby cudze dobro było dobrem wspólnym. Z takimi osobami raczej warto podzielić się tym, jakie mamy wyzwanie, oczywiście biorąc odpowiedzialność za rozwiązania zamiast oczekiwać, że ktoś wszystko załatwi za nas i nie zamierzamy niczego przy okazji chociażby nauczyć się. Dzielenie powinno przebiegać stopniowo, na raty, aby obserwować rozwój wydarzeń, więc miałbym z tyłu głowy takie powiedzonka jak nie wszystko i nie na raz, co za dużo to niezdrowo, gdzie się człowiek śpieszy tam się diabeł cieszy. Otwieramy się dając kredyt zaufania, a potem ewentualnie większy, a nie od razu zaporowo wysoki. Trzeba się jednak liczyć też z tym, że są ludzie postrzegający cudze problemy jako zbędny kłopot, ciężar, rodzaj bagażu, wielkiej fatygi, praca dodatkowa. Nawet samo słuchanie o czyichś problemach odbierają jako przykry obowiązek. Nie wyczuwają okazji do pomagania, nie widzą szans ani na własny ani na wspólny rozwój dzięki zespołowemu rozwiązywaniu problemów. Nie chcą wzrastać razem, raczej chcą być na wysokim poziomie nawet jeśli takie podejście nie jest fair. Niektórzy skłonni są używać cudzych problemów na niekorzyść innych, bo wszystko co usłyszą, potem lubią wykorzystać przeciwko komuś. Mając do czynienia z tak zorientowanymi osobami, lepiej zachowywać w jak największej części lub w całości swoje problemy dla siebie. Czasami zdecydowanie lepiej skorzystać z profesjonalnej pomocy niż ryzykować przykrości po wyjawieniu swoich kłopotliwych wyzwań osobom niewłaściwym.   
       
       


  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  • PODCASTY.jpg

     

     

×
×
  • Create New...

Important Information

Używając strony akceptuje się Terms of Use, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.