Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Oksymoron

Użytkownik
  • Zawartość

    10
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Oksymoron

  1. Myślałaś nad terapią dla par? Może to pomoże?
  2. Według mnie, gdy już pojawi się w Twoim życiu ta ważna osoba powinieneś otwarcie z Nią o tym porozmawiać. Niech wie na czym stoi i czy jest gotowa poświęcić te kilka lat i "przemęczyć się" dopóki nie zdobędziesz tytułu doktora. Mam w swoim otoczeniu osobę z tytułem doktora nauk fizycznych. Dziewczyna odnajduje się w relacjach z innymi, z tego co zaobserwowałam ma i miała na nie czas, zarówno teraz, pracując, jak i podczas studiów doktoranckich. Więc da się Wydaje mi się, że gdy już przebrniesz przez obronę prac za te 1,5 roku to będziesz miał więcej czasu dla siebie i dla swojego życia prywatnego. Może nie będzie to zatrważająca ilość godzin, ale na pewno uda się je przyjemnie spożytkować. Powodzenia!
  3. Myślisz, że tomografia głowy jest konieczna? Przyznam szczerze trochę mnie to przeraża. Moje objawy znikają w momencie, w którym znika czynnik stresogenny. Znasz jakieś wiarygodne źródło, z którego powinnam zaczerpnąć informacji jeśli chodzi o rodzaje fobii?
  4. Problem samotności pochłania moje myślenie na tyle, że powoli zaczyna mi to utrudniać codzienne funkcjonowanie. Swego czasu byłam stosunkowo aktywna, angażowałam się w różne projekty i brałam udział w konkursach, które często udawało mi się wygrywać. Myślę, że gdy w moim życiu pojawią się inni ludzie łatwiej będzie mi zadbać o inne dziedziny życia, które z powodu złego samopoczucia odeszły na dalszy plan. Wykłady na uczelni mam od rana do wieczora, w pozostałe dni robocze chodzę na obowiązkowe praktyki. Zaczynam pracę nad licencjatem. Ciężko byłoby mi podjąć się dodatkowych zajęć w postaci wspomnianego wyżej wolontariatu, czy koła zainteresowań. Zresztą moja szkoła to malutka filia w niewielkim mieście. Nie ma do zaoferowania zbyt wiele. Być może po zakończeniu semestru mogłabym pomyśleć o czymś dodatkowym. Moje dolegliwości dotyczą kręgosłupa i nogi, która przez Niego ucierpiała. W sezonie wiosenno-letnim uprawiałam pewien niezbyt wyczynowy sport, z którym wiązałam moją przyszłość zawodową. Liczę, że gdy pandemia się skończy znów będę mogła do tego wrócić. Dziękuję za odpowiedź i chęć pomocy. To dla mnie ważne. Cieszę się, że poświęciłeś dla mnie swój czas
  5. Nie wiem jak wyglądasz, ale zakładając, że byłbyś facetem "w moim typie" nie przeszkadzałoby mi to A skoro mi nie przeszkadza, to na pewno jest wiele osób, w tym kobiet, które zaakceptowałoby Cię takiego jakim jesteś. Trzymam kciuki żeby się to udało!
  6. Gdybym miała romansującego na boku męża, już dawno bym się go pozbyła ze swojego życia. Jeśli jesteś pewna, że zdradza i będzie to robił nadal to po co trwać w takim związku? Musisz zadbać o SIEBIE Kasiu. Nie znam się, ale myślę, że terapia mogłaby Ci pomóc. Najpierw poukładaj sobie wszystko w głowie, a potem zacznij działać z ludźmi wokół siebie. Ucieczka nic nie da. I nie daj się zmusić do ciąży. To Twoje ciało i nikt nie ma prawa za Ciebie decydować. Skoro czujesz, że nie dasz rady, to tego nie rób. Pamiętaj, że nieszczęśliwa matka = nieszczęśliwe dziecko.
  7. Według mnie powinna Pani zareagować jak najszybciej, zanim dojdzie do tragedii.
  8. Mój lęk jest nietypowy i trudny do opisania. Podczas oglądania zdjęć satelitarnych Google Maps zauważyłam, że podczas przesuwania mapy nad morzami i oceanami zaczynam odczuwać dziwny i irracjonalny lęk. Zaczyna mi kołatać serce i czuję krótko mówiąc strach który jest tym większy, im plama na mapie staje się ciemniejsza. Nie jestem w stanie "wypełnić ekranu w całości wodą". Spróbowałam tego raz - zaczęło mi się kręcić w głowie i pojawił się jej ból. To samo działo się, gdy oddalałam mapę do momentu widoczności całej planety. Skakałam ze spadochronu - przeżyłam. Nie powtórzyłabym tego drugi raz, ale nie wydaję mi się, żebym miała lęk wysokości (nie jestem pewna na 100%) Nie umiem pływać, ale do wody wejdę bez problemu pod warunkiem, że stopami dotykam gruntu. Ale też strach nie pozwoliłby mi zanurkować. Trochę mnie ta woda przeraża, ale nie paraliżuje. Jestem pewna, że boję się ciemności. Podobny lęk towarzyszył mi, gdy spacerowałam nocą po plaży nad Bałtykiem. Byłam na tyle przerażona, że nie mogłam spojrzeć się na wodę. A raczej w czarną plamę, która ją zastępowała. Tak samo bałam się w muzeum dla niewidomych. Zupełny brak światła? Nie, to nie dla mnie. Gracze na pewno będą wiedzieli o czym mówię - na pewno zdarzyło Wam się kilkukrotnie "wypaść z mapy"? Wasza postać gliczuje się, czy wpada w dziwną przestrzeń i nagle znajdujecie się w pustce, albo po prostu spadacie - podczas takich sytuacji też pojawia się u mnie podobny lęk i muszę natychmiast wyłączyć grę, ten obraz musi zniknąć mi z przed oczu. Śnił mi się kiedyś otwarty ocean i ja na samym środku - oczywiście, wybudziłam się nieomal natychmiast przerażona. Jak tak o tym piszę czuję się nieswojo, ale jednocześnie wyobrażam sobie, że wiele osób może to bawić. Pewnie gdyby mnie te rzeczy mnie nie przerażały to sama uśmiechnęłabym się pod nosem czytając taki temat Czułam, że muszę się tym podzielić. A może znajdzie się ktoś, kto ma odczucia podobne do moich? Nigdy nie spotkałam się ze strachem spowodowanym takimi.. rzeczami. Co o tym sądzicie?
  9. Witajcie. Jestem 25-letnią kobietą, mężatką bez dzieci, studentką. Jestem introwertyczką. Odkąd pamiętam doskwierała mi samotność z powodu braku relacji. Miałam z tego powodu różne epizody depresyjne, dziwne stany lękowe, z którymi radziłam sobie we własnym zakresie. Nigdy nie poszłam z tym do specjalisty. Na całe szczęście w moim życiu pojawiło się kilka wartościowych osób, a z częścią z nich udało mi się utrzymać znajomość do dziś. Być może ma to jakieś znaczenie, więc pozwolę sobie to napisać - we wczesnej młodości byłam ofiarą znęcania się i molestowania. Dzięki mężowi nauczyłam się rozmawiać z ludźmi, prowadzić swobodne rozmowy i odbierać telefon bez odczuwania lęku. Czasem w żartach mówię, że udało Mu się mnie "naprawić". Jestem Mu za to ogromnie wdzięczna. Dwa lata temu przeszłam poważną operację, po której mam problem ze znalezieniem pracy. Jakiejkolwiek, dlatego by nie marnować tego czasu postanowiłam zacząć studiować w lokalnej uczelni. Wybuch pandemii i kryzys w pewnej, określonej branży spowodował, że mój plan na karierę zawodową stanął pod dużym znakiem zapytania. Właściwie to został zamrożony, bo wszelkie propozycje współprac zniknęły. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że mieszkam w małej miejscowości. Moim problemem jest samotność. W związku z tym, że partner ma na głowie utrzymanie mnie i naszego zwierzęcia jest zmuszony pracować ponad normę. Bardzo często nie ma go w domu, a pieniędzy starcza "na styk". W weekendy dokształca się. Bliskie mi osoby krótko mówiąc zajęte są swoim codziennym życiem - pracą, ambitnym i wymagającym kierunkiem studiów, milionem obowiązków, albo po prostu mieszkają za daleko i nasz kontakt ogranicza się do rozmów na messengerze. Mimo upływu lat nadal mam problem z nawiązywaniem nowych znajomości. Choć bardzo się starałam, to nie nawiązałam żadnej nowej relacji na uczelni. Gdy podczas pewnego spotkania towarzyskiego zadałam pytanie: Jak poznaje się nowych ludzi? (starałam się obrócić to w żart, nie chciałam by wiedzieli co dokładnie kryje się za tym pytaniem) moi rozmówcy popłakali się ze śmiechu. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię i rozpłaczę równocześnie. Żyję z dnia na dzień. Bez celu. Sama. Choć wiem, że mnie kocha czuję się jakby mąż wynajmował w naszym mieszkaniu tylko łóżko. Gdy już jest w domu na troszkę dłużej okazuje się, że jedyna najciekawsza rzecz, którą możemy się zająć to wspólne sprzątanie. Często przysypia w ciągu dnia, ze zmęczenia, bo pracuje fizycznie. Często płaczę przez to jak się czuję. Usilnie staram się wmówić sobie, że nikogo nie potrzebuję. Że to co mam tu i teraz jest dobre, że powinno mi to wystarczyć. Że moje samopoczucie to wina hormonów, które jestem zmuszona brać. Mój mąż nakrzyczał dziś na mnie, że mam zażądać od lekarza zmiany leków, bo to na pewno one są przyczyną mojego "przesadzonego" jak to ujął przeżywania. Nudzi mnie oglądanie filmów, nudzą mnie spacery w kółko i wciąż w te same miejsca. Potrzebuję nowych bodźców, wyrwania się z tej stagnacji w której tkwię. Mam marzenia, jak każdy, ale większość z nich jest na starcie przekreślona przez to, że nie ma na to pieniędzy. Miejsce w którym mieszkam nie oferuje mi spędzania czasu w żaden ciekawy sposób. Ani z kimś, ani samej. Już nie mówiąc o tym, żeby było darmowe. Nie oczekuję złotych gór, chciałabym móc spotkać się z kimś od czasu do czasu i porozmawiać, chciałabym podróżować - przynajmniej lokalnie, chciałabym zacząć uprawiać pewien konkretny sport, ale boję się, że osoba z którą się na to umówiłam, na którą liczę wystawi mnie do wiatru. Ostatnio często tak się dzieje. Przez miesiąc nie miałam z nikim kontaktu. Podczas przerwy międzysemestralnej starałam się spotkać z kimkolwiek, ale bezskutecznie. Jestem zmęczona zabieganiem o cudzą uwagę. W chwilach najczarniejszej rozpaczy szukam doraźnego wsparcia różnych czatach online, by choć przez chwilę poczuć, że moja obecność może być dla kogoś ważna. Przeraża mnie przyszłość, boję się, że w pewnym momencie zostanę sama, że przestanę radzić sobie ze swoimi emocjami, a moje plany i nadzieje to tylko mrzonka, która nie ma szansy się spełnić. Czy mój stan wymaga konsultacji ze specjalistą? Co zrobić by na nowo poczuć radość z życia i móc skupić się na byciu samej ze sobą i czerpać z tego radość?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.