Skocz do zawartości

Czy potrafię żyć w tym świecie?


Zombiczek

Polecane posty

Jestem tu nowy i na wstępie zacznę, że nie miałem nigdy w zwyczaju wchodzić na tego typu fora, czy inne grupy dyskusyjne. Jednak jak to się mówi "tonący, brzytwy się chwyta" (nie żeby to forum, było tą brzytwą czy coś!). Postanowiłem jednak podzielić się ogólnie, jakoby szukając wsparcia czy też rady, a może i opadu szczęki. Od razu zaznaczam, że nie wiedziałem dokładnie w jakim dziale dać temat, ponieważ tyczy się wielu zagadnień jakby. Chodzę też do psychologa (ponad rok) i byłem nawet w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji. Nie wiem co mi jest... i czy cokolwiek mi jest. Może po prostu niezbyt tu pasuję? A może wykoleiłem się z pociągu zwanego życiem? Zacznę jednak od początku. Postaram się krótko, bo opowieść ta niesłychanie długą jest. 
Mam 26 lat, kawaler. Nigdy nikogo nie miałem. Znajomych za bardzo też nie. Jakoś tak nigdy nie pasowałem do większości, którą spotykałem - chociaż bardzo chciałem. Jak to powiedział Einstein "Tylko życie poświęcone innym, warte jest przeżycia". Życie samotne jest trochę bez celu. Według mnie żyjemy dla innych, z innymi, wspieramy się, dbamy o siebie. Niestety całe swoje życie jedynie obserwowałem.... obserwowałem jak inni mają znajomych, chodzą razem, spacerują, chodzą na imprezy czy bawią się. Mnie to wszystko ominęło (czyt: imprezy, osiemnastki, większe spotkania towarzyskie). Czuję aż w kościach ten kryzys wieku średniego kiedy mnie dorwie przez te braki w doświadczeniach. Tak czy inaczej... rozpędziłem się trochę. Wróćmy nieco wcześniej do czasu kiedy miałem 19 lat. Rozpocząłem studia w większym mieście, gdyż sam pochodzę z małego miasteczka, gdzie nic nie ma. Niestety natłok nauki, ilość prac do pisania, stres związany z samotnością w tym miejscu (tak to chociaż siostrę miałem!) przyczyniły się do tego, że dostałem bardzo silnego załamania psychicznego. Potrafiłem leżeć w łóżku i krzyczeć do ściany. Zamykałem się też w szafie czy zamykałem i otwierałem drzwi. Nie kontrolowałem tego! To było straszne... po 2 tygodniach wziąłem się w sobie i postanowiłem wrócić na studia, nadrobiłem zaległości, ale ponownie wrócił natłok nauki i innych rzeczy, z którym nie dałem rady. Zrezygnowałem.
Wróciłem do domu, gdzie przez ojca wyzwany zostałem od śmieci, debili... i lepiej by było żebym się nie urodził. I tak to trwało... płacz, ból serca i wieczne nękanie ze strony ojca, że jestem śmieciem. Zaczęły się stany lękowe, inne tego typu rzeczy. Po roku czasu postanowiłem zacząć inną szkołę, jednak drugiego dnia... cały stan ze studiów wrócił. Silny atak lęku i paniki. Mój umysł jakby nie działał. Miałem wrażenie, że zaraz jestem w stanie rzucić się pod samochód, byle tylko zakończyć to wszystko.
Zrezygnowałem po raz kolejny...
Dalej wyzywany, dalej niewiedzący co z sobą zrobić. I tak minął kolejny rok... potem udało się złapać na jeden kurs, było w miarę dobrze, staż... a po stażu znów pustka. Pojawiające się myśli o bezdomności, rozważania filozoficzne, główkowanie, burza mózgów. Mijały kolejne lata, a ja... siedziałem w miejscu. 
Widziałem jak ludzie w moim wieku prą naprzód. Osiągają sukcesy zawodowe, mają towarzysza życiowego, a ja siedziałem... i obserwowałem. Czułem się jakbym wykoleił się z pociągu życia. Mój pociąg uciekł... uciekli rówieśnicy... uciekali młodsi, a ja siedziałem na łące z boku i obserwowałem. 
Nie potrafiłem zebrać się w sobie, by móc coś zacząć... coś zrobić. Nie wiedziałem co. 
Mała miejscowość nie pomagała. Niewiele tu pracy, niewiele jest do robienia. Głównie fizyczne prace - a mimo, że jestem facetem to niestety niezbyt mi takie wychodziły. Nie było motywacji, pasji. Po czasie zaniknęły także marzenia. Wieczny strach przed zmianą. 
Wszystko to jest bardzo ogólne. Nie sposób wypisać wszystkich myśli, celów, idei jakimi się kieruję. Jedno wiem na pewno - chciałbym odmienić swoje życie. Niestety nie potrafię. Mała miejscowość jak wspomniałem - powoduje, że nie jestem w stanie robić tego co chciałbym robić, bądź do czego w jakimś stopniu się nadaje. Nawet mi się nie chce! Ilekroć mam przeglądać oferty pracy czuję jak dostaje palpitacji serca. 
Naturalnym wyjściem... zarówno od toksycznego ojca jak i ucieczki z tej wymarłej ziemi - byłaby ucieczka do większego miasta. Tak, to logiczne. Jednak nie potrafię tego zrobić samemu. 
Napada mnie irracjonalny strach. Mam go zarówno jak idę do sklepu, w relacjach z innymi, nie mówiąc już o rozpoczynaniu jakiejś pracy! Mam wrażenie, że gdybym mieszkał w większym mieście tak normalnie - to próbowałbym nowych studiów (już wcześniej) czy patrzyłbym na pracę (bo taka faktycznie jest i to cała masa różnych ofert w przeciwieństwie do mojego zadupia). No, ale podjęcie pracy wymaga wyprowadzki, a to zmiana życia o 180 stopni! Nie potrafię go zmienić nawet w 10 stopniach, a co dopiero obrót o 180. Równie dobrze mógłbym iść do zakonu, bo to też drastyczna zmiana (o czym też rozważałem, ale jednak zmiana to zmiana, mój strach mnie paraliżuje). 
Chciałbym być wśród ludzi... poczuć jak to jest z nimi przebywać, bawić się. Nie mam jednak z kim, a samotne poznawanie nowych ludzi jest jedynie przez internet i trafiam ludzi z niego tak jakbym był bombą atomową. Dookoła mnie - żadnych znajomości w promieniu 80km. Gdybym mieszkał w Krakowie czy nawet w Opolu miałbym już z 10 znajomych! Los mi chyba nie pomaga. 
Tak wiem, że to wszystko brzmi jak lament czy coś... ale czasem muszę się wygadać, a nie mam komu. A dzisiaj to już w ogóle tak się porobiło, że znowu mam te "gorsze dni". Muszę znaleźć jakieś rozwiązanie z tego marazmu. 
Zostanie tu gdzie jestem to dalsza katorga - Z drugiej strony nie ma tyle odwagi + lęki, by z niego samemu uciec - Potrzebna by była druga osoba - Takiej nie ma - Zostanie tu gdzie jestem to dalsza katorga...
Następuje błędne koło, z którego nie potrafię uciec. Po tylu latach zatraciłem nawet większe marzenia, czy chęć tworzenia związku (bo uznaje, że się do tego nie nadaje już). Mimo wszystko staram się optymistycznie podchodzić do życia, no ale nie zawsze to wychodzi. 
A już zwłaszcza kiedy poznaje w internecie nowych znajomych... i niby jest fajnie... dopóki nie opowiem swojej historii. Wtedy nagle jest takie "Yyyyy..." No i niby dalej jest spoko, ale już to nie to samo. Potem ten temat powraca i z czasem wychodzi na to, że "jesteś żałosny", "jesteś debilem", "ogarnij się", "zmień coś". Jakby to było takie łatwe! Nie są w moim umyśle i nie wiedzą co przeżywam! A przeżywam wiele... rozterek, problemów filozoficznych.
Ja wiem czego potrzebuję... potrzebuję mistrza! Kogoś kto nauczy mnie jak żyć. Pragnę siedzieć pod wodospadem i nosić wiadra na kiju, unosząc się na desce nad rzeką. Takie wiecie... szkoła życia. 
Nie potrafię już żyć... czuję, że nie potrafię. Chciałbym, wyobrażam to sobie, ale... pojawia się strach, lęk, pojawiają się myśli natury filozoficznej w stylu "A może lepiej być bezdomnym? Wtedy się uwolnisz! Nie będzie domu więc nie będziesz miał do czego wracać, a wtedy będziesz mógł w końcu ruszyć w świat! Kajdany zostaną zdjęte". - Takie właśnie myśli mi towarzyszą. Nie potrafię się uwolnić. Zapuściłem korzenie w swoim mieście, którego gdzieś tam głęboko w serduszku "nienawidzę", chociaż wiem że nie powinienem używać takich słów. No, ale tak to czuje! Stałem się więźniem własnego ciała! A dusza chce lecieć! Chce tworzyć! Zmieniać świat na lepsze!
Jestem kreatywną osobą... tak myślę. I myślę też, że wyobraźnia to najlepsze co mam. Piszę opowiadania, napisałem nawet dwie książki (ale ich nie wydałem, kurzą się na dysku). Stworzyłem liczne gry komputerowe 2D (za darmo, nie zarabiam na tym, bo kolejne schizy i poczucie "nie są na tyle dobre by je sprzedawać"). 
Nie wiem co bym chciał. Znaczy wiem, mistrza, ucieczki, pisałem o tym.
Niczym bohater filmu "Wszystko za życie" uciec w dzicz i zostawić wszystko! A właściwie nie tylko filmu, bo taka postać istniała faktycznie i ten film to jakby jego biografia. No, ale z drugiej strony chcę być wśród ludzi, cieszyć się z nimi, bawić się... dwie skrajności. No i zastój. 
Ciężko to wytłumaczyć. Ciężko mi to wytłumaczyć. Wiele osób może mieć mnie za życiowego przegrywa. Chociaż patrząc z perspektywy innego świata, któż to wie. Może wcale tak nie jest? Niemniej jednak będąc na tym świecie wciąż się tak czuję. Czuję się jak przegryw, płynąc przez życie jak samotny żagiel - jak to śpiewał pan Andrzej Siewierski. Nie wiem już co robić, bo plan, który (w moim mniemaniu by mi pomógł) jest niemożliwy, gdyż wymaga udziału drugiej osoby. No wiecie, co by nie być samemu, mieć jakieś wsparcie, oparcie, by jakoś się żyło. Samemu dostanę znów ataku w wielkim mieście i co? I jeszcze pozabijam wszystkich! Nie no tak drastycznie raczej nie. Żartuje sobie. Ja zabawny jestem... chyba. 
No i takim oto sposobem, trochę opowiadając o sobie, trochę o przemyśleniach napisałem tą historię i ten post. Nie wiem co mam robić. Po prostu nie wiem. Jestem zagubionym samotnym żaglem. Chciałbym zmieniać świat, zostać kimś ważnym. By mi budowali pomniki! No, ale... jest jak jest. Taaak... rozpisałem się. Musiałem się wygadać obcym ludziom na forum. 
Na koniec przypomnę, że chodzę do psychiatry, do psychologa (a nawet te rzeczy były zmieniane i przeszedłem już przez kilku specjalistów). Obecnie trzymam się jednej psycholog od ponad roku, ale niezbyt tak mi pomaga to wszystko. Mam nawet wrażenie, że zapomina ona o tym o czym ze mną rozmawiała, wiele razy pytając się o to samo, a potem się dziwiąc. Nie dziwię się. W końcu ma wielu pacjentów, a moje wizyty raz na miesiąc, ale zastanawiam się czy w takim razie jest w tym szansa. Może jestem skazany na samotność? Ktoś musi! 
Dzisiaj na wizycie na moje kolejne rozmyślenia powiedziała, że może mnie zapisać na kurs grania na harmonijce. Siedzę tak i mówię... "Harmonijka? Jeżeli o muzykę chodzi wolałbym jakiś fortepian czy skrzypce", na co ona, że nie mamy takich rzeczy tylko harmonijka. Tak... harmonijka... niech ta rozmowa będzie dowodem na jakiej wymarłej ziemi mieszkam. I jak tu spełniać marzenia? Jak dokonywać czegoś wielkiego? Jeżeli znikąd pomocy, a lęki i dziwny strach wyżera cię od środka?
Nie wiem już co robić (powtarzam się wiem!). Po prostu nie wiem. 
Zostać bezdomnym... to jest to. No przecież to takie oczywiste...

Piszę wiec ten post w nadziei, że tutaj otrzymam jakąś radę (która będzie zgodna z moimi ideałami i przemyśleniami oczywiście!). Chociaż bardziej chyba liczę na cud. Na tajemniczy zbieg okoliczności, który wyrwałby mnie z tego bagna. Dziękuję za uwagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O jezu gościu... To żeś się rozpisał. (Szczerze to nie przeczytałam do końca, bo ni po to tutaj przyszłam) Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że skoro brakuje ci ludzi to czemu nie zacząć pisać w internecie choćby z randomami? To może być tylko tymczasowe, aby zaspokoić twoja potrzebę bycia z drugim człowiekiem a kto wie z czasem może się rozwinie. Ty nauczysz sie lepiej z nimi dogadywać i z czasem może będziesz w stanie budować coś trwalszego w internecie a może nawet i poza nim :) Wydaje mi się, że jedyne co cię hamuje to twój sposób myślenia. Z sposobu pisania wydajesz się sympatycznym człowiekiem. Czasem każdy miewa gorsze dni, ale właśnie one uświadamiają ci czego chcesz, więc pamiętaj te uczucia i te dni, bo one mogą napędzac cię do działania. Do zmian. Każdy może się zmienić. Jeśli nie możesz o 10 stopni to spróbuj o 5 :) a jak nie da rady o 5 to nawet o 1. Nie ważne ile, ważne że do przodu. Chyba nie chcesz czuć się tak cały czas prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, z doświadczenia Ci powiem, że przeprowadzka do większego miasta niekoniecznie by Ci pomogła. Sama to zrobiłam jakiś czas temu i poza tym, że znalazłam lepszą pracę w kwestiach towarzyskich nic się u mnie nie zmieniło, nadal jestem sama. Staram się być miła i przyjazna dla ludzi których spotykam, ale są to tylko powierzchowne koleżeństwa na gruncie zawodowym. Nie potrafię znaleźć tego przyczyny ani jak to zmienić. Co ze mną jest nie tak, co powinnam zmienić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • SKOCZ DO: 
    Księgarnia >>>> | Apteka >>>> | Uroda >>>> | Sport >>>> | Dziecięce >>>> | Moda >>>>

  • PODCASTY.jpg

  • Wpisy blogu

    • 0 komentarzy
      Plotka. Złośliwcy powiadają, że bywa to rodzaj przemocy pośredniej – dokuczania komuś okrężną drogą. Trochę straszne, bo – powołując się na dokument „Dylemat społeczny” – fake news roznosi się w sieci sześć razy szybciej niż fakt. Najwyraźniej rzeczywiście plotki są jak chwasty w ogrodzie; nawet jeśli zrywamy je, nowe rosną prędko. Czasami bywają to chwasty wyjątkowo toksyczne, bo używa ich się chociażby do mobbingu, gnębienia kogoś w miejscu pracy lub w związku z wykonywanym przez niego zajęciem. Na szczęście nie wszystkie plotki są takie złe. Na przykład ktoś kiedyś rozpowiedział, że podobno odziedziczyłem hotel. Kto by pomyślał, jak nagle i drastycznie może wzrosnąć atrakcyjność człowieka... 😆 Tak czy inaczej, uważajmy z tym plotkowaniem i pamiętajmy: plotka niewiele mówi o danej osobie – znacznie więcej o człowieku, który w nią wierzy. Miłego dnia.
    • 0 komentarzy
      Kolejny podcast z cyklu psychologia relacji bez cenzury: 10 zjawisk, które psują związki. Psychologia miłości w kontekście czynników, które mogą zakłócić lub nawet przyczynić się do zakończenia relacji. 
       
       
       
    • 0 komentarzy
      Kiedy ostatnio dane ci było doświadczyć głębokiego relaksu, któremu towarzyszy stan błogości, poczucia harmonii wewnętrznej i kojącego spokoju? Mam nadzieję, że miewasz takie odczucia nierzadko. Jeśli jest jednak inaczej, rozważmy, co można zrobić, aby sytuację poprawić. Wersja audio poniżej, a wersja tekstowa tutaj.
       
       
    • 0 komentarzy
      Nadciąga weekend i być może niektórzy poświęcą chwilę albo dwie na jakiś serial. Nie mam na to za dużo czasu, więc wolę za często do tego typu produkcji nie zasiadać, bo niekiedy ciężko oderwać się. Wstrzemięźliwość we wszystkim – nawet we wstrzemięźliwości, więc robię wyjątki. Jako psycholog cenię barwne postacie, interesujące relacje i tym samy interakcje między bohaterami. Dramaturgia, wątki psychologiczne i niecodzienny obyczajowy kontekst też mają znaczenie. Jeśli zatem ktoś podziela sympatię do takich klimatów, może sięgnąć po „Po złej stronie torów”. Fabuła wciąga, ale jest to zarazem studium głęboko dysfunkcyjnej rodziny, która próbuje sobie radzić w obliczu splotu fatalnych okoliczności. A charaktery poszczególnych postaci zdecydowanie tego nie ułatwiają. Pierwszy sezon jest fenomenalny, natomiast pomimo słabszej jakości sezonu trzeciego, nawet tam dochodzi do takich scen, które wstrząsają nami na tyle mocno, że aż przydałyby się pasy bezpieczeństwa. Mocne. Podobało mi się. A Wy co polecacie?
    • 0 komentarzy
      Feministki głoszą hasło "przemoc ma płeć" (w domyśle - męską). Tymczasem chociażby raport "Diagnoza przemocy wobec dzieci 2023" wskazuje, że: "Sprawcami przemocy psychicznej i fizycznej wobec dzieci ze strony bliskich dorosłych najczęściej byli rodzice - ojcowie (odpowiednio, 39% i 35%) i matki (odpowiednio 43% i 31%)." Niechętnie pokazuje się tego typu dane, ale warto je znać mimo że uporczywie marginalizuje się takie informacje, co stanowi element kultury anulowania (cancel culture, cenzura tego co nie przystaje do ideologii).
      Zachowujmy trzeźwy osąd i wielką czujność, empatię, kiedy widzimy przekazy niewiarygodnie tendencyjne, jednostronne, a przy tym ewidentnie używane do celów politycznych, propagandowych czy nastawione na promocję różnych fundacji pozyskujących środki z budżetów publicznych oraz innych źródeł (w grę często wchodzą bardzo duże kwoty). W takich wypadkach istnieje bowiem ogromne ryzyko, że zostaniemy zmanipulowani lub okłamani. 



  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • 05e7f642-357a-49b3-b1df-737b9aa7b7a1.jpg

  • SKOCZ DO:

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  •  
  • Podcasty i filmy o psychologii

  • Książki o rozwoju osobistym i psychologii

    83eaf72d-ea6e-4a48-ab5f-9aefa9423f3d.jpg

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.