Skocz do zawartości

Lęki społeczne, nienawiść do samego siebie, problem od dziecka. Niedowartościowanie i kompleksy. Wyzywanie się


Bezradny2131

Polecane posty

Witam, mam 21 lat. Jestem żonaty od pół roku i mam cztero miesięczną córeczkę. 
 

Problem pojawił się już w gimnazjum. Problem trwa do dnia dzisiejszego, aczkolwiek nie tak intensywnie, jak do 18 roku życia. 

Okres podstawówki był piekłem dla moich rodziców jak i nauczycieli. Byłem grubym, złośliwym dzieciakiem który zawsze chciał być w centrum uwagi, popisywał się przed dziewczynami dręczeniem innym, kłamałem bez skrupułów byle by wyjść z sytuacji cało. Byłem i w sumie jestem wiecznie niezadowolony. Dręczyłem psychicznie i fizycznie słabszych, byłem wraz z kolegom osobom, która dręczyła całą klasę chłopaków, wyśmiewaniem, wyzywaniem, kopaniem, byle by czuć władze i być fajnym. Zawsze znalazł się ktoś mocniejszy, wtedy odczuwałem strach, ale mimo to nie dawałem tego po sobie poznać. Zawsze myślałem o sobie że nie podobam się żadnej dziewczynie ze względu że byłem dosyć gruby, głupi charakter, żyłem śmiechem ceną urazu rówieśników, przez co do czasu zawodówki nie zgadałem do żadnej dziewczyny. 
wszystko co napisałem, zaczęło się w czwartej klasie podstawówki, kiedy do tego czasu byłem poniżany, wyśmiewany, bity przez dosłownie każdego i potrafiłem się tylko skarżyć. Udowodniłem w czwartej klasie że potrafię sie obronić, wtedy zaczęła się moja władza, gdzie każdy sie przede mną chował z chłopaków z klasy a ja miałem jednego przyjaciela, z którym rządziłem. Jak chodziłem do klasy 1-3 przeżywałem sytuacje duszenia, wycierania twarzy o ścianę bloku. Do tego również dochodził brak szacunku od ojca, jakby mógł to zabronił by mi wszystkiego, kazał mi chudnąc, wyzywał mnie, widział tylko młodszego brata. Pamietam jak okazywał mi uczucie tylko po alkoholu, do tego stopnia że sam go prosiłem żeby wypił, w skrócie, czułem się dla niego przeszkodą. 
nic mi się nie udawało, grałem w piłkę w klubie, jedyny grzałem ławę na meczach i wszyscy się ze mnie śmiali. Tylko potrafiłem być kozakiem w szkole przed słabszymi a jak już do mocniejszych zadarłem to zawsze dostawałem wpierdziel i do mamy na skargę a mama do rodziców, całą winę zawałem na kogoś a sam prowokowałem. Na tym skończę, wydaje mi się że to jest kluczowe w moich obecnych problemach. 
Nadszedł okres gimnazjum, jako jedyny poszedłem do obcych osób  z moim przyjacielem z którym trzymałem, specjalnie nas przenieśli bo się bali kontynuacji. Wtedy się uspokoiłem, stałem się grzeczny na lekcjach, poznałem „gangste” kolegów, przed którymi zacząłem udawać kogoś lepszego. Doszło do tego że wraz z moimi nowymi przyjaciółmi dla pokazu wykończyłem psychicznie mojego przyjaciela, tak o, żeby być fajnym przed nowymi kolegami i żeby nie być lamus. Kiedy udało sie mu zmienić klasę, całe zło przeszło na moja osobę. Wyśmiewanie, wyzywanie ale nie aż tak, bo po części sie mnie bali, wykorzystywali to że wtedy już nie potrafiłem sie postawić bo wiedziałem że dostanę po pysku, nawet wtedy aż do dziś, nie potrafiłbym uderzyć nikogo w twarz, w sumie zawsze sie bałem kogoś uderzyć, nigdy nikomu prosto w twarz nie dałem z pieści, jedynie w samoobronie potrafiłem rozwalić wargę łokciem koledze, czy jak zostałem zmuszony to popychałem, lekko kopałem ale konfrontacji poważnej od zawsze sie boje, nie rozumiem dlaczego. Przez cały okres gimanazjum po szkole spędzałem całe dnie przed komputerem, tylko o tym myślałem na ostatniej lekcji. Robiłem wszystko żeby pograć, generalnie do 16 roku życia żyłem praktycznie przed komputerem, poza lekcjami. Od pierwszej klasy gimnazjum miałem już kompleksy co do swojego ciała, ogólnego wyglądu, charakteru. Miałem się za zero z głupim charakterem, brzydką twarzą, brzydkim ciałem, grubasem, który tylko ma życie w internecie. 
w końcu przyszedł dzień pod koniec 3 gimnazjum. Skręciłem poważnie kostkę, po czym cały miesiąc spędziłem przed ps4 i komputerem. Przez miesiąc sporo przytyłem, ponad 5kg. Przyjaciele nagle odeszli, zostałem sam z sobą. Postanowiłem z dnia na dzień że sprzedaje komputer za co kupiłem modnego wtedy iPhone 7, siłownie i zacząłem ćwiczyć od poniedziałku do niedzieli  utrzymując dietę niskowęglowodanową i ćwicząc codziennie po 2-3h. Przez trzy miesiące z grubasa, zmieniłem się w dosyć umięśnionego gościa, z dosyć dużymi bicepsami, idealnym tricepsem, małym brzuchem, wielką klatą i ciemnej karnacji, pięknej cery chłopakiem, który jeszcze wtedy nie był tego świadom. Nie pamiętam dokładnie, ale jakoś od końca czerwca, do dnia zakończenia szkoły nie uczęszczałem na zajęcia, już wtedy ćwicząc miesiąc. Kiedy wróciłem do szkoły na zakończenie roku wszyscy na mnie patrzyli z podziwem, dziewczyny się pchały żeby mnie wziąć do tańca, kiedy Jeszcze nie byłem świadomy że od zawsze miałem ładna twarz, ale nie umiałem dobrze o siebie zadbać przez internet. Chłopak przeciętnie ubrany, z długimi włosami, nigdy nie ułożonymi. Z telefonem za 200zł, otyły i brzydki przyszedł po 2 miesiącach z najnowszym telefonem firmy Apple, ubranym w markowe ubrania, modnie dobrane, umięśniony, chudy i z idealną, ciemną cerą. Jeszcze wtedy nie byłem świadomy że coś takiego osiągałem aż do 1 zawodówki. 
Wszedłem do szkoły z myślą że dalej jestem najgorszy, brzydki  i tylko że mam szpan rzeczami. Nie potrafiłem w ogóle rozmawiać z dziewczynami, nawet się z nimi przywitać przez swoją samoocenę, słaby charakter i strach już wtedy przed opinią wszystkich. Kiedy się dowiedziałem że jestem top1 najprzystojniejszy chłopak z całej klasy to byłem w szoku. Każda dziewczyna z klasy patrzyła na mnie jak w obrazek. Zauroczyłem sie wtedy w dziewczynie która była fejmem, myślałem ze nie mam szans, była wtedy w związku z przystojnym, bardzo popularnym chłopakiem a mimo to, poznała mnie i z powodu mojego wyglądu zauroczyła sie wr mnie do tego stopnia, że rzuciła swojego chłopaka, z którym była 2 lata i to on jej dał popularność. Kiedy poznała mój słaby charakter to po dwóch tygodniach się domyśliła, wcześniej twierdząc że mnie nauczy komunikacji. Ja nie rozmawiałem z żadna dziewczyna tak blisko jak z nią, proszę sobie wyobrazić jaki zawstydzony byłem w każdym zdaniu, po tygodniu jej wypowiedziałem słowa „kocham cię” nie świadomy jak poważne słowa wypowiedziałem. Rozstaliśmy sie, będąc nadal w jednym towarzystwie. Cierpiałem przez to pół roku, robiłem wszystko żeby do mnie wróciła, jeździłem na przystanku po jej praktykach, kupowałem kwiaty i słodycze ale mój słaby charakter przegrał wszystko. 

po tym wszystkim w końcu zmieniłem towarzystwo, tam poznałem dziewczynę, która zakochała się przede wszystkim w tym co mam środku i że nie jestem jak każdy, że mam w sobie to coś. Chodziła ze mną do klasy, jeszcze wtedy nie zwracałem na nią uwagi, a ona od początku po cichu się we mnie podkochiwała, ale na wszelki sposób, nie potrafiła tego po sobie poznać. Aż w końcu poznałem jej charakter i bezgranicznie się w niej zakochałem a miłość trwa do dziś, ale ja już zmieniłem się w potrwa, o tym napisze już w innym temacie.  
 

Razem z nią, bez świadomości o ryzyku, przed wyznaniem miłości weszliśmy w kontakt z narkotykami. Ja od początku mówiłem że chce spróbować amfy, bo z tego co czytałem, dała by mi to, czego mi brakuje w moim niedowartościowanymi życiu. Tak się stało, pierwsze zażycie okazało się najlepszym uczuciem w moim życiu, nagle potrafiłem normalnie rozmawiać z ludźmi, nie bać się na ulicy, rozmawiać tak bardzo logicznie że niektórzy nie rozumieli jak z dnia na dzień mogłem tak zmądrzeć. Zażywałem wtedy przez 2 miesiące amfe, po czym odwzajemniłem miłość do mojej żony, rzuciliśmy z dnia na dzień, bez żadnego problemu, zaczęliśmy żyć pierwsza miłością, motylami w brzuch aż w końcu pierwszy etap miłości się skończył i zaczęły się nuuudy. Wszedł alkohol co weekend, przez 2 lata, upijanie się, żeby funkcjonować społecznie i mieć kolegów. Straciłem wszystkich, bo w końcu okazało się że to tylko kumple do picia. Wróciłem znowu do amfy, tym razem przez 5 miesięcy zażywania amfy co weekend przez 3 miesiące trwania a przez ostatnie dwa co 2-3dni z ciągami bez snu, nawet 3 dniowym. Zawsze byłem ten co wymiękał już psychicznie przy drugiej dobie nie spania i wtedy dziwiłem się że ja zachowuje normalność a każdy dookoła jest na wielkiej fazie. Nigdy nic po tym sobie nie wkręcałem, zawsze starałem się zachować normalność, żeby nikt mnie nie rozpoznał w pracy czy z osób z miejsca zamieszkania. Twierdziłem ze moi znajomi mają coś nie tak z głowa, ze potrafią się tak nakręcać w głowie. Tak naprawdę ile bym nie zażył to nigdy mną nie miotało, potrafiłbym nawet pod wpływem leżeć w spokoju, w bezruchu i myśleć. Wtedy już nie działało to na mnie jak na początku, pobudzenie z lekką euforią w tle, przez jakiś czas i zachowanie czystej świadomości. Nigdy nikt się po mnie nie skapnął. Po tych 5 miesiącach wyjechałem za granice. Rzuciłem znowu z dnia na dzień, tym razem zastępując to marihuaną w której nigdy nic nie widziałem aż do czasu zapalenia „tej prawdziwej” i tak od roku już pale dzień w dzień z dwoma przerwami tygodniowymi i teraz już półtora tygodnia nie pale, zrozumiałem ze coś jest ze mną nie tak, dosłownie, ale nie potrafię zrozumieć przez co dokładnie i dlaczego. 
 

Przechodząc do sedna, mój stan psychiczny na dzień dzisiejszy:
lęk społeczny w porównaniu do tego, co pisałem wyżej poprawił się bardzo. Wydaje mi się, że najwiecej nauczyła mnie praca z ludźmi od 3 lat. Kiedyś byłem słabym pracownikiem, dzisiaj jestem jednym z najlepszych, uważanym za poukładanego, dobrego, odpowiedzialnego, dojrzałego, miłego i pomocnego człowieka. Nie wiem czy udaje, ale jak wracam do domu to jestem całkowitym przeciwieństwem, to też w dziale o związku. 
co 3-4 tygodnie zażywam amfe, zawsze kiedy zażyje, czuje się normalny.  uspokaja mnie to, zaczynam „trzeźwo myśleć” jak mam problem ze skupieniem (też od zawsze) tak wszystko potrafię dobrze przemyśleć i wymyślić. W skrócie, zmieniam się w kogoś, kim chciałbym być. Mądrego, bez lęków, bez problemu z wypowiadaniem się. Myśle co mówię w przeciwieństwie do trzeźwości i pod wpływem trawki. Nie zapominam się, dopóki jestem pod wpływem to wszystko dokładnie pamietam. Nie stresuje się, gdzie ten stres doskwiera mi na codzień a przede wszystkim pozbywam się kompleksów, gdzie już nie są tak intensywne, ale nie potrafię się rozebrać przed swoją żoną i mam wyższa samoocenę ogólnie. Przez to Wszystko, wydaje mi się że cały ból przekładam wyzywając się na mojej żonie. Nie chce już specjalnie jej docinać, próbować ją zmieniać na swoje upodobania, niszczyć psychicznie Za to ze kiedyś byłem słaby a dziś jestem o wiele silniejszy i to teraz ja czuje sie tym nr 1 w związku, jestem pewny siebie. Ja na miejscu mojej żony już dawno bym odszedł z takiego związku. Żyjemy tylko Kłótniami, tylko przez to że ona skonczyla z wszelakimi używkami a ja dalej w tym tkwię a ona mi zabrania. Padają takie słowa że później jak sobie przypominam to chwytam się za głowę, a robie to tylko po to, żeby mieć z tego satysfakcję, że ja potrafię tak wkurzyć a kiedyś nie potrafiłem. Dodam jeszcze że dziadek zawsze dręczył babcie fizycznie i psychicznie, rodzice twierdzą ze mam To po nim a sam mnie uczył za dziecka jak dopierdzielić i nie szanować babci. 
Jeszcze wiele bym napisał, ale nie wierze że ktoś to do końca przeczyta. BŁAGAM O POMOC bo już nie potrafię ze sobą żyć, nienawidzę siebie i uciekam w używki, marihuanę żeby o tym jie myśleć a amfe żeby czuć się kimś kim chciałbym być. 
skupienie leży, pamięć krótkotrwała leży, koncentracja leży, uczucia i emocje leżą. 
nie raz chciałem iść do psychiatry ale nie potrafiłbym mu tego powiedzieć, nawet sobie nie wyobrażam rozmowy w cztery oczy z obcą osoba, o swoich najskrytszych problemach, nie potrafiłbym złożyć nawet sensownego zdania, chyba żebym poszedł pod wpływem amfy. Wole napisać anonimowo, w tym zawsze byłem odwazny, w internecie. Nie ufam nikomu, w podstawówce chodziłem do psychologa, który później powiedział wszystko swojemu mężowi (nauczyciel wf) a ten wyśmiał mnie z moich problemów przy całej klasie. I tak wtedy kłamałem psychologa i robiłem z siebie niewiniątko aż w końcu teraz mam za swoje złe czyny nauczkę. 
dodam jeszcze ze mam napady agresji jak nie zapale, byle co mnie irytuje ale tylko i wyłącznie jak czuje swobodę, czyli w domu. Jakby się wyzywam za to co mnie stresuje w pracy ale nie jestem tego jakby świadom, sam nie wiem. Nie radzę już sobie z tym. 
Wydaje mi się ze to trawka, nie czuje żadnej zmiany po tych półtora tygodnia a raczej bym powiedział że jest tylko gorzej. 
czy ja mam jakieś adhd czy add od dziecka? To by wyjaśniało działanie fety na mnie.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Hej

uważam, że w głębi jesteś dobrym, wartościowym człowiekiem. Trauma z dzieciństwa sprawiła, że zacząłeś źle działać. Ale nigdy nie jest za późno żeby zmienić to, z czym masz teraz problem. Mam rozwiązanie dla ciebie, ale zadziała to tylko wtedy, jeśli w 100% dasz z siebie wszystko i będziesz nad sobą pracował.

1) zacznij od ZUPEŁNEGO rzucenie narkotyków. Wiem, że to bardzo trudne, bo czujesz, że dzięki nim jest lepiej. Ale nie potrwa to długo. Za jakiś czas może się zdarzyć że przez nie stracisz wszystko, co masz (rodzina, a nawet dom i praca). Rzuć to póki nie jest za późno!!!!

2) Kiedy czujesz się sfrustrowany, smutny, przygnębiony wszystkim, pamiętaj, że masz żonę. Porozmawiaj z nią, poproś o wsparcie. Pokaż jej też, że ją kochasz, bądź dla niej dobry. Zawsze zanim do niej krzykniesz, lub zanim zaczniecie się kłócić, pomyśl, czy warto. Czy chcesz naprawdę ją obrazić, nakrzyczeć, sprawić przykrość? Przypomnij sobie wasze najlepsze momenty, czy warto to wszystko zaprzepaścić ? 
zaproś ją na spacer, pogadajcie jak dobrzy przyjaciele. Wspierajcie się razem, a dacie radę przetrwać najgorsze. Ona jest po twojej stronie, chce dla ciebie jak najlepiej i jestem pewna że ty czujesz tak samo. Kiedy czujesz się przytłoczony problemami, pamiętaj, że nie jesteś sam i że ona jest przy tobie. 
niezależnie od twojej przeszłości pamiętaj, że jeśli się postarasz, to za pół roku- rok twoje życie może wyglądać zupełnie inaczej.  

3)Spójrz na swoją córeczkę. Czy chcesz, żeby ona miała ojca narkomana, żeby musiała w przyszłości martwić się o to, czy starczy jej pieniędzy na jedzenie lub czy jej tata jeszcze żyje? 
4) pomyśl, jak byś marzył, żeby wyglądała twoja przyszłość. Gdzie chciałbyś mieszkać, jaką relację chciałabyś mieć z rodziną i z samym sobą. Jeśli się nie poddasz, jesteś w stanie to osiągnąć 

5) w czasie, w którym brałbyś narkotyki, lub imprezował, znajdź ujście emocji: może zacznij biegać, jeździć na rowerze. Postaraj się wyeliminować ze swojego otoczenia ludzi, z którymi brałeś narkotyki i z którymi źle się czujesz.

Jeśli zastosujesz się do tych punktów to na pewno twoje życie jeszcze w tym roku się zupełnie zmieni. Serio. Nie poddawaj się, bo masz o co walczyć. 
daj znać jak ci idzie. Trzymaj się! Będzie dobrze!!!! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
Dnia 26.02.2022 o 21:04, liaju napisał:

Hej

uważam, że w głębi jesteś dobrym, wartościowym człowiekiem. Trauma z dzieciństwa sprawiła, że zacząłeś źle działać. Ale nigdy nie jest za późno żeby zmienić to, z czym masz teraz problem. Mam rozwiązanie dla ciebie, ale zadziała to tylko wtedy, jeśli w 100% dasz z siebie wszystko i będziesz nad sobą pracował.

1) zacznij od ZUPEŁNEGO rzucenie narkotyków. Wiem, że to bardzo trudne, bo czujesz, że dzięki nim jest lepiej. Ale nie potrwa to długo. Za jakiś czas może się zdarzyć że przez nie stracisz wszystko, co masz (rodzina, a nawet dom i praca). Rzuć to póki nie jest za późno!!!!

2) Kiedy czujesz się sfrustrowany, smutny, przygnębiony wszystkim, pamiętaj, że masz żonę. Porozmawiaj z nią, poproś o wsparcie. Pokaż jej też, że ją kochasz, bądź dla niej dobry. Zawsze zanim do niej krzykniesz, lub zanim zaczniecie się kłócić, pomyśl, czy warto. Czy chcesz naprawdę ją obrazić, nakrzyczeć, sprawić przykrość? Przypomnij sobie wasze najlepsze momenty, czy warto to wszystko zaprzepaścić ? 
zaproś ją na spacer, pogadajcie jak dobrzy przyjaciele. Wspierajcie się razem, a dacie radę przetrwać najgorsze. Ona jest po twojej stronie, chce dla ciebie jak najlepiej i jestem pewna że ty czujesz tak samo. Kiedy czujesz się przytłoczony problemami, pamiętaj, że nie jesteś sam i że ona jest przy tobie. 
niezależnie od twojej przeszłości pamiętaj, że jeśli się postarasz, to za pół roku- rok twoje życie może wyglądać zupełnie inaczej.  

3)Spójrz na swoją córeczkę. Czy chcesz, żeby ona miała ojca narkomana, żeby musiała w przyszłości martwić się o to, czy starczy jej pieniędzy na jedzenie lub czy jej tata jeszcze żyje? 
4) pomyśl, jak byś marzył, żeby wyglądała twoja przyszłość. Gdzie chciałbyś mieszkać, jaką relację chciałabyś mieć z rodziną i z samym sobą. Jeśli się nie poddasz, jesteś w stanie to osiągnąć 

5) w czasie, w którym brałbyś narkotyki, lub imprezował, znajdź ujście emocji: może zacznij biegać, jeździć na rowerze. Postaraj się wyeliminować ze swojego otoczenia ludzi, z którymi brałeś narkotyki i z którymi źle się czujesz.

Jeśli zastosujesz się do tych punktów to na pewno twoje życie jeszcze w tym roku się zupełnie zmieni. Serio. Nie poddawaj się, bo masz o co walczyć. 
daj znać jak ci idzie. Trzymaj się! Będzie 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spodziewałem się odpowiedzi, szczerze, jest zdziwiony że ktoś przeczytał moją wiadomość, którą pisałem w bardzo silnych emocjach i nie jest to zbyt dobrze objaśnione.

1. Właśnie odstawiłem marihuanę, 2 tygodnie już nie pale i jestem przekonany że już nie wrócę do palenia dzień w dzień. Amfa jednak gdzieś tam raz za czasu, dopóki się nie przeprowadzę, niestety, zawsze będzie to wracać ze względu że moi wszyscy znajomi, lub nawet ci których poznaje zażywają to, jednak ograniczyłem to do minimum i maksymalnie jeden dzień kiedy naprawdę potrzebuje odcięcia się albo ktoś przy mnie to wyciąga. Generalnie, czyje się lepiej psychicznie. Trochę walczę z samopoczuciem, myśleniem, pamięć kuleje ale to są błachostki w porównaniu do tego jak moje życie nabrało energii i kiedy sobie uświadomiłem że prawie półtora roku tak naprawdę miałem wyjęte z życia. Praca, obowiązki jak najszybciej byle by zapalić, zagrać lub coś oglądać. 
Najbardziej mnie męczą lęki społeczne, raz lepiej, raz gorzej. Wiem że robie głupio ale  tymczasem, kiedy czuje, że naprawdę rozmowa z drugim człowiekiem to wielkie wyzywanie, biorę wtedy 1mg estazolamu, popijam kawę i nagle zaczynam funkcjonować jak zwykły, miły, rozmowny człowiek, nie przejmujący się, kto co o mnie pomyśli. Tak samo kiedy wezmę 2mg na sen, następnego dnia czuje się wyspany, energiczny (po kawie to już w ogóle), miło nastawiony. Ogólnie jestem typem człowieka który woli dać niż zabrać. Myślałem że robie tak żeby nikt źle o mnie nie myślał ale jednak okazało się że taki jestem i swoją drogą, już kilka osób zaczęło to wykorzystywać. Na szczęście paczkę estazolamu mam raz ba pół roku i używałem na bezsenność dopóki nie odkryłem że pomaga mi to żyć bez lęku. Robie to wszystko przede wszystkim dla córki, chce być dla niej kochającym ojcem i przykładem, wychować na mądrą, miłą i grzeczną, kulturalną dziewczynę, jeśli będę obecny w jej życiu codziennym 😓. Wyrzuty sumienia przewyższyły „fazę” aczkolwiek no czasami jest, z różnica że nie 1 na dzień, później dwa i tak nawet dochodziło przez ten czas na ciągi już 5 dniowe. Teraz 0,5 raz na 2-3 tygodnie przez tą prace i miasto… Chce wyjechać, zmienić prace ale póki co muszę zaczekać 2-3 lata. 
 

2 Gdyby nie córka to już bym upadł na samo dno, ona jest teraz największym sensem życia i patrząc na nią widzę cały mój świat. Mona Żona jest zbyt skomplikowaną osobą z traumą tak drastyczną że nie ma co porównywać do mojej, wyżej napisanej. Wiele rzeczy nie rozumie i przez to moja psychika działa w sposób, że wpadam sobie że wszystko jest tylko bo się przyzwyczailiśmy do siebie i dopełniamy się nawzajem pomocą, lecz sam nie wiem czy to jeszcze miłość. Nie rozumiem jej, prosiłem żeby zrozumiała moje zachowanie po odstawce a mimo to nadal prowokuje kłótnie. Pierwsze kilka dni były masakrą nerwową, prosiłem 4 razy żeby mi odpowiedziała gdzie są papierosy i piątego już nie było, tylko dostałem furii i zacząłem kopać w worki z ubraniami w pokoju obok i wydzierać się jak opętany, już jest o wiele wiele lepiej. Dużo rozmawialiśmy, naprawdę wiele, ale ona zapomina lub kłamie, nie wiem. Jestem człowiekiem który potrzebuje uczuć, emocji, dowartościowania i okazania mi miłości i uwagi ze strony drugiej połówki. Nie pomaga mi psychicznie w ogóle przeboleć odstawienia, wręcz przeciwnie, ale jak pisze, nie mam pojęcia co ma w głowie. 
Nie miałem sił zajmować się dzieckiem po pracy, bolą mnie plecy kiedy ją nosze, kiedy sobie grzecznie siedzi to ja uwielbiam z nią spędzać czas, nie potrzeba so tego siły i na przykład, może się to wydać złe, ale ja już nie wiem, poddaje się powolI bo mimo że się bardziej staram to ona twierdzi że za mało. Chciałbym dać więcej ale nie mam na to sił i problem z bólem środka pleców już po minucie noszenia. Nie wiem co mam jeszcze zrobić, właśnie później przychodzi na myśl amfa, wtedy mam siły na wszystko ale Co z tego, jeśli dzień później bez humoru i z zerową motywacją na cokolwiek. Wiele razy słyszałem różne jej tłumaczenia np co do seksu, który jest co tydzień i ona sobie ustala dzień wcześniej że będziemy się kochać a np w środku tygodnia nie ma szans żebym ją zachęcił, zreszta nawet nie próbuje, ona musi mieć ochotę, w ogóle ma gdzieś że mi się chce, to ona decyduje, teraz twierdzi że to przez samoocenę, że czuje się okropnie w swoim ciele gdzie każdy mi jej zazdrości i mam problemy z zazdrością, miala wiele wymówek już, tłumaczeń ale nie pamietam już wszystkiego, a tu hormony może, a tu sama nie wie, przez tabletki anty, przez to jaka mama puszczalska była… gdzie jak wypije to jakoś wtedy nie myśli tylko żeby jej dobrze było, tylko przede wszystkim mi i wtedy ja wymiękam przy niej, przeciwieństwo całkowite i też nie wiem jak to rozumieć. Wychowywała się z dziadkami, tata zmarł jak miala 4 lata, mama o 8smego życia w więzieniu do lat 18 a kiedy wróciła i naobiecywała że nie będzie pić i ona będzie się liczyła tak przez alkohol w ciągu 3 lat po wyjściu, już jej nie ma na świecie, przeżyła to strasznie, jednak po jakimś czasie wszystko wróciło do normy albo trzyma wszystko w sobie. Wracając do tematu odstawki, to zamiast mnie wspierać, unikać kłótni, rozmawiać, okazywać uczucia, pocałować, Coś namiętnego, no cokolwiek czego oczekuje to ona siedzi całymi dniami na na telefonie, interesuje ją tylko temat dziecka i pisze z jakimiś innymi matkami gdzie ją dosłownie odkleja i nawet czasami zapomina patrzeć co dziecko robi. Dla niej wolna chwila to jest telefon i tv zamiast porozmawiać czy pocieszyć się sobą a jak już temat to tylko o dziecku, kiedy ja się staram rozmawiać czasami również o nas, ona nigdy nie zaczyna takiego tematu. Po każdej kłótni kiedy czuje że mogę odejść, obiecuje poprawę która zawsze trwa max tydzień, ostatnio po ostrej kłótni nawet doszło do pierwszego życiu seksu oralnego, naobiecywała mi że będzie tak raz na jakiś czas, 2tyg później było raz jeszcze, intensywnej o wiele i na te chwile nie wolno jej nawet zapytać i odpowiada „zrobię kiedy będę miała ochotę” no ok, ale po co mi robiła nadzieje na większa częstotliwość i ze jej to spodobało, ze w końcu coś innego. Szanuje to, nigdy jej nie zmuszam do niczego. Nie czuje żeby jakakolwiek cześć ciała jej się podobała. Utwierdzała mnie że lubi mojego …… i że widok ją podnieca, zacząłem ją w ten sposób zachęcając a tu bum nic. Czasami jak ją poproszę to się pobawi i w ogóle jej to nie podnieca a twierdziła inaczej. Ale mimo wszystko utwierdza ze zakochuje się raz, że jestem dla niej ideałem, że tylko we mnie widzi przystojnego faceta i z przekonaniem słownie okazuje mi miłość. No gdzie ona mi tę miłość pokazuje? Mieliśmy iść do lekarza żeby nam wyjaśnił wszystko i teraz dopóki nie dostanę opinii lekarskiej że jest to spowodowane jej psychiką tak będę żył utwierdzony że to przyzwyczajenie a nie miłość. Ja ją bardzo kocham, bardzo mnie pociąga, bardzo mnie męczy że tak bardzo mnie podnieca a jedyne co mogę z tym zrobić to iść do toalety i wiadomo w jaki sposób uspokoić pragnienie. Gra ciagle na czas, na decyzje pojęcia do lekarza czekam już dłuższy czas, ma dosłownie jakby wywalone w to czy jest mi dobrze. Wiele ale to wiele rozmów było od czasu napisania posta wyżej i niestety nie potrafię nabrać szczęścia z życia jeśli jestem tak niedowartościowany, czuje się brzydko, obleśnie. Ona sama z siebie nigdy nic nie zacznie, zawsze powie w który dzień się jej chce albo dzień przed. Kiedy coś mi jest ze zdrowiem, nie czuje żeby się przejmowała. Nie rozstane sie z nią bo nie widzę życia bez niej, na pewno spadnę na dno i córki przy mnie nie będzie. Cóż, chyba jestem skazany na wieczne nie szczęście z moją miłością. Czy ja nie rozumiem kobiet? Co ja mam jeszcze zrobić? Ja mam wrażenie że kobieta co kilka dni zachowuje sie jakby ją pozmieniali. Teraz zła samoocena, gdzie ja mam złą i nie robie sobie zdjęć a ona wysyła ciagle siebie i swoją sylwetkę, tylko twarz zasłania, a ostatnio nawet i z twarzą gdzie ja na żadnym zdjęciu nie chce uczestniczyć.    Najlepsze momenty? Pierwsze 3 miesiące związku a później życie jak przyjaciele a ja głupi zakochany. Wydaje mi się że to jest związek z litosci i boi się że sie zabije czy coś a wiem że akurat w środku jest bardzo wrażliwa a może ona sama siebie nie rozumie? Nie wiem i rącze sie nie dowiem. Starałem sie jak mogłem, rozmawiałem i nic nie osiaglemC cóż, kolejny rok, dwa, trzy będę czekał że w końcu będzie lepiej, przywykłam do tego 😁 Ona doskonale wie że gsyby mnie zostawiła to ćpun, psychiatryk albo sznur, niestety, kocham jà na zabój i życia inaczej nie widzę. jeszcze jakby trwało nasze szczęście sobą przez choćby rok a nie 3 miesiące, to może bym inaczej na to patrzył i ona jeszcze chce drugie dziecko. Pierwsze stosunku trwały dzień w dzień przez 2tyg w wieku 16 lat, później kiedy wypiła a na trzeźwo raz na miesiąc, dwa a w ciąży nagle zaczęła chcieć a po urodzeniu raz na tydzień z uprzedzeniem i dziwne ze zawsze dochodzi jak nigdy nie dochodziła. Jak sie upomnę Ze juz 2tyg nic, to nagle na następny dzień podchodzi. Niech mnie ktoś uświadomi jaka jest prawda, błagam. 
Sam nie umiem iść do choćby psychiatry, ogarnąć lęki, wydaje mi się że najbadziej  mnie niszczy psychicznie ta relacja. Przez 2 lata robiłem co chciała, słuchałem jej ale nigdy nie miałem na tylko odwagi żeby coś zacząć kiedy nagle jej się odechciało z dnia na dzień i zmieniła się wobec mnie jakby wszystko w niej zgasło. Sam nigdy nie byłem pewny siebie, ale jestem pewien że z mojej strony powinna widzieć jakim silnym uczuciem ją darze. Na szczęście matką jest rewelacyjną i daje z siebie wszystko. Nie potrafię naprawdę tego zrozumieć, miała bardzo bardzo ciężkie dzieciństwo i to mi daje światełko nadziei że może jednak to są jej problemy w głowie ale wątpię że kiedykolwiek pójdziemy do specjalisty na terapie, cokolwiek. Całe 3 lata trzymałem to w sobie, teraz ze mnie wszystko wychodzi i mówię co czuje, nic to nie daje, chwila poprawy i tyle. A może po prostu nie rozumiem kobiet, generalnie jest to jedyna kobieta z którą w życiu złapałem taki kontakt, normalnie miał problem z kontaktem z płcią przeciwna, lęki społeczne robią swoje i tak jest lepiej niż kiedyś. Jak jej mówię to co napisałem, mówi że nie patrzy w przeszłość ale nie rozumie że ta przeszłość właśnie takiego mnie zmieniła. Co mam robić? Ona tylko oczekuje żebym jej pomagał w obowiązkach, nic poza tym i również tym się tłumaczy. Rozmowy nic nie pomogły. Sam z siebie prowokowałem żeby to zakończyć, mimo to wpiera ze życie beze mnie dla niej również jie ma sensu. Chciałbym nabrać odwagi i iść do psychiatry, czuje ze muszę ale nie potrafię… 

Dziekuje bardzo za odpowiedź, bardzo mi miło że ktoś to przeczytał i odpowiedział.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • SKOCZ DO: 
    Księgarnia >>>> | Apteka >>>> | Uroda >>>> | Sport >>>> | Dziecięce >>>> | Moda >>>>

  • PODCASTY.jpg

  • Wpisy blogu

    • 0 komentarzy
      Ludzie chętniej próbują z kimś nowopoznanym, niż sprawdzają nowe sposoby budowania relacji, bo łatwiej jest wymienić partnera, niż skorygować własne postępowanie i przepracować coś w sobie. Jeśli chodzi o małżeństwa, w Polsce coraz częściej okazuje się, że do dwóch razy sztuka. 
       
       
    • 0 komentarzy
      Plotka. Złośliwcy powiadają, że bywa to rodzaj przemocy pośredniej – dokuczania komuś okrężną drogą. Trochę straszne, bo – powołując się na dokument „Dylemat społeczny” – fake news roznosi się w sieci sześć razy szybciej niż fakt. Najwyraźniej rzeczywiście plotki są jak chwasty w ogrodzie; nawet jeśli zrywamy je, nowe rosną prędko. Czasami bywają to chwasty wyjątkowo toksyczne, bo używa ich się chociażby do mobbingu, gnębienia kogoś w miejscu pracy lub w związku z wykonywanym przez niego zajęciem. Na szczęście nie wszystkie plotki są takie złe. Na przykład ktoś kiedyś rozpowiedział, że podobno odziedziczyłem hotel. Kto by pomyślał, jak nagle i drastycznie może wzrosnąć atrakcyjność człowieka... 😆 Tak czy inaczej, uważajmy z tym plotkowaniem i pamiętajmy: plotka niewiele mówi o danej osobie – znacznie więcej o człowieku, który w nią wierzy. Miłego dnia.
    • 0 komentarzy
      Kolejny podcast z cyklu psychologia relacji bez cenzury: 10 zjawisk, które psują związki. Psychologia miłości w kontekście czynników, które mogą zakłócić lub nawet przyczynić się do zakończenia relacji. 
       
       
       
    • 0 komentarzy
      Kiedy ostatnio dane ci było doświadczyć głębokiego relaksu, któremu towarzyszy stan błogości, poczucia harmonii wewnętrznej i kojącego spokoju? Mam nadzieję, że miewasz takie odczucia nierzadko. Jeśli jest jednak inaczej, rozważmy, co można zrobić, aby sytuację poprawić. Wersja audio poniżej, a wersja tekstowa tutaj.
       
       
    • 0 komentarzy
      Nadciąga weekend i być może niektórzy poświęcą chwilę albo dwie na jakiś serial. Nie mam na to za dużo czasu, więc wolę za często do tego typu produkcji nie zasiadać, bo niekiedy ciężko oderwać się. Wstrzemięźliwość we wszystkim – nawet we wstrzemięźliwości, więc robię wyjątki. Jako psycholog cenię barwne postacie, interesujące relacje i tym samy interakcje między bohaterami. Dramaturgia, wątki psychologiczne i niecodzienny obyczajowy kontekst też mają znaczenie. Jeśli zatem ktoś podziela sympatię do takich klimatów, może sięgnąć po „Po złej stronie torów”. Fabuła wciąga, ale jest to zarazem studium głęboko dysfunkcyjnej rodziny, która próbuje sobie radzić w obliczu splotu fatalnych okoliczności. A charaktery poszczególnych postaci zdecydowanie tego nie ułatwiają. Pierwszy sezon jest fenomenalny, natomiast pomimo słabszej jakości sezonu trzeciego, nawet tam dochodzi do takich scen, które wstrząsają nami na tyle mocno, że aż przydałyby się pasy bezpieczeństwa. Mocne. Podobało mi się. A Wy co polecacie?


  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • 05e7f642-357a-49b3-b1df-737b9aa7b7a1.jpg

  • SKOCZ DO:

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  •  
  • Podcasty i filmy o psychologii

  • Książki o rozwoju osobistym i psychologii

    83eaf72d-ea6e-4a48-ab5f-9aefa9423f3d.jpg

×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.