Witam Wszystkich na tym forum.
Jestem tu nowa. Wiem, że Należy przedstawić się w innej zakładce, ale mam na tyle poważny problem, że nie bardzo mam na to ochotę ani siły.
Mam matkę, zdaje mi się, toksyczną. Zdałam sobie sprawę z tego od niedawna. Czytałam na ten temat w Internecie. W każdym z artykułów były wymienione cechy toksycznej matki. W przypadku mojej rodzicielki wszystko sie zgadza. Karanie milczeniem, znieważanie zasług pociechy, umniejszanie tego, co robi, bo każde inne dziecko jest lepsze, raz wstaje w takim humorze, raz w innym, trzeba codziennie zgadywać. Właściwie humor zmienia się z godziny na godzinę. Matka nie słucha co ja mówię, stad potem nieporozumienia. Nie daje dojść do głosu. Nie rozumie moich uczuć, nawet jak jej mówiłam, co mnie boli, po jakimś czasie wyszydzała mnie, przedrzeźniała, dostawałam nieraz boleśnie po głowie, rzucała mną po ścianach. W ramach wychowania.
Matka od ponad 30 lat bierze tabletki psychotropowe na depresję. Od dłuższego czasu bierze po 1, bo tak zaleca lekarz, ale widzę, że jest coraz gorzej.
Jestem teraz na urlopie, 2 tygodnie. W tamtym tygodniu myślałam, że zwariuję. Mówi jedno, potem zmienia zdanie. I tak codziennie. Raz tak, a raz inaczej.
Sama leży praktycznie całymi dniami i ogląda youtuberów. Walki Fame MMA, jeszcze probuje mnie w to mieszać, choć wyraźnie mówię, ze oni mnie nie interesują. Gdy próbowałam na spokojnie wytłumaczyć, jak Ci youtuberzy naprawdę działają, zaczyna się rzucać, że im zazdroszczę takiego poziomu życia, do którego ja nie dojdę. W sobotę cały dzień leżała na kanapie i na komórce, zeby obejrzeć Przyszłych zawodników mma. Budzi sie, chwyta za telefon i patrzy, co kto wstawił. Ogladam też patoinfluencerów typu Ela Gawin. Na okrągło może ich oglądać. Jak stwierdziłam, że jest uzależniona to krzyczy na mnie, że się nie znam, że ona ma swoje lata i ma prawo, a ja nie. Główny powód to rzekomo moja zazdrość. A ja tylko chciałam wytłumaczyć, jak ten biznes polega, że wciskają ściemy na temat swojego życia.Ostatnio przestałam jej tłumaczyć, ona mi o nich mówi, a ja nie słucham. Wtedy twierdzi, że ja niczym się nie interesuję.
Czuję, że oszaleje. Wiem że to przykre, ale tak mnie wkurza, że mam ochotę ja nabić, żeby nabrała rozumu. Prowokuje mnie, jak się da. Ja trzymam w sobie wszystko, duszę to, ale sama.ledwo ciągnę.
Nic mnie nie cieszy. Jak idę do pracy na 8h, jeszcze siako tako wytrzymuję.
Zauważyłam,że mówi jedni, potem raptem zapomina co powiedziała i stad kłótnie, bo ona z kolei wypiera sie tego. A jak udowodnię swoje racje, wtedy ona nie chce rozmawiać.
Dopiero od niedawna otworzyły mi się oczy. To, jak mnie traktowała przez cale dzieciństwo. Musiało być zawsze jej na wierzchu, moje zdanie się nie liczyło. Każde inne dziecko było lepsze ode mnie, nie ja. W pracy tak samo, każdy inny lepszy. Jak wyrabiałam normę w pracy i udowadniałam jej, że jestem lepsza, była zdziwiona, ale nie była zadowolona. Nigdy tak naprawdę nie spełniałam jej oczekiwań.
Mje pytanie Brzmi- czy ktoś cos takiego przeżył? Czy to jest normalne?