Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

doma186

Użytkownik
  • Zawartość

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnio

doma186's Achievements

Forumowicz

Forumowicz (2/14)

  • Jest tu ponad rok Rare
  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Hej, Mam 25 lat ale mnóstwo przeżyłam, ojciec psychol bił, próbował zabić matkę, brak rodziny innej (która ma ze nami kontakt) niż matka i siostra które uczepiły się jak wampiry by mnie na maksa wykorzystać. Luz. O wszystko od zawsze walczę, przy czym czując się zawsze gorsza od innych. Teraz mam 3,5 letni związek, troszkę odcięłam się od matki i siostry. Jednak ja wciąż myślę o samobójstwie. Że tak by było łatwiej. Już się nie tnę jak za dziecka i myślę że faktycznie bym się nie zabiła bo jestem zbyt wielkim tchórzem. Ale myślę o tym jak by było fajnie, mam lekkie nadzieję na jakiś śmiertelny wypadek lub zastanawiam się gdybym się zdecydowała na zamach na swoje życie to co bym w liście napisała. To nie jest tak że mam te myśli non stop, one pojawiają się co jakiś czas w szczególności gdy pokłóce się z chłopakiem (półtora roku temu popełniłam błąd, chcąc od niego odejść zdradziłam go, a później przekonał mnie byśmy zostali razem, jednak byliśmy parą podczas gdy się upiłam z innym facetem, a mój luby wciąż mi to wypomina przy każdej okazji). Tak więc moje pytanie brzmi czy to normalne czy jednak faktycznie zastanowić się nad pomocą, spotkaniem z psychologiem (przez hipotekę i brak pieniędzy dla mnie spotkanie ze specjalistą to ostateczność). Dziękuję za pomoc
  2. Przede wszystkim dziękuję za odpowiedź... Nie ukrywam że na koniec mam łzy w oczach mimo czytania po raz 3 Twojej odpowiedzi. Muszę przyznać że nie sądzę że uczucie wygasło. Kochamy się i myślę że on mnie szanuje ale z pewnością on mi nie ufa i nie zapomni. Obiecałam mu że go nie zostawię, nie popełnię jeszcze raz tych samych błędów, już nie zdradzę. Jednak nie wiem czy ja nadaje się do czegokolwiek czy naprawdę w genach nie jestem zepsuta. Że naprawdę nie wiem jak wygląda dobra rodzina, czy naprawdę chce by więcej lat przeleciało w złudnej nadziei aby na końcu znowu dostać wielkim rozczarowaniem w twarz? Czy dziecku patologii, które całe życie walczy o wszystko, jest dane w końcu nie popełniać błędów i być szczęśliwym? Zacząć szanować samą siebie? Nie chcę jechać autem i mieć nadzieję na wypadek bo tak jest łatwiej. Czy to źle że ja już teraz bym chciała trochę szczęścia tego którego chciałam a nie coś co słyszę że powinnam być wdzięczna i szczęśliwa?
  3. Nie wiem czy bardziej chce się wygadać czy pomocy, rady. Mam 25 lat i nie widzę dla siebie perspektyw. Jestem w 3 letnim związku, ale w zeszłym roku chciałam się rozstać (tuż po oświadczynach). Dobijało mnie to że on nie chce spędzać ze mną czasu bo jego hobby ważniejsze, że nie chce mi w niczym pomoc bo np jego ojciec nie pomagał mamie myć podłogę... rozmowy nic nie dawały i ja myśląc że się rozstaniemy już zaczęłam się widywać z innym. Niestety upiłam się i go zdradziłam. Nie chciałam tego, później już pilnowałam się by znowu tego nie zrobić ale dalej się spotykałam z tym facetem przez miesiąc. W końcu, mój partner się zorientował i do wszystkiego się przyznałam. Powiedział że mi wybaczy, że będziemy pracować ze mnie kocha. Zerwałam kontaktu z innymi. Później było piekło, co chwilę kłótnie o to że nic nie doceniam, że jestem dziwką bo zdradziłam, że on nic z tego nie uzyskał, że miałam tak dobrze z nim. Z czasem co raz rzadziej były takie sytuacje, pod warunkiem że nic nie mówiłam. Gdy tylko prosilam o pomoc w porządkach domowych i jej nie dostawałam i "przypierdalałam " się o to jak on mówi, to wyciąga moją zdradę jako argument że nie mam nic do gadania. Jakiś czas temu rozmawialiśmy o dziecku. Ale on mówi że nie ma we mnie pewności i dopóki on nie zadecyduje nie będzie dzieci i ślubu, jeżeli mi to przeszkadza, mogę wrócić do faceta z którym go zdradziłam. Dodam że jestem z patologicznej rodziny, do tego stopnia że moja mama chciała się zabić gdy była ze mną w ciąży (podcięcie żył). Teraz jesteśmy dziś. Jedyne co zawsze chciałam to rodzinę. Mieć dużą kochającą się rodzinę, dzieci. W tej chwili mamy mieszkanie na kredyt i nie aż tak złą pracę, ale ja jestem nieszczęśliwa. Nie potrafię przestać o tym myśleć. Przykro mi że sama jestem że wszystkim, nie mogę z nikim porozmawiać bo po zdradzie mam zakaz rozmawiania o wszystkim z mamą czy siostrą czy kimkolwiek ( bo one doradzały bym się rozstała). Myślę że jestem toksyczna. Chce umrzeć, bo mam dość tego życia. Jako dziecko przeżywała koszmar, pocieszałam się że będzie lepiej. Nie czuję tego. Nie mam sensu życia. Czuję jak życie ucieka i już nie będę miała dużej rodziny bo on mi nie ufa. Jestem tchórzem i boje się popełnić samobójstwo. Zaczynam myśleć by obejść ten strach. Zaczynam czytać jak wstąpić do wojska, bo tam łatwiej o szybką śmierć bez zabijania semego siebie... Nie wiem co robić ale już naprawdę zaczynam mieć wszystkiego dość. Cieszę się że chociaż tu mogę się wygadać. Mojemu nie mogę powiedzieć bo gdy próbuję słyszę że jestem głupią przecież mam dobrze. A to że jedyne co zawsze chciałam straciłam to moja wina. Jeszcze zapomniał, jak mu mówiłam dlaczego to się stało. Teraz mówi że chciałam się tylko zabawić nic więcej. Mam dość. Dziękuję
  4. Nie jestem psychologiem ale myślę że dobrze postąpiłaś. Po co inwestować coś tak cennego jak czas w kogoś kto co chwilę zmienia zdanie i co chwilę zrywa. Niech się zdecyduję lub ty to zrób za niego
  5. Jestem kobietą mam 24 lata i popełniłam błąd. Po 2 latach związku po zaręczynach tuż przed jego urodzinami zdradziłam go. Nasz związek był co raz gorszy co raz gorzej się w nim czułam, żałowałam że kupiliśmy razem mieszkanie. Próbowałam o tym z nim rozmawiać ale zamiast tego wychodziły kłótnie i "że przypierdalam się". W pracy poznałam kolegę i przy gorszym dniu poszłam do niego. Prosiłam byśmy byli tylko kolegami i by był grzeczny, ale tak naprawdę miałam gdzieś co się stanie, a kolega znając moją ciężką sytuację w związku upił mnie i się ze mną przespał. Po wszystkim płakałam co ja zrobiłam ale gdy wróciłam do domu i zobaczyłam wkurzonego narzeczonego wiedziałam że muszę z nim zerwać a nie się bawić, jednak nie potrafiłam. 3 tygodnie spotykałam się z kolegą z pracy (bez alkoholu i sexu) bo chciałam mieć alternatywę po zerwaniu ale cały czas nie potrafiłam z narzeczonym zerwać. W końcu on się domyślił i wymusił na mnie zeznania. Wszystko mu powiedziałam. On powiedział że tak mnie kocha że mi wybaczy ale mam wybrać. Wybrałam jego. W końcu zaczął się starać, pomagać w domu, spędzać ze mną czas. Niestety zaczął też kontrolować. Programy szpiegowskie, podsłuchujące, a później kłótnie że dlaczego nie powiedziałam że z kimś rozmawiałam i że na pewno we wszystkim go okłamuje, pełna kontrola w każdej chwili. Dorzucanie podczas rozmowy teksów "co ty temu też dupy byś dała" na szczęście z tym się ograniczył teraz. Po każdej takiej kłótni czułam się jak gówno i że powinnam się tak czuć bo zasłużyłam. Staram się wszystko mu mówić i być dobra i kochająca. Ale dziś po pół roku od tego dowiedziałam się że zainstalował kamery w sypialni. Jak mówiłam że to mi się nie podoba usłyszałam że nie ma powodu chyba że coś planuje, kogoś zaprosić itd. on mówi że te nagranie jest tylko dla nas i skoro mi się to nie podoba to znaczy że mu nie ufam to jak śmiem chcieć by on znowu mi zaufał. Skoro on nie wie czy znów go nie zdradzę za kolejne 2 lata i pójdzie mi łatwiej. Teraz siedzę w pracy, wstyd bo znowu współpracownicy widzieli mój płacz a mi się nie chce żyć. Łatwiej by było gdybym tak jak on chce z nikim nie rozmawiała o swoim życiu (bo to też jego życie a on sobie tego nie życzy bo to tylko nasze życie), nie miała przyjaciół ( nie ma czegoś takiego jak przyjaciele) gdybym się tylko go słuchała. Nie wiem już co myśleć. Ja nie chcę z nim się rozstawać, ale nie jestem pewna czy kiedykolwiek on mi znowu zaufa. On mówi że cały czas tłumaczy mi jak mam się zachowywać, ale już jest tym zmęczony bo ja nie rozumiem. On ma pełno pozytywów, tylko że chce pełnej kontroli i każda kłótnia czy problem to zawsze moja wina. A jak on coś zrobi to może bo ja zrobiłam coś gorszego... Jak mogę poprawić tą sytuację? Bo już naprawdę czuję że się poddaje...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.