Zakochanie jest bardzo silnym i podstępnym mechanizmem. Gdy znajdziemy osobę pasującą do naszego zakodowanego w głowie obrazu partnera, organizm zaczyna bombardować nas hormonami szczęścia, przywiązania i pożądania, aby spełnić swoją główną misję - rozmnożyć się, przetrwać, ewoluować. Będąc na haju zakochania nie widzimy partnera takim jaki jest naprawdę, ale przez idealizujące, różowe okulary. Organizm zaprzęga do pracy swoje wszystkie zdolności pozytywnie mobilizujące, żeby zdobyć osobę, która ma dla niego wartość reprodukcyjną. Gdy hormony już opadną, co nastąpić może różnie, po kilku miesiącach albo chyba max dwóch latach, wraca trzeźwa rzeczywistość. Okulary opadają i zaczynami widzieć z kim tak naprawdę mamy do czynienia. Jeśli wyjściowo, przed zakochaniem, osoby były zdrowe psychicznie i stabilne emocjonalnie, to po ustaniu tego hormonalnego pobudzenia przechodzą w tryb dojrzałej miłości, która wymaga wysiłku, pracy nad związkiem. Ale jeśli zakochanie było tylko tymczasowym lekarstwem na osobiste problemy, to naturalnie muszą one z powrotem wyjść na powierzchnię. Twój luby przestał się Tobą interesować, bo zapewne cała jego energia pochłaniana jest przez konflikty wewnętrzne, stres, złość, lęki, smutek. W momencie gdy poczuł, że może Ciebie stracić, założył maskę, żeby przyciągnąć Cię z powrotem, bo mimo wszystko pewnie lepiej mu było z Tobą niż bez Ciebie. Jeśli znajdzie odwagę i siłę na dotarcie do swoich problemów i zrobienie z nimi porządku (co może trwać nawet kilka lat), to będzie to miało sens. Jeśli nie, musiałabyś się męczyć żyjąc w trójkącie Ty-On-jego problemy