Witam, mam lat 48 i od blisko dziesięciu mieszkam z przyjaciółką. Obecnie nie mieszkamy w Polce, tylko w Holandii. Przyjaciółka, nazwijmy ją Red, ma lat 55. Jest alkoholiczką, obecnie po wszytym już po raz kolejny esperalu. W tej chwili została sama w Nl, ja jestem trzeci tydzień w Pl. Od samego mojego przyjazdu tutaj są wieczne problemy. Zarzucanie mi kłamstwa, oszukiwania jej, braku lojalności. Nie kończy się to tylko na mnie, ale źli są wszyscy. Jej matka, ciotka, moja córka, wszyscy jak jeden. Nie będę tu przytaczała wyzwisk jakimi mnie obrzuca podczas tyrad na messengerze. Taka sytuacja nie zdarza się po raz pierwszy, jest to kolejny raz. Najczęściej i na co dzień jest w miarę normalnie, zwykłe problemy dnia powszedniego. W momencie kiedy traci mnie z oczu, zaczyna się horror. Nie wiem jak z tym sobie radzić, a jednocześnie jak jej pomóc. Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie jest ona chora psychicznie. To tak, jakby w jednym człowieku mieszkały dwie osoby. Zwykła normalna, miła, uczynna Red i ta druga, wulgarna, chamska, podła i niszcząca wszystkich Red Monster. Nie wiem kompletnie co robić. Jeszcze trochę, a ja sama będę potrzebowała pomocy fachowca, bo zaczynam czuć lęk przed powrotem do domu, czuję, że mam zaniżone poczucie własnej wartości, całymi dniami odczuwam stan poirytowania, oczekiwania, z której strony spadnie cios. Potrzebuję realnej pomocy, wskazówek co mam dalej robić. Jak jej pomóc, bo nie można być takim człowiekiem, nie można być potworem bez żadnych zasad moralnych. Jestem kompletnie załamana.