Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

art-ysta

Użytkownik
  • Zawartość

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez art-ysta

  1. Panie Rafale. Czy w tokstycznym związku oboje partnerów może myć jednocześnie ofiarami i napastnikami? Oboje robią coś co druga osobę niszczy?
  2. Mówisz ogólnie jak jest i wszystko tak jakbyś rozmawiała z koleżanką. Przynajmniej ja tak miałem z moją terapeutką. Chyba jak powiesz to co wyżej napisałaś to będzie dobrym początkiem.
  3. Też często to widzę, że jedynie swoje potrzeby widzi i czerpie korzyści dla siebie. Wie że tak jak wygodniej, być ze mną. Owszem widzę też ze syn jest wyżej niż wszystko inne ale to chyba zrozumiałe. Niemniej jednak boję się tej decyzji. Boję się pustki w domu, boję się braku rozmowy, samotnych weekendów, wieczorów. Boję się tego co one mogą przynieść. Nie raz latała to Polski i byłem sam, ale wiedziałem że wrócą. A po rozwodzie? Jakie mam argumenty by kogoś sobie znaleźć? Z drugiej strony jednak wiem że przy niej nie dorobie się niczego, wiecznie w wynajmowanym domu, bez sexu i z podejrzeniami... Gotów jestem to skończyć w kazdej chwili, ale sekundę potem widzę uśmiech syna, jak nas oboje przytula do siebie, mówi mama i tata. To takie ciężkie...
  4. Dziękuję za odpowiedź. Zawsze jej bronilem, czasem bezpodstawnie ale muszę zaznaczyć że tu nie chodzi o pijaństwo. Wypić kilka kieliszków wina raz na dwa miesiące to nie jest chyba patologia A kobiety mają słabe głowy. Także wykreslilbym ten aspekt. Cała reszta to chyba niestety prawda. Nie wiem czy muszę dowody zbierać. Nie zależy mi na jej karceniu. Ona zgodzi się na rozwód bo już o tym nie raz rozmawialiśmy. To ja zawsze byłem przeciwny. A o dziecko też nie będę się szarpać bo wiem że on na tym straci najbardziej więc bez oporów zostawię jej syna wierząc że mnie nie znienawidzi. Pytanie tylko jak podjąć tak złą decyzję? Jak mu powiedzieć że musi jechać do Polski i nie będzie już ze mną, jak mu spojrzeć kiedyś w oczy?
  5. Witam. Mam 34 lata i mieszkam w Anglii. Jestem żonaty od prawie trzech lat, mamy z żoną 3,5 letniego syna. Ech od czego tu zacząć... Może chronologicznie jakoś to ułożę, może wtedy coś mi się rozjaśni. Kobieta mojego życia (nazwijmy ją literą M.), przyjechała do mnie na Wyspy mając niemal 19 lat, więc dość młoda była. Między nami jest 10lat różnicy. M. od dawna miała jakieś problemy zdrowotne, zarówno fizyczne jak i psychiczne, jeszcze zanim się poznaliśmy. Gdy zamieszkała na stałe w Anglii że mna, po jakimś czasie zaczęła mieć stany depresyjne, zdiagnozowano dwubiegunowosc. Generalnie ciągle coś ją boli albo się źle czuje fizycznie i psychicznie. Zdecydowaliśmy się na dziecko po roku znajomości, na ślub po jego narodzinach. Ale wszystko zaczęło się sypać jak M. była w ciąży. Przestaliśmy uprawiać w ogóle sex. Ani razu przez całą ciążę. Twierdziła że nie chce uszkodzić płodu (jakby było czym...). Generalnie jakieś kłótnie czy wrzutki sobie zaczęły nam się jeszcze przed ciążą i to myślę był początek tego co mamy teraz. Syn urodził się w grudniu 2015 i po narodzinach też sexu nie było. Tym razem z powodu boleści...Sporadycznie w 2016 się zdarzał ale można zliczyć na palcach jednej ręki. Zaczęła zrzucać to na libido które było niskie w związku z lekami jakie bierze. W 2017 roku ostatni raz kochalismy sie w lutym. Ciągle jakieś wymówki, że libido, źle się czuje, że zmęczona, że syn spi... To sprawiało że często się klocilismy, bo ile można czekać. W międzyczasie próbowałem wielu sposobów, zabrałem na wycieczkę do jej wymarzonej Hiszpanii, Norwegii, nad polskie morze. Dawałem jej wszystko czego chciała, ubrania, buty, kosmetyczki. Zaznaczam że ona nie pracowała od chwili zajścia w ciążę. Często za to latała do Polski bo tu się nudziła a tam rodzice jej, wnuka im dawała, znajomi itd... Poleciała nawet na sylwestra 2017/18 i nie pisała choćby życzeń do mnie (ogólnie to rzadko pisała, na pewno nie tak jak siedząc tutaj pisała że znajomymi).. I przechodzimy do konkretów. W lutym 2018 roku gdy była pijana po.imprezie na której byliśmy użyłem nie palca do odblokowania telefonu i dowiedziałem się że mnie zdradza. Zdradzala niby od października 2017, najpierw przez telefon niby się zakochała a potem się widywali u niej w miejscowości bo to jakiś kolega brata. Tłumaczyła mi że czuła się samotnie, rozmawiała z nim jak z kolegą i się zakochała czy zauroczyla... jeszcze w lutym, bo to było u jej rodziców, powiedziałem że albo to kończy i ja spróbuje jej wybaczyć albo wracam sam do Anglii. Niby skończyła. Ale we mnie zdrada jak zadra siedziała... Ciągle dopytywałem, walczyłem z tym. Ona jakby nie, jakby uznała to za coś zrozumialego bo między nami było źle to była podatna na innych. Zaznaczam że to już było rok gdy wcale ale to wcale się nie kochalismy a innemu, cóż wiadomo... Po powrocie do Anglii próbowaliśmy to poskładać ale średnio szło. Nie zbliżyła się do mnie nawet na krok aż pewnego razu pijana po imprezie jakiejś się kochalismy. Wykorzystałem ta sytuację zresztą ona była napalona. Jednak przed tym dzwoniła do Polski i widziałem że dzwoniła do tego gościa. Przepraszam itd. No potem ten sex, ale nie było w następnych dniach kolejnych. Zresztą samego zdarzenia nie bardzo pamiętała i miała ochoty rozmawiać... Zaczęła znów siedzieć dłużej na telefonie. Zdobyłem hasło do jej fb i przeżyłem szok. Pisała z nim non stop, nawet jak obok byłem. Mówiła że z koleżanką, że z mamą a ja widziałem na swoim telefonie że pisze do niego, że jej na nim zależy bardziej niż kiedykolwiek na mnie. Trzymałem tą wiedzę w tajemnicy do kwietnia bowiem lecialem do Polski z synem do swojej mamy i nie chciałem się rozstać przed tym. Nie udało mi się, któregoś razu w sobotę byłem po kilku głębszych i jej powiedziałem że wiem o wszystkim, o tym że mnie kłamie cały czas. Ja miałem lecieć do swojej mamy z synkiem a ona do siebie niby do lekarzy ale z wiadomości wiedziałem.ze leci się z nim spotkać. Wyszło tak że w kwietniu 2018 ona z nim face to face zerwała wszystkie kontakty, że wybrała mnie. I tak sobie żyliśmy. Faktycznie nie trzymała telefonu w reku, ale nie zblizylismy się do siebie. Wręcz może odwrotnie i jedynie nasz syn trzymał nas razem. Jednak szczerze wierzyłem że nie pisze już z nim i nie ma kontaktu. I nawet jak w Polsce była to wierzyłem że z nim się nie spotyka. W grudniu znów poleciała na sylwestra do Polski tym razem do przyjaciółki...Ja znów sam zostałem (znów twierdziła że się poklocimy w sylwestra jak 2 i 3 lata wcześniej i nie chciała tego). Ja dojechałem tydzień później i pojechaliśmy do mojej mamy. Wróciliśmy do Anglii i szara rzeczywistość, kłótnie itd. Namowilem ją na terapię online, taka dla par. Zgodziła się. Po pierwszej sesji byli super. Niebo a ziemia. Po drugiej dwa tygodnie później nawet się kochalismy (fakt pomogła sobie alko ale po roku czasu WOW wreszcie). Po trzeciej sesji było fajnie ogólnie. Blisko, ale bez sexu, i bez kłótni wcale. Żadnej przez miesiąc od pierwszej sesji... jakieś różnice zdań i tyle. Końcem marca poleciala do Polski, miała lekarzy i chciała trochę się wyrwać z domu. Na weekend nieco dłuższy... poprosiła mnie bym doładował jej Polski numer przez Internet. Zrobiłem to wchodząc w spis połączeń. I tam było sporo sms i połączeń z jednego numeru. Myślałem ze to jej przyjaciółka ale okazało się że nie. To był on... sama mi powiedziała. I teraz trzy kłamstwa, gotowi? Numer jeden: trzymała z nim ciągły kontakt przez cały ten rok. Jego numer podpisała jak kogoś innego ze bym przypadkiem jak zobaczę że pisze to że niby z kimś innym.. zaplakana do słuchawki mu mówiła że on ją szantażuje od tamtego kwietnia że się zabije że to przez nią itd... musiała się niby mu spowiadac co robi gdzie wychodzi itd... był zazdrosny ciągle itd. Potem gdy chciała odejść od niego definitywnie to szantażował ja że pokaże na necie jej nagie fotki, że wydrujuje i rozwiesi na wsi u niej, że powie jej rodzicom itd... empatia, nie wiem co, to że te sesje tak zmieniły nasze życie na lepsze, miłość ślepa, nie wiem, to wszystko sprawiło że powiedziałem jej że przejdziemy przez to. Ona go zablokowała wszędzie gdzie można było, pisał do jej przyjaciółki że jak go nie odblokuje to wrzuci te fotki itd... I fakt, na fb w nocy pojawiła się jej rozebrana fotka... Potem usunięta ale spełnił groźbę. Ona jednak dzień po.tym wracała do Anglii i nie zgłaszała tego nigdzie... Po przylocie mieliśmy długą rozmowę, płakała itd. Bala się jego i że ją zostawię. Powiedziała mi że, i tu kłamstwo numer dwa ze, uwaga uprawiala z nim sex w styczniu tego roku myśląc że jak mu da to on się odczepi. Jakoś to przyjąłem i nawet gdzieś sobie znalazłem na to jakieś wytłumaczenie że szantaż że emocje że może faktycznie to jej pomoże się go pozbyć ... Po 3 dniach w normalnej rozmowie padło coś po czym nie umiem się podnieść. Otóż trzecie kłamstwo, to nie był jeden sex a jeden stosunek i potem jeszcze dwa oralne stosunki. I tego nie umiem już sobie wytłumaczyć bo ewidentnie chyba chciała tam iść do niego czy się tak bała czy sam nie wiem czemu. Ona nie widzi różnicy między raz a więcej a ja widzę bo to z premedytacją jednak zrobiła... akurat zaraz mieliśmy sesje z naszą terapeutką, która ewidentnie nie pierwszy raz już stwierdziła że to ja jestem ofiarą w tym wszystkim i to M. musi się starać to naprawić nie ja i ona musi się starać odbudować zaufanie. Żona stwierdziła że mam jej dac znać co robię, albo jestem z nią albo nie bo ona psychicznie nie daje rady. Tamtego typka niby już nie ma, wyrzuciła go całkowicie z siebie, może i tak, ale czy można znów zaufać? Powiedziałem jej że możemy odbudować związek jak będziemy się kochać, uprawiać sex, jak będzie okazywać mu uczucie. Stwierdziła że obecnie nie jest w stanie mi tego dac, nie wie kiedy i czy w ogóle. Ja jej za to przykrecilem kurek z kasą i przyjemnościmi, zresztą już wcześniej to zrobiłem A teraz do zera. No i ona stwierdziła co to za małżeństwo, że mi zależy na sexie a jak tego nie będzie to ona nie będzie miała na słodycze czy kosmetyki... dodam że próbowała pracować, 3 dni i koniec. Stwierdziła że psychicznie nie może. Lekarz orzekl że ma nerwicę i dlatego tak. Był to jednak lekarz prywatny i nie ma na to papierów by cokolwiek starać się o jakąś niezdolność do pracy i kasę z tego tytułu. Koniec końców z mojej jednej pensji żyjemy jakoś nie odkładając nic i mając rosnące wciąż długi. Moje pytanie do kogoś mądrego kto jakoś to przeczytał: co ja mam zrobić? Sam jestem z rozbitej rodziny, nie chce tego samego fundowac synowi. On by został z nią bo ja nie mam możliwości by go tu trzymać obecnie a wiem że on za matka i tak i wiem że w Polsce mu będzie dobrze z dziadkami. Ale stracę go samo przez to że nie utule do snu czy coś... Po drugie ja ją chyba kocham wciąż, nie wiem sam. Bo czemu jej nie wrzuciłem jeszcze? Widzę ze ciągnie mnie na dno, psychicznie, finansowo czy fizycznie ale przynajmniej mam ją obok i dziecko. Tylko co jest ważniejsze w tym wszystkim? Ponoć dzieci widza to gdy między rodzicami nie jest dobrze i to źle na nie wpływa. Jednak czy rozwód jest dla dzieci i dla nas lepszy? Pomocy proszę...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.