Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

lauraz

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

lauraz's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Cześć, może nie jestem psychologiem, ale jeśli czujesz się osamotniona - chętnie z Tobą porozmawiam
  2. Witam, od jakiegoś czasu nieudolnie poszukuję psychologa. Dwa lata temu zdiagnozowano u mnie chorobę afektywną dwubiegunową (potwierdzoną przez dwójkę lekarzy). Moja Pani psychiatra wystawiła mi również skierowanie na badanie pod kątem BPD - ale wszyscy psycholodzy, do których trafiałam stwierdzali ,,nie zrobię Pani testu w tym kierunku" ,,są różne szkoły", to ,,ciężko stwierdzić..." i jak ognia unikali tematu. Kiedy jestem pozbawiona czynników stresowych - normalnie funkcjonuję. Na co dzień przyjmuję tylko stabilizator (Lamitrin) - nie wywołuje on żadnych ,,efektów ubocznych", a pomaga kontrolować huśtawki nastrojów. W gorszych momentach przyjmuję lekkie leki antydepresyjne. Moje życie jest z pozoru udane - wspaniałego chłopaka, bardzo dobrą pracę. Niestety, w momencie kryzysu (najgorszy moment mojej choroby) porzuciłam moje studia w ostatnim semestrze - zaliczyłam wszystkie egzaminy, ale nie zdałam seminarium dyplomowego. Mimo możliwości ubiegania się o przywrócenie na listę studentów - pozbawiona pomocy - nie umiem tego zrobić. Wydaje mi się, że jestem osobą inteligentną, jednakże próbowałam później kilkukrotnie rozpoczynać studia i z jakiegoś powodu (mimo zdawanych egzaminów) - nie pochodziłam do innych i po jakimś czasie rezygnowałam. Z tej przyczyny nie potrafię wyeliminować lęku: i co z tego, że mam dobrą pracę, skoro jeśli coś się nie powiedzie to zostanę na lodzie? Bez wykształcenia? Przecież chodziłam do świetnej szkoły średniej; moi rówieśnicy rozpoczynają już doktoraty... W pracy radzę sobie dobrze, jestem doceniana i chwalona, we wszystko co robię wkładam dużo siły i serca (aktualnie omawiam szczegóły awansu), ale... i tak ciągle się boję. Nie chcę rozpocząć kolejnych studiów, ponieważ ten schemat ciągle się powtarza, powtarza, powtarza... A w przypadku mojej pracy dyplomowej - uczelnia odmówiła pomocy. Warunkiem "przywrócenia na studia" - jest złożenie pracy w dziekanacie. Mam okropną blokadę. Mam ,,lekkie pióro" - piszę od dziecka, prowadzę bloga firmowego, prywatnego... Niestety, z jakiejś przyczyny nie mogę tego ruszyć, dosłownie "boli mnie w środku" i dostaję ataków paniki. Pogłębia się uczucie beznadziejności. Jak już wcześniej wspomniałam - chodziłam do bardzo dobrego liceum (najlepsze w moim województwie), rodzice zawsze wymagali ode mnie bardzo dużo i do dziś słyszę docinki w kwestii porzuconych studiów... Ba, kłamię ich, że wciąż studiuję prawo, a to też rzuciłam miesiące temu. Nie mam dobrych relacji z rodzicami, tata zawsze był neutralny, matka to typ ,,nieokazujący emocji" i despotyczny. Przerabiałam ten temat wiele razy, wybaczyłam im i nie żywię już do nich urazy - wyprowadziłam się i ,,żyję na własny rachunek." Jakkolwiek mimo tego, że nie są dla mnie bliskimi osobami, wciąż boli mnie to, że ich... zawiodłam. W kwestii mojego chłopaka - jest naprawdę dla mnie bardzo dobry. Zawsze stoi za mną murem, bardzo mi pomaga, wspiera w gorszych chwilach - jest moją podporą. Nie mogę powiedzieć na niego złego słowa - nawet się nie kłócimy. Niestety, byłam wcześniej w wyjątkowo toksycznej relacji i codziennie powracają bolesne wspomnienia (spotykałam się z typowym, pogubionym DDA). Osoba ta krzywdziła mnie dosłownie tysiące razy, a ja...? Beznadziejnie zakochana - ciągle mu wybaczałam (nawet najgorsze rzeczy). Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się nierozsądnie, ale nie potrafiłam powstrzymać emocji. Setki razy "zamykałam rozdział", a on wtedy się "uaktywniał", dawał mi nadzieję i znów odchodził. Nie utrzymuję z nim kontaktu, ale wciąż powracają retrospekcje - przez kilka lat osoba ta robiła do mnie "podchody", bawiła się mną i wykorzystywała fakt, że byłam "do bólu zakochana". Nie kocham go już - to wiem na pewno, ale te rany ciągle same się otwierają. W tym momencie ma partnerkę i boli mnie fakt, że potrafi szanować kogoś innego, a mnie nie umiał... Obwiniam siebie za to, że nie szanowałam siebie - ,,to moja wina, bo skoro sama się nie szanowałam - to jak ktoś inny mógł mnie szanować?" I dlaczego przez tyle lat to ciągnął, skoro mnie nie kochał? Nie wiem, może tendencja z rozpoczynaniem studiów i porzucaniem ich oraz to chroniczne wybaczanie stworzyło tą blokadę w mojej głowie? Może dlatego już nie wierzę w to, że mogłabym coś zmienić?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.