W 2020 w październiku zaczęłam chodzić z chłopakiem (ja 17 lat on 19) ćpał, pił, długi i problemy z ojcem (rodzice jego po rozwodzie) pisaliśmy codziennie i praktycznie spotykaliśmy się codziennie (800m mamy do siebie) ranił mnie na początku bardzo, ale po czasie ogarnął się z piciem, ćpaniem
zaczęłam mu pomagać finansowo dawałam mu co chwile pieniądze. W maju zdecydował ze wyjedzie za granice. Za każdym razem jak wyjeżdżał to ciagle pisał ze tęskni dzwonił do mnie i ze nie chce tam siedzieć (bo miał długi do spłacenia) później wrócił na tydzień do polski i wrócił. I znowu ta gadka ze tęskni i powiedział mi ze poważnie już o mnie myśli żebym zaczęła szukać mieszkania i ze jak wróci to się wprowadzimy. Znalazłam i byłam nawet oglądać i zdecydowaliśmy na ten dom. Wrócił do Polski i wprowadziliśmy się. Tydzień później zobaczyłam ze pisze z byłą i się bardzo pokłóciliśmy i wróciłam do swojego domu (18 lat już skończyłam wtedy) pisał do mnie żebym wracała ze żałuje bardzo tego, ze nie chciał tego. W wigilie ze mna zerwał powiedział ze już ze mna nie będzie.. za pare dni się odezwał i powiedział ze małymi krokami chce to naprawić wiec znowu byłam z nim na mieszkaniu. W którymś momencie zaczęłam temat i on się zdenerwował i wyrzucił mnie z domu. Za pare dni znów do mnie napisał ze chce ostatnie dni spędzić ze mna bo zaraz znów wyjeżdza… spotkałam się z nim, ale już nie nocowałam.. dobierał się do mnie i ja mnóstwo pytań zadawałam i on powiedział ze jakby miał ze mna nie być to by tego nie robił (dla niego brałam antykoncepcję) zapewniał mi cały czas ze teraz będzie tylko lepiej ze będzie robił w te stronę tak żeby mnie nie skrzywdził.
Wyjechał i za pare dni napisał ze nic z tego ze dla niego to jest ciężkie…
jest to dla mnie ciężkie przeżycie ponieważ czuje się tak bardzo wykorzystana… niedawno napisał do mnie ze co u mnie i od nowa wszystko mi to wróciło po czym znów urwał kontakt…