Popadłem w marazm. W pewnym sensie rozleniwienie, brak inwencji, poczucie bezsensu, wypalenie, klapa itp.
Może nie depresja - bo jestem w stanie wyjść z domu i wykonywać proste, debilne, odtwórcze prace. Ale to tyle.
Natomiast nie chce mi się nic innego. Nie mam żadnych pomysłów. Czy to w biznesie, czy w twórczości; nie mam ochoty na żadne hobby, nie ćwiczę (co najwyżej czytam).
Normalnie prowadzę kilka działalności, poza tzw. "pracą zawodową" (jestem w takim kraju, gdzie można i nie trzeba się przejmować urzędem skarbowym), piszę blogi, artykuły. I to mimo, że na codzień widzę bezsens egzystencji (praca, praca, g... z tego i "wyjazd") - poza tym, żeby dbać o dzieci. Ale zwykle działam, a efekty dają mi zadowolenie.
Teraz - nic.
Mam tak od powrotu z wakacji. Zwykle miewam trochę chandry w takich momentach, ale tym razem to już kolejny miesiąc.
Napiłbym się, ale to niebezpieczne, bo to dałoby mi chwilowe zadowolenie i poczucie optymizmu i chciałbym to powtórzyć.
Więc też nie piję. Za to jem.
Na pewno poczucie bycia w kieracie ma tu jakieś znaczenie. Co ja tu k... robię? Po co? Żeby przewegetować?
Do tego poczucie wieku (mam już tyle lat, na ile się wciąż nie czuję), upływu czasu - i co gorsza jego marnacji w debilnej, źle zorganizowanej i nudnej codzienności.