Mam 34 lata, jestem samotny, pracujący, mieszkający, mężczyzna. Problem ciągnie się od szkoły, a konkretnie zaczęło się od lęku przed odpowiedźiami, mówieniem. Do dnia dzisiejszego, nie potrafię kogoś o coś zapytać. Większość mojego czasu w życiu to ciągle, smutek, płacz, żal do siebie o w szystko, brak zainteresowan, nic mnie nie cieszy, zastanawiam się po co się urodziłem.
Chciałbym się nie raz zabić, ale nie potrafię tego zrobić. Często myślę że w niebie jest lepiej, ciągle martwie się o przyszłość, że jestem już stary na zmiany w życiu, żeby czymś się cieszyć.
I nie wiem co robić, czy warto się męczyć i żyć dalej:(, ale brak mi już siły.