Witam. Mam 30 lat, wychowuje sama syna. Przeżywam trudny okres w moim życiu. Po raz kolejny rozstałam sie z partnerem. Nie wiem ile już bylo tych roztan. Zazwyczaj odchodziłam ja gdyz nie dawałam już rady z nim żyć. Najpierw pil często w pracy przynajmniej raz w tygodniu. W weekendy pije np. Od piątku do niedzieli. W sb potarfil wypić pół skrzynki piwa, butelke wódki czy co tam miał w zanadrzu. Jak wypije to mnie denerwuje, często jest dla mnie nie mily, obraża mnie, denerwuje. Czekam wtedy aż pójdzie spać czasami potrafi sie rzucać do mnie. Jak zostawał z moim synem w domu to się martwię czy nic mu się nie stanie czy jest bezpieczny. Za każdym razem prosił żebym do niego wróciła, mówił że się zmieni,nie będzie już tyle pic. Tylko czasami. Trwało to maks miesiąc i znowu to samo się zaczynało. Rozstalismy się znowu, tym razem nie ja odeszłam ale po prostu kazała mi się wynosic w środku nocy z domu bo ma mnis dość, oczywiście wrocil z imprezy. Zrezta często wypomina mi że mam beznadziejna pracę, że jestem pusta, głupia, i że musi pic żeby że mna wytrzymać. Bałam się i pojechalismy do mojej mamy. Myślę że jets w tym dużo mojej winy. Ja nie chce z nim nigdzie wychodzic, bo się boję, nie czuje się z nim bezpiecznie, gdyż zawsze wychodzi z imprezy ostatni. Ale najbardziej pijany. A jak wstanie na kacu to od rana zaczyna leczyć się alko. Nie lubię wychodzić do ludzi, do jego rodziny bo tam tes się pije. Nie wiem czy to moja wina bo nei lubię ludzi. Może gdybym była bardziej rozrywka to by było dobrze. Bo on musi się w weekend odstresować. Teraz po tym jak mnie wyrzucił po tygodniu spytał czy ja już definitywnie zakończyłam ten związek. Czy może wroce? Mowi że się zmieni, że ja się mam zmienić i będzie dobrze. Tylko że ja mu już nie wierze. Nie ufam nie wiem co mam zrobić. Bo ja go kocham ale sie boje.