Dzień dobry,
postanowiłam zwrócić się o pomoc w kwestii związanej z moimi kompulsywnymi zachowaniami, które pojawiają się u mnie okresowo już od dzieciństwa. Mam 34 lata i od 12 lat jestem w udanym związku małżeńskim, wychowujemy siedmioletnią córkę. Pochodzę z rodziny w której niestety wciąż panowały awantury, agresja fizyczna, słowna, emocjonalna. Bardzo często byłam bita, wyzywana i zaniedbywana. W wieku 19 lat zachorowałam na chorobę Gravesa Basedowa, która diametralnie zmieniła mój wygląd, stan mojego zdrowia wymagał pobytu w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Jedyną osobą, która mnie odwiedzała był mój ówczesny chłopak a obecny mąż. Po powrocie do domu rodzinnego byłam wypraszana z pokoju ze względu na tzw. odrażający wygląd. Usamodzielniłam się w wieku 22 lat, mimo sprzeciwu rodziców.
Po kilku latach przeszłam dwie radioterapie. Moi rodzice nawet przez chwilę nie zainteresowali się moim stanem, nigdy też nie interesowali się moją córką. W ostatnich latach widywali ją tylko wtedy, gdy z nią do nich przyjeżdżałam, jednak nawet w takich chwilach prawie nie z nią nie rozmawiali, nie zabrali na spacer czy lody. We wrześniu zeszłego roku zerwałam z nimi kontakt. Rok wcześniej moja mama zachorowała na urosepsę, po wyjściu ze szpitala przestała wstawać z łóżka, dlatego postanowiłam jej doraźnie pomagać poprzez załatwianie wizyt domowych lekarza rodzinnego, kupno materaca antyodleżynowego, załatwianie różnorakich sprawunków, częste wizyty, zabiegi pielęgnacyjne, nauczyłam się podawać zastrzyki, leki, kąpać osobę głównie leżącą, zmieniać pieluchy itp. Niestety moja sytuacja zawodowa chwilowo się pogorszyła rok temu i nie byłam już w stanie tak często pomagać, bez uprzedzenia zostałam poinformowana o tym, że mama na bliżej nieokreślony czas zostanie pozbawiona opieki ojca. Wtedy coś we mnie pękło. Poczułam się tak głęboko dotknięta instrumentalnym sposobem traktowania mojej pomocy, że po prostu trzasnęłam drzwiami i zerwałam kontakt z rodziną. Wkrótce potem usłyszałam od mojej matki telefonicznie, że jestem niewdzięczna. Mój tata nazwał mnie nikim, ponieważ pomimo uzyskania wyższego wykształcenia wykonuję obecnie pracę fizyczną. Muszę ją wykonywać, bo zapewnia mi elastyczny czas pracy a poza mężem nie mogę liczyć na niczyją pomoc w opiece nad córką. Sporadycznie pomagają jedynie przyjaciele. Ponadto zostałam też pominięta w testamencie ojca. Czuję się zdruzgotana tą sytuacją. Targa mną jakiś niepokój, Dobija mnie myśl, że porzuciłam schorowanych rodziców a z drugiej strony czuję się winna, że mimo to odczuwam też ulgę z powodu nagłego przerwania relacji.
Mój problem objawia się poprzez samookaleczanie a konkretnie rozdrapywanie różnych miejsc na ciele i nie pozwalanie na ich zagojenie. Podobne objawy pojawiały się już u mnie w dzieciństwie, jednak z czasem mijały. Czy mogą Państwo doradzić mi jak mam uspokoić swoje myśli i przestać się ciągle obwiniać. Bym mogła przestać ciągle się ranić?