Idę sobie drogą,
Do domu, ciemno w koło.
Mijam grupę sporą,
Wśród nich jejejejest wesoło.
Srogo, łapię ich spojrzenia, srogo.
Słowo, na ka ka ka mi toczą.
Języki iiiim się plączą, a co to?
Lęk, obawa, poniżenie,
Ze wsząd pojawiają się cienie,
I mącą mój spokój,
Mój skarb chcą skraść.
A ja malutki,
Łączę przyczyny i skutki,
Gubię się, nasila lęk,
I już w ich sidła wpadł,
Wewnętrzny strach budzi mą twarz.
Tą ze środka twarz,
Widzi go w błocie po pas.
Wtem przychodzi z obserwacją,
Pokazując moje pole, gdzie granice są
Co nie moje, a co moje jest.
Stąd już krótko, chwila już noo
Budzik dzwoni...
Budzę się z emocjonalnej trwogi
Widzę drogę którą szedłem,
Gdzie poniosły nogi
I mój wybór na rozdrożu,
Chwila nie uwagi, i potykasz się.
Wpadłem w bajkę której nie ma,
Sam wybrałem, że tak chcę,
Sedno w tym, że to żart.
Weź sam sprawdź, o sprawdź.
Zdziwisz się,
To Ciebie chcę,
Bo sam nie wiem,
Jak przyczynisz się, do tego.
By wzrósł Twój stan,
Świadomości plan,
Energetyczny drań,
Będzie nęcił Cię do złego.
Nie daj mu się,
Postrzeganie zmień,
Porzuć co znasz,
Zrób miejsce dla nowego.
To głęboko jest,
W środku gdzieś,
Niezależnie gdzie,
Uparcie dąż do tego.
W końcu przyjdzie sens,
Z energią złapiesz więź,
Wtem wzniesiesz się,
W nadświadomości stany .