Tak mieszkaliśmy i było już dziecko. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo nie o to w tym chodzi. Ale tamten moment był burzliwy w naszym życiu. Podniósł na mnie rękę ostatni raz bo bardzo tego żałował a we mnie to bardzo siedziało i zamiast przyjść do niego i o tym porozmawiać to poszłam do innego, i niestety go zdradziłam. Później zaczęły się dyskoteki i całowałam się nie raz z innymi mężczyznami. Po kilku latach się dopiero ogarnęłam że nie mogę tak robić, że straciłam do siebie szacunek a jemu robię co najgorsze tylko mogę mimo że on rozpoczął pracę nad sobą. I przestałam robić cokolwiek. Zapytasz czemu. Czemu ja nie zaczęłam pracy nad sobą, nad naszym związkiem. Nie odpowiem, bo nie potrafię. Kiedyś obiecałam mu rozmowę, szczerość, czułość ale nie potrafiłam bałam się że jak coś powiem, zrobię nie tak to będzie jeszcze gorzej mimo jego zapewnień że lepiej usiąść i pogadać szczerze i się trochę poklocic niż ukrywać mieć przed sobą tajemnice. Ale teraz bardzo chcę się na niego otworzyć, wzięliśmy ślub w tym roku ale on twierdzi że teraz jest za późno że on nie chce się po raz kolejny przejechać na moich obietnicach i moim gadaniu, że on ma dość, że zmarnowałam mu tyle lat życia...