Jesteśmy z dziewczyną razem prawie dwa lata, po trzech miesiącach bycia razem wynajęliśmy mieszkanie żeby móc dokończyć budowę piętra dla nas w jej rodzinnym domu ( wszystko od zera, ze starego na nowe). Zmieniłem pracę żeby więcej zarabiać na remont i wzięcie kredytu po namowie mojej dziewczyny, przyszły teść załatwił mi tą pracę, głupio było odmówić. Praca po 12 godzin dziennie, czasami po 12,5 albo 13, soboty do 14, a czasami i dłużej, czasami też trzeba przyjść w niedzielę na kilka godzin, nocki od 18 do 6 rano. Wzięliśmy kredyt razem. Ale od dłuższego czasu, w sumie od lipca kiedy tu pracuje, jest źle, jestem zmęczony praktycznie cały czas, kiedy w soboty kończę o 14, jadę na budowę robić, śpię po 5-6 godzin, ale też zdarza się po 4. Kiedy mówiłem swojej dziewczynie że ja tu nie chcę już pracować, bo nie mam na nic więcej czasu ( często zarzuca mi że się niczym nie interesuje, że ona nie ma czasu na nic bo chodzi do pracy, zajmuje się swoim synem, sama chodzi do liceum weekendowego i do tego jeszcze załatwia rzeczy związane z budową, pomiary, umowy itd. Teraz zaczęła sobie ćwiczyć, chodzić z kijkami itd )tylko ja wszystko rozumiem ale ja nawet na połowę tego co ona robi poprostu nie mam czasu, albo nie mam siły tego robić, kiedy przy rozmowie o tym mówiłem ( takich rozmów było już bardzo dużo) że ja też nie mam na nic czasu,bo ciągle jestem w pracy, a jak nie w pracy to robię na budowie, że jestem na prawdę zmęczony tą pracą to ona powtarza jedno " a co Ty myślisz że tylko Ty pracujesz po 12 godzin?" . Ciągle wymaga ode mnie żebyś się wszystkim wkońcu poważnie zajmował, ale ja się zajmuję, tylko poprostu brak czasu. Tutaj zarobię dobrze (5,5-7 tysięcy) każdy dzień się liczy, jedna nieobecność i nie ma premii. Dlatego nie biorę wolnego. Proszę powiedzcie mi co mam zrobić, co myślicie o tym? Przy ostatniej kłótni jeszcze wytknęła mi to że przez to jaki jestem i że ona na nic nie ma czasu, to dlatego jest kłopot z seksem u nas, że się jej nie chcę nie raz ze mną kochać.