Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

gmail34

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

gmail34's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam, kobieta 24 lata Przy wcześniejszej wypowiedzi na forum opisałam wiele czego doświadczyłam w związku. W dniu wczorajszym doszło do rozstania, wszystko wydarzyło się tak szybko. Wpływ bardzo dużo emocji, nie wiem czy postąpiłam słusznie, czy nie podjęłam pochopnie decyzji. Pare dni temu rozmawiałam z partnerem po pracy, ustalone mieliśmy wcześniej że następnego dnia wyjeżdżam do rodzinnego domu i spotykamy się wieczorem. Nie dogadaliśmy się, ponieważ doszło więcej przeszkód. Z rana moj były partner musiał zawieźć tatę do szpitala, wykryto u niego tętniaka w jelitach. Dodatkowo zadzwonił serwis od bramy, który poinformował, że przyjedzie w piątek i do tego przychodziła Pani od Sprzatania. Rozmowa zaczęła się od tego, że doszło więcej okoliczności i nie bardzo pasuje mu to, że ja wyjeżdżam. Wiec zapytałam czy nie można było przełożyć naprawy na poniedziałek, otrzymałam odpowiedz, że nie mógł się dodzwonić. Nie mogliśmy się dogadać, wiec gdy zapytał: myślisz że nie chce Cię puścić? Odpowiedziałam: nie wiem i się uśmiechnęłam. I zaczęła się drama, wstał i krzyczał, że mam wszystko w dupie, że nic mnie nie obchodzi. Zabrał swoje rzeczy i poszedł do góry, przez cały wieczór zero kontaktu. Gdy poszłam się położyć, kontynuowaliśmy temat dalej, gdy nie mogliśmy się zrozumieć, ponieważ pytałam dlaczego umówił bramę na piątek to powiedział, że jestem upośledzona. Bo jak można inaczej nazwać osobę z która nie można się dogadać. Zabrałam poduszkę i wyszłam do drugiego pokoju, później znowu były dwie awantury w, której ja wyrzucałam mu źe ma mnie przeprosić i tak się nie odzywać. Przeprosin nie otrzymałam, za to kłóciliśmy się dalej. Usłyszałam jeszcze: że jestem niedojrzała, że powinnam mieszkać w rodzicami i z psem….Gdy on podczas kłótni wychodził spać do innego pokoju to było w porządku, natomiast gdy ja po ubliżaniu wyszłam to oznaka mojej niedojrzałości. Na drugi dzień wstał rano i pojechał, bez słowa. W dzień odezwał się i spotkaliśmy się w pracy, chciał rozmawiać jak gdyby nic się nie stało. Później rozmawiałam z psychologiem, po usłyszeniu stwierdziła: że coś musi być z nim nie tak, że chce mnie odciąć od bliskich, znajomych, że chce mnie podporządkować. I powiedziała, że mam się zastanowić czy mam sile psychiczna aby to znosić i czy warto. Więc zaproponowałam partnerowi terapie, nie zgodził się i powiedział ,,ja tego nie widzę” wiec skoro nie zgodził się na terapie i nie widział nic złego w swoim zachowaniu, uważa: ze wytraciłam go z równowagi i jak inaczej ma nazwać taka osobę. Wróciłam do domu, spakowałam się i czekałam pare godzin aż wróci. Pisał trzy razy czy ma przyjechać czy zmienić plany, odpowiedziałam że podjął już decyzje. Nie chce nic naprawiać, ani podjąć się terapii. Spakowalam rzeczy do samochodu, napisałam że zabrałam większość a po resztę wrócę bo nie zmieszczę. Nadmienił że szybko podjęłam decyzje i wszystko przekreśliłam. Gdy przyjechał chwile rozwijaliśmy, powiedział: po co czekałaś, cyrk przyszłaś robić? Bardzo się na Tobie zawiodłem, pomyliłem się. Tak szybko przekreslilas cały czas, myślałem że przyjadę i porozmawiamy a Ty już się spakowalas ze wszystkim. Obyś spotkała takiego mężczyznę, który będzie Cię tylko tak wyzywał jak ja i z którym będziesz miała tak dobrze jak ze mną. Nie próbował mnie zatrzymać, dał mi klucz i powiedział że w poniedziałek mam przyjechać po resztę, go nie będzie. Odjechalam z ogromnym bólem, zatrzymałam się na parkingu kawałek dalej i jeszcze pisaliśmy. Tłumaczyłam mu że nawet nie chciał mnie zatrzymać, że nie chce tego naprawiać, że nie chce iść na terapie (uważa źe po niej będzie jeszcze gorzej, a ja jestem młoda i wszystko wiem najlepiej),, obyś tego nie żałowała”. Biłam się z myślami czy wrócić, napisałam mu żeby przemyślał swoje zachowanie przez weekend i po weekendzie porozmawiamy bez takich emocji. Odpisał, że teraz jest ostatnia szansa by wszystko naprawić, że ja spędzimy weekend osobno to nie mamy już o czym rozmawiać. Pojechałam, gdybym wróciła to pozwoliłabym mu dalej na takie zachowania, a on nie widzi w nich nic złego. Przez cały związek nie była to pierwsza sytuacja, zdarzały się ubliżania i krytyka, w końcu zrobiło mi się tego dość. Bardzo mi z tym źle, że odeszłam akurat w takim momencie gdy jego tata jest na operacji. Później pisałam do niego, nawet nie odczytał wiadomości. Czy to oznacza, że skreślone jest już wszystko? On nie wyraził chęci naprawy tego, oczywiście złe się zachowałam. Powinnismy załatwić to w inny sposób. Ale gdy już ,,spakowalas się cała zamiast zabrać pare rzeczy to nie mamy już o czym rozmawiać”. Okropnie mnie to boli, cholernie ciężko to znoszę. Był kochany i to bardzo, ale gdy coś mu się nie podobało, wyrażał swoje emocje krzykiem, gdy mówiłam nie krzycz na mnie, słyszałam: to nie koncert życzeń. Może za szybko wszystko przekreslilam, ale nie pozwolę sobie na to by moj ukochany obrażał mnie, że jestem m.im. upośledzona. Gdybym sobie na to pozwoliła, z czasem mogłoby być gorzej. Gdyby on zrozumiał, że nie powinien tak mówić. Nie jestem idealna, mam swoje wady i ciężko nam jest czasem dojść do porozumienia. Po mimo tego wszystkiego, tak cholernie mnie to boli. Od wczoraj nie mogę powstrzymać łez, a z jego strony zero kontaktu, zaangażowania, nic.
  2. Witam, opiszę całą sytuację po to aby uzyskać opinię osoby z zewnątrz. Poznałam w marcu mężczyznę, jesteśmy ze sobą do tego czasu. Początki były ciężkie...co ja mówię, dalej jest ciężko. Jest starszy o ponad 20 lat. Na początku okłamał mnie 2 razy z wiekiem (pewnie dlatego, że gdybym od początku wiedziała ile lat nas dzieli to nie brnęłabym w to dalej). Pochodzimy z dwóch różnych światów, on z świata ,,premium'' (tak to nazwę po swojemu). Była to ciężka bariera do zniszczenia, jednak on zapewniał, że właśnie taką dziewczynę nie ze swojego świata chciał poznać (nie zepsutą). Zdarzały się od początku docinki ,,tragiczne masz włosy'' ,,te paznokcie'' itp... chowałam to do kieszeni, żyłam złudzeniem, że jak nam wyjdzie to przeprowadzając się do niego to się zmieni (i poniekąd tak się stało w tym przypadku). W lato zaczęły doskwierać mi dolegliwości brzucha, non stop mnie pobolewał. To w emocjach potrafił mi powiedzieć ,,jesteś kaleką, jak babcia, dziewczyna w twoim wieku nie powinna mieć żadnych problemów''. Docinał mi, że zachowuje się jak kokietka do każdego mężczyzny, bo z nimi rozmawiam, śmieje się, jestem miła, życzę miłego dnia (do kobiet również tak robię, ale tego nie widzi). Dodam, że pracowałam z ludźmi, do tego odwiedzało nas wielu przedstawicieli handlowych (uważam, że rozmowa była normalna), nie było żadnych flirtów. Dzieliło nas ponad 300 km, wieczorami miał problem gdy nie odebrałam telefonu, gdy jechałam do sklepu, bo on ,,nie wie gdzie jestem i co robię, mogę sobie mówić jedno a robić drugie''. Nie mogłam zrobić drzemki po południu, bo będę ,,latać po nocach a nie spać''. Wszystko zlewałam bokiem z myślą, że gdy zamieszkamy wspólnie problem ten zniknie. Chodź teraz patrząc, może były to sygnały aby zakończyć tą znajomość. Mieszkamy ze sobą ponad 3 msc. i niewiele się zmieniło. Gdy napisał do mnie znajomy, miałam awanturę, że powinnam wszystkich poblokować, zerwać kontakt bo rozpoczęłam nowe życie. Później awantura za wiadomość sprzed 5 msc. jak napisałam koledze aby do mnie nie pisał, ponieważ mam kogoś (to awantura, że wpier*dalam się z rodzinę, że on ma dziecko i żonę) (dla jasności znaliśmy się od liceum, nigdy nic pomiędzy nami nie było, był dla mnie kiedyś jak brat i czasem pisaliśmy co słychać. Awantury, że non stop chodzę z telefonem, że telefon ma leżeć na dole jak chodzę do łazienki bez kodu pin. I aby uniknąć kolejnych awantur, zrobiłam tak jak chciał. Gdy poprosiłam go aby podał mi swój pin do telefonu, kategorycznie zaprzeczył i twierdzi, że nie pamięta. Więc skoro on nie podał mi swojego, ja również zmieniłam. I tu kolejna awantura, bo do niego koleżanki nie pisały więc nie było powodu a do mnie non stop ktoś. Od początku wiedział, że mam psa i z nią chce się przeprowadzić. Mieszkała z nami może z 2-3 tyg., non stop awantura, że pies to pies tamto, że mało wychodzi, że on by ją uśpił, że nigdzie nie można jechać bo pies przeszkadza i go ogranicza. Zawiozłam zatem psa do Taty, mam ją prawie 10 lat, nie ukrywam że pękło mi serce i okropnie za nią tęsknie. On nie rozumie, że można mieć uczucia do zwierzęcia ,,to jak się zachowujesz to powinnaś przepracować z psychologiem bo to nie jest normalne''. Gdy poszłam zrobić paznokcie na kolor granatowy, zobaczył je i mówi ale tragiczne, boże tragedia jak u starej baby. Rozumiem, że przyzwyczajony był to insta gwiazdek, które były perfekcyjne. Cóż, mnie nie stać na takie poprawki jak one mają i z resztą nie chce tak wyglądać, mamy różny styl ubioru i wszystkiego. Dziś przegiął, gdy jechalismy do pracy zadzwonił do mnie telefon, dzwięki były na pół włączone (było słychać), lecz on twierdzi, że za słabo. On nie słyszy jak przychodzą wiadomości, że non stop z kimś pisze, że nie sprawdza mi telefonu bo wie że cały czas piszę z kolegami (nie mam nic na sumieniu, z nikim nie piszę). Okropnie się wydzierał przez całą drogę, przez głupotę. Gdy powiedziałam, że nie wydzieraj się na mnie, aż sama podniosłam głos. To usłyszałam: to nie jest koncert życzeń. Poleciała mi łza, powiedział, że mam przestać z tymi sztucznymi łzami bo one na niego nie działają i tak nie rozmawiamy cały dzień. Mówi, że jestem strasznie wrażliwa na krytykę, być może, gdy kobieta słyszałby przez tyle czasu, że non stop coś jest źle, a czasem tylko dobrze to być może podobnie by reagowała. Niestety, ja reaguję płaczem, chodź nigdy tak się nie tłukłam z mężczyzną i nie usłyszałam tyle przykrych rzeczy i nie byłam tak wrażliwa na tym punkcie. Do tego musisz chodzić na siłownię bo z ud musisz zejść, bo trzeba mieć fajny tyłek i szczupłe nogi. Mam 173 cm wzrostu i ważę ok. 60 kg, jestem szczupła a nie koścista. Uważa w takich sytuacjach, że mam problemy emocjonalne i psychiczne. Nie miałam żadnych problemów do póki go nie poznałam (dalej uważam, że nie mam), byłam optymistką jak na strzelca przystało. Wydaje mi się, że on mi to odbiera. Dochodzę również do wniosku, że on jest toksyczny. On zawsze mówi, że wszystko jest moją winą jak się kłócimy, nie widzi swojej winy. Proszę o opinię do powyższego. Gdyby coś było niejasne chętnie rozwinę swoją wypowiedź.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.