Witam. Mam 24 lata, jestem mamą 2 letniej córeczki. W związku od 5 lat. Zawsze myślałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni.. niestety po porodzie moje hormony mocno buzowały.. nie rozumiał tego.. "zmieniłaś się, nie jesteś taka jak kiedyś". Fakt.. byłam zaborcza i sama się dziwię, se pewne rzeczy robiłam. Opryskliwa, niemiła... W tym momencie pracuję nad sobą mocno, wyciszam się.. ALE. Codziennie słyszę wyzwiska.. codziennie słyszę, że niszczę mu życie.. tylko dlatego, że jestem przeciwna temu, że gra bez opamiętania. Wyrzuca codziennie brudy z przeszłości.. zaczęłam w to wierzyć. Ciągle go przepraszam.. jestem w momencie życia, w którym kompletnie nie wiem jak się zachować.. oboje mamy wady. Ale nie mogę żyć słysząc codziennie że niszczę komuś życie.. czasami bez powodu, czasami jak zadam niewygodne pytanie typu "czy możesz odkładać spodnie na swoje miejsce?" . Robi ze mnie chorą wariatkę... To jest toksyczne. Jak z tego wyjść.. mamy w tym roku ślub a ja boję się że to już jakaś depresja.. rezygnuje z własnych potrzeb i swojego zdania, żeby tylko było dobrze...