Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

MalinowyKotek

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

MalinowyKotek's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji
  • Jest tu ponad tydzień
  • Jest tu ponad miesiąc

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Wstyd mi przyznać to przed samą sobą, a co dopiero o tym pisać. Mam 23 lata i żadnego życia towarzyskiego. Żadnego. Nie mam dosłownie nawet jednej znajomej. Nie mam chłopaka. Nigdy nikogo nie miałam. Od dziecka stroniłam od ludzi. Było mi dobrze samej, do czasu. Teraz mi to naprawdę przeszkadza, bo uświadomiłam sobie, że nie mam nikogo, nikt nawet by nie zauważył, że umarłam. Nie mam z kim pogadać, wyjść, posiedzieć w ciszy. Jedyną osobą w moim życiu, z którą mam jakikolwiek codzienny kontakt jest babcia. Umówmy się jednak, że to średnie towarzystwo dla młodej dziewczyny. Z rodzicami mam bardzo sporadyczny kontakt. Teraz pracuję zdalnie i też nie mam kontaktu z osobami z pracy, ale to akurat dobrze, bo zwyczajnie ich nie lubię, to nie jest mój typ osób. Nigdy nigdzie nie wychodzę, bo z kim? Samej głupio. Teraz, podczas pandemii, jest w miarę dobrze, bo taki styl życia jest prowadzony przez wszystkich, ale przed koronawirusem było mi zwyczajnie przykro, gdy wracałam z pracy do domu, zahaczając jedynie o sklep i widząc znajomych, którzy się spotykali albo parę całującą się na ulicy. Nigdy nie miałam chłopaka i nie będę mieć, bo jestem paskudna. Nie dość, że niska, to jeszcze po prostu krągła, twarz mam okropną, bardzo męską, nie mogę na siebie patrzeć. Jestem paskudą i nigdy nie będę miała u kogokolwiek szans. Jest mi z tego powodu zwyczajnie przykro, ale nie przeskoczę tego, taka się urodziłam i zostało mi tylko pogodzenie się z tym, choć to trudne i próbuję już od naprawdę długiego czasu Nieposiadanie chłopaka mogłabym jednak przeżyć, gdybym tylko miała jakichkolwiek znajomych. Nawet do kina nie mogę pójść, bo mam iść sama? To głupie i trochę nienormalne. Cała moja sytuacja jest nienormalna. 23latka nie mająca nigdy żadnych znajomych. To jest chore. Chciałabym to zmienić, ale nie wiem, jak. Nie umiem chyba wchodzić w kontakty społeczne, nie umiem ich nawiązywać i ich podtrzymywać. Przeraża mnie wizja samotnego życia, nie wiem, czy chciałabym tak żyć, czy w ogóle potrafiłabym żyć całkowicie sama, skoro już teraz jest mi ciężko.
  2. Poznałam chłopaka, bardzo mi na nim zależało. Normalnie seks to dla mnie świętość i naprawdę istotna kwestia, ale chłopak powtarzał ciągle, że to jest dla niego bardzo ważne i że nie wyobraża sobie bez tego relacji. Żeby mu się przypodobać, żeby otworzyć go na siebie (w końcu seks otwiera serca tych baranów) przespałam się z nim. Było tak sobie, fizycznie fajnie, ale psychicznie tragedia. Najobrzydliwsze, co mogło mi się przytrafić. Oczywiście chłopak stwierdził, że to jednak nie wyjdzie i w tym momencie jest już przeszłością. Szkoda, że razem z jego zniknięciem nie zniknęły wspomnienia z nim i tamtą nocą związane... Czuję się jak jednorazowa dmuchana lala, jak jakaś chusteczka jednorazowa, wyrzucona po wszystkim. Mam nauczkę na przyszłość i na pewno już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi, bo tylko o jedno im chodzi. Problem w tym, że nie mogę z tym sobie poradzić. Czuję się jak worek na śmieci, jak jakaś szm... Nie mogę ze sobą wytrzymać, czuję do siebie obrzydzenie. Nie jest ważne, co z nim się stało, może lepiej, że zniknął z mojego życia, ale nie mogę sobie poradzić z tą nienawiścią do samej siebie. Strasznie żałuję i wstydzę się tego,co zrobiłam. Na szczęście nie skończyło się to ciążą, tyle dobrego w tej historii. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała do siebie jeszcze szacunek. Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby odzyskać szacunek do samej siebie i spojrzeć na siebie bez wstydu w lustrze...
  3. Witam. Miesiąc temu miałam operację plastyczną nosa. To było moje marzenie od dzieciństwa, z powodu nosa miałam ogromne kompleksy, byłam wyśmiewana w szkole. Nie mogłam już dłużej wytrzymać psychicznie, więc zdecydowałam się, że skorzystam z okresu pandemii i poddam się jej już teraz. Na ten cel wzięłam kredyt na 15.000 złotych, ponieważ nie miałam jeszcze wystarczających oszczędności. Na konsultacji lekarz (gorąco polecany przez wiele osób – wybór nie był przypadkowy) sam powiedział, że mam nos szeroki, asymetryczny, bardzo wysunięty do przodu, a do tego masywny czubek i lekki garb. Wszystko miało być dobrze, nos miał być w końcu kobiecy, ładny, zgrabny, mały. Po operacji miałam opatrunek przez 10 dni, po tym czasie byłam umówiona na jego zdjęcie. Po zdjęciu okazało się, że faktycznie asymetrii już nie ma, masywny czubek został usunięty, garb także, nos jest węższy, ale niestety w kwestii wysuniętego nosa nie zostało zrobione nic. Wolałam się mu jeszcze przyjrzeć na spokojnie w domu, więc wtedy jeszcze nic nie mówiłam. Niestety, ewidentnie nic nie zostało zrobione, żeby nos był mały i „łagodny” z profilu. Tak, jak był ogromny i obrzydliwy z profilu przed operacją, tak samo jest po niej. To jest niepojęte dla mnie, że specjalista sam zauważa problem, mówi o nim, a mimo to nic z tym nie robi. Nie zostałam poinformowana przed operacją, że tego jednak nie robimy, bo lekarzowi brakuje umiejętności, bo może to mieć jakieś konsekwencje zdrowotne itd. Od miesiąca tylko płaczę, ilekroć pomyślę o tym nosie, o tej operacji, ilekroć spojrzę w lustro, o kredycie… Moje życie miało się w końcu zmienić, miałam mieć wreszcie kobiecy, śliczny, mały nosek, a nadal mam ogromny, obrzydliwy nochal, gdy patrzy się na mnie z boku. Ten koszmar miał się wreszcie skończyć, a dopiero się zaczął. Muszę czekać rok aż ten nos mi się zagoi, przez ten czas muszę na niego uważać i znosić to okropieństwo na mojej twarzy. Z pewnością będę chciała poddać się drugiej operacji nosa z tym, że to może nie być takie proste. Po pierwsze, z technicznego punktu widzenia druga operacja jest zazwyczaj trudniejsza. Po drugie, jest dużo droższa (ceny dochodzą nawet do 30.000), a po trzecie – znów będę musiała poświęcić rok, żeby ten nos mi się zagoił, a to w okresie niepandemicznym może być dużo trudniejsze niż jest teraz. Żyję w ogromnym stresie teraz, bo nie wiem, czy zakwalifikuję się do reoperacji i skąd wezmę środki na to (spłacając kredyt po pierwszym zabiegu). Nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę, moje życie zamieniło się w prawdziwy koszmar. Obiecano mi coś, na czym mi bardzo zależało i tego nie zrobiono. Czasem mam już naprawdę dość i marzę o tym, żeby po prostu umrzeć. Boję się, czy kiedykolwiek będę w stanie poddać się reoperacji nosa. Nie wytrzymuję już, jestem rozwalona psychicznie, naprawdę nie daję rady. Jak sobie z tym poradzić?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.