Witam. Miesiąc temu miałam operację plastyczną nosa. To było moje marzenie od dzieciństwa, z powodu nosa miałam ogromne kompleksy, byłam wyśmiewana w szkole. Nie mogłam już dłużej wytrzymać psychicznie, więc zdecydowałam się, że skorzystam z okresu pandemii i poddam się jej już teraz. Na ten cel wzięłam kredyt na 15.000 złotych, ponieważ nie miałam jeszcze wystarczających oszczędności. Na konsultacji lekarz (gorąco polecany przez wiele osób – wybór nie był przypadkowy) sam powiedział, że mam nos szeroki, asymetryczny, bardzo wysunięty do przodu, a do tego masywny czubek i lekki garb. Wszystko miało być dobrze, nos miał być w końcu kobiecy, ładny, zgrabny, mały. Po operacji miałam opatrunek przez 10 dni, po tym czasie byłam umówiona na jego zdjęcie. Po zdjęciu okazało się, że faktycznie asymetrii już nie ma, masywny czubek został usunięty, garb także, nos jest węższy, ale niestety w kwestii wysuniętego nosa nie zostało zrobione nic. Wolałam się mu jeszcze przyjrzeć na spokojnie w domu, więc wtedy jeszcze nic nie mówiłam. Niestety, ewidentnie nic nie zostało zrobione, żeby nos był mały i „łagodny” z profilu. Tak, jak był ogromny i obrzydliwy z profilu przed operacją, tak samo jest po niej. To jest niepojęte dla mnie, że specjalista sam zauważa problem, mówi o nim, a mimo to nic z tym nie robi. Nie zostałam poinformowana przed operacją, że tego jednak nie robimy, bo lekarzowi brakuje umiejętności, bo może to mieć jakieś konsekwencje zdrowotne itd. Od miesiąca tylko płaczę, ilekroć pomyślę o tym nosie, o tej operacji, ilekroć spojrzę w lustro, o kredycie… Moje życie miało się w końcu zmienić, miałam mieć wreszcie kobiecy, śliczny, mały nosek, a nadal mam ogromny, obrzydliwy nochal, gdy patrzy się na mnie z boku. Ten koszmar miał się wreszcie skończyć, a dopiero się zaczął. Muszę czekać rok aż ten nos mi się zagoi, przez ten czas muszę na niego uważać i znosić to okropieństwo na mojej twarzy. Z pewnością będę chciała poddać się drugiej operacji nosa z tym, że to może nie być takie proste. Po pierwsze, z technicznego punktu widzenia druga operacja jest zazwyczaj trudniejsza. Po drugie, jest dużo droższa (ceny dochodzą nawet do 30.000), a po trzecie – znów będę musiała poświęcić rok, żeby ten nos mi się zagoił, a to w okresie niepandemicznym może być dużo trudniejsze niż jest teraz. Żyję w ogromnym stresie teraz, bo nie wiem, czy zakwalifikuję się do reoperacji i skąd wezmę środki na to (spłacając kredyt po pierwszym zabiegu). Nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę, moje życie zamieniło się w prawdziwy koszmar. Obiecano mi coś, na czym mi bardzo zależało i tego nie zrobiono. Czasem mam już naprawdę dość i marzę o tym, żeby po prostu umrzeć. Boję się, czy kiedykolwiek będę w stanie poddać się reoperacji nosa. Nie wytrzymuję już, jestem rozwalona psychicznie, naprawdę nie daję rady. Jak sobie z tym poradzić?