Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

quentin69

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

quentin69's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Cześć! Jestem mężczyzną w wieku 26 lat, mam stałą pracę, jestem żonaty od 3 miesięcy (a w związku od 10 lat), niestety DDA. Zawsze czułem się słabszy, niedowartościowany i przez to starałem się pomagać każdemu w okół a sobie na końcu. Często wychodziłem na tym jak Zabłocki na mydle, to ja byłem tym złym. Tytuł przywitania nie jest przypadkowy, bo to forum jest dla mnie ostatnią deską ratunku pod kątem mojego dobrego samopoczucia, komfortu psychicznego, ratowania związku i ogólnoprzyjętego spokoju. W miarę możliwości opiszę Wam "moj kłopot" z którym sam nie zaczynam sobie radzić. Zacznijmy (chyba) od początku. Związałem się z G. (bo tak będę nazywał moją żonę) dokładnie 10 lat temu, szczeniacka miłość przeistoczyła się w prawdziwe uczucie. Jak to w każdym małolackim związku były wzloty i upadki, rozstania, powroty. Od 3 miesięcy jesteśmy małżeństwem. Lawinowo zaczęło się psuć od 8 miesięcy. Pracuję jako przedstawiciel handlowy, dość ciekawa praca i "prestiżowa" robota, G. z kolei zaczęła być "korposzczurem" właśnie od 8 miesięcy. Do tego czasu była spokojną i dobrą osobą. Po objęciu swojego stanowiska (które wymagało dużo wkładu nauki) zaczęła być nerwowa, opryskliwa, bezczelna, władcza - z początku tłumaczyłem to jako "stres wynikający nowym starem karierowym". Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej, nawarstwiło nam się oczywiście dodatkowo: remont mieszkania, szykowanie niepewnego wesela (dopóki Morawiecki nie pozwolił ich organizować; btw. udało się na 150 osób ), dużo nadgodzin. Wszystko tłumiłem, byłem spokojny i starałem się pomagać na tyle ile potrafię. Miesiąc przed weselem w naszej relacji odbywały się dantejskie sceny, krzyki, płacz, trzaskanie drzwiami - wszystko tłumaczyłem nerwami. Po ślubie przeprowadziliśmy się do teściów,, nie jesteśmy w stanie wyprowadzić się do naszego mieszkania w krótkim czasie. Tu zaczęło się j*bać po całości. Dodam, że G. ma charakter dumny, nie przyznaje się do winy, obraca kota ogonem. Teściowie bardzo wierzący, wszystko tłumaczą wiarą i tymże dom ich opiewa. Jestem ateistą i chyba tu ich boli, że wyrażając swoje zdanie i argumentując przeciwstawnie - tym bardziej mi dopiekają. Pierwszy przykład z brzegu: "Rozwalicie sobie małżeństwo dlatego że nie chodzisz do Kościoła"; "Czemu się nie modlisz?!"; . Zaczęło się wtrącanie do naszego życia, "cenne" porady, które nie mają przełożenia na nasze wspólne życie. Teść: "Gdybym ja robił remont tyle co Wy to w życiu byśmy go nie skończyli", "Jak można siedzieć tyle w pracy co Ty i nic za to nie mieć" (reakcja na nadgodziny). Nic w tym dziwnego - z dala od teściów, idźta na swoje - wiem, słyszałem to nie raz. Sęk w tym, że G. - (jak to sama ujęła) zgadza się z rodzicami, czuje się nietykalna i tym bardziej jej bezczelność wobec mnie, chamskie odzywki lub układanie życia pod siebie (nie uwzględniając w tym mojego zdania) staje się codziennością. Próbowałem z nią rozmawiać, zbierałem się na odwagę, mówiąc jej w oczy że mnie rani, nie może tak być że gra do jednej bramki z rodzicami a ja zostaję sam, w obcym domu. Nie mam wiecznej motywacji do pracy, kiedyś prosząc ją o pomoc i rozmowę usłyszałem - nie mam czasu, mam ważniejsze sprawy na głowie niż Twoje smutki związane z praćą - każdy je ma i jakoś nie jęczy.Szala goryczy przelała się kiedy podczas wyraźnej winy żony obróciła kota ogonem, że wyszedłem na winnego. Teściowie oczywiście stanęli po stronie żony używając bzdurnych argumentów. Wytykali moje błędy, ja uzewnętrzniając jej błędy bronili jej w zaparte. Trzasnąłem drzwiami, wróciłem nad ranem. Widząc brak wsparcia z jej strony, ciągłe docinanie i mędrkowanie, nieumiejętność odcięcia pępowiny sprawia, że sam staje się zobojętniały. Założyłem konto, bo potrzebuję się wygadać, potrzebuje aby ktoś spojrzał na problem z boku, rozbił go na cząstki a nie oceniał tylko efekty moich zachowań. Spróbował doradzić jak nakierować żonę / bliskich do nieoceniania Spróbował nakierować mnie, może faktycznie to ja jestem ten zły i to ja wymagam za dużo w porównaniu do niej. Uświadomcie mnie, że robie źle / ona robi źle. Proszę Was o pomoc i z góry przepraszam jeśli ten post jest dość pokrętnie napisany. Pozdrawiam, Quentin
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.