Kilka lat temu, gdy byłam młodsza nie zwracałam szczególnej uwagi na pewne sprawy. Po prostu żyłam i doceniałam każdy dzień. Z wiekiem i po przejściu przez straszny związek całkowicie straciłam siebie. Mój były partner powtarzał mi, że jestem nikim i do tej pory ciągle tak o sobie myślę. Dorosłość również jest tego wszystkiego przyczyną. Nie potrafię sobie z nią poradzić. Ciągle wewnętrznie czuję się jak nastolatka i nie mogę wyciągnąć z siebie dorosłej, odpowiedzialnej kobiety.
Nienawidzę swojego wyglądu, ponieważ gdy za każdym razem gdy spojrzę w lustro widzę mojego ojca, którego przez większość mojego życia nie było. Nienawidzę swojej twarzy, brzydzę się nią. Nie widzę w sobie nic wartościowego. Nie czuję się godna tego aby żyć. Nie mam żadnej pasji. Żyję z dnia na dzień, bo żyję.. bardziej nazwałabym to egzystencją. Bo już dawno temu zapomniałam co to oznacza żyć i oddychać pełną piersią. Dorosłość i problemy z nią związane całkowicie pociągnęły mnie na dno. I mam momenty, w których nie chcę żyć.
Nie potrafię sama ze sobą funkcjonować, ponieważ nie mogę się ze sobą dogadać. Nie umiem sama ze sobą rozmawiać. Ciągle czuję blokadę, ścisk w środku. Czasami odnoszę jakbym miała dwie osobowości. Jedna to ta, która w końcu chce się otworzyć i żyć a druga ciemniejsza, która ciągle mnie niszczy.
Dziękuje za odpowiedź. To wiele dla mnie znaczy.