Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

monk92

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

monk92's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Hej Wyszystkim, mam 28 lat, z zawodu jestem grafikiem komputerowym, a prywatnie po prostu artystką. Rodzice, a zwłaszcza mama wychowali mnie na osobę miłą, delikatną, uczynną pełną sympatii i współczucia do innych. Nie umiem się kłócić toteż unikam takich sytuacji. Od 5 lat jestem w związku z partnerem, który jest inteligentny, na wszystko ma odpowiedź, jest ambitny i doskonale rozumie moje uczucia. Niestety jest też narcyzem. Nigdy nie było między nami idealnie, ja przez kilka lat zaślepiona jego osobowością, która pomimo przejawów chamstwa nie gasiła moich uczuć do niego, byłam gotowa wskoczyć za nim w ogień. Po 3 latach się zaręczyliśmy. Spędziliśmy razem masę wspaniałych chwil, nigdy się nie nudziliśmy, dobrze mnie rozumiał. Parę miesięcy po zaręczynach coś mnie podkusiło by przejrzeć jego rozmowy na fb, gdyż się nie wylogował, za co jest mi do tej pory głupio, jednak gdyby nie to przeczucie to pewnie dalej by mnie zdradzał. Odkryłam w rozmowach z 13 dziewczynami z naszych okolic masę nagich zdjęć, on również odsyłał swoje bez koszuli etc. Dostawałam dokładnie te same zdjęcia, które on wysyłał do nich. Kłamał, że jest wolny, ewentualnie mówił o mnie per "moja była", podczas gdy ani razu się nie rozstaliśmy. Więc wymieniali ze sobą zdjęcia, fantazje, umawiali na kawę, z jedną możliwe, że nawet się przespał. Jego usprawiedliwieniem na to były kompleksy, że tak często mu mówiłam jaki to jest przystojny i byłam zazdrosna, że musiał sprawdzić czy wciąż podoba się innym, podnieść swoją samoocenę... kosztem mojej. Gdy już z nim zrywałam starał się jak najłagodniej to wszystko poprowadzić, czego efektem było "zrobiłem źle, ale nigdy bym cię nie zdradził" a potem "chodźmy już spać". I ja oszołomiona poszłam. Tak mijały tygodnie, miesiące gdzie czułam się jak 0 na każdej płaszczyźnie. Moje zaufanie do niego wróciło dopiero po ponad roku, jak sam przyznał celowo staral się obniżyć moją samoocenę bym od niego nie uciekła, co mu się udało... dostał ochrzan za to wszystko od każdej możliwej bliskiej osoby, dręczyło go sumienie, dostał za swoje i zaczął się poprawiać, pomagać w domu etc. Dbać o mnie. Aż do teraz. Od pół roku jest bezrobotny, między nami zaczęło się mocno psuć. Długo dusiłam w sobie, że ciężko jest mi samej wszystko utrzymać, wierzyłam, że w końcu znajdzie jakąś pracę, miał wziąć cokolwiek, choćby fizyczną. Potem stwierdził, że taka praca nie jest dla niego i dalej szuka w zawodzie. Dopiero ostatnio pokazałam jak mnie to boli, on wciąż szuka, nie obija się, ale oboje jesteśmy sfrustrowani tą sytuacją, moje oszczędności szybko topnieją. Przestał być dla mnie atrakcyjny, mniej mnie szanuje. W ostatnich kłótniach potrafił odezwać się do mnie "jak do psa", tryb rozkazujący, szorstki i po moich uwagach, że to właśnie tak wygląda (już po raz 2) powiedział raz że nawet pies rozumie więcej, a potem, że pies to by się chociaż odszczeknął; że go ciągnę na dno mówiąc o byle jakiej pracy i że jest bezrobotny, podcas gdy powinnam go uważać i ciesyć się że jest tak mądrą i inteligentną osobą, wyjątkową, obdarzoną takim talentem myślenia. To myślenie niestety wykorzystuje często do manipulacji. Próbuję od tego uciekać, stawiać się kiedy tylko się da, pokazuję pazury, bo wszedł mi na głowę. Przeprosił mnie jedynie za słownictwo jak do psa i nazywanie ziemniakiem, bo często mi czasem coś przetłumaczyć; ma pretensje gdy płaczę jak powie mi coś chamskiego, ale ciężko czasem powstrzymać łzy. Jest osobą depresyjną, nie chę go wciągnąć w coś takiego jeśli męczył się z tym w przeszłości. Ale czasem już nie potrafię... Ja widzę tylko jego oschłość, chamskie odzywki, słyszę rozkazujący ton, natomiast on ma mnie za egoistkę emocjonalną, wie że jest mi ciężko, ale powinnam myśleć o tym jak to jemu jest ciężko, procesy sądowe rodzinne na głowie, brak pracy, popsute relacje z rodziną, nic nie idzie. A w tym wszystkim jeszcze ja go dołuję swoim płaczem i paplaniem o pracy gdzieś na magazynie. Pomija, że to ma być tylko praca tymczasowa. On idąc do takiej jest pewien, że straci czas na naukę i podwyższanie swoich umiejętności by zdobyć lepszą pracę. W efekcie tego może być bezrobotny kolejne pół roku prawdopodobnie! mam dosyć, staram się z nim rozmawiać, ale każdą kłótnię przegrywam. Potrafi użyć przykrych słów by mi zamknąć buzię, zawsze ma dobre argumenty, nie przegadam ich choć bardzo się staram. Potrafi mnie w tej kłótni tak zamotać, że już sama nie wiem o co mi chodziło i potem rzuca takim tekstem prosto w twarz. Natomiast wczoraj podczas rozmowy powiedział, że skoro nie umiem się z nim kłócić, nie mam argumentów to nie powinnam dalej z nim walczyć tylko wykazać się zrozumieniem i jakoś zakończyć kłótnię, stłumić. Że to jest osoba silna, a nie taka, która za wszelką cenę chce postawić na swoim. Ja oczekuję jedynie szacunku, więcej łagodności, a nie ciągłego gadania "ja jestem starszy, silniejszy, mądrzejszy i mam sam dość tego, że praktycznie ciągle mam rację". To jest jak walka z wiatrakami, jestem powoli bez sił. W jego słowach jest wiele racji, ale wtedy moje odczucia wydają się nieprawdziwe, że on wcale nie chce dla mnie źle, to ja to tak interpretuję. Wszyscy przyjaciele jednak twierdzą, że to z nim jest coś nie tak. Myślę, że dzieje się tak bo od początku byłam dla niego za dobra, dałam mu poznać swoje słabe strony, które on wykorzystuje, że powinnam z nim zerwać po nakryciu na internetowych zdradach (co on uważa że nie jest zdradą tylko flirtem, że to jest złe, ale to nic takiego). A ostatnio przede wszystkim bezrobocie. To że trafił do pracy gdzie szef miał skłonności do mobbingu, ale zamiast znaleźć kolejną odrazu z niej odszedł i chwilę potem zaczęła się pandemia. W dodatku jest narcyzem i żyje poglądami, że "kobieta należy do mężczyzny". Czy tą relację da się jeszcze naprawić? czy to co się ostatnio dzieje, ta agresja w słowach, brak szacunku jest przyczyną bezrobocia? Jak mogę "utrzeć mu nosa" i nie dać sobie w przysłowiową kaszę dmuchać? Chciałabym, żeby moje uczucia i zamiary były dla niego cięższe do przejrzenia, by nie miał nade mną kontroli jaką myśli, że ma...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.