Witam,
Pochodzę z rodziny w której zawsze był problem z alkoholem. Niby tylko okazyjne picie rodziców, ale zawsze przeradzało się w awantury i bicie itd. 14 lat temu po takiej imprezie mój ojciec miał wypadek. Od tamtego momentu nie pije, ale stosuje przemoc psychiczną. Również dochodziło do awantur i pobicia mojego brata dlatego też spędził 3 miesiące w areszcie. Daliśmy mu jeszcze jedną szansę... miało być lepiej, niestety po kilku miesiącach dalej wyzywa i grozi. Nie mieszkam już z rodzicami, wyprowadziłam się za granice. Moja mama musi to znosić sama. Nie chcę się wyprowadzić, nie chce iść znowu zgłosić sprawy na policje. Zyję w marazmie - zero energii, wyczerpanie itp. Niestety ona też nie była "święta". Czasami zdarza się jej wypić. Kiedyś to usprawiedliwiałam tym, że gdybym żyła z takim facetem też bym piła, ale... ona nic nie robi ze sobą. Nie dba o dom, siebie, swoje zdrowie. Wszystko jest jej jedno, bo jak twierdzi " niedługo umrze, a i tak nikt jej szklanki wody nie poda, bo dzieci ją zostawiły, z ojcem tyranem". Nie chcę ze mną zamieszkać, bo twierdzi że starych drzew się nie przesadza. Mam wyrzuty sumienia, że nie mogę jej pomóc. I niestety już nie mam siły. Bo jestem świadoma również tego, że jej życie potoczyło się też tak przez jej wybory - zero pasji, ciekawości życiem, doświadczania życie, tylko siedznie przed tv, i życie od 1go do 1go bo przecież szkoda pieniedzy - lepiej kupić sobie 2 paczki papierosów dziennie. ..Smutne to. Jest mi przykro że tak spedziła swoje życie. Kocham ją, pomagam finansowo lecz wiem, że ona by chciałą żebym z nią była. Ale ja mam 33 lata, swój dom, narzeczonego...i wielkie poczucie winy. To poczucie winy miałam odkad pamiętam " bo idziesz do znajomych, bo wolisz pieniądze wydać na wycieczkę, bo to wyjeżdżasz za granicę bo to, bo tamto" lepiej zostać w domu..trochę to było toksyczne. Mało wsparcia i rozwoju w stylu" rób to, działaj, próbuj!" Teraz natomiast z jej strony widać samotność. Nie potrafie sobie poradzić z poczuciem winy...Gdy ją odwiedzam to w sumie przez wiekszość czasu albo spi albo oglada tv, nie chce nigdzie wychodzić. Więc idę jakoś sam spedzić ten czas bo mam urlop..i znow słyszę że wychodzę z domu, albo że krtótko byłam a mam urlop..Na każdym kroku czuje poczucie winy. Rozumiem ją, ale też jestem zmęczona. Nie wiem, może to ja jestem złą córką...proszę o wskazówkę jak to powinno wyglądać.