Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

figaro

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

figaro's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Do każdego, kto to czyta: dzień dobry i dobry wieczór. Niedawno skończyłam 18 lat. Obiecałam sobie, że ten rok będzie moim rokiem, a w dorosłość wejdę odpowiedzialnie i będę się starać być lepszą. Teraz małe odniesienie do przeszłości. Nie wiem, czy to, czego doświadczyłam, mogę nazwać prześladowaniem. Nie wiem zwyczajnie, w który miejscu się ono zaczyna, a w którym kończy zwykłe nielubienie. Wyśmiewanie wyglądu w kilku przypadkach, specjalne obniżanie mojej wartości, stres przed pójściem do szkoły, próby wykorzystania intelektualnego. Brzmi okropnie, ale bardzo trudno jest mi stwierdzić, czy wyolbrzymiam czy też nie. Całe życie mi mówiono, że to robię, więc już w tej kwestii średnio sobie ufam. Wtedy pierwszy raz popatrzyłam na pilnik od paznokci i pomyślałam o tym, co by było, gdyby się wbił w moją rękę. Nigdy do niczego takiego nie doszło, nie byłabym w stanie tego zrobić, teraz z resztą wyśmiewam takie myśli, więc raczej się nie pojawiają. To było około 5 lat temu. Kilka razy w tym okresie miałam silniejsze stany "zrobię sobie wszystkie testy internetowe na depresję, poczytam o tym, ale nic z tym nie zrobię, za bardzo się boję". Nie potrafię przytoczyć konkretów, jednak wiem, że kilka razy miałam stany obniżonego nastroju, dodatkowe trwanie w relacji z osobami, które z perspektywy czasu zdecydowanie były toksyczne, uczucie odosobnienia i strachu nie były mi wtedy obce. Na pewno mogę przywołać sytuację z sylwestra 2016, kiedy inne koleżanki wyznawały, która kogo kocha, ja byłam bliska w akcie szczerości powiedzieć im o tym, że często czuję się źle. Nie zrobiłam tego, a po północy na naście minut musiałam zamknąć się w łazience, żeby ukryć płacz. Teraz kilka razy mój nastrój sięgał takiego dna, że byłam bliska wybrania się do szkolnego psychologa, mimo ogromnego strachu przed łatką społeczną, reakcją bliskich i znajomych. Czuję wtedy, teraz w sumie też, że nie pasuję do nich. Staram się pracą zamazać uczucie samotności i nie bycia potrzebnym. Często czuję frustrację z błachych powodów, gdyby nie hamowanie siebie pewnie byłabym pokłócona z całym światem i zatopiona w jeszcze większych wyrzutach sumienia. Czuję, że nie jestem warta swoich znajomych. Nie potrafię być z nikim szczera, kiedy dochodzi do tematów mojego samopoczucia. Wolę zmienić temat albo powiedzieć, że nie mam czasu. Na wszelkie takie pytania reaguję bardzo obronnie i defensywnie. Nie mam pojęcia, co zrobić z przyszłością i zdecydowanie nie widzę jej w kolorowych barwach, raczej jako uciążliwą pracę, męczące studia, brak znajomych ani drugiej połówki. Zawsze to ja muszę wychodzić z inicjatywą spotkania, więc brak mojego odzewu w wielu przypadkach powoduje brak kontaktu. Jestem tym zmęczona. Przez szkołę mam w życiu dużo stresu, a każda gorsza ocena (włącznie z 4, czasem nawet 5) oznacza dla mnie już małe załamanie. A zaraz potem irytuję się niesamowicie każdym "poprawisz to", co znowu wywołuje u mnie wyrzuty sumienia. A najgorsze jest to, że nie dość, że nie wiem, czy opisałam wszystko, ciągle myślę o tym, czy czasem nie wyolbrzymiam.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.