Mamy z partnerką ponad 50 lat. Jesteśmy ze sobą 1 rok, i wszystko zaczęło się psuć.
Ja zacząłem od paru miesięcy pić i po alkoholu czepiam się o niekiedy wymyślone historie.
Partnerka stwierdziła że ma dosyć i się wyniosła. Ja wziąłem wszystkie winy na siebie i mam z tym teraz duży nerwicowy problem.
A nie nadmieniłem że moja partnerka jara marihuanę codziennie od 30 lat, ale nie pali, ona jara do zgonu.
I tak każdego dnia, że odprowadzam ją do sypialni z łóżka w którym odpadła.
I uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Jest idealna.
Czy gdybym tak patrzył na to z akceptacją, może wszystko byłoby dobrze.