Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Jabłecznik

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Jabłecznik's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam. Mam 23 lata, moja dziewczyna 20, jesteśmy w związku od 2.5 roku. W trakcie związku dowiedziałem się, że choruje na depresję, w sumie w trakcie naszego związku zostało to stwierdzone przez lekarza. Dziewczyna bierze antydepresanty. Przez 1-1.5 roku było między nami w porządku, myślę, że ze względu na „początkową fascynację sobą”. Po tym czasie zacząłem zauważać w niej dużo wad, według mnie bardzo znaczących w przyszłym życiu. Przez cały okres próbowałem ją wspierać i motywować w różnych kwestiach. Namówiłem ją na studia mimo tego, że bardzo nie chciała, choć po czasie zrozumiała, że to odpowiednie i teraz nie żałuje tej decyzji i chce je skończyć. Dziewczyna ma bardzo duże problemy z codziennym funkcjonowaniem, oczywiście zdaje sobie sprawę, że w dużej mierzę przez chorobą, ale myślę, że również przez niedojrzałość w jakimś stopniu, dużo rzeczy rozumie, mówi, że rozumie ale nie chce, bądź nie potrafi wprowadzić do swojego życia. Przez jakieś 2 lata i 2 miesiące mieliśmy pełny dostęp do swoich telefonów, ani mi ani jej to nie przeszkadzało, później zaczęło jej to przeszkadzać, doszedłem do wniosku, że jej ufam, więc możemy zrobić tak, że nie będziemy mieli tego dostępu. Zrobiliśmy to. W między czasie, jej „wady” rażące mnie związane z codziennym funkcjonowaniem się nasilały lub były dla mnie bardziej widoczne, po prostu przestałem w niej widzieć kobietę życia, matkę naszych dzieci itd. Są to rzeczy związane z codziennym funkcjonowaniem, typu sprzątanie, odpowiedzialność za pracę, pisanie do partnera co jakiś czas i dawanie znaku życia w momencie gdy się wychodzi bez niego itd. Wszystko to nałożyło się z jakimś jej nagłym pragnieniem imprezowania z przyjaciółką, spotkań studenckich z grupą itd. Z natury jestem osobą zazdrosną i bardzo dużo rozmyślam i analizuje. Po pewnej rozmowie powiedziała mi, że źle się ze mną bawi, że nie potrafi się otworzyć itd. Bo boi się moich zachowań i reakcji, wiec zacząłem starać się mniej impulsywnie reagować na jej zachowania wśród znajomych i większość rzeczy akceptować mimo tego, że nie uważałem ich za stosowne. Zaznaczam, że moja dziewczyna, jest bardzo atrakcyjną, szczupłą blondynką, za którą tak na prawdę każdy facet się ogląda i doskonale sobie zdaje z tego sprawę, lecz ona ma zaburzoną samoocenę i nie do końca to rozumie, że może być obiektem zainteresowania facetów, i duża ilość osób, które gdzieś się przy niej pojawiały miały złe intencje wiedząc, że jest zajęta, myślę że ja jako facet widzę niektóre zachowania innych facetów, jakieś próby dążenia do dotyku, dawanie większej ilości atencji danej osobie w grupie itd. Moja dziewczyna niestety z góry zakłada, że żaden facet nic od niej nie chce, i że chce tylko pogadać. No i aż doszło do momentu, który mnie uderzył i nie potrafię sobie z nim poradzić i nie wiem co robić, mimo że całe życie staram się radzić sam ze wszystkimi problemami i do tej pory bardzo dobrze mi to wychodziło. Do sedna: Spotkanie integracyjne studentów w apartamencie (ok. 5 dziewczyn i 5 chłopaków) Koleżanka mojej dziewczyny jest w pracy za granicą, na takim spotkaniu była, już ze dwa razy z nią, no ale jest w pracy więc nie może z nią pojechać. Po rozmowach, moja dziewczyna zdaje sobie sprawę, że nie byłbym zadowolony, żeby jechała tam sama, bo miałem wewnętrzne obawy co do niektórych osób tam, bo sam byłem raz na takim spotkaniu z nią, no i moje obawy zaraz się potwierdzą. Dziewczyna zaprasza mnie na to spotkanie. Jedziemy do apartamentu ok. godz. 19, załatwiam transport powrotny na godz. 4. Jade z nastawiem, żeby ona dobrze się bawiła i czuła się swobodnie, i wiedziała, że można ze mną się dobrze bawić. Więc nie zwracałem uwagi na rzeczy które mnie w jakiś sposób raziły. Impreza przebiegała pomyślnie, jedyne co odczułem, to może delikatny brak zainteresowania mną, a jednak to nie do końca było moje towarzystwo i nie za dobrze ich znałem, ale nie było źle. Godzina 3:00 wiadomość od niej, że ona chce tu zostać i wróci do domu pociągiem (kolezanki ją namówiły, a była już mocno pijana) wyraźnie dałem jej do zrozumienia, że nie chce żeby została, byłem bardzo zdenerwowany, ale starałem się nie pokazywać złości. Temat ucichł. Godzina 4:00 przyjechał kolega, zapytałem jej czy jedzie do domu, powiedziała, że nie. Wyszedłem napisałem jej, że jest już wolna i że to koniec. Cały kolejny dzień spędziła w mieszkaniu u jednego z kolegów, nie odzywałem się, musiałem sobie to wszystko przemyśleć, napisała mi wiadomość, że wie że źle zrobiła, że chce to naprawić, itd. Postanowiłem, że z nią porozmawiam, zapisałem 15 punktów jak widzę „dojrzałą kobietę”, z którymi chciałem dać jej się zaznajomić i żeby choć w 50% starała się do nich stosować. Uznałem, to za jedyne wyjście. W trakcie rozmowy z powodu obaw o spędzeniu całego dnia z innym chłopakiem, chciałem sprawdzić jej telefon, sprawdziłem okazało się, że nie ma tam nic złego, niestety dlatego że usuwała wiadomości z pewnym facetem ze studiów, lecz w koszu na zdjęcia znalazłem screena gdzie ewidentnie flirtowala z nim. Powiedziała mi wszystko, że od miesiąca piszę z nim w sposób nie tylko koleżeński, ale zapewniała mnie, że nigdy między nimi do niczego więcej nie doszło, żadnego pocałunku itd. Bardzo mnie to zabolało, bo powtarzałem jej, że jestem bardzo uczulony na takie coś i nie wybaczam takich rzeczy bo nie potrafię. Ale widząc jej ogromną chęć zmiany, szczerość w stosunku do mnie po tym wszystkim, odpowiadanie na wszystkie pytania z tym związane, mimo tego, że wiadomości o których z nim pisała i które mi powiedziała były bardzo raniące. Wytłumaczyła to tym, że w naszej ostatniej rozmowie, powiedziałem jej, że nie widzę w niej żony ani matki naszych dzieci, że przestałem widzieć w niej zalety, a on dawał jej złudne wsparcie, twierdził, że wszystko co robi jest mądre, odpowiednie i dobre, mimo, że tak na prawdę tak nie jest i nie było, bo rozmawiałem o niej również z jej przyjaciółką i podziela moje zdanie, rozmawiałem, ze względu na to, że obawiałem się, że to ja mam jakiś spaczony pogląd na swiat i na nią, ale tak nie jest. Po tej rozmowie, i tych punktach, które ułożyłem, postanowiła zacząć nowe życie, i próbować się naprawić i zmienić na lepsze, myślę, że może jej to pomóc w chorobie i pomóc polubić siebie. Minęły dopiero dwa dni ale już teraz widzę dużą zmianę w niej, i w rozmowie i w zainteresowaniu mną, jak i w czynach, widać że próbuje i się stara. Tylko teraz ja mam problem, chce spróbować jej wybaczyć, lecz bardzo zabolała mnie ta cała sytuacja, staciłem ogrom zaufania, boje się, że nie będziemy w stanie tego odbudować, codziennie myślę o tym co zrobiła, boje się, że będzie to we mnie siedzieć przez całe życie i zniszcze tym życie swoje i jej, ze względu, że u moich rodziców była troszeczkę podobna sytuacja, i ojciec nawet po 30 latach małżeństwa to wypomina, bardzo w nim to tkwi, i nie radzi sobie z tym a nie chce iść po pomoc psychologa przez to żyją w niezdrowym związku. Nie chce popełnić tego samego błędu bo jestem idealistą i chce stworzyć coś na prawdę pięknego. Dałem jej drugą szanse, jesteśmy razem, ale boje się teraz o siebie, że nie dam sobie z tym rady. Co mam robić? Jak myśleć? Jak sobie z tym poradzić? Jak zapomnieć? Czy jeżeli faktycznie ona się zmieni, moje zaufanie się odbuduje? Czy te wszystkie dobre rzeczy, które możliwe że ona mi da, zasłonią ten jeden błąd? Jest mi dziwnie pisząc o radę na forum, bo przez całe życie to raczej ja byłem osobą twardo stąpającą po ziemi i dającym rady innym, a teraz jestem w błędnym kole. Z góry dziękuje za pomoc.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.