Obawiam się, że problem polega na tym, że masz silną potrzebę akceptacji, uwagi i przywiązania do kogoś, bycia w relacji. Trochę to wygląda jak syndrom sztokholmski, ofiary, która nie potrafi się uwolnić od swojego oprawcy.
Dużym problemem w tego typu związkach jest poczucie straty - zainwestowanego czasu. Bo to nie tylko kwestia złych chwil, ale też tych dobrych, które chce się pamiętać na siłę.
Najważniejszą jednak kwestia, z tego co piszesz jest to, że problem nie leży w Tobie, a w Twoim partnerze.
Łatwo mówić, ale co z tym zrobić?
Terapia - a jeśli nie masz takich możliwości finansowych to samouświadamianie - jest w internecie mnóstwo materiałów na temat toksycznych związków, im więcej wiesz, tym bardziej obiektywnie i na chłodno widzisz wszystkie mechanizmy.
Próbuj ograniczać kontakt i znaleźć sobie coś, co Cię wciągnie i pochłonie - może sport, jakieś zajęcia?
I już naprawdę najważniejsze - jesteś młoda, zbierasz dopiero doświadczenia, nie masz nic do stracenia - nie macie dzieci, kredytów itp itd
Zastanów się czy potencjalne długofalowe koszty tej relacji są w razie czego dla Ciebie do przezycia (no kiedy będziecie mieć dziecko a partner nie będzie angażował się w wychowowanie) czy lepiej teraz odchorować, przecierpieć i zrobić miejsce na coś nowego, bardziej wartościowego.
Powodzenia.