Właśnie wróciliśmy z wesela... Bo zatańczyłam z kolesiem, który siedział koło mojego partnera...
Śmieszne co? Nie byłoby dramy, gdyby nie to, że po tańcu koleś wypytywał mojego chłopa czy jesteśmy razem. Nie słyszałam tego, mnie opowiadał o swojej żonie i dzieciach i mówił, że specjalnie mi to mówi, żebym nie myślała, że mnie wyrywa. Więc nic sobie z typa nie zrobiłam, powiedziałam mu że spoko, ja mam psa... Zatańczyliśmy i cześć. A on nagle podchodzi do mojego faceta i mówi mu: że jestem fajna i jeżeli się dowie że mnie skrzywdził to mu naje*****. Mnie zatkało w tym momencie. Nie wiedziałam co zrobić i nie zrobiłam nic. A mój chłop prawie wyszedł z siebie.
Całą imprezę pokazywałam mu jaki jest dla mnie ważny, gadaliśmy i było bardzo miło... Do czasu aż pojawił się ten jegomość...
Co zrobiłam nie tak? Jaki jest we mnie problem?