Dzień dobry,
Pół roku temu z powodu wypadku zmarł mój przyjaciel. Był mi bardzo bliską osobą - razem pracowaliśmy, więc spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Byliśmy jak brat z siostrą. Nie potrafię sobie poradzić z jego odejściem... Na początku wbiłam sobie do głowy, że po prostu jest na urlopie i niedługo wróci. Teraz cierpię każdego dnia coraz bardziej... Najgorszy jest czas w pracy i te momenty kiedy chciałabym mu o czymś powiedzieć. Brakuje mi naszych rozmów, sprzeczek, wygłupów... każdej wspólnie spędzonej chwili... Cały czas o nim myślę... a w samotności zalewam się łzami...
Czy kiedyś uda mi się przezwyciężyć ten mega smutek?