Dzień dobry. Jestem tu nowa więc może najpierw coś o sobie. Kilka lat temu zakończyłam wieloletni związek. Uczucia wygasły i zaczęły zmieniać się w negatywne. Nie było sensu tego ciągnąć. Męczyłam się. Pojawiła się szansa na nowy, szczęśliwy związek.
Straciłam wszystkich przyjaciół i znajomych. Mój były partner postawił się w roli ofiary, postanowili więc stanąć za nim murem. Mnie nikt o nic nie zapytał. Pozwoliłam im wybrać. Zostałam sama.
Nowy partner, którego kocham pojawia się i znika. Kocha, potem nie kocha. Potrzebuje mnie a potem nagle przestaje się odzywać.
Z rodziną mam kontakt. I to chyba tyle. Nigdy nie byliśmy że sobą tak blisko żeby szczerze o wszystkim rozmawiać.
Tygodniami nie mam z kim porozmawiać, tak szczerze, bez oceniania. Wiele razy słyszałam "wyjdź z domu, idź do ludzi". I co? Mam stanąć na środku placu i krzyczeć " Ludzie, gdzie jesteście"? Z resztą ludzie bardzo mnie zawiedli. Nie ufam im.
Idą święta. To najtrudniejszy moment dla kogoś kto czuje się samotny i niepotrzebny.