Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

DannySmith

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

32 wyświetleń profilu

DannySmith's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad tydzień
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Cześć wszystkim! Ostatnimi czasy czuję, że przytłacza mnie dojmujące osamotnienie. Może zacznę od opisania siebie - obecnie jestem studentem, wyprowadziłem się od rodziny około 3 lata temu ( mieliśmy dobre relacje, a na przynajmniej pewno nie toksyczne, mieszkałem w małej miejscowości, więc naturalną decyzją było aby w celach zawodowo-edukacyjnych wybrać się do dużego miasta. Potrzeba odnalezienia nowych perspektyw, otworzenia się na nowe otoczenie, ludzi). Uważałem się za osobę pełną różnego rodzaju zainteresowań, które nie mogły rozwijać się również w małej miejscowości - duże miasto raczej te możliwości przede mną otwierały. Dodatkowo w perspektywie miały też otworzyć mnie na możliwość poznania ludzi o podobnych pasjach, bo hermetyczne i małe otoczenie wioski gdzie każdy-zna-każdego były w tym mniej łaskawe. Oczywiście mój przyjazd zaraz wiązał się z pogłoskami o pandemii i nadchodzących lockdownach, więc przez dwa lata przeżywałem ogromny koszmar - byłem przez większość tego czasu odizolowany od jakichkolwiek ludzi, co mam wrażenie przyczyniło się do coraz większych trudności społecznych. Tam gdzie jeszcze na początku studiowania moje zdolności komunikacyjne i poznawania/przyciągania do siebie ludzi działały - tam później zaczęło rozwijać się u mnie całkowite ,,zdziczenie". Nie znam tutaj prawie żadnych ludzi, minęły dosłownie trzy lata odkąd praktycznie nie mam z kim wyjść gdziekolwiek, nie mam nawet do kogo napisać w jakiejkolwiek sprawie, i nie bardzo umiem/chcę ten stan rzeczy przełamać. Trzyletni okres całkowitej izolacji społecznej doprowadził mnie do ogromnej dysfunkcji w kwestiach relacji międzyludzkich. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, więc naturalne, że taki stan rzeczy powoduje problemy innego rodzaju - problemy ze snem, problem z prawidłową dietą, stany depresyjne/lękowe, i masa innych chorób które rozwijają się w następstwie. Nigdy wcześniej takich stanów emocjonalnych nie miałem, i raczej uważałem się za silną osobę pod tym kątem - rzeczywiście bywałem osobą wrażliwą i emocjonalną, ale nie w sposób toksyczny i szkodliwy dla samego siebie. Oczywiście może terapia byłaby jakimś rozwiązaniem, bo po trzech latach całkowitego życia na ,,pustkowiu" 500km od miasta rodzinnego i braku powiązań z obcym miastem psychika jest już w stanie wymagającym jakiejś formy hospitalizacji. No ale tutaj rozbija się wszystko o koszta - opłacam raty, mieszkanie, muszę kupić ciuchy, jedzenie, ceny rosną - i zwyczajnie jakiekolwiek leczenie byłoby samobójstwem finansowym. W teorii mam wrażenie, że dobrą formą terapii byłby też kontakt z innymi ludźmi - tylko, że straciłem gdzieś po drodze umiejętność tych relacji nawiązywania. Jakiekolwiek wyjścia w stronę np: kółek zainteresowań, miejsc które mnie fascynują i znajdują się tam ludzie którzy mnie fascynują kończy się tam samo, paraliżem i brakiem umiejętności rozpoczęcia/prowadzenia dyskusji. Nie umiem podejść do obcej osoby i zagadać, nie umiem wkręcić się w środowiska które już funkcjonują i dobrze się znają - a brak punktów zaczepiania w postaci wspólnych znajomych, jakiejś siatki znajomych z gimnazjum/liceum/technikum/z życia czyni mnie anonimowym dla wszystkich, i wszyscy są anonimowi dla mnie. W takiej pozycji jakiekolwiek osiągnięcie zwykłej ,,rozmowy" z kimś jest dla mnie czymś nieosiągalnym, nie mam nawet punktu wyjścia od którego mógłbym zacząć. W internecie również z nikim nie utrzymuje kontaktu, czasami zamienię kilka zdań z ludźmi których już kiedyś tam znałem, i kontakt nam się nie urwał. Ale mam więcej palców u jednej dłoni, niż ludzi z którymi ten pisemny kontakt mi został.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.