Mobing i załamanie

[Gorzkie_kakao]

To będzie długa historia. Jestem aktualnie na antydepresantch, już od jakiegoś czasu źle się działo w pracy, mobbing. Szefowa porafiła dowalić pod przykrywką żartu. Na początku odrzucałam to że to mobing, ale jak doszło do naruszenia tykalności to już wiedziałam, że jest już źle.  Szefowa bardzo fałszywy człowiek, milusia , typ takiej przemilusiej, a za plecami nóż . Udawała że jest osobą pełną zaufania i że bardzo mnie lubi, mimo że mnie w ramach żartu upokarzała. Gdy się nazbierało, pozwoliłam sobie poruszyć temat i wyznaczyć granicę . Odebrała to jako atak i zaczęła mi zarzucać, że choruje i nie pozwoli sobie na takie sytuacje i zgłasza to gdzieś wyżej, bo potrzeba nam osoba trzecia do rozwiązania problemu .brzmiało to raczej nie jak chęć pomocy, tylko zrobienie z tego cyrku, aby pokazać kto tu rządzi . Odpuściłam i żałowałam, że w ogóle cokolwiek powiedziałam i łudziłam się, że może jednak jest w porządku i będzie ok, że gdzieś tam rozmowa rozwiążemy problem .W między czasie udawała osobę która chce się zaprzyjaźnić i wypytywała o różne prywatne sprawy, gdzie tak za bardzo się nie wylewałam, już wtedy czułam, że coś dziwnie pyta i za dużo chce wiedzieć . Ale gdzieś tam co chwilę usypiała moja czujność i naprawdę miałam wrażenie, że może rzeczywiście mnie bardzo lubi i fajnie w sumie mieć szefowa taką dobra koleżankę . Jednak gdzieś tam między wierszami pojawiały się małe obawy. Ostatnia jej rozmową bardzo się zdenerwowałam i poszłam na L4. Zarzucała mi że ja chyba jestem pijana jak do niej pisze albo mam problemy z głową, bo poprostu poprosiłam aby nie naruszała mojej tykalności cielesnej . Smyranie ukradkiem przechodząc obok za moimi plecami po tyłku, nie jest ok . Musiałam postawić granicę, ale nie sądziłam, że tak to rozwścieczy . Żałuję jak cholera, mogłam poprostu rzucić wypowiedzenie i odejść w ciszy, ale po jej rozmowach prywatnych do mnie na prywatnych komunikatorach, mimo jej dziwnego zachowania, zaufalam jej i się otworzyłam. Teraz będą na l4 dowiedziałam się, że zrobiłam zebranie w pracy i czytała przekręcone i w innym kontekście moje smsy i rozmowy. Sama je interpretowała swoimi słowami, tak aby innym dać do zrozumienia .że ja się jej narzucałam, że wydzwaniam rzekomo ciągle na prywatny numer, wypisywalam. Że ona spędzała czas w mężem w wolne dni , a ja ciągle pisałam do niej. To ona mi wyyslala pierwsza na komunikatorach zdjęcia z wycieczek, memy i tak dalej. Często po pracy na tematy pracy pytała o wyniki moje i tak dalej.  Teraz kiedy nie ma mnie w pracy i przechodzę epizod depresyjny, dowiaduje się od kogoś, że zrobiła takie coś na zebraniu, zrobiła ze mnie jakaą nachalną wariatke. Wszystko co ona robiła, wg niej bylo ode mnie . Zaczęła mówić, że ktoś jej powiedział, że się dowiedziała , że za plecami się z niej śmiałam , że ja obgadywałam. Ale inni pracownicy sami ja obgdywaliz że jest trudna i trochę dziwnie się zachowuje. Ja pracowałam w tej firmie kilka lat, miałam naprawdę super, różne projekty, konkursy , poszłam do innego miasta, przeprowadziłam się za moją dziewczyną i nie sądziłam, że z czymś takim się tu spotkam. Nie mam pojęcia jak sobie to wyjaśnić, tak wypytywała mnie czy wolę dziewczyny? Nie odpowiedziałam, bo uznałam, że nie chce . Nie wiem czy ona jest jakims fonofobem, chce mnie zniszyc tak to wygląda. Jakby chciała mnie zniszczyć, ale nie wiem czemu, co ja jej zrobiłam ? Że aż tak mnie nienawidzi ta kobieta i taki manipulacje urządza. Jestem załamana, ledwo łapie wdech. Nie mam pojęcia co mam robić ? Boje się że każdy ruch to będzie karma dla tej baby. Zawsze miałam dystans, nigdy jej nie dotykałam , to ona mnie przytulała na siłę i tak dalej. Nie rozumiem tej sytuacji, co się tu wydarzyło ? Czemu mnie pogrąża jeszcze bardziej .